Adam Mickiewicz Żywila Powiastka z dziejów litewskich ISBN 978-83-288-2497-3 Przedmowa Przyjaciel lat dziecinnych ojca mojego, przypomniawszy sobie w tych czasach, iż jeden z najpierwszych jego utworów był drukowany w ówczesnych pismach periodycznych wileńskich, odszukał go i przysłał mi kopię, którą podzielić się z publicznością poczytuję sobie za obowiązek. Jest to zaledwo szkic tylko, ale miłośnicy poezji jak miłośnicy sztuk pięknych zawsze wyłącznym uczuciem otaczali szkice ręką mistrzów kreślone. Powiastkę dzisiejszą uważać można za pierwszy rys wielkiego poematu. Żywila ukazała się bezimiennie, w numerze 123 „Tygodnika Wileńskiego”, dnia 28 lutego 1819 r. (Ojciec mój wówczas zaledwo 20 rok życia kończył) pisana językiem starodawnym, do tytułu dodana była wskazówka, że podanie wyjęto ze starożytnych rękopismów polskich, udzielonych redakcji przez P.S.F.Z. Taż sama myśl natchnęła później Grażynę i Wallenroda, a widać w niej nawet tenże sam sposób obrobienia przedmiotu. Pod gniotem cenzury podejrzliwej, poeci nasi często byli zmuszeni uciekać się do roli bajko-pisarza, który nie mogąc wprowadzić na scenę ludzi, daru mowy zwierzętom udziela, i tak za pomocą przypowieści wykłada prawdy lub rozwija uczucia, wygnane z dziedziny życia politycznego. Z wyłącznym talentem i dowcipem używał tego sposobu Julian Niemcewicz. Ojciec mój, kreśląc obowiązki względem ojczyzny, nieraz bohaterów poematów swoich szukał w odległych dość epokach, aby ich słowa, zupełnie dla rodaków przezroczyste, w oczach nieprzyjaciela zdawały się być tylko prostą historią. Takie utwory utrzymywały miłość Ojczyzny i nienawiść obcego jarzma. Władysław Mickiewicz Paryż, 21go maja 1868 r. Żywila Grekowie i rzymskiej historiej pisarze dosyć nam ku zbudowaniu podali o cnotliwych a prawie męskiego serca białych głowach, więc i Litwie naszej na podobnych nie zeszło przykładach; gdyby jedno kto w dziejach ony wypatrzyć, a złotym piórem okryślić chciał: ale wżdy widząc, iż nikt o tym jako żywo nie myśli, wziąłem przed się ile ze mnie będzie, krótką historyjkę ze staroświeckich ksiąg wyjętą, po prostu wam przełożyć. Około lata Pańskiego 1400 panowało w Nowogródku, Słonimie i Lidzie możne i potężne książę na imię Koriat, u tego zasię była córka jedynaczka, arcy-nadobna niewiasta; zwano ją Żywila, to jest Diana: gdyż i gładkością prawie cudną boginiej tej równała się, i myślano pospolicie, iż ku małżeńskim ślubom znaczne wstręty miała; bo gdy książęta a pany możne z dalekich stron przysyłali posły, upraszając ją sobie ku małżeństwu, wszystkim stale wzbraniała się: stąd wieść szła, iż w panieńskim stanie do końca żywota być chce. Ano wcale inaksze były tych uporów przyczyny. Księżniczka Żywila od czasu niejakiego rozmiłowała się skrycie Litwina Poraja, męża z rycerskim sercem, który przez swe wyśmienite przewagi wojenne mocno był księciu Koriatowi spodobany; i w niebycie jego rząd nad wszem państwem sprawował, skąd nietrudno mu było z lubownicą swoją tajemne schadzki miewać, gdzie by miłości swoje wynurzali i wzajemnie się pocieszali. Stało się, iż krótko potem wrócił z wojny książę Koriat i zasmucił się niepomału, wielką w kochanej córce swoiej upatrując przemianę. One łzy, one wzdychania, one bladości, one lękania się i drżenia ustawiczne przed ojcem, dały mu wszystko, jako było, wyrozumieć. „Córko odrodna — zawołał — wiodła cię rozpusta a wszeteczność, iż zhańbiłaś na wieki dom ojcowski, idź precz sprzed oblicza mego; i ty, i kto cię na tę niecnotę zaprawił, śmiercią okrutną pomrzecie”. Jakoż wytrąbiono z urzędu po mieście, iż kto by wymienił gamrata księżniczki Żywili, abo o nim lice jakowe powziął, bogato udarowan odejdzie. Alić trąbienie na świat poszło, gdyż nikt nie był, co by o skrytych miłościach onych coś wiedział, abo wiedząc, Koriatowi doniósł. Księżniczka Żywila była w szczególnym zamiłowaniu u sług i poddanych swoich, a na rycerza Poraja, który pokutnie nieszczęścia swego płakał, a na dworze w wesołą twarz ubrać się umiał, żadne jako żywo nie