Hofmannsthal, Hugo von
In memoriam trzech wielkich aktorów
Napierski, Stefan
Król, Michał
Kowalska, Dorota
Niedziałkowska, Marta
Choromańska, Paulina
Fundacja Nowoczesna Polska
Modernizm
Liryka
Wiersz
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Śląską z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BŚ.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/in-memoriam-trzech-wielkich-aktorow
http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=24335
Liryka niemiecka, tłum. Stefan Napierski, Bibljoteka Kameny, Lublin 1936
Domena publiczna - Stefan Napierski zm. 1940
2011
xml
text
text
2011-09-01
pol
http://redakcja.wolnelektury.pl/media/dynamic/cover/image/365.jpg
Soaptree@Flickr, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/365
Hugo von Hofmannsthal
In memoriam trzech wielkich aktorów
pisownia łączna / rozdzielna: bylejak > byle jak; któż-to > któż to; kim-że > kimże
pisownia wielką literą w zdaniu: czynił > Czynił (Pomnicie? Czynił się przezroczym)
interpunkcja --- dodano przecinek: iż się zdało, wszelkim sieciom; usunięto przecinek: Skąd to dudniło o, ucho?
I.
Śmierć, Żałoba, Pamięć, TeatrWspłonąłwspłonąć --- tu: zapalić się, zapłonąć. i nagle zgasł, jak knot zdmuchnięty,/
Oblicza nasze powlókłszy znienacka/
Błyskawicowym poblaskiem bladości.
Runął: z nim wespół padły kukły wszystkie,/
Do których żył przesączył krew dyszącą;/
Bezgłośnie umierały, a gdzie leżał,/
Tam się walała ciżba zwłok, rzuconych/
Byle jak, w dzikim tłoku: tu kolano/
Opoja w władcy źrenicę wtłoczone,/
Indziej Don Filip ze zmorą przywartą/
Do szyi: to KalibanKaliban --- postać z Burzy Shakespeare'a, dziki syn wiedźmy.. --- Wszystko trupy.
Więc pojęliśmy, kto był ów umarły:/
Czarodziej wielki z największych szalbierzy!/
I z domów naszych zawartych wyszliśmy,/
I poczęliśmy gadać, prawiąc, kim był./
Lecz któż to był w istocie, kimże nie był?/
Spod jednej maski wpełzał w inną larwęlarwa (daw.) --- maska.,/
Z zewłoku ojca przeskakiwał w syna,/
Jak szaty luźne mieniającmieniać --- dziś: zmieniać. postaci.
Aktor, Artysta, Przemiana, TwórczośćMieczami, które wirowały młyńcem,/
Tak szybko, że nie postrzegł nikt ich ostrza,/
Ciało, SztukaSam siebie krajał w kawały: być może/
Jedną połową był JagoJago --- postać z Otella Shakespeare'a, człowiek, który swoimi intrygami popycha tytułowego bohatera do zamordowania żony i samobójstwa., a druga/
Szlochała w błaźnie, marzycielu gorzkim./
A ciało jego było jak zasłona/
Zaczarowana, w której fałdach rzeczy/
Mieszkają wszystkie: i tam sięgał po nie,/
Wydobywając stwory i zwierzęta/
Z samego siebie; lwa, owcę nieśmiałą,/
Lub biesa-głupka, albo okropnego/
Diabła, i tego, i jeszcze tamtego,/
I mnie, i ciebie. A to ciało było/
Losem wewnętrznym w żużel przepalone,/
Jak żar węglowy, on trwał w palenisku/
I patrzał na nas, którzy się gnieździmy/
W zawartych domach, jako salamandra/
W ogniu: źrenicą obcą, martwą, białą.
Aktor, Prawda, Kłamstwo, Sen, ArtystaBył jako władca krwawy. Wokół bioder/
Przepasał, niby muszelki barwione,/
Prawdy straszliwe i kłamstwa nas wszystkich./
I mimo oczu mu przelatywały/
Sny nasze, jako stada dzikich ptaków,/
Odbite w jezior leśnych lśniącej głębi.
Tu wkraczał, przed tę kurtynę na deskę,/
Gdzie stoję oto, i jak w róg Trytona/
Burzliwa wrzawa morza jest więziona,/
Tak głos wszelkiego życia w nim dygotał:/
Wielkością brzmiał. I już był całym borem/
I polem z białym na przełaj gościńcem./
Tu siedzieliśmy, jak dzieci rozwarłszy/
Oczy, patrzący w górę, jak ku zboczom/
Skały olbrzymiej: a w tych wargach zdartych/
Zatoka była, gdzie huczało morze.
