Heinrich von Kleist Pentesilea tłum. Witold Hulewicz ISBN 978-83-288-2355-6 OSOBY * PENTESILEA — królowa Amazonek * PROTOE — księżniczka Amazonek * MEROE — księżniczka Amazonek * ASTERIA — księżniczka Amazonek * ARCYKAPŁANKA Artemidy * ACHILLES — król ludu greckiego * ODYSEUSZ — król ludu greckiego * DIOMEDES — król ludu greckiego * ANTILOCHUS — król ludu greckiego * Grecy i Amazonki Scena: Pole walki pod Troją SCENA PIERWSZA / Zjawiają się: z jednej strony Odyseusz i Diomedes, z drugiej Antilochus, wraz z orszakami. / ANTILOCHUS Cześć wam, królowie! Jakże sprawy stoją? Dawnom tu już nie widział was pod Troją! ODYSEUSZ Źle, Antylochu. Spojrzyj na to błonie: Zastępy Greków, Amazonek konie Nastają na się, jak dwa wściekłe wilki. Na boga, czemu? Obłędem rażeni? Jeśli Jupiter, co gromami strzela, Trzaskiem błyskawic ich nie porozdziela — To trupem padną dzisiaj, rozwścieczeni! Wody mi dajcie haust! ANTILOCHUS Na duszę mą! Te Amazonki czegóż od nas chcą? ODYSEUSZ Ruszylim obaj, za Atrydy radą, Wraz z Mirmidonów niemałą gromadą, Achil i ja; bo zważ: Pentesilea Powstała w borach jak dzika zawieja Na czele kobiet krytych skórą żmij, Przez góry pędzi tu, na pogrom… czyj? Priama chyba chce nastraszyć w Troi… Słychać (a wieści jedne drugim przeczą); Priamid ruszył z Ilion w pełni zbroi Witać królową śpieszącą z odsieczą. Gnany gościńcem w lot: nasze pancerze Murem rozgrodzą nieszczęsne przymierze! Przez całą noc trwał pochód nieustanny. Lecz z pierwszym blaskiem jutrzenki porannej Cóż za zdumienie! W świcie strzał i proc Cała dolina kłębi się od bitwy — Słysz! — Trojańczyków z tymi niewiastami! Jak sforę chmur, co jasne niebo plami, Rozdziera w strzępy napór huraganu, Pentesilea w szaleństwie gonitwy Pędzi przed sobą z rozpędem orkanu Huf Priamidy, tak miotając niemi, Jakby ich chciała zmieść z powierzchni ziemi Poprzez Hellespont w topiel oceanu. ANTILOCHUS Dziwne to, dziwne! ODYSEUSZ Słuchaj, będzie lepiej! My, pragnąc odwrót zagrodzić Trojanom Pędzącym na nas ławą niewstrzymaną, Pod same mury wpieramy oszczepy. Zdumiał się na ten widok Priamida; Po krótkiej radzie my ruszamy w cwał Młodą królowę Amazonek witać. Ona wstrzymała triumfalny szał. Więc — na Hadesa! — chyba teraz przecie Pora do kogoś przystać tej kobiecie, Która nam z nieba uzbrojona spada Wprost w naszą wojnę, sama walce rada! Toż z nami sojusz zawrze chyba chętnie, Skoro już Trojan gromi tak namiętnie. ANTILOCHUS No tak, na Zeusa! To chyba jest jasne! ODYSEUSZ Więc — znajdujemy ją w bojowym stroju Na czele dziewic, hełm dumnie wiejący, Pod nią purpurą i złotem kapiący Koń depcze ziemię pełen niepokoju. Przez krótką chwilę spogląda w pogardzie W naszą gromadę, okiem jak ze stali, Jakbyśmy stali przed nią skamieniali; Ta oto dłoń, powiadam tobie, bardziej Jest wyrazista, a patrzy mniej hardzie. Wtem oko jej spotyka wzrok Achilla — I niby pożar z czerwonych płomieni Nagły rumieniec jej lica odmieni, Ciemną purpurą biel twarzy nasila. Skacze na ziemię (koń przysiadł na zadzie), Przez jedną chwilę stoi w ziemię wryta; Cugle ciskając służebnej, zapyta: Co nas prowadzi w tak wielkiej paradzie? Ja na to: że radośnie my, Argiwi, Nieprzyjaciółkę Dardanów witamy, Że nienawiścią dawno Grecja cała Ku Priamidom podłym rozgorzała; Mówię o sobie i o Achillesie, Że obaj z nią sojuszu pożądamy, Że pewnie ona takież chęci żywi — I co mi jeszcze ślina do ust niesie… Lecz ze zdumieniem w potoku swej mowy Widzę: nie słucha mnie. Ale z wyrazem Szesnastolatki i dziecka zarazem, Jakby na igry szła albo na łowy, Odwraca w bok kędziory złotej głowy I woła: „O Protoe, matka moja Takiego męża nigdy nie spotkała!” A przyjaciółka stoi oniemiała… Achil i ja — mierzymy się uśmiechem, Królowa zasię oczy upojone Znów zatrzymała z zapartym oddechem Na Egińczyka promienistej głowie. A przyjaciółka nieśmiało w jej stronę Zwraca pytanie, czyli mnie odpowie. Na to w płomieniach (gniewna czy wstydliwa? ) — A błysk jej oczu w zbroi odgorywa — Zmieszana, pyszna i dzika zarazem Do mnie się zwraca i wzrokiem przeszywa: „Jam Amazonek królowa — i płazem Tego nie puszczę! Odpowiem… żelazem!” ANTILOCHUS Tak, słowo w słowo, twój goniec też gadał. Myśleli wszyscy, że rozum postradał… ODYSEUSZ A my nie wiemy, popadli w zdumienie, Co sądzić mamy o tej dziwnej scenie. Więc zawracamy w rozjuszonym wstydzie, Patrząc na Trojan, jak, radzi, z oddali Srom nasz odgadli i jak już wysłali Herolda, który śmiało do niej idzie, Ofiarowując nowy pakt przymierza. I sądzą już, że gniewem w *nas* uderza I że się zaraz wyjaśnią te czary. Ale nim goniec zdążył zbiec ze wzgórza Oraz pył drożny otrząsnąć z pancerza — Ta centaurzyca rzuca się jak burza Na nich i na nas, ile w koniach pary! Jak leśny potok, gdy wiosną się wściecze, Trojan i Greków tratuje i siecze! ANTILOCHUS Na Styks, to niesłychane! Mów! ODYSEUSZ A zatem: Furie im dały tak zajadłe miecze, Jakich nie było jeszcze, jak świat światem… O ile wiem, dwie moce są przyrody: Siła oraz jej opór — nic poza tym. Co ogień gasi, to zarazem wody Nie zmienia w parę — i na odwrót. Ale Tu wściekły wróg oboje chce zagryzać I wobec niego ogień nie wie wcale, Czy płynąć razem z wodą, a znów fale, Czy mają z ogniem stropy niebios lizać…! Przez wojownice Trojanin przyparty Chroni się za puklerze Greków, zasię Grek Broni go od dziewicy, bo by trupem legł. I dwaj wrogowie muszą nie na żarty Wspierać się, wbrew swej wojnie, o bogowie! By czoło stawić wspólnemu wrogowi. / Jeden z Greków podaje mu wodę / Dzięki! Język się spiekł. DIOMEDES Od tego dnia Bitwa tu sroży się nad tą doliną I, zda się, gromy nigdy nie przeminą, Jak w burzy wpartej do przepaści dna. Gdym się tu wczoraj poranną godziną Naszym na pomoc przedarł po kryjomu, W tej samej chwili spadła z trzaskiem gromu, Jak gdyby chciała to helleńskie plemię Strzaskać na miazgę, zgnieść i wdeptać w ziemię. Oto Aryston, cały kwiat korony, Tuż Astianaks, najdzielniejsze syny, Oto Menandros burzą w proch strącony: Z ciał młodych, pięknych na pole rzucony Nawóz pod córy Aresa wawrzyny. I więcej jeńców już wzięła nam ona, Nim nam zostało ócz do płaczu, mieczy Na krwawą pomstę, rąk dla ich odsieczy. ANTILOCHUS I nie wie nikt, skąd taka rozwścieczona? DIOMEDES Nikt, jako żywo! A my, przyjacielu, Szukamy źródła przyczyny i celu. Sądząc po gniewie osobliwym, który Miota nią pośród bitewnej wichury Wciąż za Achilem, myślę: wojna cała Stąd, że ku *niemu* nienawiścią pała. O, tak zaciekle, brodząc poprzez śniegi, Gdy rozjuszona krwią oko nasyca, Ofiary swojej nie tropi wilczyca, Jak ona jego przez Greków szeregi. Lecz w pewnej chwili, kiedy jego życie Już było w mocy jej — czy uwierzycie? Gdy już miał westchnąć ostatnim oddechem, Oddała mu je, niby dar, z uśmiechem! ANTILOCHUS Cóż to? Oddała? Kto?… Królowa?… DIOMEDES Ona! Wczoraj pod wieczór na nowo się starli — Pentesilea, jak wicher szalona, Z boskim Achilem — a Priamid karli Podstępnie z tyłu ugodził go w zbroję, Aż echem niebios zadrżały podwoje. Królowa zbladła, potem złote włosy W tył odrzuciła i z okiem ognistem, Uniósłszy się na koniu, jak w niebiosy, Zamachnie się i ostry miecz ze świstem W kark Priamidy zatapia głęboko! Runął, Achila zbryzgując posoką… Achilles teraz mieczem łuk zatacza, By ją ugodzić; ale ona, dzika, Schylona w głową swojego srokacza, Co gryząc uzdę, pieni się i boczy — Unika ciosu — i co koń wyskoczy Rusza z kopyta… I odwraca oczy… Uśmiecha się… i znika. ANTILOCHUS Przedziwne to! ODYSEUSZ Co niesiesz *ty* spod Troi? ANTILOCHUS Mnie Agamemnon tutaj śle i pyta, Czy w tych warunkach raczej nie przystoi Rozsądek niźli odwaga niesyta. O cóż nam chodzi? O Troi zniszczenie I o pobicie Trojan! Chyba że nie O dziewkę, która gdzieś tam maszeruje… Czyliż odwrotu rozum nie dyktuje? Jeśli się wszakże przekonasz naocznie, Że nie w sojuszu ona z twierdzą Troi Ku nam się zbliża — żąda, byś niezwłocznie Z wojskami wracał tam, gdzie obóz stoi. Pentesilea gdy ścigać was pocznie, To on, Atryda, nic od ciebie nie chce; Sam się przekona, na co w żeńskiej zbroi Ta zagadka, Sfinks, ważyć się zechce. ODYSEUSZ Któż się do tego sądu nie przychyla! Czyli sądzicie, że Laertiada Za tak głupimi bitwami przepada? Trzeba czym prędzej zabrać stąd Achila! Jak dog ze smyczy spuszczony zapada W jelenie rogi, łowiec za nim zmierza, Woła i wabi, lecz już nim nie włada, Bo ów, wgryziony w kark pysznego zwierza, Tańczy z nim razem przez góry, doliny, W głęboką puszczy noc — tak on szaleje, Odkąd wojenną prześwietliło knieję Zjawisko owej — tak rzadkiej zwierzyny. Uda przestrzelić! Związać! Niech omdleje! Przysiągł: ni kroku nie ustąpię pola Tej Amazonce pięknej — do tej pory, Póki jej z konia zwycięska ma wola Za te jedwabne nie zwlecze kędziory. Mój Antylochu, niechby usidliła Go twa wymowność, skoro mdleje siła, Gdy jego warga pianą się pokryła. DIOMEDES Razem spróbujmy raz jeszcze, pomału, Spokojnej, zimnej rozwagi, bez krzyku Wbić klin w decyzję jego szału. Łatwo, przemyślny ty Larysejczyku, Znajdziesz słabiznę, wtargniesz niewidocznie… Gdy nie ustąpi, połów się rozpocznie: Dwaj Etolczycy wezmą go na bary I niby kłodę (bo zdjęły go czary!) Cisną go w obóz Argiwów niezwłocznie. ODYSEUSZ Za mną! ANTILOCHUS Stój! Kto to biegnie z tamtej strony? DIOMEDES To Adrast, patrzcie, blady i zmieniony! SCENA DRUGA / Ci sami. Wchodzi Adrastos wódz. / ODYSEUSZ Co nam przynosisz? DIOMEDES Jaką wieść? ADRASTOS Nowinę Ze wszystkich nowin najgorszą. DIOMEDES Niech zginę! ODYSEUSZ Gadajże prędzej! ADRASTOS Królowie Hellady! Mury Pergamu nie runą w perzynę! Achil ofiarą padł okropnej zdrady! DIOMEDES Bogowie! ODYSEUSZ Biada! Zwiastunie złej doli! ADRASTOS U Amazonek Achilles w niewoli! ANTILOCHUS Kiedyż i