przyszło podejrzenie. Widząc tedy Koriat, iż wszystkie jego posłuchy i śledzenia nie skutkują, a w jedno nic się obracają, mocno na córkę swoją nastawal, wielkie grozy czyniąc; ale ona statecznie w cierpliwości stała. „Ojcze mój — pry — znam, iżem winna znacznej winy, karaj mnie, otoć jestem, znam, iżem niegodna znaleźć u ciebie miłosierdzie; przedsię drugiej duszy niewinnej gubić z sobą nie mogę, abych ciężej jeszcze Bogów nie obraziła”. Książe zatem spuścił nieco z onych pierwszych srogości, jął się pochlebstwa, i złość w mowie jedwabnej przykrywając, obiecowal jej dobrym słowem, iż grzech przepuści, aby jedno wszetecznika, co by zacz był, mógł wiedzieć. Żywila milczała, łzami i szlochaniem odpowiadając. Książę tedy zagniewawszy się gniewem wielkim, kazał jedyną córę swoją w łańcuchy wsadzić i do lochu pod straż wrzucić, skąd miała być niedługo wywiedziona do tracenia. I maż kto style, aby podołał opisać lamenty i ciężkie smętki a płacze, które stąd po wszem mieście powstały; bo księżniczkę Żywilę naród w przedniej, jakoby bóstwo jakie, miał uczciwości, i jakoby matkę kochaną miłował, iż rada ubogie ludzie wspierała, a srogi przeciwko poddanym umysł książęcy łagodziła. Szedł tedy lud w gromadach wielkich na dworzec pański, gorzko płacząc a żebrząc miłości ze strony ubogiej księżniczki. Przedsię nic uprosić nie możno. Onego czasu także na pograniczu trwały wojny między ruskimi kniaziami a Litwą. Iwan, uzbierawszy siła wojsk wszelakich, miasta ubiegał, ogniem i mieczem następował; tak iż nim się o tym wieść rozbiegła, mnogość ludu a krwie uczciwej psował, zasię szybko nadciągnąwszy, niedaleko miasta obozy rozłożył. Działo się tu dniem przed świętami Peruna; nazajutrz miano tracić księżniczkę Żywilę. Poraj od Koriata z garstką przebranego rycerstwa słany był, ażeby wstręty jakowe nieprzyjacielowi czynić, zaczem by obrony przyzwoito u murów nastawiono. Ten, chociaż z daleko ogromniejszym a srogim sobie napastnikiem sprawę miał, przedsię serca nie tracąc, na ludzie jego bez sprawy lada jako ciągnące z takę mocą a gwałtem wielkim padł, iż je na głowę poraziwszy do kosza wegnał, i przyszłaby dnia owego zguba ostateczna na Rusiny, gdyby noc potrzebie końca nie dała. Poraj, nic nie mieszkając, nieprzyjacioły wojski swymi obsaczył, sam do miasta z radosną nowiną bieżał. Odprawowano w mieście wesele wielkie. Koriat naprzeciw Poraja z niemałym pocztem wyjechał, cześć mu wszelaką wyrządzając i obrońcą swoim zowąc, więc i do zamku społem na ucztę z sobą zaprosił, a gdy się sami jedni znaleźli, Poraj jako stał, upadł do nóg książęcia, szerokimi słowy wierność a stateczność swoją wywodząc: „Atoć książę i panie mój, poraziłem nieprzyjacioły twoje porażką znaczną, i dadzą li Bogowie do małego szczętu wygubić ich, w tym zasię to za nagrodę sowitą mieć chcę, abyś córki twej jedynej nie tracił, a mnie ją z łaski swej w małżeństwo oddał; za którą łaskę twoją, krwią i majętnością, ile ze mnie jest, odsługować nie chybię”. Książe wmiast dobroci niechęć pokazował, i takimi słowy rzekł: „Poraju, napełniłeś mnie weselem i smętkiem; raduję się słysząc o tak zacnych posługach twoich, a zasię przecz wymagasz, co jest nad moc moją? Owe święte a wielkie przodki nasze, książęta litewskie, wiesz jako córek swoich poddanym za mąż nie dawali, a źle z tym jest, kto krwie swej niedbały, na lekkość ją puszcza; więc i z tym, kto się powodzeniem w pychę wbija a zbytnie wyżej, niż nań przystało, sięga. Lepak i to imo się puszczając, córka moja wyrodna domu książęcego godność iście splamiła… Wierzyć nie chcę, abyś jej do takowej sromoty przywódcą był. Wżdy skąd by się tak nagła ku tej wszetecznicy miłość twoja wzięła? Nie rozumiem. Zaś i z tych gołych podejrzeń oczyścić się musisz; na ten czas obaczę, co z tym mam czynić. Po rozhoworze takowym rozeszli się obadwa na pozór łaskawie, obadwa gniewy wewnątrz złamali i pokryli. Poraj niewdzięcznością pańską do żywego poruszony, a prawie gromem rażony, przeczuł, iż zło nad nim wisi, zemstę przeto głęboko w sercu