Słowacki, Juliusz
Fantazy
Kozioł, Paweł
Czech, Katarzyna
Choromańska, Paulina
Fundacja Nowoczesna Polska
Romantyzm
Dramat
Tragedia
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl).
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/slowacki-fantazy
Juliusz Słowacki, Pisma Juliusza Słowackiego, Tom III, nakł. Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1909.
Domena publiczna - Juliusz Słowacki zm. 1849
1920
xml
text
text
2016-09-02
L
pol
Tomasz Trzmiel
Justice
0.3
http://wolnelektury.pl/media/book/pdf/slowacki-fantazy.pdf
ISBN-978-83-288-0931-4
ISBN
application/pdf
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/slowacki-fantazy.html
ISBN-978-83-288-1899-6
ISBN
text/html
http://wolnelektury.pl/media/book/txt/slowacki-fantazy.txt
ISBN-978-83-288-2854-4
ISBN
text/plain
http://wolnelektury.pl/media/book/epub/slowacki-fantazy.epub
ISBN-978-83-288-3927-4
ISBN
application/epub+zip
http://wolnelektury.pl/media/book/mobi/slowacki-fantazy.mobi
ISBN-978-83-288-5013-2
ISBN
application/x-mobipocket-ebook
https://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/use/7033.jpg
Hanna Daszyńska i Juliusz Osterwa w roli Fantazego w jednej ze scen sztuki (1932 r.), autor nieznany, domena publiczna
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/7033
Fantazy --- nieukończony dramat Juliusza Słowackiego, napisany prawdopodobnie na przełomie 1844/1845. Jest on zaliczany do tragikomedii.
Fabuła dotyczy starań o zaaranżowanie małżeństwa między hrabią Fantazym a Dianą, córką zrujnowanego hrabiego Respekta. Sytuację komplikuje przybycie dawnej kochanki Fantazego, Idalii, oraz Jana, zesłańca syberyjskiego, którego kocha Diana. Fabuła, przypominająca komedię obyczajową, zmienia się w tragedię za sprawą sceny śmierci Majora, rosyjskiego żołnierza opiekującego się Janem. Dodatkowo Słowacki przemyca w dramacie elementy swojej filozofii genezyjskiej.
Juliusz Słowacki
Fantazy
Błąd źródła: HRĄBINA > HRABINA; Mylisz > Myślisz (co? --- i torbą po kawałek chleba); STALLA > STELLA; fal > fala (na brzeg rzuciła); ze > (to się zdaje) że; W tym w twoim zapale > W tym twoim zapale; Ze > Że (tu...pod lawą tą...); RR. RESPEKT > HR. RESPEKT; Ze > Że (taki afront); ulanem > ułanem; śmialo > śmiało; upior > upiór;
Dramat
w pięciu aktach
OSOBY:
HRABIA RESPEKT, były marszałek powiatowy,
HRABINA RESPEKTOWA, jego żona,
DIANA, STELLA, ich córki
HRABIA FANTAZY DAFNICKI,
RZECZNICKI, marszałek powiatowy, jego przyjaciel,
HRABINA IDALIA, rozwódka, sąsiadka Respektów,
KSIĄDZ LOGA, kapelan,
WOŁDEMAR HAWRYŁOWICZ, rodem Czerkies, stary major rosyjski,
JAN, zesłany na Sybir w sołdaty,
KAJETAN, kamerdyner hr. Respektów,
HELENKA, pokojowa Idalii,
KAŁMUK, sługa majora.
Rzecz dzieje się na Podolu, około r. 1841 --- w trzech pierwszych aktach w domu hr. Respektów, w obu ostatnich --- w majętności hr. Idalii.
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
W domu hr. Respektów.
FANTAZY i RZECZNICKI. Później HR. RESPEKT.
FANTAZY
Widziałeś Wasan, jakie w przedpokoju/
Hamadryjady, Laokonty, Psylle/
W ojca Adama przenajświętszym stroju/
Stoją, z lokajstwem w zgodzie? --- A nie tyle/
Lokajów, ile posągów! --- a wszyscy/
Postaci większej, niźli chce natura:/
Bo ci lokaje są sufitów bliscy/
Głowami, a ich olbrzymia struktura/
Herkulesowe przypomina członki./
Sądzę więc, że i panny tu znajdziemy/
Jako Dryjady albo Amazonki,/
Nadludzkie. --- Ślepy więc będę lub niemy,/
A ty, rozsądny, patrz za mnie i gadaj;/
Co człowieczego znajdziesz pod boskością/
Kształtu, wydobądź, ojca wyspowiadaj/
Z politycznego sumienia, z Jejmością/
Wejdź w jak najbliższe stosunki, aż ci się/
Przyzna, pod jakie jarzmo zegnie zięcia; ---/
Słowem: jak gdybyś zjechał na komisją./
Gadaj, rób i patrz; a ja się w dziecięcia/
Roli dam wszystkim, gdzie chcą, za nos wodzić.
RZECZNICKI
Lecz ciebie znają.
FANTAZY
Cóż? Że kilka listów,/
Które w gorączce można było spłodzić,/
Przepisać nawet przez płatnych kopistów,/
Samemu nawet pisać nie umiejąc ---/
Że kilka listów, które na Podolu/
Panny czytały wyuczone, mdlejąc/
I krzycząc: --- ach! ten list na Kapitolu/
Był napisany! a ten z Wezuwiusza/
Leciał jak gołąb aż na Ukrainę!/
Że wykrzykniki te; ach co za dusza!/
Ach! co za ogień!..........................Tu koniec karty w rękopisie wydarty. (Przyp. p. Małec.)./
Brzmiały tu stokroć razy: --- to ja, hrabia/
Fantazjusz, głupim być już nie mam prawa?/
A cóż to, powiedz, jest opinia babia?/
Czy to szacunku godna rzecz? czy strawa,/
Na której serce tyje? czy poduszka,/
Na której głowa leży? --- Mój Rzecznicki,/
Ty mój swat, ty mój --- raczej moja drużka./
Bo się jak panna spłonię, w jezuicki/
Talerz wlepiwszy me panieńskie wzroki.../
Ty mnie zachwalaj, wynoś pod lazury,/
Ponad Wezuwiusz, nad Alby, obłoki!/
Mów, żem napisał poemat ponury/
O czterech wiatrach; złoć mnie jak barana!/
A mnie pozwól się troszeczkę zagapić/
I z siebie lakier byroński szatana/
Zrzucić...
RZECZNICKI
Fantazy, możesz się poszkapić/
I źle wyjść ---
FANTAZY
Jak to?
RZECZNICKI
Pierwsze złe wrażenie/
Trudno się ściera...
FANTAZY
przerywając niecierpliwie.
Nie dbaj, nie dbaj o to!/
Jeśli zakocham się, to się odmienię; /
Jeśli nie... /
Widząc wchodzącego HR. RESPEKTA./
Hrabia Respekt.
HR. RESPEKT
Jak to? co to?/
Sami? nikogo na wasze przyjęcie?/
Sami?... Przepraszam was za moje baby./
Przynajmniej tu was...
RZECZNICKI
na stronie do Fantazego.
Nie chodź mi po pięcie!
HR. RESPEKT
Przynajmniej tu was moje główne sztaby/
Przedpokojowe...
FANTAZY
do Rzecznickiego.
Rekomendujże mnie!
RZECZNICKI
Hrabia Fantazy, mój przyjaciel.
HR. RESPEKT
Miły/
Będzie mi w domu gość: ziemia o ziemię/
Nasze dwa dwory, a bogdajby były/
Serce o serce nasze dwa stosunki!/
Lecz gdzież to moja żona i figlarne/
Córki? gdzież moje kobiety? Korónki/
Mówią, czy jakie gdzie romanse czarne/
Gryzą po kątach i żółć w sobie płodzą?/
Do lokaja./
Kajetan! gości zaanonsuj paniom!/
Ha! otóż przecie i są --- otóż wchodzą.
SCENA DRUGA
Wchodzą HRABINA RESPEKTOWA, DIANA i STELLA.
HR. RESPEKT
Hrabia Dafnicki ---
HRABINA
Pana opisaniom/
Rzymu winniśmy bardzo miłe chwile!/
Znamy go dobrze: taki ogień w piórze/
I tyle serca, entuzjazmu tyle!/
Ach! listy Pana... to są na marmurze/
Pisane lawą! czy prawda Dianno?/
Te dwie fontanny, co przed Watykanem/
Jak duchy, tęczą opasane ranną ---/
Ten krzyż drewniany w Cyrku --- ach! my z Panem/
Dawno się znamy, dawno!
FANTAZY
To być może,/
Żeśmy się znali przed śmiercią...
HRABINA
Słyszałam,/
Że Pan jest mistyk --- teraz się założę,/
Że Pan jest mistyk. --- Ach, jak ja się bałam,/
Że Pana znajdę mistycznym.
HR. RESPEKT
Marianno,/
Nie zaczynajże zaraz z gościem kłótni!/
Proszę was za mną, proszę. Ty Dianno/
Zagrasz nam; a was ostrzegam, że smutni/
Ludzie są w mojem sercu podejrzani/
O brak szczerości!
Wychodzą wszyscy oprócz Hrabiny.
SCENA TRZECIA
HRABINA
Kajetanie!
Lokaj wchodzi.
LOKAJ
Pani,/
Co Pani każe?
HRABINA
Każ zapędzić trzody/
Na małą łąkę w ogrodzie! Niech stary/
Anton zapuści swoję sieć do wody/
I sam pod wierzbą siądzie obok pary/
Chłopiąt plotących koszyki --- jak w Tassie./
Opodal żeńców postawić gromadę/
I niech śpiewają! Anna niechaj pasie/
Kozy na skałach... Ach! puścić kaskadę!/
Pamiętaj, puścić kaskadę wieczorem,/
Wprzód nim wstaniemy od stołu... Ach, jeszcze/
Powiedz Dubynie, niech stanie za dworem/
I pieśń Padury śpiewa!
LOKAJ
Ale deszcze/
Popsuły rurę w kaskadzie --- ---
HRABINA
Nowina!/
No, to nie puszczać wody...
LOKAJ
Ale, Pani...
HRABINA
Ale! co ale?!
LOKAJ
Ale dziś Dubyna/
Pojechał kupić cukru i araku/
Do Berdyczowa ---
HRABINA
No, to się bez dumy/
Obejdzie; ale pomnij o rybaku ---/
Pomnij o trzodach i...
LOKAJ
Summa do summy:/
Rybak i trzody.
HRABINA
I małe chłopięta,/
Które koszyki plotą.
LOKAJ
I koszyki.
HRABINA
I żeńce!
LOKAJ
Ale pszenica pożęta!
HRABINA
Mój Kajetanie, rób, co chcesz. Ten dziki/
Ogród angielski, to kłopot prawdziwy!
LOKAJ
Zawsze w nim czegoś brak: to się altana/
Załamie, burza krzyż umyślnie krzywy/
Zwali --- o mało co nie zabił Pana.
Odchodzi.
HRABINA
Ach, jaka, jaka z tym ogrodem biada!/
Stelko!
SCENA CZWARTA
STELLA
za sceną.
Co?
HRABINA
Stelko, chodź tutaj!
STELLA
wchodzi
Co mamo?
HRABINA
Czy pan Fantazy już z Dianką gada?
STELLA
Nie.
HRABINA
Zostaw, Stelko, ją w salonie samą,/
A ty idź dziadka odwiedź, potem biało/
Ubierz się cała, i wiesz --- tam nad stawem,/
Pod brzozą naszą płaczką --- stań pod skałą/
I wab łabędzie; bo my niezabawem/
Wyjdziemy z gośćmi pod dąb Wernyhory/
Pić kawę...
STELLA
Dobrze, mamo; ale potem/
Pozwolisz mi pójść z Hanką na nieszpory?
HRABINA
Dobrze... Lecz cóż to widzę? Ach, pod płotem/
Kibitka jakaś i konne Baszkiry! ---/
Do wchodzącego LOKAJA.
Co to?
LOKAJ
Oficer moskiewski, gwardzista.
HRABINA
Proś! --- ach! drżę cała... Nie wiesz, czy kwatery/
Żąda?
LOKAJ
Nic nie wiem.
HRABINA
Proś!... Matko przeczysta!/
Jeśli to jaki feldjegier... drżę cała.../
Idź, ostrzeż ojca, Stelko!
Stella wybiega.
SCENA PIĄTA
Wchodzi MAJOR.
HRABINA
Witam Pana.../
Kogoż mam honor?...
MAJOR
Pani nie poznała?
HRABINA
Ach! Pan Woldemar! Ach! cóż za kochana/
Siurpryza! --- Mężu! Steluniu! Dyjanko!
Wbiegają WOŁANI, a z nimi FANTAZY i RZECZNICKI.
HR. RESPEKT
Co to jest?
HRABINA
Patrzcie! nasz dawny znajomy!
HR. RESPEKT
Ach Major! przyjąć-że go pełną szklanką!/
Iluminować-że mój dach poziomy!/
Cukrem wysypać srebrnym mój dziedziniec/
I zamienić mu w Sybir! --- Mój ty drogi!/
Ściska go./
Teraz-że widzisz: ot ja, Ukrainiec,/
Już nie twój więzień! już tobie bez trwogi/
Patrzę za mundur, czy zeń nie wyziera/
Jaki róg biały carskiego ukazu.../
Panowie! w rękach tego oficera/
Był mój los; a on --- mówię, ani razu/
Nie dał mi uczuć niewoli! i owszem ---/
Gdym z żoną, z dziećmi, w pobliżu Tobolska/
Siedział, zasłany tam jakoby w zdrowszem/
Dla mnie powietrzu, aby dżuma polska/
Nie zaraziła mej skóry (bo wiecie,/
Żem takiej rządu pieczołowitości/
O moje zdrowie, jako tu w powiecie/
Pierwszy urzędnik, doznał): --- on, litości/
Pełny, widząc mnie z córkami i z żoną/
W małej wioszczynie, w dziurawej stodole,/
Był nam pomocą wtenczas i obroną,/
Tak, że nas wściekłe sybirskie Eole/
Nie rozdmuchały.
MAJOR
Szczęsny, żeście w zdrowiu.
HRABINA
A jak się ma pop Osip?
MAJOR
Pijany z duszą!
STELLA
A moje gile czerwone?
MAJOR
W pustkowiu/
Świszczą po drzewach i w róże się puszą,/
Smutne, że nie ma Panny na Sybirze!
STELLA
A oswojone szczygiełki?
MAJOR
Jak w raju/
U kaznaczeja...
DIANA
A trzy polskie krzyże?
MAJOR
Stoją.
HRABINA
A Pani Potopof.
MAJOR
Przy czaju ---/
W zielonej sukni.
HRABINA
I zawsze w zielonej?
MAJOR
I w kokoszniku ---
STELLA
Z którego ja chciałam/
Zrobić gniazdeczko suczce oszczenionej!/
Ach, jak tam zimno być musi! zadrżałam/
Myśląc, jak zimno tam Pani Potopof!/
Dianko, a nasz?...
DIANA
Kto nasz?
STELLA
Kto? --- nasz drogi,/
Nasz biedny Pan Jan, co na czele chłopów/
Z kosą wzięty był. On taki ubogi,/
A taki dobry! aresztant --- i taki/
Piękny, jak Michał Anioł na obrazie.
MAJOR
Ten wasz przyjaciel dał nam się we znaki:/
Buntował nam lud --- a dziś na Kaukazie/
Bije się, w proste posłany sołdaty.
STELLA
Patrzaj Dianko!
HRABINA
Dość, Steluniu! prowadź/
Pana Majora do polskiej herbaty,/
Którą przyrzekłaś jego uczęstować/
Za kwas sybirski.
Wychodzą wszyscy oprócz Fantazego i Rzecznickiego.
SCENA SZÓSTA
FANTAZY i RZECZNICKI, przy końcu STELLA.
FANTAZY
O nas zapomnieli!
RZECZNICKI
Gniewasz się?
FANTAZY
O! nie.
RZECZNICKI
Lecz trochę zazdrościsz.
FANTAZY
Czego?
RZECZNICKI
Diany spojrzeń i łez Sttelli.
FANTAZY
Jeszcze nie kocham.
RZECZNICKI
Ale już się złościsz.
FANTAZY
Wcale nie! --- Ale powiedz mi, Rzecznicki,/
Kto to jest ów to pan Jan, wzięty z kosą?
RZECZNICKI
Jakiś kosynier...
FANTAZY
Jesteś jak delficki/
Posąg: --- wyrocznie twoje prosto niosą/
W sam cel i w samo serce prawdy; ale/
Rad bym dowiedzieć się, jaki to smutny/
Upiór nad srebrne gdzieś sybirskie fale/
Pierś pokazuje i łańcuch okrutny/
Wstrząsa, i w panien tych ładnej pamięci/
Staje z ranioną piersią i z brylantem/
Tej łzy, co mu się w oczach mglistych kręci,/
Próżno roniona. Z takim aresztantem/
Adonis nie mógłby walczyć o miłość/
Szlachetnej Polki!...
RZECZNICKI
Przecudna tyrada:/
Periody długie...
FANTAZY
Ta dawna zażyłość/
Sybirska --- chmura ta błękitno-blada/
Szronu złotego, która go obwiewa ---/
Te pod nim jary, pełne wilczych kości ---/
Te nad nim czarne sosny, straszne drzewa,/
I to nieszczęście czarne...
RZECZNICKI
I w czarności/
Kominie białą napisane kredą/
Imię Diany...
FANTAZY
Przeklęty człowieku,/
Któremu jeszcze dziś świątynie w Knido/
Dostarczą wody kastalskiej! O! ćwieku/
Z byronowego krzyża! O! baranie,/
O którym niegdyś w mistycznem widzeniu/
Śnił Sanczo Pansa, w niebie niespodzianie/
Ujrzawszy bydło! O! ty, co w płomieniu/
Wiekowym głupstwa jesteś Salamandrą/
I w ogniu będąc, tyjesz, o Rzecznicki!
RZECZNICKI
O nieszczęśliwy wieszczu!
FANTAZY
O Kasandro/
Przedkontraktowa!
RZECZNICKI
O ty, potrzebnicki/
Zdrowego sensu!
FANTAZY
O ty, sekaturo!/
Patrz --- poszli wszyscy na ogród, a o nas/
Ani kto wspomniał!
RZECZNICKI
Bo ty jesteś pióro,/
Które sonety pisze... et andronas/
Scribit --- i bawisz ludzi, gdy się nudzą,/
A nudzisz, gdy się bawią.
FANTAZY
To być może...
RZECZNICKI
Abyś się widział sam, weź głowę cudzą/
I włóż na swój kark.