gdzie ta ohyda się stała? ADRASTOS Szturm nowy, dziki jak burzy nawała, Owych Aresa rozwścieczonych cór Jął dziesiątkować Etolczyków szyki, Lejąc jak potop w bitewnym łoskocie Na nas walecznych Mirmidonów krocie. Próżnośmy w poprzek stanęli jak mur, By ich zatrzymać: niby strumień dziki Zmietli nas falą okropnej paniki… I nikt zatrzymać się nie zdołał wcześniej, Aż hen daleko na polanie leśnej. Achil sam został, obszczerzon lancami; Już z trudem z mroku walki się wyzwala, Do nas nareszcie zmierza — my wesoło Krzyk powitalny rzucamy mu z dala, Gdy nagle głos nam zamarł w piersiach! Zgroza: Jego kwadrygi zaryło się koło Tuż nad przepaścią… Ze spadzistej skały W straszliwą czeluść zajrzał oniemiały. Na nic mu nie zda się kunszt wyścigowy, W którym jest mistrzem: już konie sprzed woza W tył, przerażone, odwracają głowy Ku jego bata ciosom opętanym. W uprzęży własnej kłębie pogmatwanym Walą się konie, wóz i Jowiszowy Syn, Achil, dumny i promiennolicy, Ciasno schwytany, jak gdyby w pętlicy! ANTILOCHUS Szaleniec? Dokąd zmierza…? ADRASTOS Wtem wylata Sam Automedon, przesławny woźnica, I rzuca się, splątany kłąb rozplata I cztery konie za uzdy pochwyca. Lecz nim ich nogi uwięzłe w rynsztunku Zdołał wyzwolić z śmiertelnych obieży, Zwycięska zgraja Amazonek bieży Hurmem wprost na nich, na czele królowa… I gaśnie iskra ostatnia ratunku! ANTILOCHUS Nieba! ADRASTOS Nad chmurą kurzu pyszna głowa Błysła, gdy nagle pęd wstrzymała cwału, Przez chwilę mierzy okiem stromą ścianę: Pióropusz własny, jakby grozą zdjęty, Szarpie wstecz głową tej lwicy zaciętej. Lecz oto cugle odkłada pomału I jak w zawrocie — płomieniem owiane Czoło ukrywa w obie małe dłonie. Dziwnym widokiem zdumione dziewice Zwracają ku niej z niemą prośbą lice, Najbliższa pyta, zatroskana srodze, Inna porywczo chwyta konia wodze, Gwałtem chcąc dalszą zagrodzić jej drogę… Lecz ona… DIOMEDES Waży się? ANTILOCHUS Mów! ADRASTOS Ledwie mogę! Usiłowania próżne, by ją wstrzymać… Z łagodną siłą dziewice odtrąca I niespokojnie szuka, gdzie by imać Ścieżki się mogła stopa szukająca: Dróżkę chce znaleźć tęsknymi oczyma Swemu życzeniu, które skrzydeł nie ma. Nagle ruchami pocznie opętanej Wspinać się wzwyż po skale stromej ściany, To tu, to tam — szaloną któż odgadnie! Wciąż niedorzecznie myśląc, że wplątany W swe sieci łup w jej ręce łatwo wpadnie. Już jej źrenice bacznie wybadały Każdą szczelinę wyżłobionej skały: Widzi, że stok jest niedostępnie stromy, Lecz jak z rozumu obrana — powraca, Pnie się na nowo na głaz już znajomy. Po szlaku, który wędrowiec przypłaca Życiem, do szczytu dąży krok po kroku… I stoi teraz na kamiennym bloku, Tak małym, że zaledwie by kozicę Zmieścił ten głaz — a rozpadliny z boku Straszą, nie dając w tył ni naprzód kroku… I krzyk podniosły dziewki białolice — A ona raptem z rumakiem pospołu W trzasku walących się razem kamieni Jak na dno piekła pada w otchłań dołu, Karku nie łamie!… Lecz myśli nie zmieni I znów porywa się na strome skały! ANTILOCHUS Cóż za hiena, obłędna i ślepa! ODYSEUSZ A Automedon? ADRASTOS Nareszcie wóz cały Uporządkował — Hefajstos by nowy Wóz w takim czasie wykonał spiżowy! Uprząż uładził, skacze na kwadrygę, Za lejce chwyta i konie jak frygę Zawraca — a nam kamień z serca spada. Lecz nagle jedna z wojownic wybada Ukrytą ścieżkę; krzyczą jej nowinę I tam kierują szaloną królowę, Pnącą się wciąż na głazy granitowe… Echo radości napełnia dolinę. Pentesilea na to słowo nowe Zwróciła konia, oczy — i za wzrokiem Jak wyciągnięta pantera śmignęła. Achilles wprawdzie wycofał się bokiem, Ale kwadryga z oczu mi zginęła… Co się z nim stało, nie wiem. ANTILOCHUS Och, zgubiony! DIOMEDES O przyjaciele, co czynić? ODYSEUSZ Do dzieła! Serce prowadzi: będzie wyzwolony! Skruszymy dzikiej drapieżnicy szpony! Choć przyjdzie walczyć na śmierć i na życie, W pierwszym szeregu boju mnie ujrzycie! / Odyseusz, Diomedes, Antilochus wybiegają. / SCENA TRZECIA / Adrasios, gromada Greków, którzy tymczasem weszli na wzgórze. / MIRMIDON / rozgląda się po okolicy / O, tu — widzicie? — tu, gdzie góra owa! Patrzcie! Czy to nie hełm się tam wynurza I pióropuszem ocieniona głowa? I kark się mocny wyłania zza wzgórza Ramiona już — i ręce w błysku stali? I tors, i pas, co się od złota pali? ADRASTOS Ha, czyj to hełm? MIRMIDON Tak, czyj! Czy śnię, o Grecy? Już widzę lejce… i koncerz… i plecy… I końskie łby, ozdobne strzałką białą… Góra już tylko skrywa końskie nogi… O, czy kwadrygę widzicie, wspaniałą, Jako wschodzące wiosną słońce? GRECY Bogi! Achilles to, syn bogów! Wraca w dom! Jego zwycięstwo! Sam włada lejcami! Ach, ocalony wraca! ADRASTOS Jasny grom! Bogom niech będzie olimpijskim sława! Odys! Skocz mi tam który za królami! / Jeden z Greków wybiega / Zbliża się do nas? MIRMIDON Aaa!… ADRASTOS Cóż? MIRMIDON Brak mi tchu! ADRASTOS Gadajże wreszcie! MIRMIDON Adraście, patrz tu, Jak pcha lewicę nad rumaków grzbiety! Jak bicza kołem okrąża ich grzywy! Jak samym świstem pędzone do mety, Boskie bachmaty rwą grunt niecierpliwy! Na bogi! Zda się: za same wędzidła Wóz ciągną, jakby dym z nozdrzy je szczuł! A jeleń szczwany nie szybsze ma skrzydła! Wzrok już się w szprychach migocąc nie sidła, Wkręcony lotnie w tarcze lśniących kół! ETOLCZYK Lecz za nim… ADRASTOS Co znów? MIRMIDON Tam na samej grani! ETOLCZYK Kurzawa… MIRMIDON Tuman jak chmura gromowa! Jak błyskawica przed nim gna… ETOLCZYK Królowa!! MIRMIDON Bogi łaskawe! ADRASTOS Kto? ETOLCZYK Pentesilea! Tuż za boskiego Peleidy tropem Z całą czeredą kobiet gna galopem… ADRASTOS Wściekła Megera! GRECY / krzyczą / Do nas! Prędzej! Prędzej! Boski Achilu! Tutaj! Chroń się między Nasze puklerze! ETOLCZYK Patrzcie, jak udami Tygrysi kadłub ścisnęła namiętnie, Jak pochylona w grzywę, w burzy tętnie Wiatr wstrzymujący wypija ustami! Gna jak z cięciwy strzelona za łanią: Tak wartkie nie są numidyjskie strzały! Wojska daleko jak kundle zostały, Gdy dog w pościgu wyciągnie się cały! Pióra jej hełmu ledwie zdążą za nią! ADRASTOS Zbliża się? TESALCZYK Pędzi! MIRMIDON Jeszcze nie dociera! TESALCZYK Dopędza! Każdym szczupakiem ogiera Za Achillesem jak potwór zgłodniały Kawał dzielącej ją drogi pożera! MIRMIDON Na wszystkich wielkich bogów, co nas chronią! Już zolbrzymiała do jego rozmiarów! I błyskawicznych już kopyt pogonią Konie ciskają grudy ziemi o nią, I grzmiący tętent już napełnia parów! ETOLCZYK Teraz — szalony! Ślepy obłąkaniec! Skręca w bok, igra! Hej, uwaga! Bogi! Pentesilea przecina kąt drogi… Widzisz?… Przyjęła jego straszny taniec… MIRMIDON Zeusie! Na pomoc! Już u jego boku! Wielki jak olbrzym cień jej w groźnym skoku Już go zabija! ETOLCZYK Teraz… nagle… wspak — TESALCZYK Całą kwadrygę zdarł w lewo co prędzej! ETOLCZYK Do nas znów leci — na skrzydłach, jak ptak! MIRMIDON Ha, lis przebiegły…! Zwiódł ją! Umknął jędzy!! TESALCZYK Niepowstrzymana minęła w rozpędzie Wóz jego… MIRMIDON A! Potyka się jej koń! Patrz! Wyleciała z siodła!… ADRASTOS Co to będzie? TESALCZYK Runęła! W ziemię zaryła się skroń! MIRMIDON Królowa leży! A na nią się wali Jedna z wojownic, cała w lśniącej stali! TESALCZYK I jeszcze jedna — MIRMIDON I trzecia — ADRASTOS Padają? MIRMIDON Padają, wodzu! Jakby kowal krewki Na szmelc je topił razem: konie, dziewki! ADRASTOS Niech spłoną w popiół! TESALCZYK W gęstych kłębach pyłu Los się rozprawia z Amazonek zgrają: Już widzę tylko błysk żelaza, z tyłu Za Achillesem; węzeł gęsty, śliczny Dziewic, splątany z dziką masą koni… Zaiste, chaos mniej był chaotyczny. ETOLCZYK Lecz teraz — wiatr się zerwał; oto dnieje, Jedna z leżących zrywa się na nogi. TESALCZYK Ha! Niechaj każdy patrzy i się śmieje: Jak tam wesoło ów kłębek szaleje, Jak to szukają lancy, tarczy, kasku, Porozrzucanych daleko po piasku! MIRMIDON Trzy konie jeszcze, jedna wojownica Leżą jak martwe… ADRASTOS Czy to jest królowa? ETOLCZYK Pentesilea, pytasz, złotogłowa? MIRMIDON Czy to królowa? Nie poznaję lica!… Tam stoi!! TESALCZYK Gdzie? ADRASTOS No mów! MIRMIDON Tam, na Kronidę! Tam, gdzie runęła: w cieniu tego drzewa. Na karku konia oparła swą dzidę, Trzyma się grzywy… widzisz? — Włos owiewa Czoło, a ręką — pył czy krew? — ociera… Dumny się szyszak w prochu poniewiera! TESALCZYK Na boga, ona, tak! ADRASTOS Niezwyciężona! ETOLCZYK Kot, co tak padnie, sczeźnie, lecz nie ona! ADRASTOS A co Achilles? TESALCZYK Jego strzegą bogi! Trzy rzuty strzały uszedł już z jej drogi! Już go dosięga ledwie rzutem wzroku, Już nawet myśl, pędząca za nim śmigła, Bez tchu w jej piersi zziajanej zastygła! MIRMIDON Chwała! Patrz, Odys w wojowniczym tłoku I całe wojsko Greków w jasnym słońcu Nagle wychodzą tam z leśnego mroku! ADRASTOS Odys? Diomed? Bogi nieśmiertelne! Gdzież on? Daleko sam został na końcu? TESALCZYK Na rzut kamienia! Konie jego dzielne Już gnają cwałem na Skamandru wzgórza. On wzdłuż szeregów już śmiga jak burza… GŁOSY / z oddali / Chwała! TESALCZYK Wołają jemu… GŁOSY Bogów gońcu! Sława, Pelido! Wawrzyn na twą skroń!