ŚmierćW nim bowiem była ta, co wiele drzwi/
Rozpycha gwałtem i nad dachy wzlata:/
Potęga życia, niespętana niczym./
I jego to śmierć nagła skuła w pęta!/
Zdmuchnęła oczy, których skryte jądro/
Narytenaryty --- tu: opatrzony wyrytym znakiem a. napisem; naznaczony. było tajemniczym szyfrem,/
I tysiąc głosów zadławiła w krtani,/
I rozwaliła człon po członie ciało,/
Gięte brzemieniem niezrodzonych istnień.
Tu stał. W następstwie po nim któż mu zrównazrównać --- tu: dorównać.?/
Jakiż duch piersi labirynt zaludni/
Tłumem postaci, zrozumiałych nagle,/
Zatrzaśnie dreszczem okropnej rozkoszy?/
Tej, którą trwonił, nie mogliśmy ująć,/
I dziś, gdy zabrzmi imię, wzrok wlepiamy/
W tę czeluść mroczną, która się zawarła.
II.
TeatrGmach ten wokoło i my sami owej/
Służymy sztuce, która ból najsroższy/
Przyprawia strawnie, nawet śmierć cukruje.
A on, którego przed oczy przywołam,/
Cóż to za siłacz! Taką posiadł zdolność/
Przemiany, iż się zdało, wszelkim sieciom,/
Nie do złowienia, umknie! Tak przedziwny!/
Pomnicie? Czynił się przezroczymprzezroczy --- przezroczysty., białku/
Źrenicy kazał tę najgłębszą skrytość,/
Co w nim drzemała, zdradzać, i łapczywie/
AktorWciągał z powietrza duszę urojonych/
Istnień, jak dymy w jelita, przez szpary/
Potem wyrzucał je na światło dzienne.
StworzenieI znów przetwarzał się do gruntu, stwory/
Znów wyciekały, pęczniejąc, zaledwie/
Ludzkie, lecz żywe, jak powabnie-żywe,/
Przytakiwało im oko, aczkolwiek/
Nie oglądało przenigdy podobnych:/
Drobne zmrużenie powiek, jeden oddech/
Świadczyły, że istnieją, parujące,/
Z prałona ziemi ciepłej wyszarpane/
I ludzkie! Oczy zawrzyjcie, wspomnijcie!/
Spójrzcie na cielska krwiste, gdzie w zakątku/
Źrenicy nikła kołace się dusza,/
Lub dusze, które kości zbudowały,/
Jako skorupę szklaną, wokół siebie,/
Aby się schronić: pospolici ludzie,/
I ludzie mroczni, i władcy, i błazny,/
Ludzie do śmiechu i ludzie do zgrozy ---/
Przetwarzał się do gruntu: oto byli.
Teatr, Kondycja ludzkaAle gdy gasła gra i gdy kurtyna/
Bez szmeru, jak powieka ubarwiona/
Szminką, opadła przed magiczną grotą/
Zamarłą, a on w mrok stąpał, to przed nim/
Tak się olbrzymia scena rozścielała,/
Jak przed źrenicą na zawsze rozwartą/
I porażoną bezsennością, której/
Kurtyna nigdy nie przesłoni czuła:/
Teatr okropny, realności scena!/
Tedytedy (daw.) --- więc. zeń wszystkie opadały kunszty/
Przeobrażenia, jak szmaty, i biedna/
Drżąca duszyczka szła, patrząc dziecięco. /
Tedy wplątany był w grę bezlitosną,/
Niepojmujący, jak wzrosła w torturę;/
I każdy krok wciąż głębiej, niż poprzedni,/
I bezlitosny każdy znak milczący:/
Oblicze nocy brało udział w spisku,/
Wiatr się sprzysięgał, wiaterek łagodny,/
I wszystko przeciw niemu. Artysta, ŚmierćPospolitych/
Dusz nie usidla tak los mroczny, czułym/
Stawia potrzaski nad siły. I wzeszedł/
Dzień taki, gdy się podźwignął, i oko/
Udręką wysilone pragnął skąpać/
W przeczuciach i snach wiotkich, tedy zrzucił,/
Jak nadto ciężki płaszcz z bark zgiętych, życie/
Mocnym i drobnym gestem, już nie bacząc/
Na rozetlony pył u skraju płaszcza:/
Postaci, które kruszyły się w nicość.