FANTAZY
A moją położę/
Na twoim?
RZECZNICKI
W karty przegraj twoją głowę./
Jeśli na stawkę szulery pozwolą/
Stawić wiatr, a nie pieniądze gotowe./
Lecz pierwej złap ją tak, jak wróbla --- solą/
Na ogon, bo ci z rąk samych wyleci!
FANTAZY
Prawdę ty mówisz: same jakieś światła/
Chodzą po mojej głowie --- jak u dzieci ---/
Zielone, jasne, czerwone --- jak na tła/
Złote rzucone przez Wenecjanina/
Świętych postaci; różne jakieś tony,/
Z których ton każdy mi coś przypomina/
Smutnego, a ma niewytłómaczony/
Urok dla ducha. W powietrzu mi dzwonią/
Różne pamiątki miejsc; koło mnie chodzą,/
Każda ze swoją twarzą, swoją wonią,/
Zmieniona w Nimfę, w postać... Ach! jak szkodzą/
Uczuciom myśli nadto rozwinięte!/
Zda się, upiory piękniejsze, że smętne ---/
Zdaje się, kwiaty smętniejsze, że ścięte ---/
Zda się, że bóstwa --- tak, krwią nie namiętne,/
Ale grzejące słonecznością lica --- /
W wieńcach, w kameliach z gwiazd, których kolory/
Niepewne jako półtęcze księżyca/
Srebrzeją... Myśli me --- już pół-upiory,/
A jeszcze myśli...
RZECZNICKI
Bądź zdrów, bałaguło,/
Który handlujesz końmi Apolina!
FANTAZY
Stój!
RZECZNICKI
A co?
FANTAZY
Serce moje coś uczuło.
RZECZNICKI
Fenomen!
FANTAZY
Słuchaj: --- ta w czerni dziewczyna,/
Ta wybielona wiatrem na Sybirze/
Diana, która czarnemi oczyma/
Widzi tam jakieś mogiły i krzyże,/
Słyszy tam jakieś łańcuchy, i trzyma/
Ręce na piersiach, jak posąg słuchania/
I bolu --- słuchaj! --- ta Diana dumna,/
Co pod piorunem tu zatradowania,/
Pod ruinami gmachu, jak kolumna/
Ostatnia trzyma wysoko swe czoło ---/
Ta, która patrząc na matki aktorstwo/
I na twarz ojca --- zbladłą, a wesołą/
Dla ludzi... czuje całe gladiatorstwo/
Nędzy domowej, ze światem walczącej ---/
Ona, co na mnie jako narzeczona/
Patrzeć tu musi, a w duszy gorącej/
Czuje, że będzie majątkiem kupiona,/
A cierpliwością wypłacić się musi ---/
Ta panna --- czuję, że to podłość we mnie!/
Ale mnie jakiś szatan wnętrzny kusi/
Popełnić taką podłość i nikczemnie/
Kupić ją złotych polskich pół-milionem!
RZECZNICKI
Rzecz ułożona.
FANTAZY
Tak --- lecz jakim tonem/
Mówić z nią?
RZECZNICKI
Tonem kupca trzeciej gildy.
Przychodzi STELLA
STELLA
Mama przysyła mi zaprosić Panów/
Pod dąb, na małą wysepkę Matyldy.
FANTAZY
Z romansu Cottin...
STELLA
Bo do trzech kurhanów/
Pójdziemy potem na spacer.
FANTAZY
Cudownie!
Fantazy i Rzecznicki wychodzą.
SCENA SIÓDMA
STELLA
sama.
Smutni dziś wszyscy! Dianka --- tak blada,/
Jakby opłatek, wzdryga się gwałtownie/
I drży jak w febrze i z nóg, zda się, pada;/
Papa nie mówi anegdot, a mama ---/
Kiedy spojrzałam na nią: tom się zlękła!/
Taka przy oczach szafirowa plama/
I taka wielka łza w jej oczach pękła/
I taka twarz się wydaje stroskana!.../
Wbiega do pokoju JAN./
Ach! jakiś Baszkir! Baszkir! ach! w drzwi wpada!/
Baszkir!... Czego Pan chce! Ach! proszę Pana,/
Ja jestem sama...
JAN
Stelka mi nie rada?
STELLA
Ach! Pan Jan?!
JAN
Cyt! cyt!
STELLA
Ach! Pan Jan przebrany?
JAN
Moja Steluniu, cicho!... Jak urosła!/
Jaki z niej kwiatek biały i różany!
STELLA
Puść mnie, ażebym Diance doniosła,/
Że tutaj jesteś...
JAN
Moja dobrodziejko,/
Mój aniołeczku, o tem ani słowa!/
Pamiętaj, że mnie prosiłaś na mleko/
I miód z pasieki twojej, jak królowa/
Rusałek, kwiatów podolskich caryna./
Bądźże mi teraz wierną i zaklętą,/
Jak czar --- bo dla mnie ta cała kraina/
Musi być tylko snem i wizją świętą,/
Na którą muszę patrzeć tak jak we śnie ---/
Z uśmiechem, ale w milczeniu... O! biada/
Tym, co stracili Ojczyznę!...
STELLA
Boleśnie/
Gadasz --- i słyszę, jak za ciebie gada/
Głuchy sybirski wiatr, co tak okropnie/
Wył, w szyby bijąc brzęczące...
JAN
Milutka!/
Proszę cię --- teraz postępuj roztropnie,/
Widząc mnie tutaj: jedna bowiem krótka/
Radość mogłaby mnie i dom wasz cały/
Strącić w nieszczęście...
STELLA
Pan zawsze w niewoli?
JAN
Zawsze ---
STELLA
I wraca znów na Sybir biały?
JAN
Wracam.
STELLA
I Pan mi mówić nie pozwoli,/
Że Pan przyjechał?
JAN
Zgubiłabyś obu/
Mnie i Majora!
STELLA
Cóż mam robić?
JAM
Oto/
Ja, Stello, szukam jakiego sposobu,/
Abym Dianie tę obrączkę złotą,/
Zgubioną... dawno w śniegu, dziś wieczorem/
Oddał. --- O wschodzie słońca wyjeżdżamy!
STELLA
Jakże to zrobić? --- Ach! oto za dworem/
Jest staw i łódka, którą my pływamy ---/
Niekiedy same nawet tylko panny ---/
Na drugą stronę do ładnej pasieki./
Lasek należy cały do Dianny;/
Lecz teraz, jak nam tutaj mnichy Greki/
Wzięli kościółek i parafią, w dworku/
Pasiecznym mieszka nasz ksiądz, ojciec Loga. ---/
Otóż w tym --- jak dziś zwiemy go --- klasztorku/
Często z Dianką prosiłyśmy Boga/
Za ciebie, biedny Panie Janie; często/
Wieczorem, kiedy w łąkach derkacz krzyczy,/
A staw nakryty mgłą srebrną i gęstą,/
Pełny różowych smug, a głos słowiczy/
Po czarnym lasku girlandami spada/
Z dębów aż na staw, i za stawem jęczy:/
Często Dianka księdzu Lodze gada/
O tobie, o tej śnieżno złotej tęczy,/
Która świeciła, gdyście wy cyganki/
Na Sybirze się o wasz los pytali. ---/
Nie wiem, czy równie ty nas, dwie wygnanki,/
Pamiętał? --- Jak ty westchnąłeś! --- Cóż dalej?.../
Cóż ja mówiłam? Ha!... więc do tej chaty,/
Jeśli chcesz, siostrę moją zaprowadzę.
JAN
Ale nic nie mów!
STELLA
Nic...
JAN
Ptaszku skrzydlaty!/
Zawsze jak widzę, masz rusałki władzę/
Nad twoją siostrą.
STELLA
O! zawsze mnie słucha!
JAN
Więc dobrze: będę wieczorem w pasiece.
Wychodzi.
STELLA
Powiem Diance, że zobaczy ducha./
Żywo./
Ducha zobaczy! ach! zaraz polecę/
I powiem Diani, że ducha zobaczy.
Chce wychodzić --- wchodzi hrabina Idalia.
SCENA ÓSMA
STELLA i HRABINA IDALIA.
IDALIA
Stelko!
STELLA
Ach! Pani hrabina ---
IDALIA
Gdzie mama?
STELLA
Niech Pani chwilę tu zaczekać raczy!/
Pobiegnę, powiem...
IDALIA
Stój! --- ja pójdę sama?/
Powiedz mi...
STELLA
Pani jesteś cała drżąca.
IDALIA
To nic... serce mi bije... jestem chora:/
Z podróży jestem... z wielkiego gorąca./
Prędko jechałam pomimo doktora/
Rad... mimo własne stokrotne zakazy./
Na stronie./
O nieszczęśliwa ja!... ach, i szalona! ---/
Głośno./
Czy są tu goście?
STELLA
Jest hrabia Fantazy/
Z panem Rzecznickim.
IDALIA
Czy niepostrzeżona/
Mogłabym, powiedz, podejść tam, gdzie oni/
Są teraz wszyscy?
STELLA
Wszyscy są nad wodą...
IDALIA
Czy mnie tam jakie ukrycie zasłoni?/
Powiedz --- czy jakie drzewa tam dowiodą/
Aż do nich --- blisko --- abym niewidziana/
Mogła dać jaki znak twej mamie? Stello!/
Patrzaj ty, jak drżą pode mną kolana,/
Jak moje oczy.../
Na stronie./
Ach! piorunem strzelą/
Na czoło tego zmiennika! sztyletem/
Przebiją serce jego!
STELLA
Chodźmy, Pani!/
Staniemy za drzew tych oto bukietem/
W kłąbach georgiń ---
Wychodzą.
SCENA DZIEWIĄTA
Pod dębem w ogrodzie.
HRABIA i HRABINA RESPEKTOWIE, DIANA, MAJOR, FANTAZY
i RZECZNICKI.
DIANA
nalewając w filiżanki.
Pan Major herbaty?
MAJOR
Dawno ja takie widział jasne kwiaty/
I takie drzewa!
HRABINA
Bez kultury rosną.
MAJOR
Wasz kraj ogrodem zdaje się i wiosną/
Temu, kto stoi w śniegach garnizonem./
Nie dziw, że tęskno wam do waszej ziemi,/
Że wy wzdychali do niej pełnem łonem./
Ja to czuł dobrze!
HRABINA
do Fantazego będącego w zamyśleniu.
Z uszkami złotemi/
Ta filiżanka grotesque się należy/
Panu Hrabiemu. Panie Hrabio, proszę
RZECZNICKI
Fantazy!
FANTAZY
Niechaj piorun mię uderzy!/
Chociaż amulet koralowy noszę/
Od złego oka, słyszałem za sobą/
Szelest... i znany krok... czyśćcowej duszy!
HRABINA
Ta dusza miłą być musi osobą,/
Że tak w Hrabiego sercu wszystko głuszy/
I tak daleko od nas odprowadza/
Myśli... i w taką nieprzytomność wtrąca!
FANTAZY
Przepraszam Panią --- to mi nie przeszkadza/
Być tu --- jak światło bladego miesiąca/
Nie szkodzi lampom.
HRABINA
Więc Pan Hrabia z nami?
FANTAZY
Duszą i ciałem, sercem i oczyma!
HRABINA
I nie zostało nic teraz z duchami?
FANTAZY
Ani włos jeden!
DIANA
podając filiżankę nieprzytomnemu Fantazemu.
Ale czy Pan trzyma?/
Niechże Pan trzyma! Ach! Pan puszcza z ręki!
Filiżanka pada i tłucze się.
HRABINA
To nic! Dyjanko, nalej Panu drugą!
FANTAZY
Na Chrystusowe zaklinam się męki,/
Że nie umyślnie! --- Jestem Pani sługą/
Najpokorniejszym --- przepraszam Ją za to;/
Ale w tej chwili... gdybyś była Pani/
W oczy mi lała gorącą herbatą:/
Byłbym nie poczuł./
Na stronie./
Sami tu szatani/
Grają komedię ze mną najsmutniejszą.
HRABINA
Dianko, nalejże Panu Hrabiemu,/
Ale herbatę daj mu jak najlżejszą./
Daj cień herbaty.
FANTAZY
Cień jej? a to czemu?
HRABINA
Szanuję nerwy Pana.../
Widać za plecami Fantazego stojącą śród zarośli Idalię./
Co ja widzę?
FANTAZY
Co to jest? komuż ukłon ten, Hrabino?
Kłania głową.
HRABINA
Nic... Stelka widząc na jednej łodydze/
Kwiat rzadki --- za tą w gwiazdach georginią ---/
Gestem pytała, czy zerwać pozwolę,/
A jam jej na to odkłoniła głową.../
Dawno Pan z Rzymu przybył na Podole?
FANTAZY
Pół roku ---
HRABINA
Któż tam z naszych?
FANTAZY
Daję słowo,/
Że oprócz kilku wielkich dziwolągów/
Suchych, co jeden za drugim się wleką,/
Powysychani na kształt wodociągów/
I wydają się ruinom opieką,/
Jak mech i chwasty: nie ma w całym Rzymie,/
Kogo bym wspomniał.
HRABINA
Przecież dla nas sielan/
Wszystko ciekawe.
FANTAZY
Przy ruinach drzemie/
Jeden katolik Polak --- i szambelan/
Cesarskiej Mości, wielki filharmonik:/
Rogaty złotą lirą Apolina,/
Śpiewa, ale tak, jak Egerii ponik/
Mrucząc: niteczka głosu tylko sina/
Z ust mu wypływa, młynów nie obróci,/
A jednak ciurka wciąż włoską ruladą;/
Milczenia anioł w nim siedzi i nuci;/
Pitagor z całą swych uczni gromadą/
Milczącą siedzi w nim; a rzec by można,/
Że swojej szkolnej zasady nie łamie. ---
HRABINA
Któż więcej?
FANTAZY
Jedna hrabina pobożna,/
Której spadają loki aż na ramię,/
A w każdym włosa pierścieniu ukryty/
Albo kanonik, albo Monsignore.
HRABINA
Dewotka. --- Jakież są więcej kobiety?
FANTAZY
Najwięcej blade są i bardzo chore,/
Ruiny kobiet, resztki Karlisbadu,/
Wód stalaktyty, zgasłe Wezuwiusze.
HRABINA
Zacytuj mi Pan jedną dla przykładu!
FANTAZY
Ach! jest tam, chora do głębi na duszę,/
Znajoma Pani --- Hrabina Idalia,/
Rodzaj Pani Staël --- machina parowa/
pisząca listy...
HRABINA
Czy ładna?
FANTAZY
Jej talia/
Jest do połowy z mgły, druga połowa/
Bez kości, sprężyn, samą siłą skrętu/
Idąca naprzód --- zresztą w oczach cała...
HRABINA
Piękne?
FANTAZY
Dwie czarne plamy atramentu/
Na prześcieradle białem...
HRABINA
Taka biała?!
FANTAZY
Jak prześcieradło.
HRABINA
I takie ma oczy?
FANTAZY
Jakby atrament.
HRABINA
Widzę ją przed sobą!
FANTAZY
Kto prześcieradło to sztyletem zbroczy:/
Popełni --- wielką poezję... z osobą,/
Która by dała dziś dziesięć lat życia/
Za jaką scenę głodną i tragiczną. ---/
Jej trzeba rany, usta ma do picia/
Trucizny; --- byłaby osobą śliczną,/
Mając rozdarte serce lub sumienie,/
Do miesięcznego modląca się blasku./
Nieszczęściem --- takie biednej przeznaczenie ---/
Że jako okręt rozbity na piasku/
Siedzi i czeka; lecz żądane burze/
Nigdy ją z ziemi zabrać nie przychodzą./
Gdym przybył, chciała mnie poznać: ja służę/
Chętnie kobietom, ale się nie godzę/
Być Danaidy beczką, w którą leją/
Wszystkie serc swoich rdzawych niedokwasy. ---/
Przychodzę: --- była zajęta ideą,/
Że miłość wszędy i po wszystkie czasy/
Była święconą, bo w treści jest wiarą/
I jedynie się zasadza na wierze. ---/
Na to krzyknąłem bardzo wielkie ,,haro!"/
I powiedziałem mojej Pani szczerze,/
Że miłość nie jest taką narkotyczną,/
Niedowiedzioną istotą; --- że trzeba,/
Aby tę gwiazdę zobaczyła śliczną/
Przez alabastry płci jakiego Feba/
Świecącą, w oczu sterze i na koralu/
Ust gorączkowych... Gdym to rzekł, westchnienie/
Z burnusowego wyrwało się szalu,/
A ten szal --- amiant --- owinął płomienie/
I przepalony, srebrniał w moich oczach,/
Amiant prawdziwy! --- Tu rzekłem, że widzę/
Na jej błękitno kruczanych warkoczach/
Gwiazdę nieszczęścia. --- Myślała, że szydzę,/
Z początku; ale widząc, że ja na tem/
Stanąłem, jako okręt na kotwicy,/
Rzekła: --- Ach! Pan mi będziesz duszą bratem!/
Pan jeden --- w jednej czucia błyskawicy/
Pojąłeś, co ja cierpię, co ja czuję,/
Na jaką jestem samotność wskazana.../
Rzekłem, że sercem się nad nią lituję,/
Że mi potrzebna jest dusza siostrzana,/
Jak rękawiczce nieparzystej druga/
Z tej samej pary i z tego numeru.
HRABINA
Przepraszam Pana --- Stelka na mnie mruga.
Wychodzi ku Idalii i odchodzi z nią razem.
Respekt bierze Majora pod ramię i odchodzą w inną stronę ogrodu.
RZECZNICKI
na stronie do Fantazego.
Teraz, Fantazy, z drugiego krateru/
Sypnij Dianie w oczy!
FANTAZY
Idź do diabła!...
RZECZNICKI
do Diany.
Zapewne Mamie Pani co się stało ---/
Może tam w domu Stelunia zasłabła:/
Pójdę zobaczę./
Do Fantazego./
Przypuść szturm, a śmiało!
Odchodzi.
SCENA DZIESIĄTA
FANTAZY i DIANA sami.
DIANA
Chce Pan herbaty?
FANTAZY
Nie.
DIANA
Chce Pan odwiedzić/
Moją ptaszkarnię?
FANTAZY
Nie --- pozwól mi Pani/
Przy samowarze tym, co zaczął cedzić/
Ukrop --- pozwól mi z Plutona otchłani/
Wydobyć słowo, które na cmentarzu/
Żywych jest, jako trupia głowa w kwiatach.
DIANA
Pan mówi?
FANTAZY
Prosto mówię --- o mariażu.
DIANA
Ha!
FANTAZY
Czy mam klęknąć?