… TESALCZYK Wstrzymuje bieg. Przed samo królów koło Zajeżdża wóz! Podchodzi Odys doń! Zeskoczył z wozu raźno i wesoło… Oddaje lejce i odrzuca broń… Zdejmuje szyszak, co gniecie mu czoło Pyłem pokryte; a wszyscy rycerze, Wszyscy królowie kupią się wokoło! Sława ci, chwała, boski bohaterze! O, wszystkich Greków porwał zachwyt szczery, Tłum go unosi, kolana mu ściska, Zaś Automedon dymiące ogiery Przy jego boku prowadzi u pyska! Już coraz bliżej — idzie — wznosi dłoń! O, patrzcie! Boski! Wawrzyn na twą skroń! SCENA CZWARTA / Achilles, za nim Odyseusz, Diomedes, Antilochus, Automedon z kwadrygą u jego boku. Wojsko greckie. / ODYSEUSZ O bohaterze egiński! Serdecznie Witamy! Nawet w odwrocie zwycięski! Niech twego miecza sława żyje wiecznie! O, na Jowisza! Samą mocą ducha Nieprzyjaciółce ty zadajesz klęski, Że w proch ci pada bezsilna i krucha; Cóż będzie, skoro ty miecz swój wysoko Podniesiesz na nią, prosto, oko w oko! ACHILLES / trzymając hełm w dłoni, drugą ręką ociera pot z czoła. Dwaj Grecy, bez jego świadomości, chwytają jego zranione ramię i opatrują je / Co? Cóż takiego?! ANTILOCHUS Zawsze w niepokoju, Wygrałeś wyścig straszliwego boju, Jak dziki orkan, który, grzmiąc po niebie, Świat przerażony w wirach wichru grzebie. Gdybym na siebie grzechy całej Troi Przyjął i ciężko zgiął się pod brzemieniem, O, na Erynie! Mógłbym uciec cieniem Przed własną skruchą — w lot kwadrygi twojej. ACHILLES / do Greków opatrujących go, chcąc się pozbyć ich natręctwa / Ach, trutnie! JEDEN Z KSIĄŻĄT Kto znów? ACHILLES Czegóż chcą, u licha? PIERWSZY GREK / opatrując mu ramię / Stój, płynie krew! ACHILLES No tak. DRUGI GREK Więc pozwól chwilę! PIERWSZY Daj nam przewiązać! ACHILLES Sama już zasycha. DRUGI Zaraz gotowe będzie. DIOMEDES Najpierw tyle Opowiadano, że w te rejterady Wciągnął cię odwrót mej zbrojnej gromady… Lecz to, co widzę, dowodzi niezbicie, Że oną jazdę poprzedziła skrycie Uplanowana myśl. Zapytać można, Czyś kamień ów upatrzył już o świcie, Przez który upaść miała nieostrożna Królowa: takeś prosto w niego mierzył. ODYSEUSZ Mój bohaterze, jeśliś się tajemną Żądzą odwetu do cna nie zaperzył, Racz do Argiwów obozu iść ze mną. Już nas Atrydzi wołają z powrotem. My się ku rzece cofniemy odwrotem, Dziewki podstępnie wciągając w gonitwę; Tam Agamemnon z zasadzki jak młotem Uderzy na nie i zakończy bitwę. Na boga gromów! Nigdzie albo tam Ostudzisz żądzę, co jak zwierza spienia Ciebie i gna za tobą bez wytchnienia. Błogosławieństwo na drogę ci dam. Tej nienawiści dłużej bym nie przeżył, Widząc megiery tej harce szalone! Chętnie bym ujrzał ślad twego kopniaka Na jej policzku różanym. ACHILLES / spojrzał na konie / Spocone. ANTILOCHUS Kto znów? AUTOMEDON / bada dłonią szyje końskie / Jak ołów. ACHILLES Dobrze. Jazda taka Męcząca jest. Przeprowadź je, mój drogi, Potem im winem przetrzyj pierś i nogi. AUTOMEDON Niosą bukłaki już. DIOMEDES Teraz ty jasno Widzisz, prześwietny, że to ciężka sprawa. Gdziekolwiek sięgnąć najbystrzejszym okiem, Wzgórza pokryte kobiet ciżbą ciasną. A gęstsza nie jest i szarańczy ława, Gdy z chmur opada niszczycielskim mrokiem. Komuż zwycięstwo zupełne przypadło? Czyż oprócz ciebie jeden jest, co powie, Że widział chociaż twarz tej centaurzycy? Próżno dążymy, my, Grecji królowie, Wśród trąb rozgrzmotu, w złocistej zbroicy: Ona zapadła w głębię nieodgadłą. A kto by chciał jej srebrny bodaj głos Usłyszeć, ten by chyba musiał wprzódy Zwalczać niesławnie te pospólstwa ludy, Które jej strzegą tam, na polach Troi, Jak cerbery, by jej nie spadł włos Z jej wrażej głowy. ACHILLES / patrzy w dal / Czy jeszcze tam stoi? DIOMEDES Pytasz? ANTILOCHUS Królowa? ADRASTOS Hej, tam! Pióropusze Na bok! Nie widać… PIERWSZY GREK / kończąc opatrunek / Zaraz! Chwilka mała. JEDEN Z KSIĄŻĄT Zaiste, tam! DIOMEDES Gdzie? JEDEN Z KSIĄŻĄT Ot tam, na mą duszę! Stoi, gdzie padła, tam pod dębem, w dole. Już, jak się zdaje, klęskę przebolała, Pióra znów hardo wieją na jej czole. PIERWSZY GREK Nareszcie! DRUGI Teraz władać możesz dzidą. PIERWSZY Teraz iść możesz. / Zawiązują ostatni węzeł i puszczają jego ramię / ODYSEUSZ Czyś słyszał, Pelido, Com ci wyłożył? ACHILLES Mnie? ODYSEUSZ No, bez obrazy! ACHILLES Nic nie słyszałem. Cóż to? Czego chcecie? ODYSEUSZ Dziw! Czego chcemy? Jam ci tu rozkazy Atrydów przyniósł! Agamemnon bowiem Każe natychmiast wrócić nam, jak wiecie: Taki jest plan, by zbrojnej tej kobiecie Kazać do twierdzy podejść z całym mrowiem, Gdzie, między dwoma wojskami, wyraźniej Musi oświadczyć się, z kim jest w przyjaźni. Skoro wybierze, co woli, musimy Wiedzieć przynajmniej my, co uczynimy. Wierzę w rozsądek twój, dzielny Achilu, Że poddasz się mądrości wodzów tylu. Wróg w Troi czeka; według zdania mego Byłby to obłęd, w tę godzinę złą Wdawać się w walki wojska dziewiczego, Nim się dowiemy, *czy* chcą od nas czego! I w takim razie, *czego* od nas chcą! ACHILLES / nakłada hełm na głowę / Kto chce, obierze w walce lisią zdradę. Ja się mężczyzną czuję — i kobietom, Gdy nikt nie stawi czoła, sam dam radę! Jeśli je chcecie poza bitwy metą W chłodnym tu cieniu okrążać z daleka, Niemocnej chęci pełni, jak kaleka, Czyńcie, jak chcecie: sam wyruszę przeto. Komu się walka, na Styks! nie opłaca, Kto wracać chce do Ilion, niechaj wraca! Czego *ode mnie* chce, wiem, boska dziewa! W swatów śle do mnie upierzone cienie, A furkot ich wyraźnie jej życzenie Śmiertelnym szeptem do ucha mi śpiewa… Odkąd dorosłem, mili przyjaciele, Nigdym nie stronił od niewiast, jak wiecie, A znałem przecie pięknych kobiet wiele! Jeślim dotychczas tej jednej kobiecie Odporny był, to stąd, na grom Zeusowy, Że jeszcze w krzewach, jakby chciała ona, Nie mam dość miękkich puchów dla jej głowy, Bym w samotności wreszcie był gotowy W ogniach ją spiżu pochwycić w ramiona. Idę, gdy wracać do obozu chcecie. Pasterska chwila nadejdzie niebawem. Choć miałbym jeszcze przez całe miesiące Zabiegać o nią bezprawiem czy prawem: Nie wcześniej struny pokoju potrącę, Nie wcześniej żądze się moje nasycą, póki nie nazwę jej oblubienicą! A ona, w wianku z ran, z których krew ciecze, Zwieńczoną głową za mną się powlecze! Naprzód! GREK / zjawia się / Pentesilea zstępuje ze zboczy! ACHILLES Czy wsiadła znowu na swego stępaka? GREK Jeszcze pieszo zbrojna ku nam kroczy. Ale za uzdę prowadzi rumaka. ACHILLES Konia mi dajcie! Żywo, przyjaciele! O Mirmidoni! Za mną! Naprzód, śmiele! / Wojsko rusza / ANTILOCHUS Szaleniec! Gwałtem trzymać go! DIOMEDES Idź z nami! Już znikł! ODYSEUSZ Przeklęta wojna z kobietami! / Wszyscy wybiegają. / SCENA PIĄTA / Pentesilea, Protoe, Meroe, Asteria, orszak, wojsko Amazonek. / AMAZONKI Chwała ci, chwała, o zwycięska pani! Królowo Święta Róż! Hej! Kwiaty dla niej! PENTESILEA Żadnych triumfów! Żadnych róż! Bitwa raz jeszcze woła w pole: Hardość na młodym jego czole, O Amazonko, siłą skrusz! O towarzyszki, z stu tysięcy Słońc w jedną kulę przetopionych Nie błyśnie taki żar szalony, Jak triumf nad nim mój dziewczęcy! PROTOE Najdroższa, błagam! PENTESILEA Nie, to wróg! Z ust mych słyszałaś twardą wieść! W prochu go ujrzę u mych nóg, Zuchwalca, co ważyć się mógł W moją wojenną godzić cześć… Łatwiej ujarzmisz rzeki prąd, Co z gór opada z hukiem fal, Niż sprawisz, by mój zapał zwiądł, I mojej woli ugniesz stal. Jam to jest, straszna zwyciężczyni, Ja, Amazonka, ja, królowa, Której mi obraz w lustrze czyni, Gdy się doń zbliżam, jego pierś spiżowa? Wszech bogów klątwą obarczona, Na widok tego bohatera Cała drętwieję w głębi łona, I oddech w piersi mi zamiera! Mnie, co nie umiem z nim się zmierzyć, W wir walki rzucić się szalonej, Gdzie czeka drwiąco uśmiechniony… Raz go zwyciężyć — albo nie żyć! PROTOE Gdybyś ty chciała raz, droga królowo, Na tym ramieniu cicho oprzeć głowę! Upadek, który wstrząsnął twoim ciałem, Rozpalił duszę twą i wzburzył krew: Pani, ty przecież drżysz na ciele całem! Błagamy cię — nie postanawiaj nic, Póki nie wróci pogoda twych lic! Chodź, spocznij tutaj, niech przeminie gniew. PENTESILEA Dlaczego? Po co? Czy mam rany? Co mam? — Co mówię? PROTOE Dla wygranej, Co twoją młodą duszę nęci, Chcesz grę ponowić w złudnej chęci? Że niespełnioną chęć, nikt nie wie jaką, Żywisz w swym sercu — jak kapryśne dzieci Odtrącasz lekko, jak rzecz lada jaką, Tę łaskę bogów, co nad nami świeci? PENTESILEA Ha, patrz! (przeklęty taki dzień) Jak zdradny się sprzymierza los I przyjaciółek luby głos, By skrzywdzić, zgnieść mej duszy rdzeń! Ilekroć moja dłoń się ruszy, Chcąca w przelocie zwiewną zjawę Chwycić za włosy: złotą sławę — Zawsze zła moc mą siłę kruszy… I rozbrat, bunt — to treść mej duszy! Precz mi! PROTOE / do siebie / Bogowie, chrońcie ją! PENTESILEA Czy tylko własny głos *mnie* zwał Na powrót znów na pole chwał? Czy to nie lud, czy nie zagłada, Co przez mych zwycięstw dziki szał Z szumem łopotu doń się skrada? Już odpoczywać mamy śmiele Po zakończonym jakby dziele? Zżęty, związany w mocne snopy, Plon żniw bogatych niby góra W stogach nam rośnie w nieba stropy: Lecz nad nim zwisa czarna chmura I gromem grozi w dół ponura. Pobitej tej młodzieńców chmary Nie powiedziecie, strojne w kwiaty, Do wonnych dolin w swoje chaty, Przy dźwiękach trąby i cytary. Zdradliwa czeka was zasadzka: Widzę mściwego cień Achila, Jak na was rzuca się znienacka, Jeńców odbija, los przechyla; Jak w Temiscyrze, w chramie Diany Różane zrywa z nich kajdany, Spiżowe da wam dla zamiany! Pięć dni już sława jego dumna Chwieje się, moją mocą chwiana; Miałażbym, zląkłszy się tytana, Teraz odstąpić, bezrozumna, Gdy od podmuchu jednej strzały Ma mi jak owoc spaść dojrzały?! Nie! Jeśli walk, co tak ogromnie Poczęły się, nie skończę cało, Wieńca, co szumi tuż koło mnie, Na skroń nie włożę sobie śmiało; Cór Marsa, wiernych mi niezłomnie, Jako przyrzekłam, wiekopomnie Na szczęścia szczyt nie wwiodę z chwałą — Niech piramida jego z grzmotem Powali mnie i je pokotem! Kto waha się, ma podłe serce! PROTOE Twe oko, pani, zgoła obco płonie, Niezrozumiale — i w dziwnej rozterce Ciemne się tłuką przeczucia w mym łonie… Rzesza, przed którą lęk czujesz, na błonie Rozpierzchła się jak liście przed orkanem; Pusto na polu trupami zasłanem. Achilles, odkąd stawiłaś mu czoło, Skamandru falą odcięty jest wkoło; Ty go nie drażnij, zniknij z jego wzroku! Ja chronić będę odwrót twego kroku. Na olimpijskich bogów! Ni jednego Jeńca nie wydrze ci! Blask jego broni Nie będzie straszył nas ni tętent koni Nie zmąci z dala śmiechu