zasadzoną warzył. Książe też rozumiał o Poraju, iż krom wątpliwości, przez ów z księżniczką nierząd i przez rycerskie szczęście, stolicę pana swego chce posiąść. Dlatego przemyślał, jakoby mu żywot wzięty być mógł, teraz uczynić tego nie śmiejąc, snać by się rozruch nie stał pomiędzy ludem, który Poraja po mieście obrońcą wykrzykiwał; zaczem ku wytłuczeniu do reszty nieprzyjaciół prawica Poraja jeszcze potrzebną była. Działo się to w noc przed świątkami Peruna; nazajutrz miała być tracona księżniczka Żywila. Iwan tymczasem porażony i ściśniony srodze, wyglądał rychło mu czas ostateczny zabłyśnie i wszelkiej nadziei próżen biedził się, nie wiedząc, jaką lepszą radę wziąść przed się. Gdy i oto drabanci obozowi wbieżeli mówiąc, iż mąż niejaki, w czarnej zbroi, do obozu jechał, a słuchania książęcego prosi. Kazano go wpuścić. Szedł więc i rzekł: „Kniaziu Iwanie, Poraj jestem, którym ludzie twe dwakroć pobił i ciebie obsaczonego zewsząd trzymam, a otoć przychodzę oddać w ręce twe miasto z księżęciem jego, i ze wszystkimi dostatki i wojskiem jego. Masz mnie jedno przysiąc przysięgę wielką, iż ludzi mieczem i ogniem psować nie będziesz, a iż księżniczka pewna, w mieście więziona, żoną mi dana być musi ze wszelakim bezpieczeństwem”. Już się zabierało na brzask przede dniem święt Peruna, a dnia onego miała być tracona księżniczka Żywila. Nagle hałas i zgiełk nad spodziw wielki rozszedł się po wszem mieście; co żwawsi obywatele, zastawiając się onej gwałtownej napaści, gardła dali. Innych trwogą potłumiono, tak iż poddanność nieprzyjaciołom uczynić musieli. Poraj wybija więzienie i znajduje (zgroza mówić) ulubioną swoją bladą, półżywą, na lichym posłaniu, lada jako porzuconą, w ciemnicy. Obaczywszy Poraja, zemglała. Niesiono ją zatem na ulicę, aby jakokolwiek ocucić, a ducha jej przywołać. Ratowano, a ona się nie czuła; zbiegł się lud to widząc, i stało się wołanie i krzyk wielki; ano przedsię nie czuła. Nareszcie wdzięczne oce otwierając, cudowała się mocno, widząc w około ciżbę ludu i zbrojne męże nieprzyjacielskie. Na on czas Poraj przystąpiwszy, rzekł: „Złóż twoje bojaźni, najmilsza, to są bojownicy Iwana, zemściciela krzywd naszych, którego opieka z nas nie zejdzie”. Żywila to usłyszawszy, dobrze znowu nie zemglała, potem zasię nagle miecz od boku Poraja wychwyciwszy, tak silnie sztychem w piersi mu uderzyła, iż na skroś przepadł. „Zdrajco – wołając — tak li u ciebie małą była ojczyzna, iż ją dla trochę tej gładkości zaprzedałeś? Człowieku beze czci, tak li odpłaciłeś za moje stateczne miłości? A zaś wy obywatelowie, przecz stoicie jakoby nie do was mówiono, przecz nie obrócicie na tych oto zbójców gniewu i zemsty waszej?” To mówiąc, z mieczem na nieprzyjacioły blisko stojące godziła; czym lud wszystek, jakoby kto ogniem po nich rzucił, poruszony, dopadłszy co kto mógł, z broniami i mieczami, na Rusiny, nic takowego nie spodziewające się, bieżał. Wytępiono ich moc wielką, po domach i ulicach, resztę żywcem brano a więziono. Żywila przybiegłszy, kędy Koriat z tarasu świeżo wypuszczony stał, „Ojcze mój!” zawołała i padła bez duszy. Pochowano ją pod Mendogową górą, kędy kopiec usypano i drzewa na pamiątkę sadzono. Staruszkowie dziękując Panu Bogu wszechmogącemu, iż ich na hańbę a urągowisko nieprzyjaciela nie podał, powtarzają dziatkom swym imię Żywili. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/mickiewicz-zywila. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Adam Mickiewicz, Żywila. Powiastak z dziejów litewskich, Księgarnia Luxemburgska, Paryż 1866. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Utwór powstał w ramach konkursu "Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013", realizowanego za pośrednictwem MSZ RP w roku 2013. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie "Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013". Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może byc utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Paweł Kozioł. ISBN-978-83-288-2497-3