DIANA
W tych namiętnych światach,/
W których Pan żyjesz, klękanie nie w modzie.
FANTAZY
Zaprawdę --- trochę już się zestarzało.
DIANA
Więc...
FANTAZY
Więc, hrabianko?...
DIANA
W słowach tych na spodzie/
Jest oświadczenie...
FANTAZY
Cukier...
DIANA
To za śmiało,/
Mój Panie Hrabio! Wcale po kupiecku/
Zbliżyłeś się Pan po towar. Gdzież łokieć?/
I gdzie są szalki? --- Szlacheckiemu dziecku/
Bóg dał --- patrz, hrabio --- nawet ten paznokieć/
U palca, jako rubin gdzieś obmyty/
Krwią przodków, a gdzieś wzięty na Wezyrze!/
Me łzy --- patrz, są jak perły Amfitryty,/
Bom obrażona we łzach. --- W tym szafirze/
Oka mojego znajdziesz niby mętne/
Łzami rodowych myśli zdrojowisko./
Wszystko, co mogło w spadku dziecko smętne/
Wziąć po umarłych: całe serc ognisko,/
Z szlachetnościami wszystkimi --- i całą/
Myśli ich piękność --- ja mam po nich w spadku;/
A ten mój posag ich --- to moje ciało!/
Gdybym więc nawet kładła na ostatku/
Duszę, i o niej nie mówiła wcale,/
Traktując z tobą o siebie na funty: ---/
To jeszcze by mi ust jasne korale,/
To jeszcze oczy te, co straszne bunty/
Podnoszą, ogniem i łzami ciskając,/
Kazały dumną być w targu i trudną. ---/
Jak to? --- więc chciałeś, hrabio, nie klękając/
Jak przed Madonną na stepie odludną/
Rafaelową, zrumienić jej lice/
I grubijaństwem cud otrzymać święty,/
Że się łzami jej napełnią źrenice/
Lub z płótna tryśnie krew? --- Więc żeś ty wzięty,/
Żeś w okolicy sławny, że się ludzka/
Miłość za tobą goni, żeś pomięty/
Jak dziwna jaka perła kałakucka,/
Tem droższa, że ma kształt nieodgadnięty/
I do perły jest niepodobna wcale,/
Ale jest jako monstrum dziwne, drogie:/
To już myślałeś, że ja się zapalę/
Do tego dziwu, jak dziecko ubogie/
Pierwszy raz brylant słoneczny widzące/
Na twej koszuli? --- Bo wyznasz mi, Hrabio,/
Że Endymiona mirty i miesiące/
Niepotrzebne ci były tu, gdzie grabią/
Siano tak podłych, jak ja, pełne kwiatków!.../
Dobrze więc! oto odpowiem ci szczerze,/
Tem szczerzej, że tu jesteśmy bez świadków;/
Ojciec mój daje mnie tobie, a bierze/
Twoje pieniądze. Przebacz, że wyraźnie/
Mówię... Mój ojciec ma ojcowskie długi,/
A sam jest winien pół miliona w kaźnie,/
A jutro wszystkim chłopom biorą pługi/
I w każdej chacie stawiają żołnierza./
Więc jeśli chaty te jutro posłyszę,/
Że krzyczą: Boże: a Bóg nie uderza/
Piorunem; jeśli duch, co we mnie dysze,/
Modlitwą o! tej wioski nie obroni;/
Jeśli mnie chłopki okrążą i padną/
Do nóg, jak gdybym z gwiazdami na skroni/
Stała w niebiosach, a ja męką żadną/
Nie będę mogła wyratować ludu;/
Jeśli Bóg z mego jedynie nieszczęścia/
Chce siły, która, podobna do cudu,/
Ten lud obroni: --- to się do zamęścia/
Z Panem... przychylę.
Wychodzi.
FANTAZY
Co za duch! o Jezu!
RZECZNICKI
wychodząc z za drzew.
A cóż? --- za drzewem stałem...
FANTAZY
Wichry! burze!/
Jestem szalony!
RZECZNICKI
Napij się Xeresu.
FANTAZY
Rzecznicki! w mojej duchowej naturze/
Wielka się stała, ogromna przemiana!
RZECZNICKI
Wiwat! --- A cóż rzecz czy do skutku doszła?/
Czy panna w tobie szczerze zakochana?
FANTAZY
Duchowi memu dała w pysk i poszła!
RZECZNICKI
Wiwat!...
FANTAZY
Lecz partia ta nierozegrana!
Wybiega.
RZECZNICKI
Poleciał; --- dziwnie ten Fantazjusz żyje:/
Z babami się jak na pałasze bije.
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
Z jednej strony widać domek księdza Logi, z drugiej sztuczną
grotę otwartą; środek sceny zajmuje ogród, pełny w głębi skał
połamanych, mostków wiszących i kwiatów.
IDALIA
sama.
Nie! nie! Ja w domu tym, gdzie oni żyją,/
Nie będę... tylko wytchnę sobie z drogi/
I tu, gdzie różne powoje się wiją/
Około sosen, w domku Księdza Logi/
Pomieszkam. --- Niech te źródła, gdzie Dianna/
Widziała swą twarz, widzą me oblicze;/
Niech widzą, że ja chociaż w serce ranna,/
Bez trucizn jestem... Nie! --- ja jej nie życzę/
Żadnej tortury! Ja egzaltowana,/
Mówią: --- dlatego właśnie przebaczyłam/
I w osty moje kolące ubrana ---/
W osty, które ja łzami uiskrzyłam ---/
Podobna jestem... do jakiej Rzymianki/
Lub Florentynki, co poety słucha/
I ma kolczate na warkoczach wianki,/
Jak gdyby burza, powstająca z ducha,/
Tłómaczyła się wieńca rozczochraniem/
I kolcem liści zjeżonych na głowie. ---/
Poetą moim jest przeszłość: śpiewaniem/
Mego poety, jestem tu w połowie/
Smutna i razem na poły radosna/
Jestem, że mnie ta pieśń nad nich podnosi. ---/
Widzę, że trzeba mi będzie wziąć krosna,/
Jak dawnej Polsce; i ten duch, co prosi/
O piękność, a chciał niegdyś miesiąc złoty/
Uczynić swoim zwykłym domownikiem ---/
Trzeba go, widzę, pięknością prostoty/
Upoić; i mieć nad moim stolikiem/
Zamiast miesiąca twarz prababki białą,/
Groźną --- świętości lampę, twarz umarłą.../
Tak, tak! --- wrzeciono będzie mi burczało/
I tańcząc złote me dywany darło,/
A ja pomyślę patrząc: tak się kręci/
Świat --- tak tańcuje każdy modniś młody!/
Taką niteczkę z jedwabnej pamięci/
Snuje za sobą! tak się w jedwab mody/
Obwija, i tak --- ot z rąk mi wylata/
I już... ode mnie wziął ruch, a mnie nie zna!.../
Zaprawdę, że tak będę drwić ze świata,/
Przędąc jedwabie ---
SCENA DRUGA
STELLA i JAN wchodzą z przeciwnych stron, nie widząc Idalii.
JAN
Stelleczko lubieżna!/
A cóż?..
IDALIA
Ktoś idzie! --- skryjmy się do groty.
Wchodzi do groty.
STELLA
Niech Pan Jan do mnie po rusku nie gada.
JAN
Słuchaj --- to język jest mojej tęsknoty,/
Język, który mi z piersi tak wypada,/
Jak pies, i wyje --- wyje, jak przy trumnie,/
A czasem w ustach jak karabin szczęknie...
STELLA
Dobrze --- lecz Pan tu na gościnie u mnie,/
W mojej pasiece: ............ /
............
JAN
Gdzież jest Diana?
STELLA
Z bardzo wielkim żalem/
Nie mogła tu przyjść.
JAN
Ha!
STELLA
Humla wariacją/
Na fortepianie gra...
JAN
I tu nie przyjdzie?
STELLA
Nie wiem; jak skończy, to może spacerem.../
Bo wiesz, że ona jutro za mąż idzie.
JAN
Jutro?!...
STELLA
Cóż ci to?
JAN
Prawda! --- to jest zerem/
W moim rachunku... Jutro więc --- drżę cały ---/
Dyjana za mąż idzie... a za kogo?
STELLA
Ach, jak szczęknęły dziwnie twoje strzały/
W kołczanie! --- Słuchaj --- teraz z wielką trwogą/
Patrzę na ciebie --- teraz ty zupełny/
Baszkir --- ach, czarny teraz Baszkir z ciebie!/
Czemu ty patrzysz tak na księżyc pełny!
JAN
To nic, Steluniu; szukałem na niebie/
Tych gwiazd --- tych siedmiu gwiazd, związanych razem,/
Które ty niegdyś, astronomka złota,/
Pokazałaś mi nad strasznym obrazem/
Zmrożonej nędzy, zgasłego żywota,/
Śnieżnego piekła. --- Tutaj być powinny,/
W tej stronie niebios --- te skrzypce z gwiazd --- skrzypce,/
Po których ty jak aniołek niewinny/
Wodziłaś smyczkiem. Twej pasieki lipce/
Nie są tak słodkie, jako ta muzyka,/
Która na gwiazdach po tobie została;/
I kiedym siadał pośród mogilnika,/
To na Sybirze mi tam grała --- grała ---/
Grała --- jak wasz głos, panny.../
Na stronie./
Czy w łeb strzelę/
Sobie? Czy pójdę po żołniersku spić się? ---
STELLA
Skrzypeczka ta z gwiazd?
JAN
Na siostry wesele/
Sprowadź ją z nieba!
STELLA
Więc ty musisz kryć się?/
Więc ty nie przyjdziesz jutro do kościoła?/
Więc ty...
JAN
O! biedny! biedny! biedny! biedny,/
Który ojczyznę straci!
STELLA
Nie kryj czoła!/
My z Dianią pacierz kończyły powszedny/
Twojem imieniem; ty byłeś tu z nami/
Każdej niedzieli i każdego piątku;/
Dianka twojemi gadała słowami,/
Na chrzcinach chłopskich każdemu dzieciątku/
Dawała imię Jan... Dianka dzisiaj szlocha,/
Dianka dziś blada, Dianka dzisiaj chora:/
O! ty wiesz, ty wiesz, że cię Dianka kocha!
JAN
Ha!
STELLA
Ale mama z papą przyszli wczora,/
Na łóżku siedli, mnie kazali iść precz,/
Zamknęli na klucz drzwi --- i coś tam siostrze/
Gadali. Ona krzyczała: To miecz!/
Trucizny dajcie! Sama nóż wyostrzę/
I sobie gardło poderżnę po ślubie! ---/
A mama z papę do niej: Jesteś głupia!/
Gadasz, jak gdybyś żyła w jakiej grubie/
Albo w romansach! --- A tu nędza trupia!/
A tu rodziny naszej honor trzeba/
Ratować! --- A ty, głupia fircynelo,/
Myślisz co? --- i torbą po kawałek chleba/
Naprzód, a starych nas dwoje ze Stellą/
Za tobą, grać po kawiarniach w Kijowie/
Na starych harfach? --- Tu zaczęła mama/
Mdleć --- i mój papa załamał na głowie/
Ręce --- i nie wiem, co... Ale ja sama/
Pod drzwiami płakać zaczęłam i ryczeć,/
Aż po mnie biedna Dyjanka wybiegła,/
Wzięła na ręce i zaczęła krzyczeć:/
--- Wezmę krzyż! wezmę krzyż! --- i prześcieradła/
Wlokąc, na ręku mnie w ogród wyniosła,/
Jak obłąkana krzycząc; --- Wezmę krzyża,/
Bo widzę, żem tu w domu na to rosła!
JAN
To tak?... Więc niechaj do mnie się nie zbliża/
Ta męczennica!... --- Stelko, daj mi rączkę ---/
Proszę cię... teraz... na wszystko zaklinam,/
Weź --- oto widzisz tę złotą obrączkę!/
Czekaj --- bo jeszcze czegoś zapominam ---/
Weź... i ten suchy pierwiosnek, urwany/
W dalekiej ziemi łez, do której wrócę/
Kończyć mój straszny czas... dźwigać kajdany./
Cóż mi więc z tego, że tu w piersi rzucę/
Więcej boleści i otworzę rany,/
Zamiast... o! Stelko, dokończ tych wyrazów!.../
I te --- oto masz --- drogie dla mnie dary/
Schowaj!... I kiedyś, później --- gdy z obrazów/
Przeszłości żołdak, wasz przyjaciel stary,/
Na umilenie jakiego wieczora/
Wtrąci się nagle do waszej rozmowy;/
Gdy ten dom czarny z postacią upiora,/
Cały sybirską zorzą purpurowy,/
W oczach wam stanie; gdy to wszystko dawno,/
Co kiedyś serca biedne dręczyło,/
Stanie się marą: --- ty wtenczas te jawne/
Ślady przeszłości --- z twarzą taką miłą,/
Jak anioł, który w niebie przypomina/
Boleści nasze, już dawno przebyte ---/
Rzucisz przed siostrą twoją do komina/
I w skrach pokażesz --- czarne --- łez już syte/
I obrócone w popiół...
STELLA
Więc już z tobą --- ---
JAN
Więcej już ze mną nic...
STELLA
Lecz cię zobaczę?
JAN
W tym domu żadną nie jestem osobą,/
Ale mundurem! Mniej niż człowiek znaczę,/
A więcej żądałbym, niż król niebieski!/
Więc wolę nie mieć nic --- niż mieć pod miarą./
Nawet już, Stelko, te perłowe łezki,/
Które ty, co mi serduszkiem i wiarą/
Dotrwałaś, sączysz odwrócona bokiem ---/
Że są z litości, to mi są obrazą! ---/
Idź, Stelko --- ja tu sobie nad potokiem/
Legnę i strzałek mych będę żelazo/
Ostrzył, bo w biedzie przywykłem do pracy ---/
Jest mi kochanką! --- mam także piosenki,/
Które śpiewamy sobie my żołdacy,/
A w których jest --- brud śmiechu i są jęki.../
Bądź zdrowa! ---
Stella odchodzi.
SCENA TRZECIA
JAN, IDALIA.
IDALIA
Poszła!... O! cudowna scena!
JAN
kładzie się i śpiewa, Idalia słucha, postępując zwolna i
cicho naprzód.
Hej! hej! --- Kaukaz nasz!/
Hej! hej --- kopalnia cyn!/
Hej! matka gorzałka!/
Hej! kochanka mi pałka!/
Hej ojczyzny ja syn!/
Kto idiot? --- Swoj! --- Ty mój? ja nie wasz! ---
--- Dobrze ta straszna pieśń tu z echem wyje. ---/
Jeszcze raz niechaj mi jaka Kamena/
Da głos i schwyci mnie razem za szyję,/
Abym zacharkał i wył jak hyjena. ---
Hej! hej! trzymaj straż!/
Hej! hej! zabębnił grzmot!/
Hej! hej! siostra gorzałka!/
A śmierć generałka!/
Hej na konia, taj wlot!/
Kto idiot? --- Swoj! --- Ty mój? ja nie wasz!
Jaka cudowna pieśń! --- szczekają skały,/
Jakby stu wilków otworzyło paszcze/
I razem z głosem czarną krwią rzygały./
Po pieśni jęczy powietrze i klaszcze,/
Jak czarownica...
IDALIA
niepostrzeżona przez Jana.
A on u strumienia/
Niby cudowny rycerz z Ariosta:/
Głowę mu srebrny kołczan opromienia,/
I zda się, ciepłe to powietrze chłosta/
Energią głosu. Sylaby ostatnie/
Jeszcze grzmią. --- Ach! to jedna z dusz ranionych,/
Jedna z dusz, które są mi dawno bratnie.../
Znam go --- ach! i tych wyłogów czerwonych/
Dotknę się --- nie tak, jak ten świat francuski,/
Ale się dotknę, jak relikwi świętych...
Podchodzi ku niemu.
JAK
Kto takoj?
IDALIA
Polka!
JAN
Nu tak szto?! ja Ruskij!
IDALIA
Czy wielu takich jest na Sybir wziętych,/
Jak ty? --- Przebacz mi, że cię prosto tykam,/
A nie obrzucam cię światowym ,,Panem"./
W tem ,,ty" ja wiele --- ja wiele zamykam!/
I więcej daję ci nad ludzi stanem/
Wyższości, niż świat da Jaśnie Wielmożnym.
JAN
Nu --- ja nie znaju szto!... ja z moim Chanem/
Z majorem... tak my tu za podorożnem/
Zjechali pocztą.
IDALIA.
Biedny ty, człowieku,/
Że się wystrzegać musisz własnej mowy!/
I ciągle być za serce --- na tym ćwieku/
Twojego krzyża! Jam mniejszej połowy/
Historii twojej wysłuchała, w grocie/
Ukrytą będąc: --- domyślam się reszty.
JAN
Jeśli tak, powiem Pani, że w istocie/
Śpiewałem z bolu i z męki.
IDALIA
A wiesz ty,/
Że ja słuchając przysięgłam na ciernie/
Chrystusa, że tej boleści pół biorę,/
I będę tobie tutaj służyć wiernie/
Sercem, co we mnie także bolem gore,/
Także ranione. --- Nie pytaj o więcej,/
Ale wiedz, że tu jedne mamy cele:/
Ty ustępujesz --- bo kochasz goręcej,/
Boś jest mężczyzną, bo masz mocy wiele/
I szlachetność ci męska nie pozwala/
Za prawo serca przeciw prawom ziemi/
Bunt podnieść. Lecz ja --- ja --- mnie tu krwi fala/
Na brzeg rzuciła, żaglami złotymi/
Płynącą; tu ja próchnieję --- ja, dawniej/
Różanym gwiazdom i kwiatom kochanka,/
Ja, rozgłoszona już miłością sławniej,/
Niźli niejedna Neapolitanka/
Sztyletem romans kończąca --- a przecie/
Tak porzucona, jak Basia lub Rózia,/
W której się cała palestra w powiecie/
Kocha i wierszem dzwoni, że jej buzia/
Jest pełna cukru!... Horor! mówię tobie./
Bo że ojczyzna ta mrze, to się zdaje,/
Że wszystkie kwiaty więdną na tym grobie/
I wszystko państwo ginie --- a lokaje/
W panów ubrawszy się, wiodą romanse,/
Serca zdobyte czepiąc u zegarka;/
Potem poezje piszą i bilanse/
Handlowe... Taka wielka gospodarka/
W głowie tych ludzi teraz, że na wszystko/
Jest czas i miejsce: to też wszystko blade;/
Każdy jest panem, paniczem i chłystką,/
Każdy od kuchty swego bierze radę,/
A gdy co czyni, to siebie się pyta,/
Czy kamerdyner się tam gdzie na boku/
Nie śmieje. --- Słuchaj! ja jestem kobieta:/
To co mam w sercu, to widzisz i w oku ---/
Wzgardę, ogromną wzgardę, błyskawicę!/
Otóż tą wzgardą... z tą wzgardą, o Boże!/
Z tą wzgardą ja to wpadłam w nawałnicę/
Nieszczęścia --- i coś rzucam w mgłę --- coś tworzę ---/
Coś --- sama nie wiem; ale jestem pewna,/
Że przyjdzie jaki wypadek, zdarzenie,/
Które tonącej mi jak kawał drewna/
Pomoże. A nie? --- ha! to mam schronienie/
Nie między ludźmi!...