dziewiczego Nawet na wiele mil. Ja za to słowo Ręczę ci święcie swoją głową! PENTESILEA / zwraca się nagle do Asterii / Asterio, czy to być może? ASTERIA Królowo… PENTESILEA Czyż mogę niecnym je odwrotem Do Temiscyry wieść z powrotem? ASTERIA Daruj, gdy powiem, królowo… PENTESILEA Mów śmiele! PROTOE / nieśmiało / Gdy pytać będziesz po kolei rady Wszystkich tu władczyń zebranej gromady, Usłyszysz… PENTESILEA Nie chcę rad za wiele. Tej jednej pragnę, u Pallady! / Milczy, opanowuje się / Asterio, powiedz! — Czy bez sromu Mogę swe wojsko wieść do domu? ASTERIA Skoro, o pani, każesz, szczerze powiem, Jak dziwię się tym widowiskiem ślepem, Którego pojąć nie mogę… Albowiem Z kaukaskich gór ruszyłam z moim szczepem O jedno słońce później, wraz ze wschodem I już za twoim nie mogłam pochodem Nadążyć, boś jak wicher gnała stepem. I dziś dopiero, jak wiesz, skoro świt, Na placu boju stanęłam gotowa; A tu z tysiąca ust brzmi ku mnie nowa, Radosna wieść: Zwycięstwo! Chwała! Stój! Już nie potrzeba nam strzał ani dzid! Skończony cały Amazonek bój! Że wypełniły się modły narodu, Rada, gotuję wojsko do pochodu. Ciekawość gna mnie jednak w twoje strony, Chcę ujrzeć żywe tej wiktorii plony… I oto widzę ciurów garść wylękłą, Drżące ze strachu Argiwów zakały, Których na tarcze, gdy im serce zmiękło, Twe Amazonki z pola pozbierały! A tam, spójrz tylko, przed murami Troi Wojsko Hellenów, Agamemnon stoi, Stoją Menelaj, Ajaks, Palamedes I Antilochus, Odys, Diomedes — Patrzą ci w twarz i żaden się nie boi! Ba, ów potomek młody Nereidy, Co go twa dłoń różami wieńczyć miała — Czoło ci stawia, łotr pełen ohydy! On nogę swoją — jak sam głośno prawi — Na twój królewski dumny kark postawi! A moja wielka córa Aresowa Pyta, czy droga do domu gotowa…? PROTOE / namiętnie / Niecna! Królowa do Hadesu wiodła Najtęższych, dzielnych wojów i… PENTESILEA Milcz, podła! Asterio, słusznie. Mnie się widzi, Że jeden ulec mi jest godny: Ten w polu stoi tam — i szydzi! PROTOE Namiętność twoja to doradca głodny Krwi, pani… PENTESILEA Żmijo, język spętaj! Gniew swej królowej popamiętaj! Precz mi!! PROTOE Na gniew twój zatem się narażę! Wolę już twojej nie oglądać twarzy Niźli w tej chwili stchórzyć jak zdrajczyni, Co cię pochlebstwem nikczemnie oślini… Jesteś w płomieniach, więc jesteś niezdolna Wieść dalej wojnę, zwycięska i wolna! Jak nie jest zdolny włóczni sprostać lew, Skoro go łowca trucizną stumani, By potem zdradnie wytoczyć zeń krew. Na wiecznych bogów! O *tak*, Peleidy Nigdy dla siebie nie zdobędziesz, pani: Raczej się boję, że na nowe wstydy, Nim słońce zajdzie, nas syn Nereidy Narazi: chłopców, którychśmy rękami Własnymi z trudem wzięły do niewoli, Odbije, szał twój rozmiażdży kołami! PENTESILEA Hola, najmilsza! Stój! Powoli! Cóż za tchórzostwo! Co cię boli? PROTOE Mnie? mnie? PENTESILEA Więc kogóż pokonałaś? Powiedz! PROTOE Uległ mi w boju arkadyjski książę, Likaon, młody Eumela synowiec. Ty znasz go pono… PENTESILEA Hm… czy to był może Ów, który z drżeniem stał, kapiący Potem, gdy pośród jeńców… PROTOE Drżący? Tak stał potężnie jak sam Peleida! W bitwie trafiony kilku mymi strzały, Padł mi do nóg, we krwi się pławiąc cały. Teraz mi dumę do rozkoszy przyda W dzień Święta Róż, gdy jako pogromczyni Wprowadzę męża do naszej świątyni. PENTESILEA Doprawdy? Skąd zachwytu tyle! więc dobrze — życie ci umilę! Niech tu sprowadzą do jej łona Arkadyjczyka Likaona! Dziewczyno ty niewojownicza, Bierz go! Uciekaj, by nie zginął We wrzawie bitwy! Królewicza Pociągnij tam, gdzie słodko płyną Zapachy krzewów, tam twej chuci Słowik lubieżną pieśń zanuci! Pieść niecierpliwą go zachętą I zaraz odpraw swoje święto!… Lecz… z oczu precz mi raz na zawsze! I z kraju będziesz mi wygnana! Gacha całusy najłaskawsze Niech cię pocieszą, gdy pijana Patrzysz, jak krwawi nasza rana, W boje pogrążasz coraz krwawsze Sławę, ojczyznę, miłość, dom, Królowę, siostry — w wieczny srom! Idź! Znać cię nie chcę! Ani kroku! I zbaw od swego mnie widoku! MEROE Królowo, biada! PENTESILEA Milczeć każę! Kto za nią, śmiercią winę zmaże! AMAZONKA / przybiega / Achilles zbliża się, królowo! PENTESILEA Zbliża się! Naprzód więc, na bój! Dajcie mi oszczep najcelniejszy, Dajcie mi miecz najpłomienniejszy! Bogowie, tej rozkoszy zdrój Dać mi musicie, bym młodzieńca Wytęsknionego, jedynego W prochu zdeptała jako jeńca! Oddam za miarę szczęścia tego Szczęśliwą resztę życia mego. Asterio! Prowadź hufiec mój! Zaprzątnij Greków, goń ich, męcz, By mi nie psuli walki wręcz. Niechaj mi żadna się nie waży Godzić w Pelidę! Śmierci strzała Tej, co tę głowę w chęci wrażej, Co mówię! włos by dotknąć śmiała! Ja jedna zwalczę syna bogów! O towarzyszki! Ta stal czule W najsłodszym ujmie go uścisku — (Bo objąć chcę go w stali błysku!) I bezboleśnie go przytulę. Kwiaty wiosenne, ścielcie się pod niego! Gdy będzie padał, na was się położy. Puls jego serca droższy mi od mego… Nie wcześniej spocznę, dopóki z przestworzy Jak zestrzelony stubarwny ptak boży Nie runie do mnie. A gdy leżeć będzie Z złamanym skrzydłem, mój i ptaków król, U moich stóp w tę chwilę niepojętą: O, niechaj wtedy z Elizejskich Pól Zejdą się duchy na triumfu święto! Pochodem w kwiatach wrócim — wtedy już Ja wam królową będę Święta Róż! — Teraz na bój! / Chce odejść, spostrzega płaczącą Protoe i obraca się niespokojnie. Nagle pada jej na szyję / Protoe, siostro moja! Czy chcesz iść za mną? PROTOE / złamanym głosem / Na dno piekła! PENTESILEA Ty dobra, chcesz więc? Coś wyrzekła? Naprzód nas bój zwycięski woła! *Obie* lub *żadna*! Hasło dam: Róże na królów naszych czoła Albo cyprysy na skroń nam! / Wszystkie odchodzą. / SCENA SZÓSTA / Arcykapłanka Diany zjawia się z orszakiem Kapłanek. Kroczy za nimi gromada Dziewcząt, z koszami pełnymi róż na głowach, i Jeńcy prowadzeni przez kilka uzbrojonych Amazonek. / ARCYKAPŁANKA Kochane, małe dziewczęta różane, Pokażcie teraz swej wędrówki plony. Tu, kędy zdroje tryskają źródlane, Tu, w cieniu pinii, widok osłoniony; Bezpiecznie złożyć możecie swe plony. DZIEWCZĘ / wysypuje swój kosz / O święta matko, to mój plon bogaty! INNA / czyni to samo / Ta wiązka moja! TRZECIA Oto moje kwiaty! CZWARTA A ja tę całą przynoszę ci wiosnę! / Inne Dziewczęta czynią to samo / ARCYKAPŁANKA Żarzy się to jak kraśny szczyt Hymetty! O Diano, łaski tak barwnie radosnej Dłoń twa tak szczodrze drugi raz nie wznieci! Dary przynoszą mi wszystkie kobiety: Matki i córy; ale ja, niestety, Nie zaślepiona, wiem, komu wdzięczniejsze Należą dzięki się, a komu mniejsze. Czy to już cały zapas, moje dzieci? PIERWSZE DZIEWCZĘ To, co tu widzisz. Nie znalazłam więcej. ARCYKAPŁANKA Gorliwość matek większa od dziewczęcej! DRUGIE DZIEWCZĘ Te pola, matko, bardziej są podatne, By jeńców zbierać niż róże szkarłatne. Choć w krąg na wzgórzach gęsta ozimina Młodziutkich Greków stanęła i czeka Na sierp żniwiarek, co ich żąć zaczyna — To w róże wkoło uboga dolina, Kwiat w tarń się chowa i z kwitnieniem zwleka. Łatwiej się przedrzeć przez las lanc i strzał Niż przez ich gęsty i ciernisty wał. Spójrz tylko na te palce moje, proszę. TRZECIA Wyszłam na szczyt, gdzie skała jest podcięta, Zerwać tę różę, którą ci przynoszę. Tam blado poprzez pąka ciemną zieleń Przebłyskiwała: w kwiat nie rozwinięta I niedojrzała do miłosnych wcieleń. Chwytam ją, padam — i lecę zgubiona W jakowąś przepaść bez dna! Nieprzytomnie Spętana czuję się w śmiertelnej sieci. Lecz co za szczęście! Widzę, jak wkoło mnie Przepych różany tak wspaniale świeci, Że Amazonkom *sto* zwycięstw okwieci. CZWARTA Ja ci zerwałam, o kapłanko bogów, Tej jednej róży kielich purpurowy. Spójrz na ten kwiat krwawiący pośród głogów, Różę, królewskiej godną chyba głowy! Pentesilei niech triumf umila, Kiedy boskiego pogromi Achila. ARCYKAPŁANKA Skoro królowa zwycięży, w podzięce Kwiat jej królewski dadzą twoje ręce! Do jej powrotu przechowaj go skrzętnie. PIERWSZE DZIEWCZĘ W przyszłości, kiedy przy dźwiękach cymbałów Wyruszy w pole wojsko Amazonek, Ruszymy z nimi, lecz nie tylko na łów Wianków i róż, którymi cały dzionek Sławić musimy triumf naszych matek. Patrz, moje ramię już oszczep udźwiga, Kamień z mej procy zawsze w sam cel śmiga! Oto już dla mnie za kwiateczkiem kwiatek Sam się zaplata w wianek oblubieńczy — Ten, na którego strzałę mam, już miga Wśród wojowników, dzielny i młodzieńczy. ARCYKAPŁANKA Tak sądzisz? — Hm, ty chyba wiesz najlepiej… Masz chyba pewne róże na widoku? Za rok, gdy nowych róż się plon rozszczepi, Swojego chłopca znajdziesz sobie w tłoku. Teraz do pracy, rozmowne młodzianki: Prędko te róże splatajcie mi w wianki! DZIEWCZĘTA / w zamieszaniu / Już!… Do roboty!… Prędzej!… Kosze złóż! Chodź, Delio!… Charmion!… Fanio!