Tak go wspomnijcie. Niech struny dostojne/
Wskrzeszą go, drżące tą nieludzką dolą,/
A mnie pozwólcie zamilknąć: tu kres ów,/
Kędy się słowa skąpe łamią w wargach.
III
AktorO, jego głos mieć, aby wznieść tę skargę!/
Z jego godnością królewską móc stanąć/
Przed wasze oczy z moją skargą. Wtedy/
Godzina byłaby zaiste wielka,/
I królewskości poblask na mnie, więcej,/
Niźli żałoba: w dzieła bowiem władców/
Wspaniałość jest wmieszana, boski zachwyt/
W żal, gdy tarzają się w mogiły prochach.
O, ów głos, gdyby zatrzepotał skrzydłem/
Wiejąc nad nami! --- Bo i skądże brzmiał?/
Skąd to dudniło o ucho? Kto prawił/
Językiem takim? O, jaki tu gadał/
Książe i demon? Z tych desek drewnianych/
Czyj głos? Kto z krtani przemawiał młodzieńczej/
Romea, najstraszliwszą chrypką dyszał/
Z gardła Ryszarda i szept wyłamywał/
Z zamarłych Tassa warg? O, kto?/
Nieprzeobrażonnieprzeobrażon --- nieprzeobrażony. przez wszystkie przemiany,/
Czarodziej, nigdy nieoczarowany,/
Nieporuszony, co rwał nas na strzępy,/
Bardzo daleki, choć zdał się najbliższy,/
I bardziej obcy w sobie, niż ktokolwiek,/
Najsamotniejszy ponad samotnymi,/
Wysłannik przed wszystkimi, bezimienny/
Pana nad Pany zwiastun ów: najsroższy.
Pominął nas, przeminął. Dusza jego/
Zbyt szybką duszą była, a źrenica/
Nadto podobna oku ptaka. --- Gmach ten/
Ongi posiadał go --- czyli go wstrzymał?/
Niegdyś mieliśmy go --- nim runął w dół,/
Jak własna młodość z palców nam wylatawylata --- dziś popr.: wylatuje.,/
Niby wodogrzmot okrutny i lśniący.
O, niepokoju bez dna! Tajemnico/
Bezwstydnie jawna, zagadko natury/
Człowieczej. Kto też byłeś, istniejący?/
Ty, tak zbłąkany? O, ty cudzoziemiec!/
Ponocnych rozmów samotności z wielce/
Przypadkowymi twoimi druhami!/
Serca samotność, jak skała z czeluści!/
Nienasycony. O duchu bezsenny!/
Duchu. O, głosie! Najwidniejsze światło!/
Jak biegłeś, lejąc się, zbyt biały blasku,/
Przez mrok, z wyrazów budując wokoło/
Pałace, gdzie na jedno drgnienie serca/
Wolno nam było zamieszkać. --- O, głosie,/
Niezapomniany nigdy --- Dolo --- Kresie ---/
O, tajemnicze życie! Mroczna śmierci!
Jak się o niego życie pasowałopasować się --- tu: zmagać się.,/
Nigdy nie mogąc oplątać go w sekret/
Lubieżnych przeobrażeń! Jak trwał zawsze!/
Jakże królewsko sprostał! Jak się oparł,/
Chłopięco szczupły. O, maleńka dłoni,/
Siłą napięta, nad kruchością ramion!/
O, głowo drobna, źrenico ptaszęca,/
Gardząca wiekiem starczym i młodością,/
Oko bezsenne, sępie, co przed słońcem/
Powieką nie powlecze się, oko waleczne,/
Które zmierzyło oboje przepaści/
Życia i śmierci --- oko wysłannika!/
O, poseł wszystkich posłów, duch! Ty, duchu!/
Śmierć, LotTrwanie twe było wśród nas wyrzeczeniem,/
Pragnący lotu, o, do lotu wzbity!
Nie wznoszę skargi o ciebie, pojąłem,/
Kim byłeś: aktor bez maski, płomieniem/
Ducha rażący, uniesionuniesion --- uniesiony. na zenit./
Tam, gdzie cię oko moje nie ogląda,/
Ty, niezniszczalny, krążysz i do sępa/
Upodobniony, dzierżysz w szponach lustro,/
Które blask miota biały, bardziej widny/
Od błysku gwiazd najbielszych: tego światła/
Odtąd na zawsze zostałeś zwiastunem./
Tak spamiętamy ciebie, kołującym/
I niezniszczalnym: duchem, którym byłeś!
O, głosie! Duszo! Lotu próbująca!