JAN
Darujesz mi Pani,/
Lecz jeśli tutaj jest jaka kobieca/
Zemsta...
IDALIA
z śmiechem szydersko-bolesnym.
To ona się nie ukołczani! ---/
Co? --- to ty, rycerz, nie spadniesz z księżyca/
Na Ariostowym koniu, i kochanki/
Jak sokół sobie nie weźmiesz z dziedzińca?/
To za mnie bić się ty nie pójdziesz w szranki?/
Cha! cha! cha! --- ludzie myślą, że prócz sińca/
Nic ofiarować nie można kobiecie!/
Jeżeli nie dasz ręki --- daj modlitwę,/
Daj serce, sercem mi pomagaj skrycie!/
Myśl twoją zawieś tak jako rybitwę/
Nade mną --- sercem bijącą, krzykliwą!/
Niechaj mnie broni, niech wiem, że nade mną/
Jest kto mój --- z parą skrzydeł sprawiedliwą,/
Z szalą, która tu przez rękę nikczemną/
Pofałszowaną nie była. I więcej,/
Więcej żądałabym jeszcze od ciebie ---/
Ale to ledwo za kilka tysięcy/
Lat człowiek będzie mógł dać zaraz z siebie/
Na pierwszą prośbę, anielską a szczerą...
JAN
Cóż to za taka prośba?
IDALIA
O pokorę...
JAN
A! to jest dla mnie, Pani, wielkie zero!/
Ja, który teraz z kazny co rok biorę/
Na żołd pół rubla, a resztę u chłopa/
Muszę wyżebrać, mam pokory tyle...
IDALIA
Nie masz jej dosyć!
JAN
Patrzaj: moja stopa/
Wygląda z buta...
IDALIA
Słuchaj: ja się schylę/
I pocałuję tę krzyczącą ranę/
Twojego buta --- jeśli mi dasz słowo...
JAN
Że...?
IDALIA
Słuchaj! --- wioski te są zrujnowane,/
Połową jedną szlachcie, a połową/
Skarbowi dłużne; --- słuchaj! ślub Diany/
Jest oto takiem buta załataniem.
JAN
A więc jest święty!
IDALIA
Towar z niej nie tanny/
Zrobiono długiem bardzo targowaniem!/
Na pól miliona zbito panny cenę/
I teraz idzie z domu w pół-milionie!
JAN
Niedrogo!
IDALIA
Prosto idź na targu scenę/
I mów, że siostra ci jedna po zgonie/
Na zagranicznym banku zostawiła/
Tyle, ile ci ludzie chcą za córkę.../
Ja jestem twoją siostrą!
JAN
Pani miła!/
To przypomina mi ,,Z gorki na gorkę",/
Piosenkę ruską...
IDALIA
Oko moje śledzi/
Twe czoło --- i twarz zda się nieczłowiecza.
JAN
Nie, nie! --- Coś w sercu to polskiego siedzi,/
Coś w sercu siedzi tutaj i zaprzecza/
Takiego czynu --- jakieś straszne ,,veto",/
Przeciw któremu nic --- świat cały! --- Nawet/
Gdybyś nie była, o Pani, kobietą;/
Czuję, że musiałbym zaraz wet-za-wet/
Na twoją złotą kulę odpowiedzieć/
Ciężką, żebracką kulą --- ołowianą.../
Co to los! --- Można nad strumieniem siedzieć/
I kwiatów wonią oddychać różaną/
I mieć w boleści ulgę od natury,/
Co wszystkie, zda się, części zna bolące/
I wie, gdzie dotknąć kości, a gdzie skóry./
Lecz człowiek, choćby wyższy nad tysiące/
Ludzi, choć z chęcią najlepszą się zbliży,/
Choć, jak ty, Pani, od róż weźmie woni/
W słowach: --- to zaraz czemś albo poniży,/
Albo łzę taką nad człekiem uroni,/
Że ona jemu pali na wskróś czoło/
I czerni wstydem.
IDALIA
Ha! widzisz, jak trudno/
Wejść w czarodziejskie tych aniołów koło,/
Dla których taki czyn nie byłby trudną/
Pokorą brata...
JAN
Na Boga! na Boga!/
Opuść mnie, Pani --- to jest dar szalonej!...
IDALIA
Bo ja szaloną jestem; bo złowroga/
Gwiazda świeciła wcześnie urodzonej/
Pomiędzy ludźmi, którzy jeszcze rosną,/
Nie śmiejąc kroku zstąpić z bitej drogi./
Tak! --- twa szlachetność jest cudowną wiosną/
Dojrzalszych twych lat: każdy dziś ubogi ---/
Nie lokaj, ani piszczyk, wierz mi, Panie ---/
Tak jak ty, rzuciłby mi złotem w oczy!.../
Nie idzie za tem, by to odrzucanie/
Było boskością: ono tak się toczy/
Po bitej drodze ludzkiego zwyczaju,/
Juk stara Państwa Rzecznickich kareta...
JAN
Tego już, Pani, ja nie panimaju/
I śmiech mnie bierze ---
IDALIA
Śmiech? że ja, kobieta,/
Moim majątkiem rzucam tak jak błotem,/
A sama choćbym poszła za klucznicę?...
JAN
Kto Pani jesteś?!
IDALIA
Jestem tu przelotem/
Przelatujący anioł: błyskawicę/
Rzuciłam w oczy tobie --- i znikniona/
Jestem dla oczu twych, jak błysk na niebie...
JAN
Stój!
IDALIA
Nie idź za mną!...
Odchodzi.
JAN
To jakaś szalona!/
Ale oddałaby, widzę, w potrzebie/
Duszę --- choć diabłu! Co do mnie, to może/
Złoto więc rzucić swoje --- --- i do stawu,/
Bo mnie jak więźnia karmią ręce boże.../
Jednak --- ja nie wiem --- ona mi wszczepiła/
W to serce jakiś gniew na tego człeka,/
Który tu... który, jak pieniężna siła,/
Jak wódz od swych wojsk dukatowych czeka/
Zwycięstwa, a sam spokojnie i cicho ---/
Nic wytężywszy żadnej serca władzy ---/
Weźmie ją... Pójdę --- bo jakieś mi licho/
Ubrązowane, jak ja, trochą sadzy,/
Wściekle, jak Baszkir gdzieś odzwierciedlony ---/
Pokazuje swe zęby zgrzytające./
O! co bym nie dał za plac rozmierzony/
W dziesiątek kroków, a w ręku gorące/
Dwa pistolety! --- O! gdyby nie słowo,/
Które ode mnie Major wziął, że będę/
Jako baranek i nic własną głową/
Nie przedsięwezmę, ale na komendę/
Jako machina będę się obracał/
I wszystko czynił, co mi on rozkaże; ---/
O! jakżebym dziś te lalki wywracał/
I tym światowym ludziom zajrzał w twarze/
Spokojnie --- ale marmurowo, krwawo,/
Jak niegdyś w gardło harmat pod Warszawą...
Siada i czyści broń.
SCENA CZWARTA
Wchodzi KSIĄDZ LOGA.
KSIĄDZ LOGA
Pobiegła... Męka to jakaś okrutna,/
Która tę panią tak po lasach goni!/
Chciałem przyjść z radą --- a ona fiut za dom/
I poleciała nad staw jak cyranka./
A byłbym tu dał miejsce kilku radom/
Dobrym, pokazał jej śmierć i kochanka/
W świetle właściwym... Czego chce ode mnie/
Ten ruski żołdak?
JAN
Pomówić z Waćpanem.
KSIĄDZ LOGA
Polak?
JAN
Tak, Polak.
KSIĄDZ LOGA
I Waćpan nikczemnie ---/
Po polsku czysto mówiący, więc stanem/
Zapewne nie chłop rekrutowy, ale/
Szlachcic --- w moskiewskiej służbie, z dobrej woli?.../
Czego Waćpan chcesz?
JAN
W tym twoim zapale/
Czuć, że na twojej, mój staruszku, roli/
Nie rośnie zdrada. Więc się tobie zwierzę/
Pod tajemnicą jakoby spowiedzi,/
Żem szlachcic, w proste posłany żołnierze/
Za rewolucją, że tu we mnie siedzi/
Polska; że tutaj przybyłem sekretnie,/
Abym się pozbył jednego ciężaru,/
Który przez czasy mnie dziesięcioletnie/
Dręczył i na kształt straszliwego czaru/
Myśl moją ciągle wypijał z płomienia,/
Serce mi z ognia mojego wyniszczał.../
Proszę cię, księże, byś z tego pierścienia...
Zdejmuje pierścień z palca i daje go Ks. Lodze.
KSIĄDZ LOGA
opatrując.
Złoty pierścionek ---
JAN
Który mi tak błyszczał,/
Jak gwiazda niegdyś świecąca na kucją/
W domu rodzinnym...
KSIĄDZ LOGA
Cóż z pierścionka tego...
JAN
Proszę, ażebyś zrobił restytucją,/
Bo go ukradłem.
KSIĄDZ LOGA
Nie!
JAN
Na Boga mego!/
Bo go ukradłem...
KSIĄDZ LOGA
Z męką ty straszliwą/
Mówisz! --- a ja ci mówię, ojciec stary:/
Przede mną oto nie przysięgaj krzywo,/
Bo ja ten pierścień znam, bom go u fary/
Dawniej poświęcił.
JAN
Więc wiesz, że jest wzięty?/
Że dziś do niego nie mam, Ojcze, prawa!
KSIĄDZ LOGA
Dobrze: wypełnisz obowiązek święty./
Niechaj ci, synu mój, wiara i sława/
I patria będą pomyślne i dadzą/
Swoje trzy wieńce, wieńce te zwyczajne,/
Które na grobie wielkich ludzi sadzą/
Te trzy kochanki. Bo ci to nie tajne,/
Że ludzie wprzód do trumny odprowadzą ---/
Potem kochają. Cierp więc podłóg stanu,/
A znoś cierpienia podług wielkiej duszy;/
A ja pamiętać będę o Waćpanu/
W moich pacierzach...
JAN
I perłami prószy/
Ze źrenic, jak król jaki ze skarbnicy.../
Bądź zdrów, staruszku! --- Dobrzy w Polsce ludzie!
Odchodzi.
KSIĄDZ LOGA
Otóż sumienie tej młodej dziewicy,/
Która zrobiła ślub w sybirskiej budzie,/
Wolne jest. --- Pójdę i pierścionek zwrócę.
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
Salon, jak w Akcie pierwszym.
FANTAZY i RZECZNICKI.
FANTAZY
Rzecznicki! Dasia tu jest, albo była.
RZECZNICKI
A ba!
FANTAZY
Czułem ją po zapachu.
RZECZNICKI
A ba!
FANTAZY
Mówię ci, że się już nad emną mściła/
Przez tego czarta golijata, draba,/
Baszkira: --- już jej wenecki sztylecik/
Uczułem --- i wiatr z jej ust pełny szpilek/
Już mnie obleciał --- już miałem pasztecik/
Z jej kuchni --- już, już ten zemsty motylek/
Zrzucił poczwarkę swoję i tu lata,/
Zrobiwszy traktak z ludźmi na mą zgubę.
RZECZNICKI
Mści się nad tobą?
FANTAZY
Tak jako harmata,/
Nabita puszką ćwieków.
RZECZNICKI
Daj mi próbę,/
Bo nie uwierzę.
FANTAZY
Ten Baszkir najęty,/
Dziś właśnie połknąć mnie chce jak Jonasza./
Dziś właśnie, kiedy ranne dyjamenty,/
Stały na kwiatach...
RZECZNICKI
Słuchaj: niech ta kasza/
Z gwiazd, z dyjamentów, z kwiatów...
FANTAZY
Jesteś gapem!/
Otóż ci powiem prosto: dziś stoimy/
Na ganku --- Baszkir z ogromnym harapem,/
W futrach, jak bożek gdzieś sybirskiej zimy,/
Ujeżdża konie --- panny z ganku patrzą,/
Starosta swoje anegdoty plecie...
RZECZNICKI
Ty stoisz z twarzą od księżyca bladszą,/
Jak Manfred...
FANTAZY
A ty, mój swat, przy bukiecie/
Jak Gaweł...
RZECZNICKI
No! kończ ---
FANTAZY
Wtem Baszkir niecnota/
Naprzód mi konia prawie na pierś wsadza/
Ogonem --- zmykać przymusza, od błota/
Spędza jak wróbla, pałaszem zawadza/
I moje złote na piersiach binokle/
O ciągnie ---
RZECZNICKI
No! to wszystko jest przypadek./
Takie zdarzenie mieli Temistokle/
Na olimpijskich grach. --- Ustępuj z kładek,/
Kiedy przez błoto konie idą kłusa./
Baszkir nie winien nic.
FANTAZY
Ale mi potem/
Bestia mojego zabił Spartakusa!
RZECZNICKI
Jak to?
FANTAZY
Kiedy mnie już obrzucił błotem,/
Diabeł podszepnął jakiś pannie Stelli,/
Że do Majora przybiegła i prosi:/
,,Niechaj, Majorze, Baszkir z łuku strzeli!"/
Ojciec tę prośbę natychmiast podnosi,/
Prawi uczoną wielką dysertacją/
O sławnem z łuku strzelaniu Baszkirów,/
Dowodząc, że zna strzał przez elewacją./
Schodzą się panny, do niebios szafirów/
Odprowadzają tę strzałę oczyma;/
Ja sam aż w gwiazdy okiem idę za nią,/
Widzę, jak srebrna się na niebie trzyma,/
Maleńka --- komar pod niebieską banią ---/
Potem przechyla --- skręca --- w ziemię mierzy/
Główeczką srebrną, daje świdra, młyńca ---/
Spadła: patrzże, gdzie? --- Mój Spartakus leży,/
Mój wyżeł leży na środku dziedzińca,/
Drgając łapami! --- Czy ty byś uwierzył/
Albo spodziewał się? --- W niebiosa godził,/
A szelma w mego Spartaka wymierzył!
RZECZNICKI
Rzecz prosta; Spartak po dziedzińcu chodził ---/
To los...
FANTAZY
Lecz psów tam --- ---
RZECZNICKI
przerywa.
Więc Baszkir miał racją,/
Że najpiękniejszy wybrał cel --- Fantazy,/
Strzelając, widzisz, tak przez elewacją,/
Trzeba mieć piękność celem...
FANTAZY
Po sto razy/
Mówię ci, że w tem czuć rękę Idasi.
RZECZNICKI
Strzeliła z łuku?
FANTAZY
No! zgryzłem to w sobie./
Wtem Stelka, co się do każdego łasi,/
A coś z diabełka on w swojej osobie,/
Pyta Baszkira, jak się to przez barki/
Ów kołczan wkłada? czy ciężki? czy z blachy?
RZECZNICKI
No? I ten Baszkir...?
FANTAZY
Syn jakiejś tatarki!/
Zdjął kołczan i mnie --- co jemu pod pachy,/
Byłem, a właśnie wylazłem był z kąta/
I stałem przy nim z maleńką dziewczynką ---/
Przez głowę rzuci nagle jak chomąta/
Ten kołczan, pasy te żółtawą glinką/
Pomalowane: i nagle przed okiem/
Panien zniknąłem, jakby syn Latony,/
Okryty białej kurzawy obłokiem ---
RZECZNICKI
I obryzgany i ochomącony/
Jak koń ---
FANTAZY
I straszny wstał na ganku klamor,/
A gdy opadł kurz, tom się przy łajdaku/
Baszkirze --- ---
RZECZNICKI
Pannom pokazał, jak Amor/
W kusym tużurku, w sążnistym sajdaku/
I ożółcony pasem ładownicy!/
A ba!
FANTAZY
Idalka więc w zmowie z tym chłopem!/
Przysięgnę, że gdzieś stała w okolicy/
Na wieży lub na dębie z teleskopem.
RZECZNICKI
A ba!
FANTAZY
Ty zawsze a! ba!
SCENA DRUGA
Wchodzi HRABIA RESPEKT.
HR. RESPEKT
Cóż, Panowie?!/
Major nadzwyczaj smutny z tych wypadków/
Z żołdakiem się tym obejdzie surowie./
Kochałeś może tego psa? bez świadków/
Może i parę łez nad nim zroniłeś?/
Niech cię pocieszy to, że moja żona,/
Której ty dawno głowę zawróciłeś/
Twymi listami, już jest zatrudniona/
Obraniem miejsca pięknego w ogrodzie/
Na grób dla twego psa i monumenta./
Gdybyście byli z moją córką w zgodzie/
Lepszej: to może by jakie mementa/
Znalazła w książce angielskiej i napis/
Godny. --- Lecz z moją córką coś ty, Hrabio/
Chciałbym was widzieć jak lazuli-lapis/
Błękitnych! chciałbym to, pod czwartą schabią/
Zobaczyć, czy ty masz serce?... Masz serce ---/
Ale zobaczyć chciałbym, czy się wreszcie...?/
Wiesz, Hrabio, ojcem jestem... a kobierce/
Nagotowane...
FANTAZY
A my tu po kweście/
Waszych serc...
HR. RESPEKT
Niechże pan Fantazy gada,/
Jeżeli można, bez żadnych floresów/
Choć chwilę!
FANTAZY
na Rzecznickiego wskazując.
Ten Pan mój podpis posiada.
HR. RESPEKT
Cha! cha! nie lubisz, widzę, interesów ---/
Dobrze --- idź, same róże zrywaj, a my/
Weźmiemy ciebie w siatkę --- weźmiem w siatkę/
I myśli twoje ładne pochwytamy/
W piękne więzienie. --- Masz ojca i matkę:/
We mnie masz ojca, matkę --- w mojej żonie;/
Do Rzecznickiego./
A my, jak ludzie ziemi, chodźmy pisać.
Wychodzi z Rzecznickim.