… Dajcie róż! / Siadają parami / PIERWSZE DZIEWCZĘ My — dla Ornytii wijemy ten wianek, Przez nią Alcesta ramię zwyciężone… TRZECIE DZIEWCZĘ My — dla Partenion, siostro; jej kochanek Pobity w walce — ma w tarczy Gorgonę. ARCYKAPŁANKA / do uzbrojonych Amazonek / Cóż? Nie zechcecie zabawić swych gości? Nie stójcież tak bezradnie, o dziewczęta! Ja mam was uczyć zabiegów miłości? Nie zapowiecie Różanego Święta Słowem uprzejmym? Czyli was nie nęci Spytać strudzonych, jakie mają chęci? PIERWSZA AMAZONKA Mówią, dostojna, że nic im nie trzeba. DRUGA Gniewni są na nas. TRZECIA Uśmiechem ich darzę, A oni z złością odwracają twarze. ARCYKAPŁANKA Ej, skoro źli są, to wy baczcie pilnie, By ich uczynić dobrymi! Bo na co Wyście ich w bitwie trafiały tak silnie? Co się niebawem ma stać nieomylnie, Powiedzcie im, a zaraz marsa stracą… PIERWSZA AMAZONKA / do jednego z Jeńców / Czy chcesz, młodzieńcze, na kobiercach z puchu Słodko odpocząć? Mamli kwietną wiosnę W cieniu wawrzynów na łoże radosne Tobie rozścielić, ty mój młody zuchu? DRUGA / do innego / Czy mam z olejków perskich najwonniejszy Z wodą źródlaną zmieszać, by rzeźwiąco Ból zapylonych twoich stóp umniejszyć? TRZECIA Który z was młodych, co tak patrzą hardzi, Gdy pomarańczy sok ten miłująco Poda dłoń moja, darem tym pogardzi? WSZYSTKIE TRZY Czym służyć wam? Powiedzcie! Mówcie! JENIEC Niczem! PIERWSZA AMAZONKA O cudzoziemcy z ponurym obliczem! Cóż gnębi was, gdy nasza broń spoczywa, Że was bojaźnią nasz widok przeszywa? Ty, w złotym pasie, mów! Co cię przestrasza? Może psy gończe czy lwia skóra nasza? JENIEC / spojrzał na nią bystro / Mówcie, dla kogo te wieńce uwite? PIERWSZA AMAZONKA Dla kogo? Dla was! JENIEC O niesamowite! Więc chcecie wieść nas w wiankach z wonnych róż, Jak proste zwierzę, pod ofiarny nóż? PIERWSZA AMAZONKA Do Artemidy świątyni, na gody! W jej ciemny gaj na ślubne korowody, Na zdrój rozkoszy niezmierny i nowy! JENIEC / zdumiony, ściszonym głosem do towarzyszów / Czy był gdzie jaki sen tak kolorowy? SCENA SIÓDMA / Zjawia się Naczelniczka. Ciż sami. / NACZELNICZKA Tu cię, dostojna, widzę śród zabawy! Tymczasem blisko, na odległość strzały, Wojsko do krwawej zbroi się rozprawy! ARCYKAPŁANKA Wojsko! Gdzie? Powiedz! NACZELNICZKA Tu, gdzie wylizały Skamandru wody jar głęboki. Jeśli W wiatr się wsłuchacie, co wieje nad skały, To usłyszycie poszum niespokojny, Szczęk broni, koni rżenie, krzyk, sygnały, Wrzawę bojową, trąby i cymbały, Cały spiżowy głos morderczej wojny — I nad nim okrzyk gromowy królowej. JEDNA Z KAPŁANEK Kto skoczy chyżo na szczyt górki owej? DZIEWCZĘTA Ja! Ja! / Biegną na wzgórze / ARCYKAPŁANKA Królowej! To niewiarogodne… Czemuż, gdy furie wojny jeszcze głodne, Już nam gotować każe Święto Róż? NACZELNICZKA Co? Święto…? Rozkaz dała? Powiedz: komu? ARCYKAPŁANKA Mnie! Mnie! NACZELNICZKA Gdzie? Kiedy? ARCYKAPŁANKA Przed godziną już. Stałam tu w cieniu tego obelisku, Kiedy na tropie Achila, tu, blisko Mnie, przeleciała cwałem na kształt gromu! A ja spytałam śpieszącą: „Co będzie?” „Na święto jedziem!” — rzuciła mi w pędzie. „Gotuj, dostojna, całe kwiatów deszcze!” PIERWSZA KAPŁANKA / do Dziewcząt / Widzicie ją? No, mówcie! PIERWSZE DZIEWCZĘ / na wzgórzu / Nie widzimy! Żadnego hełmu odróżnić nie mogę. Jak okiem sięgnąć, mgliste widzę dymy, Cień chmur zasłonił słoneczną pożogę, Tylko wojsk widać kotłujące chmary, Na polu śmierci goniące ofiary. DRUGA KAPŁANKA Kryć będzie chciała odwrót swych oddziałów. PIERWSZA KAPŁANKA Tak sądzę również. NACZELNICZKA Do boju gotowa, Na wprost Pelidy, drwiąca z jego strzałów, Stoi królowa, świeża jak jej perski Rumak wysoko wspięty, a jej głowa Skrzy się jak nigdy, taki z niej rycerski Blask bucha, żar i taka radość nowa, Jak gdyby młoda jej pierś marmurowa Pierwszy raz w życiu wdychała dech wojny. ARCYKAPŁANKA Do czego zmierza jej duch niespokojny? Tysiące jeńców — czy to jeszcze mało? Roją się w lasach wszędy dookoła… Cóż to jej zdobyć jeszcze pozostało? DZIEWCZĘTA / na wzgórzu / O bogi! PIERWSZA KAPŁANKA No, cóż słychać? PIERWSZE DZIEWCZĘ Chodźcie, święte! NACZELNICZKA Cóż to jej zdobyć jeszcze pozostało? DRUGA KAPŁANKA Więc mówcież! PIERWSZE DZIEWCZĘ Patrzcie, przez chmury rozcięte Runęło słońce: snopy światła biją Prosto na Peleidy skroń! ARCYKAPŁANKA Na czyją? PIERWSZE DZIEWCZĘ Na jego skroń. O, patrzcie, siostry, w dal: Świecący stoi na wzgórzu i w stal Zakuty, on i rumak — od szafiru I chryzolitu skrzy się promienniejszy! Ziemia dokoła, zasnuta w cień kiru Gromowej nocy, podkład najczarniejszy Jednemu daje — i blaski swe traci, By oddać przepych tej jednej postaci! ARCYKAPŁANKA Co naród, nas — obchodzić ma Pelida? Czyż to przystoi córce Aresowej, Królowej dzielnej — tak nadstawiać głowy? / do Amazonki / Pędź, Arsinoe, pędź przed jej oblicze I w mej bogini imieniu jej powiedz: Że stawił czoło Mars, wojenny łowiec! Że na jej gniew ją wzywam, aby znicze Wznieciła, w dom powiodła boga wojny Oraz niezwłocznie w świątyni ojczystej Dzień Święta Róż zaczęła uroczysty! / Amazonka wybiega / Czyż monarchini taki szał przystojny? PIERWSZA KAPŁANKA Czy tam królowej nie widzicie w dole? PIERWSZE DZIEWCZĘ / ze wzgórza / Tak, tak! — Jaśnieje od niej całe pole! KAPŁANKA Gdzież jest? DZIEWCZĘ Na wszystkich Amazonek czele! Hej, w złotym stroju bojowym jak błyszczy, Tańcząc ku niemu wojennie! I zda się, Iż się do słońca tak zazdrością pasie, Że je w swym locie prześcignie i zniszczy Za to, że skroń mu ucałować śmiało! Gdyby się chciała w niebo wzbić na wietrze, Aby się zrównać z rywalką nad chmury, Wspaniały rumak tej Marsowej córy Nie mógłby lotniej nieść jej przez powietrze. NACZELNICZKA Cały królewski jej orszak paradny Rzucił się panią ratować od zguby. ARCYKAPŁANKA / do Naczelniczki / Czyliż nie było między wami żadnej, Co by umiała ostrzec oszalałą? NACZELNICZKA Protoe klęła ją na wszystkie bogi I wyczerpała najżarliwsze próby, By ją nakłonić do powrotnej drogi. Lecz dziś rozsądku głos nie jest jej luby: Snadź serce młode przebite zostało Na wskroś — Erosa najzdradliwszą strzałą. ARCYKAPŁANKA Co ty powiadasz, co? DZIEWCZĘ / na wzgórzu / Ha! Już się zwarli! Bogi, wstrzymajcie pęd szalonej jazdy! W tej chwili wzajem na siebie natarli, Jak się zderzają dwie lecące gwiazdy! ARCYKAPŁANKA / do Naczelniczki / O bezrozumna plotko, bądź przeklętą! Trafiona strzałą? — Gdzie ją trafić miał? Ją, nosicielkę pasa z dyjamentów, Córę Marsową, której pierś odjęto, Ów cel zatrutych upierzonych strzał? NACZELNICZKA Taka jest w ludzie opowiadań treść: Meroe właśnie przyniosła tę wieść. ARCYKAPŁANKA Och, to jest straszne! / Amazonka wraca / PIERWSZA KAPŁANKA Co przynosisz? Mów! ARCYKAPŁANKA Spełniłaś rozkaz? Gadałaś z królową? AMAZONKA Za późno było! Przebacz! Brak mi słów… Nie mogłam spotkać ciżbą otoczonej, Gdy się zjawiała z coraz innej strony. Ale znalazłam Protoe i mową Jasną jej twoje powtórzyłam słowo. Ona odrzekła — coś, lecz nie wiem prawie, Czy usłyszałam dobrze w takiej wrzawie. ARCYKAPŁANKA No, cóż ci rzekła? AMAZONKA Powstrzymała cwał I jęła patrzeć łzawymi oczyma Na swą królowę. Kto mi rozkaz dał? Arcykapłanka — mówię — że się zżyma Na oszalałą, co, ślepa jak burza, Dla jednej głowy krwawy bój przedłuża. Ona odrzekła: „Ty do swojej wracaj Arcykapłanki — tak rzekła — o, tam Na twarz niech padnie i modły zanosi, Bo gdy się w walce tej głowy nie skosi, Nie ma ratunku już — ni jej, ni nam!” ARCYKAPŁANKA Ach, prosto zmierza do piekielnej próby! A nie pokona jej przeciwnik luby, Wrogowi w łonie swym ulegnie raczej… Nas wszystkie strąci w przepaść swojej zguby. Już widzę dziób okrętu ukwiecony, Co nas w kajdanach niesie w greckie strony, Aż drwiąc, kotwica Helladę zahaczy… PIERWSZA KAPŁANKA O, już się zbliża wieść pełna rozpaczy! SCENA ÓSMA / Zjawia się Namiestniczka. Te same. / NAMIESTNICZKA Ratuj się, święta! Bacz, byś jeńców strzegła! Całe tu wojsko Greków hurmem wali! ARCYKAPŁANKA Na wielkich bogów! Z czymżeś tu przybiegła? PIERWSZA KAPŁANKA Pentesilea gdzie? NAMIESTNICZKA W boju poległa! Całe nam wojsko Grecy rozsypali. ARCYKAPŁANKA Szalona! Cóż to wyrzekłaś za słowo? PIERWSZA KAPŁANKA / do uzbrojonych Amazonek / Zabrać stąd jeńców zaraz, jak najdalej! / Amazonki wyprowadzają jeńców / ARCYKAPŁANKA Powiedz: Gdzie? Kiedy?… NAMIESTNICZKA Więc posłyszcie nową Wieść, najstraszniejszą! Achilles i ona Natarli na się jak burza szalona, Gdy w chmurach gruchnie gromem w grom; i dzidy, Słabsze od piersi, rozprysły się w drzazgi. Lecz nie zachwiała się postać Pelidy, Tylko królowa runęła na ziemię! Leży bez ducha w śmierci dyjademie, Na zemstę zdana; myślę, że na miazgi Stratują teraz ją. Olimpie święty! Lecz on bez ruchu stanął, niepojęty, Wrósł w ziemię, blady śmiertelnie jak ona. „Na bogi! — woła. — Zabiłem! Już kona!” I z konia skacze w jednym oka mgnieniu; A wkoło trwa, zdrętwiały w przerażeniu, Krąg Amazonek, pomny słów królowej, Że tknąć nie wolno go pod karą głowy… On zbliża się zuchwale do leżącej, Pochyla się i zgarnia włos z jej czoła, Własnym ramieniem podnosi ją drżący I głośno własny czyn przeklinający Z jękiem na powrót do życia ją woła! ARCYKAPŁANKA On? Jakże? NAMIESTNICZKA „Precz, znienawidzony!” — grzmi Całe nań wojsko. „Śmierć na jego głowę! — Woła Protoe. — Gdy nie zejdzie mi, To najcelniejsze strzały nań gotowe!” I, na Pelidę nacierając konno, Królowę ręką wyrywa obronną… Wtem budzi się nieszczęsna z odrętwienia. Prowadzą ją, rzężącą, poranioną I z włosem dziko wiejącym z ciemienia, W dalsze szeregi, z czułą troską o nią. Aliści on, Achilles niepojęty, Któremu Eros w piersi z zimnej skały Rozpalił nagle dziwny serca żar, Woła: „Siostrzyczki niechby poczekały! Wiecznej przyjaźni przynoszę im dar!” I miecz odrzuca, i tarczę, rękami Pancerze z piersi zrywa z nieostrożna. Dwojgiem rąk gołych — jak psa! — maczugami, Gdyby nie zakaz, ubić by go można! Tak za królową idzie między nami, Jak gdyby wiedział, zuchwały, przeklęty, Że jego żywot naszym strzałom święty. ARCYKAPŁANKA A któż ten wydał zakaz nieszczęśliwy? NAMIESTNICZKA Królowa! Któż by? ARCYKAPŁANKA O straszliwe dziwy! PIERWSZA KAPŁANKA O, patrzcie, patrzcie! Na Protoe wsparta, Chwiejna, tu idzie, od śmierci wydarta! DRUGA Wielcy bogowie! Widok przeraźliwy! SCENA DZIEWIĄTA / Wchodzi Pentesilea, wsparta na rękach Protoe i Meroe, z orszakiem. / PENTESILEA / słabym głosem / Wszystkimi psami szczujcie go! Głowniami Z ognia popędźcie na niego sto słoni! Niech go sto kwadryg, zbrojnych w sierpy, goni, Rozszarpie w sztuki i krwią pole splami! PROTOE Droga! Zaklinam… Na matki mogiłę… Po twoim tropie idzie tu Pelida. Uciekaj, przebóg, gdy ci życie miłe! PENTESILEA Tę pierś mi strzaskać, o Protoe droga! Czy nie jest tak, jak gdybym lirę chciała Podeptać za to, że do siebie, błoga, W powiewie nocy imię me szeptała? Jak ktoś, kto bestii pod nogi się kłoni; Jakbym głaskała panterę, co do mnie Z taką się myślą zbliża, jak ja do niej? MEROE Więc nie chcesz ujść? PROTOE Więc nie chcesz się ocalić? MEROE Ucieczką gardzisz? Walki nieprzytomnie Pożądasz? W zemście chcesz cała się spalić? Tu, na tym placu, ma się stać rzecz straszna? PENTESILEA Mojaż to wina, że muszę orężem O jego serce zabiegać rubaszna? Czegóż chcę, wznosząc miecz swój nad tym mężem Chcęż do podziemnych posłać go podwoi? Na wielkich bogów! Ja go pragnę przecie Tylko przycisnąć do tej piersi mojej! PROTOE Biedna! ARCYKAPŁANKA Nieszczęsna! PROTOE Szał w młodości kwiecie! ARCYKAPŁANKA Wciąż jej to jedno po głowie się snuje… PROTOE Padła — i to jej rozum odebrało. PENTESILEA / z wymuszonym opanowaniem / Dobrze — jak chcecie — ja się opanuję, Ujarzmię serce, aby nie krzyczało; Że macie słuszność, sama teraz czuję, Co trzeba, zrobię — i znajdę w tym radość. Czemuż bym zaraz, jak bezsilne dziecię, Którego chętce nie stało się zadość, Z bóstwami zerwać miała? Gdy iść chcecie, Idę!