FANTAZY
Czoło mi jeszcze całe wstydem płonie/
Za tego starca. --- Jak on się kołysać/
Musiał --- uśmiechać i na pół dowcipnie/
A na pół serio rzucać mi na szyję/
Tę córkę! --- Krew tak czerwona nie lipnie/
Do rąk zabójcy, ani modre żmije/
Nie okręcają takimi uściski/
Laokontowych ramion, jak on zięcia! ---/
To dziwna! --- Jak on żebraka był bliski ---/
Jak cały drżący porwał mnie w objęcia ---/
Jak od psa zaczął, a skończył na sobie:/
Niby wyraźnie mówiąc: nad psem płaczę ---/
Więc płacz nade mną! --- Kiedy te łzy obie,/
Co w oczach jego błysnęły, tłómaczę:/
To mu odpuszczam uśmiech ów fałszywy,/
Którym się zakrył przede mną jak maską.
SCENA TRZECIA
HRABINA RESPEKTOWA wchodzi.
HRABINA
Hrabio!
FANTAZY
Jej sługa!
HRABINA
Mąż mój... dzień szczęśliwy!/
Sądzę, że pan Bóg nam swą świętą łaską/
Pomoże... Hrabio! we łzach jestem cała, /
Widzisz mnie drżącą: nie dziw się --- ja matka!...
FANTAZY
Pani mnie mocno tem zobowiązała,/
Żeś mnie tu wzięła pierwszego za świadka/
Tych łez. Umiem je cenić.
HRABINA
Niech Pan będzie/
Pewny, że moja Diana zrozumie/
To serce jego; i chociaż nie wszędzie/
--- Bo ona latać po gwiazdach nie umie ---/
Poleci za nim: to przecież Go w żadnym/
Złym losie córka moja nie opuści./
Ona ci będzie, Hrabio, kwiatem ładnym/
W domu; przed twoją błyskawicą spuści/
Oczy, i będzie płakała --- nie wiedząc,/
Skąd te łzy, czemu się po licach toczą./
Nigdy cię ona nie obrazi, śledząc/
Twoich czynności; ani z twą proroczą/
Przyszłości myślą będzie się kłóciła ---/
Ani z przeszłością twych złotych pamiątek/
W bój wstąpi. Dla nas ona wszystkich była/
Jak w domu jaki czarodziejski kątek,/
Gdzie jest najlepiej --- smutnym!... Ale, Panie,/
Ja, matka... muszę przewidywać za nią/
I muszę matki to przewidywanie/
Powierzyć tobie...
FANTAZY
Od tej chwili z Panią/
Nie powinienem mieć ładnych tajemnic.
HRABINA
O tak! --- nieprawdaż? --- otwarci oboje/
Wpuścimy oczy do najskrytszych ciemnic/
Naszego czucia. --- Hrabio, ja się boję,/
Że tu... pod lawą tą --- jakaś Westalka/
Rzymska ma ogień jeszcze nie zagasły...
FANTAZY
do siebie.
Jak widzę, była tu moja Idalka./
Głośne./
Pani, tym ogniem się serdecznym pasły/
Różne... cóż powiem? różne salamandry/
I w ogniu żyły...
HRABINA
I są jeszcze żywe?
FANTAZY
Nie wiem. --- Nimfy się takie w oleandry/
Zmieniały dawniej --- albo nieszczęśliwe/
W źródła płaczące, lecz w ręku poety/
Dafne zmieniała się zazwyczaj w laury./
Powinny by dziś to polskie kobiety/
Dobrze rozważyć...
HRABINA
Wy jesteście Giaury,/
Wy wszyscy Giaury! wy zawsze wracacie/
Do pierwszych waszych snów --- na śmierci łożu...
FANTAZY
Czy tu przybyła?
HRABINA
Jest.
FANTAZY
Gdzie?
HRABINA
W małej chacie/
U księdza Logi.
FANTAZY
Chora?
HRABINA
Jak na morzu!
FANTAZY
Co?... ma chorobę morską?
HRABINA
Ciągle mdleje.
FANTAZY
Pójdę --- to moje fatum ta kobieta!
Wybiega.
HRABINA
Mężu! Diano! Stelko!
SCENA CZWARTA
Wchodzą wołani wszyscy --- z nimi MAJOR i RZECZNICKI.
HR. RESPEKT
Co się dzieje?
HRABINA
Poleciał do niej!
HR. RESPEKT
Wojna więc odkryta! ---/
Jak się to skończy?
HRABINA
Ach! jak się to skończy?/
Nieszczęście jakieś wyniknie.
MAJOR
Paniska!/
Czart złączył --- Moskal tę parę rozłączy./
Bo ja zrozumiał z mego stanowiska,/
O co tu chodzi; tak dziś ja z Baszkirem/
Moim niewiele sobie pogadawszy,/
Zrozumiał, że tu mariaż --- a tam wirem/
Jakaś kobieta kręci... Tak ja krwawszy/
Był żalem, niż wy, że mój Baszkir w zmowie/
Z tamtą kobietą drwił z waszego zięcia./
Więc ja rozwidnił Baszkirowi w głowie,/
Że on zobaczył waszego dziecięcia/
Nieszczęście, i sam zapłakał nad wami/
I przyrzekł pomóc wam przeciw tej furii./
Tak jeśli wam to nic, tak my to sami/
Zrobimy sztukę. Tak ja na dyżuryi/
Przy sobie teraz zatrzymał Kałmuka,/
A Baszkirowi kazał jechać w pole./
Tak od tej pani hrabiny poszuka/
I odprowadzi przez całe Podole/
Babę do domu.
HR. RESPEKT
To gwałt!
MAJOR
Nasza sztuka!/
Co wam do tego?
HRABINA
Lecz, Panie Majorze!...
MAJOR
No! ja mam dekret na nią, że w jej domu/
Jest Włoch, Franmason!
HR. RESPEKT
Ale w moim domu/
Taki rapt...
MAJOR
Co? ja źle zrobił?
RZECZNICKI
Nikomu/
Do głowy ani przyszło, byś Pan sobie/
Tak śmiał postąpić.
MAJOR
Tak ja źle się sprawił?
HRABINA
Majorze, lepiej abyś był nas obie/
Zaaresztował!
HR. RESPEKT
Mnie przed sądem stawił!
STELLA
Nas kazał odwieźć wszystkich do Kijowa...
HR. RESPEKT
Mnie starca kazał chwycić na kibitkę...
MAJOR
Nu! cóż ja zrobił?!
HRABINA
Nic już! ani słowa!/
Mężu, każ zaprząc! --- Dianko, włóż świtkę/
Czarną, podszytą łabędziami! --- Stelko,/
Przynieś mi boa! --- sama włóż szlafroczek!/
Tak jak kompanią tu jesteśmy wielką,/
Jedźmy!
Hrabia idzie do drzwi; służba się krząta; panny wychodzą i wchodzą przebrane.
MAJOR
Ot piwa nawarzył!...
RZECZNICKI
W tłómoczek/
Włóżcie czem trzeźwić!
HRABINA
Prawda! --- Kajetanie!/
Włóż do powozu --- o! te dwa flakony./
Jedźmy!
MAJOR
Ja zaraz tam dopędzę Panie/
Z moim Baszkirem.
LOKAJ
Powóz zaprzężony! ---
HRABINA
Jedźmy kompanią całą w przeprosiny!/
Pan Major konno niechaj przodem rusza!
MAJOR
Nu tak! ja przodem! ---
HR. RESPEKT
Przez lasek brzeziny!
Wszyscy oprócz Rzecznickiego wychodzą z pospiechem.
RZECZNICKI
A ja na mego czekam Fantazjusza.
SCENA PIĄTA
Wpada FANTAZY.
FANTAZY
Rzecznicki!
RZECZNICKI
Co to?
FANTAZY
Konia!
RZECZNICKI
Intercyza/
Już podpisana...
FANTAZY
Słuchaj: w moich oczach/
Porwał ją przez pół! chwycił jak narcyza!/
Róże, co były w jej czarnych warkoczach,/
Wytrząsał! uniósł jak wicher! --- Rumaka/
I pistoletów!!...
RZECZNICKI
Stój!
FANTAZY
Póki na siodle/
Dosiedzi jedna kosteczka Polaka,/
To będzie rąbać!
RZECZNICKI
Bah!
FANTAZY
Jeśli ją podle/
Opuszczę, to mi w twarz pluń! --- Do widzenia!
RZECZNICKI
Poczekaj! jakże to było?
FANTAZY
Podchodzę ---/
Widzę ją z dala --- nad brzegiem strumienia/
Smętnie idącą: --- już się na pół godzę/
Z tą dawną myśli moich Pelejadą ---/
Wtem --- patrzę: jakiś Kałmuk przed nią staje ---/
Pokorny zda się z razu --- czy z doradą/
Czy z prośbą?... Słucham, co? --- wtem klasły gaje:/
Dała mu ręką w twarz --- do oczu skacze ---/
On ją porywa wpół, jak zwierz unosi.../
Horor!! puść --- konia sam, biegnę, kulbaczę ---/
Lecę... Jeżeli ten Major się zgłosi/
O swego człego do sądu, daj parol/
Za mnie, że człowiek ten wymazan z pułku/
Znajdzie się w piekle!...
Wybiega.
RZECZNICKI
Widzę, że wziął rzecz z poetycznej strony!/
A więc ja szłapię także --- dla trzeźwienia/
Różnych mdlejących; a zaś dla obrony/
Od diabła, z którym już walczyć nie mogę,/
Wezmę na bryczkę moją księdza Logę.
Chce wychodzić, wchodzi IDALIA.
SCENA SZÓSTA
IDALIA
Ha! Pan Rzecznicki?
RZECZNICKI
zdziwiony.
Co widzę?!
IDALIA
Dlaczego/
Oczy Pan sobie przecierasz? --- Zapewne/
Cieniem się, marą wydaję dla niego!.../
Obadwa macie serca bardzo rzewne:/
Płaczecie trupów, nim umrą; a żywych/
Macie za mary, gdy wam stają w oczy.../
Cóż więc? natrętna jestem dla szczęśliwych?
RZECZNICKI
Czy ja śnię?
IDALIA
Cóż to?
RZECZNICKI
Róże z jej warkoczy/
Mówił Fantazy --- powylatywały!/
Baszkir uchwycił ją w pół, jak narcyza!...
IDALIA
Gdzież są ci państwo? --- i gdzie jest dwór cały?/
Słyszałam, że już młodych intercyza/
Jest podpisana: --- wszystkie serca mocy/
Zebrałam --- świadkiem szczęścia być przychodzę.
RZECZNICKI
z szyderstwem.
To więc ten Kałmuk...?
IDALIA
Co za Kałmuk?
RZECZNICKI
Nocy/
Szecherazady!
IDALIA
wzgardliwie.
Czy tu Panu szkodzę/
W jakich intrygach?
RZECZNICKI
Bynajmniej! nie widzę,/
Abyś mi Pani teraz w czem szkodziła./
Sam jestem tylko w ogromnej intrydze:/
Przed chwilą Pani Hrabina tu była/
Porwaną...
IDALIA
Jakto? ja?! --- przez kogo, proszę?
RZECZNICKI
Przez.. przez... przez.../
Do siebie./
W zmowie jest baba z Kałmukiem ---/
Głośno./
Pani, jak widzę, masz wielkie rozkosze/
Jak dawniej, rządzić amorowym łukiem,/
Wszystko zamieniać jak pędzel Albana/
W obrazek pełny róż i Kupidynów ---
IDALIA
Co to za Sfinx jest nowy? --- Proszę Pana/
Mówić tu prozą!
RZECZNICKI
Śród róż i jaśminów/
Stojąc, jak słońce, co oku doskwiera ---/
Z oczu olśnionych kochankowi zniknąć ---/
Zniknąć z Centaurem, tak jak Dejanira ---
IDALIA
Jak Dejanira?... Pan musiał nawyknąć/
Lub do poezji, albo też do wódki/
I spirytusu --- żałuję Go mocno!
RZECZNICKI
Widać, że Pani czas wystarczył krótki/
Na tę przejażdżkę, zdrowiu tak pomocną/
I fantastyczną ---
IDALIA
Czy Pan do mnie gada?
RZECZNICKI
Pytam się Pani, czy koń dobrze niesie?
IDALIA
Jaki koń?
RZECZNICKI
Centaur.
IDALIA
Jestem bardzo rada,/
Że Pan tak mocny mitolog --- w zakresie/
Swojego głupstwa.
RZECZNICKI
Jam także szczęśliwy,/
Że Pani wracasz bez żadnego szwanku.
IDALIA
Dziękuję, że Pan dla mnie taki tkliwy.
RZECZNICKI
A gdzie jest Nessus?
IDALIA
Czy pan?... Mój kochanku,/
Zawsześ lokajski spełniał obowiązek:/
Gdy Fanio w Rzymie był, toś od służącej/
Mojej dostawał dla niego podwiązek,/
Róż, co na balu na piersi gorącej/
Uwiędły; stałeś jako szpieg, przy bramie/
Czekając, abyś doniósł, gdzie wyjadę.../
A ja mówiłam: oto psie ma znamię/
Ten człowiek --- wierny jest! i nad gromadę/
Ludzi wiernością wyższy jest ten człowiek;/
A więc ma dobre serce, myśli świetne./
Choć więc spod twoich szarych, wężych powiek/
Odrażająca szła skra; nieszlachetne/
Choć z ciebie jakieś pary wychodziły/
I odrażały mnie instynktem ducha: ---/
Tylem zdobyła, że mi stał się miły/
Twój widok i głos dla mojego ucha/
Umiłowany. --- Miej więc dziś torturę/
Z tej jednej męki, która żre głęboko/
Tą myślą: żeś był podniesiony w górę,/
Że w jednej stałeś opinii wysoko,/
Że w jednej myśli ty byłeś istotą/
Wyższą nad ludzi, żem była gotowa/
Klęknąć przed tobą: --- a ty byłeś błoto,/
Jednego nie wart spojrzenia i słowa,/
Chodzący dowód, że mój sąd o świecie/
Był sądem młodej kobiety --- pomyłką!/
Teraz tu jesteś marszałkiem w powiecie:/
Jego pieniądze wzniosły cię! Z posyłką/
Już cię nie pośle po mego trzewika/
Albo po zwiędły kwiat --- pan teraz z ciebie!/
Lecz to, co ludziom serce tu odmyka,/
Szczęście... to ciebie tak, jak kreta grzebie/
W intrygi --- w lochy idące podziemnie ---/
W pochlebstwa, które ci u niego służą. ---/
Cóż? --- czemu teraz Pan już nie drwisz ze mnie?/
Jakąż to mnie Pan po stepach podróżą/
Prześladowałeś?... Mów! --- uwieńczę laurem/
Komiczny talent Pana. Cóż? --- ciekawa,/
Z jakim mnie tu Pan wyprawiasz Centaurem?!.../
Milczysz?
RZECZNICKI
Więc to jest ta koszula krwawa,/
Którą dał Nessus?
IDALIA
Cóż, ciągle te żarty?!
RZECZNICKI
Wybacz mi Pani! --- Cha! cha! cha! --- nie mogę ---/
dozwól mi Pani, że będę otwarty/
I spytam; dobrą Pani miałaś drogę?/
Czy trakt byt bity i gładki i suchy?/
Czy zdala widać było Kapitole?/
Ach!... jak to się te nazywają muchy/
Świecące, proszę Pani... czy lucziole/
Za konia grzywą leciały jak grzywa/
Z gwiazd? --- Wszak podobno tak bywa w Italii ---/
Słowem, czy Centaur ten, który porywa/
Z konia chwytając dziewicę w pół talii ---/
Czy nie obraził?
IDALIA
Więc Panu się zdaje,/
Ze ja porwaną byłam?
RZECZNICKI
Tak wieść niesie./
Zresztą patrz Pani --- państwo i lokaje/
Wszystko rozbiegło się oto po lesie...
IDALIA
Gdzie?
RZECZNICKI
Całe nasze poszło towarzystwo/
W pogoń za Panią --- sprzyja pora ranna ---/
Fantazy nawet tak jak na myśliwstwo/
Wziął trąbkę.
IDALIA
I on?!
RZECZNICKI
A panna Diana/
Wzięła lornetkę.
IDALIA
Ha!
RZECZNICKI
I Pani Fanio/
Wziął pistolety.
IDALIA
Zrozumieć nie mogę.
RZECZNICKI
Ja także, wierny sługa, chciałem za Nią/
Pędzić się jak wiatr, wziąwszy księdza Logę,/
Nie wiedząc, czy ślub, czy pogrzeb wypadnie/
Z natury rzeczy.
IDALIA
I Pan sam we dworze?
RZECZNICKI
Samiutki!
IDALIA
I dwór wyjechał gromadnie?
RZECZNICKI
Wszyscy! i Baszkir nawet przy Majorze/
Poczwałowali.
IDALIA
Więc i Pańska żona?
RZECZNICKI
Jak to!?
IDALIA
I żona Pańska z nimi razem?
RZECZNICKI
Ja tutaj jest na kształt Korydona,/
Tęskniący za jej dalekim obrazem./
Szczęście to dla niej, bo z tą katolicką/
Duszą, o Pani słysząca przygodzie...
IDALIA
Jak to? --- ja z panią Omfalią Rzecznicką/
Tu przed godziną gadałam w ogrodzie.
RZECZNICKI
zmięszany.
Pani żartuje...
IDALIA
Nie żartuję wcale!/
Owszem mówiła, że ci chce siurpryzę/
Zrobić: --- ubrała się w błękitne szale/
I w blondynową wielką moją kryzę ---
RZECZNICKI
I w Pani kryzę?! ---
IDALIA
Nawet wyznać muszę,/
Że Pana chciała podejść w moim stroju/
I pomieniała się na kapelusze/
Ze mną.
RZECZNICKI
I pieszo szła?
IDALIA
Jak dla podboju/
Serca Pańskiego!
RZECZNICKI
Szła pieszo?... ogrodem?...
IDALIA
Przez parkan do mnie skoczyła z powozu.
RZECZNICKI
Prru! prru! prru!
IDALIA
Że mnie naśladuje chodem,/
To wiesz...
RZECZNICKI
do siebie.
Czuję dreszcz --- prru! ściętym od mrozu!
IDALIA
Czy Panu słabo?
RZECZNICKI
To nic.../
Do siebie./
Z mego łona/
Wychodzą mrówki, za serce mnie chwyta/
Głośno/
Czy Pani pewna, że to moja żona!
IDALIA
Jak to?
RZECZNICKI
Może to kto?... jaka wizyta?.../
Ktoś wzrostem do niej podobny?... jej talia/
Nie jest znacząca...
IDALIA
Ja panu powiadam/
Wyraźnie: Pani Rzecznicka Omfalia,/
Z którą ja...
RZECZNICKI
Więc --- więc --- więc do nóg upadam!
Chce wychodzić.
IDALIA
Gdzież Pan?
RZECZNICKI
Niech Pani Hrabina przebaczy! ---/
Droga mi każda chwila i minuta./
Do siebie./
Ten Kałmuk... moja żona... sto kartaczy!!...
IDALIA
Ha! więc tu jakaś intryga popsuta --- ---
RZECZNICKI
Tak, tak! intryga jakaś ---/
Krzyczy przez okno./
Wyprząc z bryczki,/
A włożyć siodło!
IDALIA
Pan jest niespokojny?
RZECZNICKI
Ale czy Pani pewna?
IDALIA
Przez uliczki/
Te jaśminowe szła...
RZECZNICKI
I Kałmuk zbrojny?...
IDALIA
Co?
RZECZNICKI
Kałmuk zbrojny podjechał?
IDALIA
śmieje się.
Cha! cha! cha!/
Teraz rozumiem!...
RZECZNICKI
Tak, Pani rozumie,/
Że taki afront...
IDALIA
Przejażdżka!.. Gdzieś macha/
Z Kałmukiem, jak wiatr ---
RZECZNICKI
przez okno.
Ten szelma nie umie/
Położyć siodła!... podepnij strzemiona!/
Ale jeszcze raz błagam na kolanach,/
Czy Pani pewna, że to moja żona,/
Którą --- ---
IDALIA
Tak --- którą ---
RZECZNICKI
Niesie po kurhanach./
Nie! nie, nie! --- bo to przechodzi granice/
Wszelkiej na świecie znanej... tak nie było!.../
Ale ---
IDALIA
Być mogło!
RZECZNICKI
krzyczy w okno.
Wkładaj-że terlicę!/
Na Boga! Czy ty masz serce, Hawryło?!/
Cóż ty tam myślisz?!
IDALIA
Więc Pan także kłusa/
Jako Kupidyn w obrazku Albana?...
RZECZNICKI
Pani widziałaś ją?...
IDALIA
Nim przez Nessusa/
Była porwaną...
RZECZNICKI
Pani dzisiaj z rana/
Widziałaś?
IDALIA
Dzisiaj.
RZECZNICKI
Czy spytać pozwoli,/
Jak to być może dawno?
IDALIA
Niezbyt dawno!
RZECZNICKI
Karczmy dwie! --- jeśli jechali powoli,/
To przy tych karczmach... To jest bardzo jawno,/
Że jeszcze nie są w lesie... Tak, być muszą/
Przy karczmach... Gdyby tam jaki znajomy/
Był taki dobry!...
IDALIA
Nim do lasu ruszą...
RZECZNICKI
Ha! Pani ze mnie drwisz?... Niech trzasną gromy/
We mnie i w moją hańbę!!
Wybiega.
IDALIA
Przecież --- człowiek!/
Gdy ból mu wszystkie zęby powyrywał,/
Zacierpiał sercem, krwią --- i trysnął z powiek/
Iskrą człowieka. --- Lecz jak długo pływał/
W błocie i patrzeć nie pozwolił z góry/
Na konwulsyjne swoje śmieszne męki!/
Ja, nawykniona śród każdej tortury/
Nadziei z serca, a trucizny z ręki,/
Za wszem gotowa powitać wypadek/
Uśmiechem --- albo śmiertelną bladością./
Lecz ten rozsądny i kościany dziadek/
Za swą porwaną poleciał Jejmością/
Już bez rozumu --- na wychudłej szkapie,/
Butów cholewy pokazując szare. ---/
I to się zowie świat zimny, co chrapie!/
Kiedy mu serce, miłość albo wiarę/
Wspomnisz --- wszystko to romansem nazywa!/
A gdy sam w romans wpadnie --- kawał błota --- /
Jak żyd na koniu wychudłym się kiwa!/
Gdyby na drodze stały, podruzgota/
Apolinowe posągi! i wróci/
Z małżonką w ręku, jako Hesperyda/
Z jabłkiem. --- O ten świat --- że anioły smuci,/
Nie dziw! --- Mnie samą wzgarda i ohyda/
Bierze, gdy widzę, że takie gadziny/
Rozsądkiem przeciw egzaltacji świszczą?/
A jakież to w tym domu były czyny/
Ludzi, co sercem i rozumem błyszczą?/
Przedali córkę --- mnie, natrętną marę,/
Chcieli oddalić --- jak? --- afrontowaną!/
Tak że mi chyba wziąć habity szare/
I za klasztorną trzeba było ścianą/
Przeżyć ostatek... Precz, serca przedajne! ---/
Za was rumienię się, jak róża sromu. ---/
Szczęście, że blisko konie mam rozstajne./
Powrócę --- sama --- do smętnego domu/
Z moją niedolą i z mojem cierpieniem/
Dawnem, lecz mędrsza stokroć doświadczeniem.
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZACała scena I i początek drugiej przekreślone są w autografie
poety. (Przyp. Małec.).
Mieszkanie hrabiny Idalii.
RZECZNICKI i HELENKA, która uprząta pokój.
RZECZNICKI
Helusiu, widzisz --- do waszego domu/
Musiałem z moją żoną --- była chora./
Proszę, nie mów też Panienka nikomu,/
Że ja tu konno z nią. Tego wieczora/
Miałem przypadek --- powóz mi się złamał;/
Musiałem na koń wziąć --- żona mi słabła.../
Czy doktór już był?
HELENKA
do siebie.
O! to się wykłamał!/
Żona w malignie mówi, że przez diabła/
Była porwaną...
RZECZNICKI
Co mówisz Acanna?
HELENKA
Mówię, że Pani Marszałkowa chora.
RZECZNICKI
Tak, chora trochę. Ta przejażdżka ranna.../
Ona ma nerwy słabe... do wieczora/
Na koniu... aura zła... więc nieco słaba.../
To to kobieta delikatna, święta!
HELENKA
na stronie.
O! delikatna ta czerwona baba! ---/
Prawda, że teraz tak jak z krzyża zdjęta/
I rozczochrana...
RZECZNICKI
Patrzaj no Acanna,/
Czyj to jest powóz?
HELENKA
Jedzie Pani nasza!
RZECZNICKI
Idź, proszę, czy tam mojej żonie wanna/
Przygotowana? Niech się nie rozgłasza/
Ta awantura między służącymi.../
Idź --- ja tu Panią przyjmę i powitam.
Helenka odchodzi --- wchodzi IDALIA.
SCENA DRUGA
IDALIA --- RZECZNICKI.
IDALIA
nie spostrzegając Rzecznickiego.
O! jak tu miło! drzewami ciemnymi/
Pozasłaniane okna --- piersią chwytam/
Powietrze pełne kwiatów.../
Zobaczywszy Rzecznickiego./
Co?! Pan u mnie?
RZECZNICKI
Pani, pod samym jej domem... wypadło/
Do Niej zajechać...
IDALIA
I żona?
RZECZNICKI
Jak w trumnie,/
Jako grobowe, okropne widziadło.
IDALIA
Tak?...
RZECZNICKI
Tak, Wielmożna Mościa Dobrodziejko,/
Tutaj, na moich przyniesiona rękach.
IDALIA
Gdzież ją Pan?... lecz nie! nie jestem tak dziką,/
Ażebym w Pana wycierpianych mękach/
Szukała zemsty. Czyś Pan mógł zasłonić/
Przed ciekawością sług?
RZECZNICKI
Pani, ja sądzę...
IDALIA
Że?
RZECZNICKI
Że nie wiedzą...
IDALIA
Chciałabym obronić/
Pana, więc muszę... Nessus?
RZECZNICKI
Wziął pieniądze.
IDALIA
To słuchaj mnie Pan! --- Awantura taka/
Dla was, którzy ta jesteście na świecie/
Nakrochmaleni --- każdy pół Polaka,/
A pół aktora we własnym powiecie, /
Jak na aptecznych pułkach różne flaszki/
Z etykietami: ten polityk dzielny ---/
Ten sensat --- a ten dowcipny na fraszki Aż póty scena ta przekreślona w rękopisie. (Przyp. Małec.)../
Wam by, powiadam, niosła cios śmiertelny/
Śmieszność, zabiłaby was na wiek wieków,/
Na dzieci wasze spadła i na wnuki!/
Bo z was można drwić, lecz tak jak z kaleków ---/
Nie potrącając nigdy krzywej sztuki/
Waszego ciała. --- Twoje więc kalectwo/
W dowcipkowaniu było: --- a tyś ranny/
W ten garb rozumu na całe sąsiedztwo/
Sławny!... Rogaty miesiącem Dianny,/
Zgubiony człowiek! jeśli ja na siebie/
Nie wezmę garbu twego, i niosąca/
Ciężar, ciężaru tak nie upotrzebię,/
Że skrzydlatością i blaskiem miesiąca/
Moje ramiona dumne u wachlarzy/
I upiękni mnie, zamiast ciebie zabić. ---/
Pozbądź więc, proszę, Pan tej smętnej twarzy,/
Ja Mu przyrzekam przynajmniej osłabić/
Pierwsze wrażenie --- oczu mych szafiry/
I postać moję ułożywszy zgodnie/
Ze smutną rolą nowej Dejaniry...
RZECZNICKI
Nie! To nie może być! --- ja udowodnię,/
Że jestem człowiek!
IDALIA
Lecz, szanowny Panie,/
Tu przyjechałeś z żoną, twoją bryczką./
Kałmuk pieniądze dostał --- i dostanie/
Rozkaz milczenia. --- Ja stoję z pożyczką/
Mego honoru --- ty szlachcic, bierz sumę,/
Ani się pytaj! --- bierz ją bez procentu!
RZECZNICKI
Ja także, Pani, mam tu swoję dumę/
I tę rzecz biorę także z fundamentu...
IDALIA
Lecz patrz! Hrabiostwo Respektowie jadą: ---/
A więc ty powiesz im, że twoja żona...?
RZECZNICKI
Ja nie wymówię tego.
IDALIA
Więc tą radą,/
Którą ci dałam, nie gardź! --- Rzecz skończona!/
Ja byłam w stepie przez ciebie odbitą ---/
Ja jestem teraz w łóżku mojem chora.../
Mów --- żartuj ze mnie --- baw ich --- bądź kobietą,/
Baw ich plotkami...
RZECZNICKI
Lecz tego wieczora/
Ja moję zrobię rzecz...
IDALIA
Dobrze, pozwalam,/
Lecz do wieczora ja rzecz moję zrobię/
I te małżeństwa wasze porozwalam ---/
Albo... odejdę was, a wy na grobie/
Grajcie komedją.
Odchodzi.
RZECZNICKI
Zda się dobra rada:/
Na czas niech ona będzie tu na celu/
Żartom. Ja potem zrobię rzecz nie lada;/
Bo trzeba, żeby na obywatelu/
Nie było plamy ---
SCENA TRZECIA
Państwo RESPEKTOWIE wchodzą z DIANĄ i STELLĄ.
HR. RESPEKT
Witaj mi, Rzecznicki! ---/
A cóż tu? mówią --- chora!
RZECZNICKI
Tak, tą jazdą ---
HR. RESPEKT
Cyt! cyt!... to jej dom --- to kościół delficki!/
Widzisz --- przywiozłem całe moje gniazdo./
I Major z nami, ale go ukryłem/
Poza kulisy; w sam czas wyprowadzę/
Na perypecją... Ja z nim długo żyłem;/
To prosty człowiek, dobry --- ---
HRABINA
Czy ma władzę/
We wszystkich członkach?
RZECZNICKI
Co?
HRABINA
Czy ją oszczędzał?
RZECZNICKI
Tak, dosyć --- ---
HR. RESPEKT
Czy gdzie nie zawadził w lesie?
RZECZNICKI
Nie.
STELLA
Więc nie bardzo rumaka rozpędzał?
HR. RESPEKT
Dosyć --- widzicie, iż stanął przy kresie./
To dosyć... lecz nas nabawił kłopotu:/
Wszyscy w cierniowej jesteśmy koronie! ---/
Widzisz, Rzecznicki, takiego powrotu/
Nikt by nie życzył swojej własnej żonie./
W głębi --- taka rzecz jest niemałej wagi!.../
Co to jest?!... krew się na to każda burzy.
RZECZNICKI
Gdzie jest Fantazy?
HR. RESPEKT
Brakło mu odwagi!/
W ogrodzie chodzi --- wena mu tam służy ---/
Coś komponuje.../
Do żony./
Wypraw do ogrodu/
Dianę, niech ze Stelką idą obie...
HRABINA
Czy położyli jej na głowę lodu?
RZECZNICKI
Tak, położyli.
HR. RESPEKT
Przywieźliśmy tobie/
Kapelusz ---
RZECZNICKI
Jak to?
HR. RESPEKT
Przestrzelony z łuka,/
Strzałą rogaty --- tak, strzałą rogaty!/
Widzisz --- był rozkaz dany dla Kałmuka,/
Ażeby leciał jak Amor skrzydlaty,/
A nie dał tobie odbić tej hrabiny ---/
Major mu to sam wyraźnie powielił./
Otóż on widząc twe rycerskie czyny,/
Gdyś go dopadał: przymierzył i strzelił ---/
Jak gdyby na twój rycerski kartelusz/
Odpowiadając --- prosto tobie z łuka./
Szczęście, że trafił cię tylko w kapelusz!/
Stelusiu, niech go Kajetan poszuka,/
Niech tu przyniesie./
Stella wychodzi./
Pokazać ci chcemy,/
Że twój rycerski czyn nie uszedł oka;/
I ubierzemy ciebie, ubierzemy/
W strzały --- ---
RZECZNICKI
Rzecz to jest zanadto wysoka,/
Aby żartować...
HR. RESPEKT
No --- ty jesteś skromny,/
Ja wiem; ty skromny jesteś. Cały w locie ---/
Możeś był nawet sobie nieprzytomny,/
Gdy cię ten Kałmuk --- ---
RZECZNICKI
przerywa.
Tak, Hrabio, w istocie!...
HR. RESPEKT
Gdy cię ten Kałmuk ubrał, ubrał w strzały ---/
Numida jakiś --- ---
RZECZNICKI
Więc Pan wie?
HR. RESPEKT
Numida,/
Mówię ci, jeździec jesteś doskonały!/
Widzisz --- talent się taki zaraz wyda,/
Mój ty kochany Rzecznicki!
RZECZNICKI
Co, Hrabio?
HR. RESPEKT
Daj, niech cię z serca uściskam!... Szałaput!/
Jeżeli w tobie lata nie osłabią/
Tej żyłki, to gdzieś zrobisz verte-caput./
Orlando! --- gonił się jak za podradem!/
Orlando!
RZECZNICKI
Hrabia się powtarza...
HR. RESPEKT
Drogi!
RZECZNICKI
do siebie.
Zemszczę się!/
Głośno./
Czy Hrabia jadąc moim śladem/
Nie znalazł... czy gdzie nie postawił nogi/
Na tym papierze..? Otóż to przypadek!/
Intercyza mi wypadła z kieszeni.
HR. RESPEKT
Cóż! ty sam stoisz jak układów świadek ---/
Rzecz małej wagi --- papier się odmieni ---/
Lekka odmiana! Nową intercyzę/
Przypieczętujesz litewską Pogonią./
Tak! Pogoń teraz weźmiesz za dewizę,/
Pogoń ognistą --- z uwieńczoną skronią../
Lecz widzę, że zły jesteś... a to zwykła/
Rzecz w ludziach, co się heroizmu wstydzą ---/
Wstydzą i tak się czerwienią jak ćwikła,/
Kiedy się nagle w laurach jasnych widzą,/
A niby niemi gardzą... Moja żono,/
Pójdźmy na ogród z dziećmi, nim Hrabina/
Zgodzi się naszą postać zasmuconą/
Oglądać.
Wychodzą.
RZECZNICKI
Piekło! piekło!... Starowina/
Pod paznogcie mi w nogi wbija drzazgi!/
Na mękach jestem!...
Wbiega FANTAZY.
SCENA CZWARTA
RZECZNICKI --- FANTAZY.
FANTAZY
Rzecznicki, jestem trup!
RZECZNICKI
Co to się znaczy?!
FANTAZY
rzuca się w fotel.
Okropny, mówię, miałem pojedynek!
RZECZNICKI!
Z kim?
FANTAZY
Z tym Moskalem...
RZECZNICKI
Tysiąc sto kartaczy!!/
Bez sekundantów?!
FANTAZY
Wieczny odpoczynek/
Mów za mnie... jestem trup!
RZECZNICKI
Na Pana Boga!/
Gdzieżeś raniony? jesteś żywy, cały!
FANTAZY
Mówię ci, że już moja prawa noga/
W grobie... i moje złote ideały/
Biorą twarz czaszki. W myślach moich zamęt/
Wskazując na biurko./
Masz papier? siadaj, proszę i bierz pióro:/
Chciałbym... w trzech słowach tutaj mój testament/
Napisać...
RZECZNICKI
Słuchaj...
FANTAZY
Pisz! ---/
Rzecznicki siada i bierze pióro do ręki./
Milijon z górą/
Mego majątku, kiedy się spienięży ---/
Zamienić w złoto, w jeden zlać pierścionek/
Spleciony kształtem saturnowych węży ---/
Poświęcić --- wyryć na nim: trup małżonek/
Swej narzeczonej --- I Pannie Dyjannie/
Wtoczyć go. Jeśli nie weźmie --- w staw rzucić!
RZECZNICKI
wstając.
Czyś ty oszalał?!
FANTAZY
Ja tej młodej pannie/
Winienem wiele, --- Gdybym mógł powrócić/
Z grobu, to życie zacząłbym inaczej,/
Prościej --- i młody starałbym się o nią./
Jutro --- jak ona w trumnie mię zobaczy:/
To pewny jestem, że mnie siostry dłonią/
Uściśnie... Ale ostatnia godzina/
Moja... innym się tu duchom należy.
RZECZNICKI
Panie Fantazy! w imię Ojca, Syna.../
Gdybym cię nie znał...
FANTAZY
Dość! czas szybko bieży../
Do grobu spieszno --- a strach!... Nie idź za mną!/
Bo gdybyś i szedł: to nie trafisz wcale;/
śmierć ma tebańską stolicę stubramną:/
Jedne są bramy jak krwawe korale/
Czerwone --- inne są jak perły białe;/
I białe, bez ran, duchy przez nie wchodzą./
Bądź zdrów!... Królestwo mego ducha całe/
Niezbuntowane, ale z ciała już się płodzą/
Robaki... i te w ustach słowa zimne/
Są robakami...
RZECZNICKI
Niech cię sto piorunów!!...