… Przyznaję, że byłoby miłe Szczęście, lecz z nieba nie spadnie mi przecie, Więc z niebem nie chcę mierzyć się na siłę. Tylko pomóżcie wstać mi!… Dajcie konia! Już was powiodę na ojczyste błonia… PROTOE Błogosławione niech będzie, władczyni, Słowo królewskie, tak cenne jak złoto. Droga odwrotu otwarta… PENTESILEA / spostrzega wieńce w rękach Dziewcząt; z nagłym płomieniem na twarzy / Ha! Co to?! Kto kazał róże rwać? PIERWSZE DZIEWCZĘ O monarchini, Czy zapomniałaś? Pytasz? PENTESILEA Kto? ARCYKAPŁANKA Z tęsknotą Wyczekiwany nastał dzień… Ach, czyli Nie twoje własne usta rozkaz rzekły? PENTESILEA Przeklęty pośpiech oszalałej chwili! Przeklęta myśl — gdy mord szaleje wściekły — O przyszłej orgii myśl! O chuć zarazy, Co w czystych duszach cór Aresa wyje Jak wściekły pies, jak trąb spiżowe szyje, Co wszystkich wodzów przekrzyczą rozkazy! Czyż zwyciężyłam już, że na mój miecz Triumf szyderstwem spadł? Z mych oczu precz! / Siecze wieńce z róż / PIERWSZE DZIEWCZĘ Pani, co czynisz?! DRUGA / zbierając rozrzucone kwiaty / Ach, pięć mil dokoła Nikt ci już żadnych uzbierać nie zdoła, Już wiosna nowych nie wyda ci wstecz… PENTESILEA Oby mi wiosna cała zwiędła! Oby ten glob, na którym stoję, Jak kwiat ten złamał się na dwoje! Oby się światów więź rozprzędła, Jak ten rozplatam wieniec róż! O Afrodyto! ARCYKAPŁANKA To straszne! PIERWSZA KAPŁANKA Zgubiona! DRUGA Eryniom dusza jej oddana już! INNA / na wzgórzu / Siostry, zaklinam was! PENTESILEA Co widzi ona? KAPŁANKA / na wzgórzu / Achilles na zgubę idzie tobie i nam! PROTOE Więc na kolanach: uciekaj! — zaklinam… PENTESILEA Ach, moja dusza do śmierci znużona. / Siada / PROTOE Straszna! Co czynisz? PENTESILEA Kto chce, niech ucieka. PROTOE Ty chcesz…? MEROE Ty zwlekasz? PROTOE Ty chcesz…? PENTESILEA Chcę tu zostać. PROTOE Szalona! PENTESILEA Rzekłam. Widzisz: jam kaleka. Nie mogę stać… Niech na mnie nikt nie czeka! PROTOE Z kobiet najstraszniej zgubiona! Chcesz sprostać Zbliżającemu się — słyszysz — Pelidzie…?! PENTESILEA / bezsilnie / Niechaj się zbliża… Dobrze… niech tu idzie I niech żelazną postawi mi nogę Na karku mym. Kwitnące lica czemu Przyrównać się nie mają błotu temu, Skąd się zrodziły? Za koniem wleczona W dół głową, wskażę powrotną mu drogę! Ciało młodości pełne, co już kona, Ciśnięte w hańbie na tym polu kaźni — Do rozszarpania niech zgrai sobaczej I krukom niechaj na żer odda! Raczej Być prochem niż kobietą, co nie drażni. PROTOE Moja królowo! PENTESILEA / zrywając naszyjnik / Precz, przeklęte szychy! PROTOE O wy bogowie tam! Czy to jest cichy Spokój, co usta mi twoje przyrzekły? PENTESILEA / zrywa klejnoty z głowy i z rąk / Precz z mojej głowy! Na coście się zdały, Wy, bezradniejsze niż lica i strzały! Zgińcie wy, blichtry, którymi oblekły Dziś mnie te ręce do bitwy — i ręce, Zgińcie — i słowa, co, kładąc strój klęski, Kłamały, że to będzie strój zwycięski! Jak to mnie ślicznie zwodziły dziewczęce Me pochlebczynie dokoła zwierciadła, Że cudem kształtów tych każdego znęcę! Oby zaraza na ich czary padła!… GRECY / za sceną / Naprzód, Pelido! Naprzód, przyjaciele! Już kroków do niej zostało niewiele! KAPŁANKA / na wzgórzu / Diano! Boginie! Ratunku! Słyszycie? Ty ratuj się, królowo! Ty się strzeż! PROTOE Serce siostrzane! O ty moje życie! Nie chcesz uciekać? Nie? / Pentesilea wybuchając płaczem opiera się o drzewo. Protoe siada obok niej, w nagłym wzruszeniu / A więc jak chcesz. Jeśli nie możesz, nie chcesz — szkoda łez. Ja będę z tobą!… A co być nie może, Co nie jest, co przekracza sił twych kres I czegoś zdziałać niezdolna: strzeż, Boże, Bym żądała od ciebie!… Wy, kapłanki I siostry, idźcie do domu pleść wianki! Ja i królowa zostajemy tu! ARCYKAPŁANKA Nędznico! Wzmacniasz jej chęci okropne? MEROE Miałażby nie móc uciec? ARCYKAPŁANKA Nie móc? Ona? Skoro jej z zewnątrz nic — ni los, ni głos Nie zatrzymuje, tylko nieroztropne Własne jej serce? PROTOE Ono — to jej los! Tobie żelazne wydają się pęta Nierozerwalne — prawda? Otóż ona Zerwałaby je może, matko święta — Ale nie zerwie uczucia, o matko, Z którego drwisz. Co w niej jest, to wie ona — A każda pierś czująca jest zagadką! O szczyt walczyła dobra życiowego; Już je musnęła, miała: wyciągniona Dłoń już za słaba, by sięgnąć innego. Pójdź, skończ je teraz tu na piersi mojej. Co boli? Czego płaczesz? PENTESILEA Bóle, bóle… PROTOE Gdzie? PENTESILEA Tu. PROTOE Jak znaleźć, co ciebie ukoi? PENTESILEA Nic, nic, nic. PROTOE Spokój… Cicho cię utulę, Wszystko przeminie. ARCYKAPŁANKA / półgłosem / Szalone! PROTOE / tak samo / Milcz, proszę! PENTESILEA A gdyby uciec… gdyby… Powiedz: jak Odnajdę siebie? PROTOE Stąd do Farzos, tak Jak stoisz, pójdziesz dziś. A tam po trosze Zbiera się twoich hufiec rozsypany. Ty wypoczywasz, leczysz swoje rany, By jutro, skoro świt, silna i zdrowa, Wojnę dziewiczą rozpocząć od nowa. PENTESILEA Gdyby to mogło być!… Gdybym zdołała! Ach, rzeczy, których dłoń ludzka nie zdzierży, Zdziałałam — takie, w które nikt nie wierzy… Na rzut ten siebie postawiłam cała. Rozstrzygająca leży kość! Och, leży!… Pojąć to muszę — i to, żem przegrała. PROTOE Nie, słodkie serce! Nie daj temu wiary! Sił twoich nie mierz według takiej miary! Losu, o który grasz, nie ceń tak mało, Tak nisko — abyś o nim mniemać miała, Że to, co wart ów los, już dlań się stało. Czy perły, które twój oddech porusza Na szyi białej — to zasobność cała, Na którą zdobyć się może twa dusza? Ileż to rzeczy, które się nie śniły, Czekają, byśmy je w Farzos spełniły! Chociaż — co prawda — już za późno prawie… PENTESILEA / po niespokojnym geście / Gdyby popędzić…? Ach, szałem się dławię! Gdzie stoi słońce? PROTOE Tam, w samym zenicie, Nim noc zapadnie, doszłabyś do celu. Zawrzemy sojusz, przed Grekami skrycie, Z wojskiem Dardanów; do ich statków wielu Zakradniem się nad morze, do zatoki; Nocą, na dany znak — ich flotę całą Z dymem puścimy, obóz weźmiem szturmem; Uderzym wroga tyły, front i boki; Starty, rozbity w puch, rzuci się hurmem W rozsypkę, w pogrom… a nam by zostało Wieńczyć głów tyle, ile się zachciało! O, jakim szczęściem będzie taka chwila! I prędzej znajdę własny zimny grób, Nim spocznę w walce, która się przesila! Ach, ujrzeć, jak się kwiat marzeń rozchyla I jak nareszcie zuchwałość Achila Unicestwiona pada u twych stóp! PENTESILEA / patrzyła tymczasem prosto w słońce / Obym na skrzydłach rozłożona, szumna, Wiatry dzieliła! MEROE Co to? PROTOE Powiedz siostrze! MEROE Co widzisz, pani? PROTOE Źrenica utkwiona… PENTESILEA Wiem, za wysoko! Za górnie! Zbyt dumna… On w wiecznych kręgach ognia się rozpostrze Igrać tęsknotą wokół mego łona. PROTOE Kto, o najlepsza królowo? MEROE Zgubiona… PENTESILEA Dobrze. — Którędy droga? / Zbiera się do drogi i wstaje / MEROE Idziesz, pani? PROTOE A więc powstajesz? — O moja władczyni, Uczyń to zatem tak, jak olbrzym czyni! Nie drżyj, chociażby z podziemnej otchłani Piekło się całe na ciebie wywlekło! Stój, mocno stój! I chodź!… Cóż cię urzekło? Stój tak potężnie, jak stoi sklepienie, Bo każdy głaz osobny runąć chce! Czoło jak zwornik nadstaw niewzruszenie Boskim piorunom i krzycz: „Trafcie mnie!” Niechaj rozłupią cię do samych nóg, A ty nie zadrżyj, od posad do szczytu, Póki dech jeden wapna i granitu Twą młodą pierś podtrzymać będzie mógł! Daj dłoń. PENTESILEA Czy tędy? PROTOE Masz bezpieczną skałę, By przemknąć poprzez jej głazy zwietrzałe, Lub wygodniejszą drogę przez dolinę. Którą, królowo, wybrać wolisz? PENTESILEA Skałę! Będę o tyle bliższa mu… tu zginę. PROTOE Komu, królowo? PENTESILEA Ręce mi podajcie! PROTOE Skoro przekroczysz tamtą górkę małą, Będziesz bezpieczna. PENTESILEA / nagle, doszedłszy do mostu, staje / Ale posłuchajcie: Jedno, nim pójdę, jeszcze mi zostało. PROTOE Tobie zostało? MEROE Cóż to? PROTOE Siostro luba! PENTESILEA O przyjaciółki, jedno! Obłąkana Byłabym chyba, gdyby taka próba Miała pozostać niewypróbowana… PROTOE / niechętnie / Oby trzęsienie ziemi nas porwało! Nie ma ratunku. PENTESILEA / z przerażeniem / Co się tobie stało? Co jej zrobiłam, że tak srodze pała? ARCYKAPŁANKA Ty myślisz…? MEROE Czy… w tym miejscu twoje losy…? PENTESILEA Nic, nic takiego, bym ją rozgniewała. Chcę skałę Idy wtoczyć na szczyt Ossy I stanąć tam… i w chmury rozwiać włosy. ARCYKAPŁANKA Chcesz? Idę wtoczyć?! MEROE Wtoczyć chcesz na Ossę?! PROTOE / obróciwszy się / Bogowie wszyscy, strzeżcie ją! ARCYKAPŁANKA Nieszczęście! MEROE / nieśmiało / To dzieło jest Gigantów… PENTESILEA Ach, nie wniosę? Czy od Gigantów ja mam słabsze pięście?! MEROE Ty? Od Gigantów…? PROTOE Nieba! ARCYKAPŁANKA A… jeżeli? MEROE Gdy zdziałasz, czego nikt się nie ośmieli? PROTOE Gdybyś… Co wtedy…? PENTESILEA Co? Głupie! Dogonię! Za złoto jego ognistego włosa Ściągnę do siebie go… PROTOE Kogo?! PENTESILEA Heliosa!!! Gdy będzie w pędzie mijał moje skronie! / Wszystkie spoglądają po sobie w oniemiałym przerażeniu / ARCYKAPŁANKA Siłą porwijcie ją! PENTESILEA / spogląda w dół, w rzekę / Ach, cóż za dziwa! Wszak on tu leży, u mych nóg! — Masz! Jestem… / Chce rzucić się do rzeki, Protoe i Meroe powstrzymują ją / PROTOE Biedna ty moja! MEROE Bezcielesnym gestem, Jak wiotka suknia, ona z rąk nam spływa. KAPŁANKA / na wzgórzu / Achilles idzie tu ze zgrają mnogą! A hufce dziewic wstrzymać go nie mogą! AMAZONKA Ratunku! Bogi! Idą już zuchwalce! Ratujcie dziewic królowę! ARCYKAPŁANKA / do Kapłanek / Uciekać! Nie nasze miejsce w rozpętanej walce! / Arcykapłanka, Kapłanki i Dziewczęta uchodzą. / SCENA DZIESIĄTA / Gromada Amazonek zjawia się, z łukami w rękach. Też same. / PIERWSZA AMAZONKA / woła poza scenę / Precz stąd, zuchwały!