FANTAZY
Ha! ha! ha! teraz pod laurami drzemnę/
I Plutonowych dosiędę biegunów/
We śnie... Rzymianin jestem...
Wychodzi.
RZECZNICKI
Co to znaczy?!/
Na Boga! muszę widzieć się z Majorem/
Twarz w twarz: on mi to wszystko wytłómaczy/
I pod właściwym te rzeczy kolorem/
Musi obaczyć ze mną, i traktować/
Jak ze człowiekiem...
Wchodzi IDALIA.
SCENA PIĄTA
RZECZNICKI --- IDALIA.
IDALIA
A cóż?
RZECZNICKI
Niechaj Pani/
Leci! Fantazy coś zaczął wariować.../
Wszyscy w tym domu jak powariowani!/
Ja także myślę po wariacku skończyć./
Do nóg upadam!..
Wychodzi.
IDALIA
Co mówił? --- Fantazy/
Wariuje? --- Cóż to? --- Ach, jak łatwo złączyć/
Miłość z szaleństwem! Są to dwa wyrazy/
Nierozłączone. --- Wariacja więc wraca/
Do tych różanych uczuć, owiniętych/
Girlandą kwiatów i gwiazd, i zbogaca/
Krainę duchów, moc pieśni natchniętych/
Rzucając wiatrom... Ach! gdyby godzina/
Tego żywota, gdy mnie ciągle poił/
Z serca, jak z czary! --- Gdy na kształt murzyna/
Otellowego --- w sztylet się uzbroił/
I przyłożywszy mi do piersi --- czekał,/
Czy w oczach moich strach, czy uśmiech będzie?/
A uśmiech z oczu moich nie uciekał,/
Ale jak pająk, który z blasku przędzie/
Swe pajęczyny złote na szafirze/
Jakiego kwiatu: podobnie mi radość,/
Że się przez jego śmierć do nieba zbliżę,/
Opromieniała oczy. --- O! jak bladość/
Śmierci daleka była od tej bieli,/
Którą on wtenczas zwał alabastrową!/
O! jak mi dobrze było, na pościeli/
Granitów rzymskich --- z pochyloną głową/
Nad nim, oddychać różami Cezarów/
I widzieć, jak się w tym człowieku rodzi/
Nowy ideał wieków, pełny czarów,/
Który mu całą przyszłość rozpogodzi,/
Jeśli nie skala się tem ludzi błotem/
I nie zapragnie spić się moszczem wina.
SCENA SZÓSTA
HELENKA wchodzi.
HELENKA
Pani nie przyjmie więc Hrabiny?
IDALIA
Potem.
HELENKA
Koniecznie Panią chce widzieć Hrabina,/
Ze łzami prosi.
IDALIA
Więc wpuść ją, Helenko;/
A gdyby chciał tu wejść i pan Fantazy,/
To... to mnie ostrzeż wprzód jaką piosenką,/
Albo przed drzwiami kaszlnij kilka razy./
A teraz wpuść tę Walterskotkę...
Helenka wychodzi.
Wchodzi HRABINA RESPEKTOWA.
HRABINA
Droga!/
Moimi łzami zlana --- krew bym dała!/
Bogdaj by tutaj nigdy moja noga/
Nigdy, ach! nigdy więcej nie postała:/
Jeśli ja winna co, że tobie, duszo/
Anielska, taki sztylet!... Ja to czuję.../
Wszystkie się żółci we mnie tem poruszą,/
Bo ja kobieta, bo mnie także truje/
Ten świat, przeciwko nam ciągle i wszędy/
Na wspak idący... Ja tego Majora ---/
Gdyby nie mój mąż --- to bym do komendy/
W łańcuszkach była odesłała wczora/
Z mojego domu! --- O! kraj nieszczęśliwy,/
Gdzie Moskal, widzisz, pijany robi burdy,/
A my musimy cierpieć!... Jak Bóg żywy,/
Polacy dawniej byli haraburdy,/
Lecz teraz... są mniej, niż...
IDALIA
Nie płacz, Hrabino,/
I nie utyskuj: moja reputacja/
Jest taką dzisiaj odzłoconą cyną/
I woskiem...
HRABINA
Ja wiem, że ci aprobacja/
Ludzi niczem jest; bo ty --- w sobie złota,/
W sobie zamknięta, jak brylant bez ceny ---/
Pogardzasz każdą garścią tego błota,/
Którem świat... Lecz ten z nad Oki czy Leny/
Major --- prawdziwy jakiś barbarzyniec ---/
Wstyd mi, że w moim domu --- wstyd mi wielki!/
To ja zelżona! Wyjdę na gościniec/
I siędę w karczmie, bo obywatelki/
Dom stał się karczmą...
IDALIA
Odmieńmy rozmowę,/
Proszę... Powiedz mi, gdzie wyprawę szyto/
Dla twej Dyjanki?
HRABINA
Ach! ja tracę głowę!/
Ten mariaż!... Głowę mi, Pani, nakryto/
Jak kuropatwie... jam ani wiedziała, /
Że pan Fantazy... nie jest sercem wolny.
IDALIA
On wolny.
HRABINA
I tyż to mówisz, Idalko?! ---/
On! co powinien był, a był niezdolny,/
Uznać, że tobie będąca rywalką/
Moja Diana --- bez pochlebstwa gadam ---/
Gaśnie, jak świeca gaśnie w słońca blasku.../
O nie! Ja jemu teraz w oczy zadam/
Fałsz! --- Nie myśl, proszę, że my go w zatrzasku/
Trzymamy, jako złowionego szczygła;/
On wolny ---
IDALIA
Wolny?... wszakże już kontrakta/
Pomiędzy wami ---
HRABINA
O nie! tyś prześcigła/
Za rzeczywistość. Czyżby jakieś akta/
Mogły poprzedzić czyn, gdzie miłość sama.../
Ty to rozumiesz --- mariaż jest osnuty/
Na sercu ---
IDALIA
O tak, na sercu.
SCENA SIÓDMA
Wpada STELLA na scenę. HRABINA RESPEKTOWA --- IDALIA.
STELLA
Niech Mama/
Leci!...
HRABINA
Co?!
STELLA
Dianka --- ---
HRABINA
Co?...
Wybiega ze Stelką.
IDALIA
Mariaż popsuty/
Sercem! --- Zeszła się Dianka z panem Janem ---/
Sztambuch przejrzała i zeszła się w sieni/
Twarz w twarz z tym pięknym brązowym ułanem,/
Co teraz nosi koszulę z pierścieni/
I burkę --- straszny na miłości scenie/
Aktor.../
Wbiega HELENKA./
Helenko, cóż?
HELENKA
Panna omdlała/
I padła głową swoją na kamienie./
Gdy ją podjęto, z czoła krew się lała,/
Zbladła jak kreda, a łkała jak dziecko.
IDALIA
Ale nie mocno ranna?
HELENKA
Nie! przytomna...
IDALIA
do siebie.
Czuję, że scena ta była zdradziecką;/
Ten sztambuch --- potem on --- taka ogromna/
Nagłość --- i takie przejście.../
Głośno./
Daj mi burnus!/
Lecz nie --- ja się tam teraz nie pokażę;/
Tu będę, jak ten brązowy Saturnus,/
Co nieruchomy siedzi na zegarze/
I pod nogami swymi ma godziny/
Obracające się...
SCENA OSMA
Wchodzi LOKAJ i niesie karteczki i sztylet.
LOKAJ
Pani, ten bilet...
IDALIA
Co widzę?! --- Boże! Boże mój jedyny!/
Czyta./
Daj burnus!... Ha! ha! ten wenecki sztylet/
Tu?! Jezus! Maria!
Wybiega ze sztyletem, a bilet zostawia.
HELENKA
Co to?
LOKAJ
Pan Fantazy/
Dał mi i kazał pani oddać w ręce.
Helenka bierze bilet i czyta go.
HELENKA
Niezrozumiale są dla mnie wyrazy!/
Próżno ten papier w rękach gnę i kręcę./
Muszę biec za nią.
LOKAJ
Daj, niech ja przeczytam!/
,,Schadzka ostatnia dusz naszych na ziemi/
Dziś o północy..."
HELENKA
Pana Boga pytam,/
Czy jest tutaj sens?
LOKAJ
,,Czarami złotymi/
Ostatni toast dziś --- lub z tobą razem/
Piję aniołom --- albo też samotny..." ---/
Święty Józefie! za każdym wyrazem/
Wykrzyknik, a list taki był wilgotny,/
Że na nim moje palce znać wyraźnie/
Wydrukowane. --- Diabli jacyś wodzą/
Pióra tym panom: piszą niepokaźnie/
W gzygzaki./
Czyta./
,,Tam, gdzie na świecie się schodzą/
Wszyscy i wiecznie zostają --- gdzie Juliet/
Obudziła się i zasnęła --- czekam".
HELENKA
Muszę wziąć pani ten łabędzi duliet/
I zanieść, bo to rosa. Psy powściekam,/
Ażeby panią odstraszyć na zawsze/
Od tych przechadzek nocnych po pustyni./
Bo to stworzenie dla ludzi łaskawsze,/
Niż zwykle bywa taka monarchini/
Zła, jak diablica! --- U państwa Rzecznickich/
Nie można służyć dla zimna a głodu./
A gdzie jest też dom w rękach jezuickich,/
To także trzeba płakać bez powodu/
Co piątek, albo oczy trzeć cebulą,/
Gdy człowiek idzie na mszę za hrabiną. ---/
A tu się ludzie w domu jakoś tulą/
I...
Wpada HRABIA RESPEKT --- za nim MAJOR.
SCENA DZIEWIĄTA
HR. RESPEKT
Gdzie jest Pani?
HELENKA
Nie wiem.
HR. RESPEKT
Nad dziewczyną/
Moją śmierć wisi!... Proszę was, doktora!/
Helenka i Lokaj wychodzą./
Majorze! --- z naszą ty, widzisz, krainą/
Nie jesteś w tonie: jednego wieczora,/
A tyleś mi tu napsuł! --- Po co było/
Tego człowieka przywozić?! --- Że dzieci/
Poznawszy się tam, sentymentu siłą/
Były porwane środ śniegów, zamieci/
I strasznych, białych sybirskich hororów.../
Że sobie tęczę usnuli z sympatii:/
To trzebaż było tu do naszych dworów/
Z tej Antologii czy tam Chrestomatii/
Wyrwaną kartkę?!... Jednem słowem, mówię,/
Żeś Major mi tu --- może z serca --- aleś/
Ćwieków nasypał strasznych pod obuwie!/
Ten Sybir --- to to straszna jakaś zaleś/
I kraj przeklęty!!
MAJOR
Nu! Hrabia bogaty ---/
Tak puskaj, niechaj córka sercem bierze!
HR. RESPEKT
Co mi tam gadasz? Dobryś do harmaty,/
Ale nie do serc! --- Mówię tobie szczerze,/
Że... niech cię wszyscy diabli, mój Majorze!/
Zięć mi się gotów ten zerwać z kontraktu!
MAJOR
Który zięć?
HR. RESPEKT
Wszak wiesz, że mam zięcia...
MAJOR
Może?
HR. RESPEKT
Jak to? --- przytomny podpisowi aktu/
Ślubnego, wątpisz, że ja wkrótce będę/
Kołysał wnuki?... Co? wątpisz?
MAJOR
Jej Bogu,/
Ja wątpię.
HR. RESPEKT
Cha! cha! cha! zięcia pozbędę?.../
A to jak?
MAJOR
Nu! jak? --- Tak karta na rogu/
Kiedy zagięta przegra: tak prepały/
Diengi. --- Nu wot tak zięć Panu Hrabiemu/
Może się ze mną grając, przegrał cały.
HR. RESPEKT
Co to jest?! --- jak to?! --- po co?! --- jak i czemu?!/
Zięć mój z Majorem grał? i o co chodzi?
MAJOR
Nu tak, o zięcia chodzi.
HR. RESPEKT
Zgrał się w karty?!/
Głową mi tylko kiwasz Pan Dobrodziej;/
Mów proszę... proszę, bądź ze mną otwarty!/
Nie wiesz, ile w tem mego interesu,/
I jaki kamień na mem sercu leży!
MAJOR
Nu, tak weź hrabia tu z pugilaresu/
Ten kontrakt: mój pysk do niego należy,/
A do mnie jego łeb --- wygrany w karty./
Nu! tak Hrabiemu ja ten łeb daruję,/
A z pyska mego ręką honor zdarty/
Znajdę u Boga!/
Oddaje mu papier./
Niech Pan Hrabia czuje,/
Że ja nie człowiek zły; --- głupstwem zaszkodził,/
A swoim własnym honorem zapłacił.
HR. RESPEKT
przeczytawszy dany mu papier.
Piorun szaleństwa w tych ludzi ugodził ---/
Mózgi pomięszał. --- Zięć mój głowę stracił!/
Marianno! zięć nasz truje się! Marianno,/
Zięć nasz zabija się!
Wybiega.
MAJOR
Wot i teatry!
Wchodzi JAN
SCENA DZIESTĄTA
JAN i MAJOR.
JAN
Majorze!
MAJOR
A szto? obaczył się z panną?
JAN
Jedźmy w sybirskie nasze mgły i wiatry!/
Major mi będziesz ojcem --- tak jak dawniej ---/
I przyjacielem. --- Ten świat to zagadka!/
Gdybyś ty widział, jak tam najzabawniej,/
Najwścieklej na mnie wrzeszczała ta matka:/
--- ,,Dzieckoś mi zabił! --- idź precz! nie stój blisko,/
Podły!... bo śmierdzisz tu prostym żołdakiem,/
Bo cuchniesz, cuchniesz tak, jak lokaisko!/
Bo cię czuć wódką prostą i tombakiem/
Spleśniałym! precz mi z oczu!" --- Tyle brudu,/
Tyle znalazła przekleństw ta kobieta,/
Że ja, com słyszał niegdyś wycie ludu/
Wieszającego, ludu, co w jelita/
Drgające ręce kładł.../
Na takie krzyki/
Córka omdlała podniosła powieki/
I wzrok rzuciła na nią taki dziki,/
A na mnie taki anielski, że wieki/
Będę pamiętał, jakie są balsamy/
W rozmiłowanych oczach u dziewczyny!
MAJOR
Nu, my w Sybirze tobie dziewcząt damy/
Piękniejszych...
JAN
Jedźmy, jedźmy z tej krainy,/
Która mi we snach była szczęścia rajem ---/
Matką! --- a teraz jest taką macochą! ---/
Słuchaj: nazwała wygnańca lokajem/
I w to bolesne me serce tak płocho/
Wrzuciła ziarno gniewu...
MAJOR
Tak duj babu!/
A ja pomogę... Wot, wot! --- polskie grafy!/
A kazał ty już Kałmukowi drabu,/
Żeby zaprzęgał?
JAN
Już.
MAJOR
Nu, tak waksztafy/
Zakurym w trubkach, taj na pożegnanie/
Temu szlachectwu dym!
JAN
Jedźmy, Majorze!/
Temu, kto wpadnie raz w nieszczęścia morze,/
Trzeba iść na dno i dać falom głowę. ---/
Oczęta sine we łzach --- bądźcie zdrowe!...
AKT PIĄTY
SCENA PIERWSZA
Cmentarz --- w głębi kaplica zamknięta. Miesięczna noc.
Wchodzą FANTAZY i IDALIA.
FANTAZY
Oto są Idy marcowe Cezara/
Śmiertelne --- bo ty jesteś moją Idą./
Cóż? dotrzymałem słowa... Godzin para/
Ostatnich --- z tobą! Gwiazdy nasze przyjdą,/
Miesiąc nasz złoty już jest i dotrzymał/
Słowa --- na ucztę śmierci przyszedł pierwszy./
Świat mnie był w takie łańcuchy poimał,/
Że teraz pewnie mój sen będzie szerszy,/
Gdy oddam ducha. Tony moje drżące/
Były boleścią ducha ostateczną. ---/
Siądź tu. W twych oczach widzę dwa miesiące/
Błękitne: --- będziesz mi harmonią wieczną,/
A oczy wiecznem źródłem światła będą:/
Wypiję wszystkie złote z nieb promienie.
IDALIA
Ten cmentarz zawsze był najmilszą grzędą/
Mego ogrodu. --- Patrz, jakie tam cienie/
Czarne pod gęstwą lip! i głazów twarze/
I na czarności krzyżów niewidzialnych/
Głowice trupie..
FANTAZY
Ja ci tam pokażę/
Tęczowe duchy, twarze bóstw fatalnych,/
Które mi zawsze w nocy były blisko/
I to zrobiły, żem tak głupio --- marnie/
Życie me rzucił.
IDALIA
Co tam za zjawisko?
FANTAZY
Nic! to są we mgle chodzące latarnie;/
Pewnie szukają nas.
IDALIA
Daruj mi, Fanio,/
Jeszcze raz spytam ciebie... spytam ciebie ---/
Bo wszakże życia nie można tak tanio/
Oddawać ludziom! bo wszakże na niebie/
My zapisani jesteśmy u Boga/
I tu aż --- przezeń tu przyprowadzeni. ---/
Słuchaj --- zdejmuje mnie tu jakaś trwoga ---/
Tyś drgnął: jesteśmy oboje ruszeni/
Skrzydłami śmierci... Przyszłość ta bez kształtu/
Okropność swoję ma. Słuchaj mnie, Panie:/
Ja nie doznałam tu żadnego gwałtu./
I ta przyczyna śmierci, to porwanie ---/
Tak los uczynił, że obelga cała/
Spadła na inną zupełnie osobę./
Jam więc jest winna --- winna, żem skłamała;/
Jam winna, żem tu całą jedną dobę/
Chciała aktorką być i podług świata/
Fałszem dopomóc sobie na tej ziemi.../
Owszem posłuchaj: ta śmierć, która lata/
Jak nocny motyl, skrzydły kościanymi/
Gruchocąc, marną jest --- i nam urąga/
Jak dzieciom głupim; --- boś nie za mnie mścił się,/
Ale za jakąś furią --- dziwoląga ---/
Za Rzecznickiego, który podły krył się/
Ze swą obelgą, ze swoją kuchcianą/
Żoną, z łachmanem swoim przewietrzonym,/
Który ja w domu dziś znalazłam rano/
W wannie z rumianku, z fontaziem czerwonym/
Na czepcu, z krzykiem i z twarzą koguta,/
Na cały cichy dom krzyczącą: gwałtu!
FANTAZY
Cha! cha! cha! Pani Rzecznicka popsuta!/
Cha! cha! cha! --- Gdyby sam Rzecznicki stał tu/
I o truciznę prosił, to nie dałbym/
Łezki opiatu! --- Cha! cha! żyj, Brutusie!/
Cha! cha! cha! jeszcze raz z Rzecznickim chciałbym/
Zejść się na ziemi i w tym famulusie/
Mego Faustyzmu niewydrwioną stronę/
Wydrwić, ażeby drwin posągiem stanął/
Na moim grobie. Cha! cha! cha! utonę/
We łzach serdecznych! --- Cha! Kałmuk archanioł,/
Porywający z ręku Jezuitom/
Panią Rzecznicką --- i w galop --- i w galop!.../
Cha! cha! cha! śmiech mój gwiazdom i błękitom./
Wiwat typ wszystkich dewotek i salop,/
Pani Rzecznicka która była duchem,/
W pielgrzymce!! Diabli! diabli! cha! cha! cha! cha!
IDALIA
Ten śmiech --- ---
FANTAZY
Uderzył po głowie obuchem/
W posąg piękności --- i w szarego stracha/
Zamienił tę śmierć, która przy nas stała/
Niby cudowna postać z alabastrów,/
W gwiazdach, motylach i w miesiącach cała,/
Z kobiercem maków, dziewanny i astrów/
Pod cichą stopą. --- Patrz, jakich komików/
Wydaje Polska: aż do grobu śmieszą!/
O! o koncercie śmiechu i słowików,/
Graj!... Otoczona dziwolągów rzeszą,/
Straszliwa, w czepcu --- nowa Dejanira/
Poprzedza orszak nasz, dwie nasze trumny,/
I krzyczy: za mnie ginie syn Zefira/
Z córką Aurory!!
IDALIA
O! szał nierozumny!...
FANTAZY
Co? wybijam cię ze snu? --- Masz! w tej lasce,/
W tej złotej gałce jest snu na lat tysiąc...
IDALIA
Więc to trucizna?
FANTAZY
Tak! w cukrowej masce/
Zamaskowana złość! można by przysiąc,/
Że rzecz uczciwa.
IDALIA
I nie ma ratunku?
FANTAZY
Jest!..
IDALIA
A więc użyj go, żyj dla Ojczyzny!!
FANTAZY
Na to --- o! na to trzeba by trafunku/
Wielkiego.
IDALIA
Aby...?
FANTAZY
Aby na siwizny/
Majora głowy, która jak Eolid/
Harfa pod mojem policzkiem odjękła,/
Spadł albo piorun albo aerolit/
Przed... przed kwadransem!
IDALIA
Jak to?
FANTAZY
Aby pękła/
Harfa, na której ja honoru strunę/
Urwałem... Kontrakt --- widzisz --- jest wyraźny,/
Że północ jednę dziś zapełni trunę ---/
Na stemplowanem papierze; do kaźny/
Weszło pół rubla za ten papier, który/
Poważnym kiedyś będzie dokumentem.../
Daj laskę!
IDALIA
Wieszczu! do góry! do góry!/
Śmierć jest okropnym, słuchaj, sakramentem./
Nie jedz trucizny z taką twarzą.
FANTAZY
Co to?
IDALIA
Po szatańsku się tobie twarz skrzywiła.
FANTAZY
Nieprawda... śmierć jest tą kolumną złotą/
Powietrza. O! w tem powietrzu jest siła!.../
O! to powietrze i ciepłe, i wonne,/
O! to ramiony mymi ogarnięte,/
Ma w sobie duchy piękne i niezgonne,/
Jak ja, wyrwane z ciał, dawno poczęte,/
Pełne miłości jak ja, niewidziane,/
A kształtem swoim świat rozpierające./
Czekaj, przy tobie tak za chwilę stanę/
Powietrzem...
IDALIA
Widzisz me piersi dyszące?!.../
O! znajdź, znajdź jakie słowo większej mocy,/
Aby mnie w ciemnej śmierci rozmiłować!
FANTAZY
Patrz --- ta kaplica z krzyżem złotym, w nocy/
Stojąca jak duch, zacznie tu panować/
Ducha naszego siłą... i z kamieni/
Miłością świata lać sakramentalnie!/
Jutro ten kościół tak się w nas wpromieni,/
Jak w smętne światło, i będzie fatalnie/
Działał na smutne duchy, serca młode ---/
Jak pieśń, która nam dzieciom w piersiach dzwoni./
Chodź! do kaplicy cię tej ciemnej wiodę./
Astarte!... o ty, bez lauru na skroni/
Nieznanego tu ducha Beatricze,/
Którą porwałem i aniołom niosę,/
Chodź, chodź! i w Madonn się wpatruj oblicze/
I w zachwyceniu świętem daj pod kosę/
Miesięczną śmierci cichej twoję głowę!/
Co mówię? --- na niej stań, jak na miesiącu,/
A on skrzydlaty z nami w światy nowe/
Uleci --- i w słońc ognistych gorącu/
Postawi czoła nasze na granicy/
Ostatniej, kędy ludzki duch dolata.../
Chodź! chodź! chodź do tej, o siostro, kaplicy!/
Chodź ze mną! stamtąd nie wyjdziesz bez brata,/
Ani bez siostry ja --- chociaż oboje/
Bez ciał wyjdziemy...
IDALIA
Duchu! w ręce twoje,/
W twe usta ducha mego! ---
FANTAZY
Z błyskawicy/
Twe usta, duchu mój!
IDALIA
Chodź do kaplicy,/
Niech świat za nami pędzi!
Słychać bliski strzał.
FANTAZY
Stój! co słyszę?/
Strzelono...
IDALIA
Słuchaj! jęk ---
GŁOS MAJORA
Pomiłuj Boże!
FANTAZY
Co to jest? kto śmie tę miesięczną ciszę...
GŁOS RZECZNICKIEGO
Ratunku!
IDALIA
Nie idź!
GŁOS RZECZNICKIEGO
Ohe!
FANTAZY
Na ugorze ---/
Blisko cmentarza...
GŁOS RZECZNICKIEGO
Kto tu w Boga wierzy,/
Niech mi pomoże! --- ho!...
FANTAZY
Rzecznicki krzyczy.
GŁOS HR. RESPEKTA
za sceną.
Strzelono!.. niechaj kto na cmentarz bieży!/
Stamtąd strzał ---
FANTAZY
Hrabia! --- Zegarek mi liczy/
Pięć minut życia... Miałyżby te chwile/
Z gadułą starcem tym przeminąć marnie?
SCENA DRUGA
Wpada HR. RESPEKT i służba z pochodniami --- rozwidnia się głąb sceny.
HR. RESPEKT
Tu był strzał --- tu są!... tu! tu! na mogile/
Widzę białego coś... tu! tu latarnie!/
Tu Pan Fantazy jest z Panią Hrabiną./
Tu! tu! --- oboje żywi, Bogu chwała!/
Co robisz? dziecko, stój... Młodzieńce giną,/
Idąc na wały, reduty i działa,/
A nie tak, jak ty! ---/
Daje mu skrypt Majora./
Struj się tym papierem/
I tajemnicę połknij --- i żyj z nami!/
Spostrzega Majora leżącego we krwi./
Cóż to znów?...
RZECZNICKI
Niechaj kto pójdzie z giwerem/
Po wodę!...
MAJOR
Nu? ja trup... pod chorągwiami/
Boharodycy... jak człowiek honoru/
Dał satysfakcją... i za honor ginę.../
Do Fantazego./
Nu, tak nie będzie teraz z nami sporu/
O trumnę. Panie Hrabio... Na godzinę/
Dwunastą ja się zamelduję Bogu,/
A ty zmów za mnie pacierz --- ściśnij ruku,/
Praszczaj! --- ha, szkoda, że ja się nie mogu/
Tłómaczyć jaśniej. --- Ja twojego stuku/
Po twarzy nie czuł już... Czuł? --- to zapomniał:/
A nie zapomniał --- to odpustył z duszy.
IDALIA
Ach! jak ten człowiek cudownie zogromniał/
W śmierci godzinie --- prosty...
MAJOR
do Idalii.
Łzami pruszy/
Duszeczka moja... daj ruku!... nie płacz ty!/
Ja stary człowiek --- czas do grobu dawno...
FANTAZY
Sprowadzić powóz!...
MAJOR
Nu! nu! nu! a zacz ty/
Do Chrysta myślisz wozom?... Sławno! sławno!/
Wot i żart!... trupa sadzą do karety./
Do Respekta./
Hrabio! na ucho proszę coś...
HR. RESPEKT
po chwili rozmowy.
Rzecznicki,/
Sprowadź, tu, sprowadź tu moje kobiety./
Pan Major, jako człowiek katolicki --- ---
MAJOR
Grecki!...
HR. RESPEKT
Chce z moją widzieć się rodziną/
I niektóre swej myśli testamenta/
Objawić...
MAJOR
Nu tak! Niech matka z dziewczyną/
Przyjdzie i niechaj to sobie pamięta,/
Że ja, człek prosty --- na śmiertelnym progu/
Tak będę prosić o śmiertelną łaskę...
Rzecznicki odchodzi.
SCENA TRZECIA
Wpada JAN i KAŁMUK.
JAN
Gdzie Major?
HR. RESPEKT
Tutaj na grobie ---
MAJOR
Przy Bogu.
JAN
Co to jest?! Pustą znalazłem kolaskę/
W karczmie. Wyprawił mnie Major z posyłką./
Sam wyprawiony przodem, byłbym gonił/
Aż do Tobolska, gdyby nie przeczucie/
I strach... Co to jest? Głowę tak pokłonił,/
Jak... jak... jak...
MAJOR
Ruku daj.
FANTAZY
do Idalii.
Nasze otrucie/
Było błazeństwem! Patrz, patrz! jak bez jęku/
Przez ręce, oni gadają do siebie.../
Patrz, patrz: dziesięć lat sybirskich w tych ręku/
Ściśniętych jak wosk...
SCENA CZWARTA
Wpada HRABINA z córkami --- RZECZNICKI z dala za niemi.
HRABINA
O święci na niebie!/
Co to jest?
HR. RESPEKT
Cicho! okropny wypadek:/
W pojedynku nasz Major zastrzelony!
HRABINA
Patrzaj, list!
HR. RESPEKT
Co to jest?
HRABINA
Umarł nasz dziadek...
HR. RESPEKT
Co?!
HRABINA
Dzisiaj w nocy.
HR. RESPEKT
Ha!
RZECZNICKI
Jesteś czerwony,/
Jak upiór.
HR. RESPEKT
Krew mi uderzyła w głowę/
Jakby siekierą.
HRABINA
Pokryj to wrażenie!
HR. RESPEKT
To jest odmiana wielka! i domowe/
Rzeczy --- ---
HRABINA
Schowajże, mówię, list w kieszenie/
I nie pokazuj twarzy, bo ci z oczu/
Ta śmierć wygląda i pójdzie pod wnioski.
HR. RESPEKT
Czy wiedzą dzieci?
HRABINA
Nie. ---/
Głośno./
Może go w koczu/
Można położyć?...
FANTAZY
Cyt! Ten sen przedboski,/
Który mu igra uśmiechem na twarzy,/
Gdy anioł śmierci siwym włosem rusza,/
Szanuj! On teraz o czemś takiem marzy,/
Że pewnie, pewnie cała jego dusza/
Jest jako słońce. --- Cyt! oczy otwiera./
Majorze! oto jest z dziećmi Hrabina...
MAJOR
Dajcie mi wody potiahnut' z giwera!/
Pije./
Nu tak --- jeszcze świat... W imię Ojca, Syna/
I Ducha!... Proszę Hrabiny tu bliżej/
I dzieci proszę tu --- koło mogiły.../
Nie mógł ja ludzi kochać ani szczerzej,/
Ani otwarciej, jak was. Syn Hawryły/
Wołdemar Major, wasz dawny znajomy,/
Serdecznie wasze serca umiłował./
Ot i odwiedził wasze dobre domy/
Przyjaciel --- i tu u was zanocował/
Aż do prysudnych dni --- Kałmuk! szkatuła! ---/
Kałmuk odchodzi./
Słuchaj Hrabina. Ja czerkieski plennik,/
Porwany kiedyś dzieciątkiem z auła,/
Taj zmoskalony --- Grek, łotr i moszennik/
(Odpusti mnie Boh!) Byłby i generał/
Już, tak jak drudzy, by nie Murawiewy,/
Z którymi ja był --- człowiek i liberał,/
Dopóki żyli... Dziś pod tymi drzewy/
Ranny, ot wspomniał ja ich sobie czule,/
Na własną patrząc krew. Ach! pod senatem/
Gdyby ja był miał w sercu tutaj kulę,/
Byłoby lepiej --- ufff! ze mną i z światem.../
Ufff! Apostołów! ufff! ufff! Apostolczyk...
HRABINA
Majorze!...
FANTAZY
Cicho, Pani!...
MAJOR
Ot ten kolczyk/
Od Apostoła ja miał starej matki,/
Której kawałek przyniósł wtenczas drzewa/
Od szubienicy, ufff! ufff! ufff! staruszka ---/
Nu, tak ja potem przez Arakczejewa/
Wyrobił sobie, że był bez łańcuszka/
Posłan w sybirskie komendy w degradzie,/
W upokorzeniu... Jak wy mnie poznali,/
To ja w domeczku tam małym i w sadzie/
Cały dzień trubku kurzył, a wy stali,/
Patrząc na smutek mój, że ja milczący/
Nie odpowiadał wam, gdzie serce boli. ---/
Wot liberalność tu, jak żar gorący ---/
Wot czarny smutek był, wot mej niedoli/
Była przyczyna! --- Tak gdy panna śpiewa/
Piosenki smutne, to ja stojąc w kącie/
Wspomniał, bywało, sobie Bestużewa, /
Taj potem wspomniał, że ja stał przy loncie/
I nie wypalił... Taka boleść była/
Na sercu mojem wężem i kamieniem!/
Kiedyście znali wy już mnie Hawryła,/
Ja tam przed wami stał z upokorzeniem/
I z trwogą, że wy mną biednym gardzicie/
Jak starym, siwym, durnym liberałem./
........................................./
......................................../
........................................./
........................................./
........................................./
........................................./
......................
IDALIA
Na Boga, Majorze!/
Krew ci się rzuca z rany --- mów spokojnie!
MAJOR
Tu, tak to wszystko wielkie sądy Boże!/
Bo ja był kiedyś na tureckiej wojnie,/
Z Persami się bił, w kwarantanach służył,/
I śmierci palcem dotykał --- nie blady!/
...................../
...................../
..........
Kałmuk wraca na scenę ze szkatułą.
HR. RESPEKT
Cóż to? chory gada?/
Zabronić jemu... cóż? zabronić mowy!
MAJOR
Nu, niech Pan Hrabia tu poważnie siada/
I słucha, bo ja człowiek już grobowy/
Mówię ostatkiem duszy. --- Na Sybirze/
Ja miał jednego sercem przyjaciela./
Tak my z nim często chodzili pod krzyże,/
Na których imię Rumina, Pestela/
I drugich --- z tyłu jednego kościoła/
Postawili my --- na cichą pamiątkę.../
Tak tam mojego pamięć Apostoła,/
Którego kochał ja i lat dziesiątkę/
Bez niego musiał żyć!... i byłby skonał,/
Gdyby żył dziesięć lat bez przyjaciela!/
Nu, on zmocował mnie, sercem pokonał!/
Apostoła ja stracił, a Chrzciciela/
Dostał, katoryj mnie ochrestił łzami.../
Tak cóż ja jemu dam, jak mnie nie stanie?.../
Do Diany./
Dziewoczka, siuda! nu tak ty, z różami/
Na ustach, stań tu ot przy tym ułanie/
I tu rodzicom pokińcieś oboje,/
A ja, ja z wami trzeci --- Kałmuk, siuda!/
Wstając./
Nu ot ja, chociaż ranny, ot ja stoję/
I wam do kolan ot.../
Klęka./
Na boskie cuda!/
Nie odmawiajcie!... przez krew moją proszę,/
Nie odmawiajcie!
HR. RESPEKT
Lecz tu związki rodu --- ---
MAJOR
Słuchaj! --- Ja zebrał wielkie, wielkie grosze,/
A sam żył z gaży, z mojego ogrodu,/
Z domu... No --- niegdyś w kwarantanach, srogi/
Dla kupców, nu tak przyjął podwieczorek/
I okręt sobie przepuścił przez nogi/
Z żaglami, z masztem, a chwycił za worek,/
Jak za kotwicę --- Nu tak i basetla/
I skrzypce na to wesele u żyda/
Leżą w Hamburgu. --- Graf! wot bankocetla ---/
Do Kałmuka./
Stupaj, stupaj procz! Niech Graf córkę wyda!/
My milionery... pfu!!...
HR. RESPEKT
Panie Majorze!/
Tu pieniądz, chociaż w dosyć znacznej sumie,/
Jest niczem --- ---
MAJOR
Nu ja znaju.
HRABINA
Ach mój Boże!/
Pan Major może myśli i rozumie --- ---
MAJOR
Nu ja nie myślę nic...
HR. RESPEKT
Bo nasze słowo/
Ma pan Fantazy ---
MAJOR
Nu tak! pan Fantazy ---/
Ja przed nim pójdę moją siwą głową/
W proch...
FANTAZY
Stój na Boga! --- W proch?... Twoje rozkazy/
Są jak aniołów./
Do Diany./
Ręka ta szlachetna/
Nie była jeszcze moją --- dotąd wolna!/
Oczarowałaś mnie, jak gwiazda świetna,/
Sądzę, że Pani będziesz sercem zdolna/
Ocenić powód, dla którego muszę/
Tę rękę z mych rąk wypuścić na zawsze! ---/
Do Idalii./
Brat twój, Hrabino --- dziś do Rzymu ruszę/
I sądzę, że twe serce, najłaskawsze/
Z serc, po królewsku obejdzie się ze mną,/
Mniej biorąc, niż dać mogę.
IDALIA
Chcę szacunku.
FANTAZY
Pani! przez tę śmierć, tak krwawą i ciemną,/
Jestem człowiekiem ochrzczon!... Pocałunku/
W serce ten człowiek wart... Żegnaj, Majorze!/
Przyślę doktora mego... miej nadzieję!
MAJOR
Nu tak już teraz Pan Hrabia nie może/
Odmówić córki. Krew ze mnie się leje ---/
Ot, z boku mego krew strumieniem leci/
I prosi --- prosi łaski, zmiłowania!
HR. RESPEKT
Majorze! --- no to weź sobie te dzieci...
MAJOR
Ha! ot i z Janem moim moja Dania/
Na wieki! --- Więcej nie mogę!... W pigułce/
Tej pistoletniej sto ognistych mieczy../
Dania --- Jan --- Dania --- poszukaj w szkatułce.../
Mnie się do niebios już...
Umiera.