… DRUGA Nie słyszy… TRZECIA Czy czekać Mamy wciąż jeszcze, siostry, na rozkazy I wlec się za nim z męstwem owczej trzody? Co czynić? Mów, Protoe! PROTOE / zajęta królową / Tysiąc razy Wystrzelcie strzały nań!… MEROE / do otoczenia / Podajcie wody! PROTOE …Lecz dbajcie, by go nie zabiła żadna! MEROE / do Amazonek / Wody daj, mówię! Cóż stoisz bezradna! KSIĘŻNICZKA / z orszaku królowej / Tu! / Podaje wodę / TRZECIA AMAZONKA / do Protoe / Nie bój się! PIERWSZA Uwaga! W dłoń rynsztunek! Niech włos, niech lica muska strzała zdradna, Dając kosztować śmierci pocałunek! / Gotują łuki. / SCENA JEDENASTA / Achilles zjawia się bez broni, hełmu i zbroi, za nim kilku Greków. Te same. / ACHILLES Cóż? O dziewice, w kogo wasze strzały Wycelowane? W tę pierś bez pancerza? Czy która jedwab ten zedrzeć zamierza, Byście me serce bijące ujrzały? PIERWSZA AMAZONKA Zdzieraj, gdy chcesz! DRUGA Bez tego zadam ranę! TRZECIA Strzelaj dokładnie tam, gdzie trzyma dłoń! PIERWSZA Niech strzała serce ni to liść nadziane Porwie ze sobą… GŁOSY Celuj! Strzelaj! Goń! / Strzelają mu nad głową / ACHILLES Zostawcie! Okiem wy trafiacie celniej! Na olimpijskich bogów, to nie żarty! Jestem do głębi zraniony śmiertelnie I rozbrojony, oto całkowicie U nóżek waszych kładę się rozdarty. PIĄTA AMAZONKA / trafiona dzidą spoza sceny / O Artemido! / Pada / SZÓSTA / tak samo / Biada! / Chwieje się / SIÓDMA / tak samo / Wojny boże! / Pada / PIERWSZA / jednocześnie z Meroe / Obłędny! MEROE / zajęta królową, jednocześnie z pierwszą Amazonką / Pani moja! CZWARTA AMAZONKA Skąd ten szał? DRUGA Zwie się bezbronnym! PROTOE / zajęta królową / Ona wstać nie może. TRZECIA AMAZONKA A zbiry robią rzeź, gorze nam, gorze! MEROE A nasze siostry padają od strzał! PIERWSZA AMAZONKA Dajcie sierpową kwadrygę! DRUGA Słyszycie! Dogami poszczuć go!… TRZECIA I kamieniami Pogrzebać śmiałka! KSIĘŻNICZKA / z orszaku opuszcza nagle królową / A więc — łuk gotowy! / Zdziera łuk z ramienia i napina go / ACHILLES / zwraca się do coraz innej z Amazonek / To nie do wiary; głos ten słodko gra mi, Srebrzyście kłamiąc treści waszej mowy. Ty o błękitnych oczętach, ty wcale Nie pragniesz, by mnie rozszarpały dogi. Ni ty, co wstrząsasz złotych włosów fale! Gdyby na wasz przedwczesny okrzyk wrogi Zerwały smycze wyjące potwory, Wasz nagły przestrach rzuciłby się skory Pomiędzy bestie i mnie — męskie serce, Co dla was bije, chronić w poniewierce. PIERWSZA AMAZONKA Bezczelny! DRUGA Słyszysz, jak chytrze się puszy! PIERWSZA Chce miodem pochlebstw… / Obraca się / Patrzcie, ręce czyje Łuk napinają! — Zaraz go ubije… Cicho rozstąpcie się, siostry mej duszy! PIĄTA Cóż to? CZWARTA Nie pytaj. Niech nikt się nie ruszy! TRZECIA Masz strzałę! Bierz ją, tu! KSIĘŻNICZKA / nakłada strzałą na cięciwę / Uda mu zszyję. ACHILLES / do jednego z Greków, który obok niego wymierzył z łuku / Traf ją! KSIĘŻNICZKA O bogi! / Pada / PIERWSZA AMAZONKA Aa, potwór straszliwy!! DRUGA Sama zabita ze zdradnej cięciwy!… TRZECIA A tam się zbliża nowy oddział wroga! SCENA DWUNASTA / Z drugiej strony zbliżają się Etolczycy z Diomedesem na czele; wkrótce za nimi, od strony Achillesa, Odyseusz z wojskiem. / DIOMEDES O Etolczycy dzielni, tędy droga! Za mną! / Prowadzi ich przez most / PROTOE O święta! Ratuj, Artemido! Już po nas! Już przepadłyśmy! Już idą! / pomocą kilku Amazonek przenosi królową z powrotem na pierwszy plan sceny / AMAZONKI / w popłochu / Jesteśmy w matni! Otoczone! Zdrada! Podła pułapka! Precz stąd, precz! Niewola! Odcięto nas! Ratunku! Biada, biada! DIOMEDES / do Protoe / Poddajcie się! MEROE / do uciekających Amazonek / Szalone! Dokąd? Stać! Protoe, patrz! PROTOE / przy królowej / O, precz! O, goń ich, złam! I jeśli możesz, przynieś wolność nam! / Amazonki rozpraszają się. Meroe wybiega za nimi / ACHILLES Naprzód! Ruszamy! Gdzież jej głowa? JEDEN Z GREKÓW Tam! DIOMEDES Poddajcie się, powiadam jeszcze raz! PROTOE Zwycięzcy poddam ją, gdy przyjdzie czas! Jeden Achilles ma prawo ją brać! Nie ty! DIOMEDES Więc precz z nią! ETOLCZYK Naprzód! ACHILLES / odpycha Etolczyka / Od niej wara! Albo natychmiast sczeźniecie jak gady! Moja jest! Precz stąd! Przebrała się miara! DIOMEDES Tak. Twoja! Patrzcie! Cóż to za zabawa? Z jakich powodów to? ACHILLES Dość tej tyrady! Jeden jest powód z lewa, drugi z prawa. Daj! PROTOE Tu. Ja twojej nie lękam się zdrady. ACHILLES / biorąc królową w ramiona / Nie, nie. / Do Diomedesa / Ty idź i goń, i zwycięż w boju; Mnie tu potrzeba kilku chwil spokoju. Jeśli mnie kochasz — precz! Co chcę, to zrobię! Piekłu bym wydarł ją, nie tylko tobie! / Układa ją na korzeniu dębu / DIOMEDES Niech i tak będzie. ODYSEUSZ / na czele wojska ciągnący przez scenę / Każdy inną stroną! Achilu, szczęścia! Naprzód, nim ochłoną! / Odyseusz i Diomedes znikają wraz z wojskiem po stronie Amazonek. / SCENA TRZYNASTA / Pentesilea, Protoe, Achilles, orszaki Greków i Amazonek. / ACHILLES / Otworzył zbroję królowej / Ona nie żyje. PROTOE O, niech się zamroczy Wieczyście oko jej na nędzny los. Lękam się bardzo, że otworzy oczy. ACHILLES Gdzie ją trafiłem? PROTOE Twój straszliwy cios Rozdarł jej pierś; nadludzką wstała siłą. Przyprowadziłyśmy tutaj omdlałą I przemknąć miałyśmy za tamtą skałą. Lecz czy się z bólu ciało przesiliło, Czy nie ostała się dusza udręce — Twoje zwycięstwo ducha jej dobiło; Nogi omdlały, zmieszała się głowa — I, niedorzeczne wymawiając słowa, Drugi raz martwa padła mi na ręce. ACHILLES Drgnęła!… Widziałaś? PROTOE O bogi na niebie! Więc nie spełniła jeszcze dna kielicha? O, żałośliwy widok, patrz… ACHILLES Oddycha. PROTOE Jeśli ci serce litości nie wzbrania, Jeśli uczucie nie wygasło w tobie, Jeżeli nie chcesz zabić jej ni w grobie Najstraszniejszego zamknąć obłąkania — Jedną mą prośbę spełń, Pelido. ACHILLES Mów! PROTOE Oddal się, proszę! Odstąp, o wspaniały, Sprzed jej oblicza, gdy się zbudzi znów! Ona otworzy oczy lada chwila… Nim słońce nowe nie wzejdzie nad skały, Usuń ten orszak, nie daj tu nikomu Przyjść, co powita ją słowami sromu: „Ty jesteś jeńcem wojennym Achila”. ACHILLES Tak nienawidzi mnie? PROTOE Nie pytaj o to. Gdy ją nadzieja znowu z śmierci dróg Wprowadzi w życie, niech z ową sromotą Pierwszym, co spotka, nie będzie jej wróg. Ileż to rzeczy w sercu kobiet żyje, Co nie stworzone na oczy niczyje!… Skoro już musi, jak los każe zły nam, Witać cię tak, jak inni jeńcy twoi — Nie żądaj tego wcześniej, ach, zaklinam! Aż się jej dusza na to nie uzbroi. ACHILLES Chcę, wyznam, by zaznała tego sama, Co uczyniłem synowi Priama. PROTOE Coś rzekł, okropny! ACHILLES Czy tego się boi? PROTOE Tak straszne zadać zamierzasz jej męki? To młode ciało, człowieku zażarty, Jak dziecko w kwiaty, zdobne w krasy wdzięki, Ty chcesz haniebnie, jako trup rozdarty…? ACHILLES Powiedz jej, że ją kocham. PROTOE Jak? To słowo… ACHILLES Na nieba, jak! Nakazem miłowania: Czysto, z tęsknotą w sercu — w niewinności, Jednak z gorącą chęcią jej zabrania. Ja chcę uczynić ją swą królową. PROTOE Na wszystkich bogów! Powtórz te sprzeczności! Ty, chcesz… chcesz…? ACHILLES Teraz czy zostać mi wolno? PROTOE Niech twoje stopy ucałuję, boski! Gdybyś tu nie był, teraz — pełna troski Wszędzie po ciebie iść byłabym zdolną!… O, patrz, otwiera powieki… ACHILLES Tak, drgnęła… PROTOE Grecy, oddalcie się! Teraz do dzieła! Ty za tym dębem skryj się, Achillesie! ACHILLES Precz, przyjaciele, gdzie was wzrok poniesie! / Orszak Achillesa usuwa się / PROTOE / do Achillesa, który staje za drzewem / I wcześniej, błagam, wyjść się nie odważaj, Póki cię słowo nie przywoła moje. Któż by obliczył jej duszy nastroje! ACHILLES / ukrywa się za pniem / Niech tak się stanie. PROTOE A teraz — uważaj! SCENA CZTERNASTA / Pentesilea, Protoe, Achilles, orszak Amazonek. / PROTOE Pentesileo! Moja marzycielko! W jakich odległych światach senne roje Duszy twej błądzą z niepewnością wielką? Jakby twą pierś opuścił duch niechętny; Gdy w nią już wkracza, jak królewicz młody, Szczęście, zdziwione, iż pełen urody Dom stoi pusty, więc odchodzi smętny, Aby odlecieć w niebiańskie ogrody… Czy gościa ręce nie wstrzymają twoje? Oprzyj się o mnie, ja ciebie ukoję. PENTESILEA Gdziem jest? PROTOE Królowa siostry nie poznała? Czyli ten most i owe głazy gołe Nic ci nie mówią? Ni ta wiosna cała? Spójrz na dziewice stojące przy tobie: Jak u wrót świata lepszego, wesołe Wołają: „Witaj w szczęśliwej nam dobie!” Wzdychasz. Co ciebie trwoży? PENTESILEA Ach, Protoe! Co za widziadła przyśniłam straszliwe! O, jakże słodko — łzy płyną gorące — Po przebudzeniu serce ledwo żywe Na twoim sercu usłyszeć bijące! Śniłam… że byłam w bitwie, że mię Trafił oszczepem Pelida; i w brzęku Spiżowej zbroi runęłam na ziemię; Ziemia oddźwiękła głuchym echem jęku… I gdy me wojsko znika rozgromione, A ja, rażona, leżę nieprzytomnie — Zeskoczył z konia, idzie w moją stronę, Krokiem triumfu przybliża się do mnie… Mocnym ramieniem chwyta mnie pod serce… Po sztylet sięgnąć już nie może ręka! Jestem w niewoli! Śmiejąc się, szyderce Wloką mnie w namiot jego! Co za męka! PROTOE O nie, najlepsza królowo! Twej duszy Wspaniałomyślnej szyderstwo nie zgłuszy! Gdyby ten sen prawdziwy był: ach, wierzaj, Raj by się tobie otworzył na ścieżaj! I zobaczyłabyś, jak w hołdzie może Pada syn bogów u twych nóg w pokorze. PENTESILEA Biada mi, gdybym tej hańby dożyła I rękę dała mężowi niezbrojną, Jeśli go miecza nie zjedna mi siła! PROTOE Spokojną bądź, królowo. PENTESILEA Co? Spokojną?… PROTOE Czyż nie spoczywasz na mej piersi wiernej? Tak los zniesiemy najmniej miłosierny. PENTESILEA Taka spokojna byłam, jak te wody Drzemiące w skał zatoce — wiew najmniejszy Żadnym uczuciem nie mącił pogody… To słówko „spokój” wstrząsnęło mnie nagle Jak wiatr od morza, który wydął żagle. Czemuż ma spokój być najpotrzebniejszy? Tak osobliwa stoisz, skamieniała, Jak gdybyś nagle dziką i obrzydłą Twarz poza mymi plecami ujrzała, Którą ci grozi szkaradne straszydło! Wszak słyszysz, że to płód tylko snów… Co?… Albo może?… Jest?… Naprawdę?… Mów! Gdzie jest Meroe… Megarys?… / Ogląda się i nagle spostrzega Achillesa / Ohydo! Jego to postać za mną stoi żywa. Już ręka wolna… / Dobywa sztyletu / PROTOE Stój, o nieszczęśliwa! PENTESILEA Bronisz, nikczemna?! PROTOE Ratuj ją, Pelido! PENTESILEA Ha, wściekła, chcesz, by jego noga butna Na karku mym stanęła! PROTOE Artemido! PENTESILEA Odejdź, powiadam…! PROTOE Przyjrzyj się, okrutna! Czyli nie stoi za tobą bezbronny? PENTESILEA Co? Gdzie? PROTOE No, tak! A gdy zażądasz, skłonny Sam dobrowolnie nałożyć okowy. PENTESILEA Nie, mów! PROTOE Achilu, ona mi nie wierzy, Więc to, co rzekłam, potwierdź swymi słowy! PENTESILEA On jeńcem moim? PROTOE Gdzie ma swych żołnierzy? ACHILLES / który tymczasem podszedł bliżej / O, w najpiękniejszym znaczeniu, królowo! Jeniec pobity chętnie się powierzy Na życie całe — twych oczu okowom. PENTESILEA / ukrywa twarz w dłoniach / PROTOE Widzisz, słyszałaś… słowa jego własne! Gdyście się starli, padł, jak ty, na wznak; Gdy ległaś, w pył nurzając włosy jasne, My rozbroiłyśmy jego — czy tak? ACHILLES Tak, odebrano mi broń i w te tropy Przyprowadzono pod twoje mnie stopy. / Zgina przed nią kolano / PENTESILEA / po chwili / Więc pozdrowiony bądź, pełen urody, Wdzięku żywota, piękny bożku młody! O serce moje, teraz spuść z łańcucha Nagromadzoną krew, co nań czekała Niema, gorąca, w ciemni mego ciała! Krwi moja młoda, niech żyłami bucha Twój śpiew zachwytu! Uskrzydlone gońce Rozkoszy mej, otwórzcie soków zdrój! Niech w licach moich zapłoni się strój Kraśnej chorągwi wiejącej pod słońce: Syn Nereidy, Achilles, jest mój!! / Wstaje / PROTOE Królowo droga, hamuj burzę słów! PENTESILEA / postępując naprzód / Do mnie, dziewice, chwałą uwieńczone, Wy Marsa córy, co od stóp do głów Jeszcze jesteście bitwą zakurzone! Każda mi chłopca, wziętego w pogoni, Za dłoń sprowadzi i kwiatami spęta; Z koszami róż przybliżcie się, dziewczęta! Gdzie wasze wianki są dla tylu skroni? Wybiec na pola! Pustka i posucha? Jeśli już wiosna dla kwiatów zamknięta, Niech je wasz oddech z niwy tej wychucha! I do roboty wy, kapłanki Diany! Niech mi się z grzmotem świątyni wierzeje Na wielki blask i zapach kadzidlany Jak wrota raju otworzą! Rozwiany Niech sukien trzepot głośno się rozśmieje! Dać mi przed ołtarz rosłe, piękne zwierzę O krótkich rogach… błysk noża je zwali Na świętym miejscu, w bezgłośnej ofierze, Aż zadrżą mury kolumnowej sali. Hej, gdzie jesteście, służebne od zniczy! Z marmurów żwawo zmyjcie krew ofiary Olejkiem perskim, co na węglach syczy! Podkasać szaty! Napełnić puchary! Zadąć mi w trąby, rozszaleć cytary! Niechaj pomiesza firmamentu szyki Zachwyt zawrotnej, szalonej muzyki! Protoe! Pomóż szczęściem się zachłysnąć! Wymyśl, siostrzyczko, jak by z moich źrenic Szał od boskiego większy mógł wytrysnąć, Szał róż i śpiewu, szał tańca i szklenic — Gody weselne zbrojnych oblubienic! PROTOE / z powstrzymywanym wzruszeniem / Radość cię gubi i ból jednakowo: Jedno i drugie w szaleństwo cię wtrąca! Czyś już do kraju powróciła zdrowo? Spójrz naokoło! Gdzie jesteś, królowo? Gdzie twe kapłanki? Gdzie rzesza broniąca? PENTESILEA / tuli się do niej / O, zostaw mnie, Protoe! Pozwól duszy Na chwilę w fali pogrążyć się czystej, Jak zbrudzonemu dziecku. Dość katuszy! Ilekroć muśnie mnie nurt przeźroczysty, Jedna się plama na mym sercu zmywa. Zgraja Eumenid ucieka straszliwa… Już bogów jakby bliskość mnie owiewa! Zaraz w ich chórze mój głos się rozśpiewa… Nigdym na śmierć nie była tak gotowa! Lecz ty mi powiedz: czy mi przebaczyłaś? PROTOE Władczyni moja! PENTESILEA O, ja wiem, wiem… Miłaś I dobra! Twoją jest mej krwi połowa! Nieszczęście, mówią, podnosząco działa; Jam, przyjaciółko, tego nie doznała. Mnie rozgorycza, niepojęcie judzi Roznamiętnieniem na bogów i ludzi… Jak wrogi jest mi każdy błysk radości, Kiedy na cudzym obliczu zagości! Dziecię na łonie, które matka pieści, Zdaje się w spisku przeciw mej boleści!… *Teraz* bym chciała w uniesieniu szczerem, By był radosny i szczęśliw, kto żywy. w bólu być może człowiek bohaterem. Boski jest wtedy, kiedy jest szczęśliwy! Teraz do rzeczy! Niech mój huf Wraz do odmarszu będzie skory; Bacznie mi dojrzeć koni, psów; Z jeńcami ruszą w ślad tabory W stronę ojczyzny… PROTOE / do siebie / Roi znów! PENTESILEA Gdzie jest Likaon? PROTOE Kto? PENTESILEA / z czułą niechęcią / Cóż za pytanie! On, twój kwitnący bohater i jeniec Zdobyty mieczem. Gdzie jest? Niech tu stanie! PROTOE / zmieszana / Królowo moja, w lesie ten młodzieniec Wśród brańców został pod staranną strażą. Bo Amazonki, jak im prawa każą, W domu dopiero łaską jeńców darzą. PENTESILEA W lesie! — Sprowadźcie tu ptaszę z wyraju! Stopy twe pragną jego rąk uwicia! Proszę, kochana, sprowadź go z ukrycia. Trwasz przy mym boku jak przymrozek w maju, Hamując radość młodzieńczego życia. PROTOE / do siebie / O nieszczęśliwa! Nuże, idźcie tedy Tu mi go z jeńców sprowadzić czeredy. / Daje znak jednej z Amazonek, która odchodzi / PENTESILEA Gdzie są dziewczęta? Wijcie wianki wonne! / Spostrzega róże na ziemi / Patrz! Róże, cudnie pachnące, na ziemi! Skąd się tu wzięły? / Przesunęła, ręką po czole / Ach, sny zabobonne! / Do Protoe / Arcykapłanka przeszła tędy z niemi? PROTOE Ja… nie widziałam jej wcale tą porą… PENTESILEA Więc skąd się tutaj owe róże biorą? PROTOE / prędko / Ogołociły dziewczęta te niwy I zostawiły jeden kosz z kwiatami. Dziwnie, zaiste, wypadek szczęśliwy… Chcesz? Dla Pelidy splotę wieniec żywy Z róż, które pachną pod twymi stopami. / Siada pod dębem / PENTESILEA Najukochańsza! Wzruszasz mnie do głębi! Hej! O stu płatkach ta róża czerwona To mój jest dar na wieniec Likaona. / Podnosi także kilka róż i siada obok Protoe / Siostry, śpiewajcie! Dusza ma się kłębi, Niech zabrzmi śpiew, ogrzeje nastrój zimny! DZIEWCZĘ / z jej orszaku / Co każesz śpiewać? INNA Pieśń zwycięstwa? PENTESILEA Hymny. DZIEWCZĘ Niech będzie tak. O, biedna! Zaśpiewajcie! CHÓR DZIEWCZĄT / z muzyką / Ares uchodzi! Patrz, jak jego zaprząg biały Ku Orkusowi poprzez dymy brodzi! Otwarły mu obrzydłe Eumenidy, Za nim wrota znów pozamykały. JEDNA Z DZIEWCZĄT Gdzie jesteś, Hymenie? Zapal pochodnię i świeć, i świeć! Hymenie, do nas leć! ACHILLES / w czasie śpiewu zbliża się potajemnie do Protoe / Te osobliwe po cóż korowody? PROTOE Zaraz, dostojny, odgadniesz powody — Bądź jeszcze chwilę cierpliwie spokojny. / Po uwiciu wianków Pentesilea zamienia wieńce z Protoe; trwają w uścisku, spoglądając na girlandy. Muzyka milknie. Amazonka wraca / PENTESILEA Rozkaz spełniłaś? AMAZONKA Likaon, o pani, Książę Arkadii, za chwilę tu stanie. SCENA PIĘTNASTA / Pentesilea, Protoe, Achilles, Amazonki. / PENTESILEA Do mnie chodź, słodki Pelido, tu do mnie! Pójdź, tu się połóż u mych nóg spokojnie… Zbliż się, najczulszych mych marzeń nadziejo! Lękasz się stanąć przed Pentesileą? Nienawiść czujesz, że zmogłam cię w wojnie? ACHILLES / u jej nóg / Jak nienawidzi kwiat słoneczny promień. PENTESILEA Dobrześ powiedział, synu Nereidy! Więc patrz też we mnie jak w słoneczny promień… Ty jesteś ranny, na łuk Artemidy! ACHILLES Draśnięty w ramię — widzisz — ranka mała. PENTESILEA Nie myśl, Pelido, żem wśród oszołomień Walki na życie się twoje zawzięła. *Chciała* cię zwalczyć moich ramion siła; Lecz kiedyś runął, to jam zazdrościła Tej szarej ziemi, która cię przyjęła. ACHILLES Jeśli mnie kochasz, niech klęska i wina Nie martwią cię. O ranie zapomniałem. PENTESILEA A więc przebaczasz mi? ACHILLES Ach, sercem całem! PENTESILEA Teraz mi powiedz — jak sobie poczyna Miłości mały bożek uskrzydlony, Gdy lwa srogiego chce ujarzmić szpony? ACHILLES Gładzi, tak myślę, jego szorstką twarz, Aż złagodnieje. PENTESILEA Dobrze, a więc masz Cichutko siedzieć jak szara ptaszyna, Kiedy jej pętlę zakłada dziewczyna. Bo mego serca uczucia, mój miły, Na twą się szyję, jak ręce, rzuciły. / Oplata go wieńcami / ACHILLES Kim, o kobieto, jesteś osobliwa? PENTESILEA Rzekłam: cichutko! Dowiesz się niedługo… Ten pnącz różany niech z twej głowy spływa Na kark, ramiona… o, tak… jasną strugą Niechaj opada aż pod nogi twoje I znów ku czołu niech pną się powoje! Wzdychasz, mój miły? ACHILLES Wdycham warg twych woń. PENTESILEA / przechyla się wstecz / To cudne róże taki zapach sieją. Co? ACHILLES Chciałem zerwać — i pokłułem dłoń. PENTESILEA Zerwiesz je, miły, gdy tylko dojrzeją. / Jeszcze jeden wieniec składa na jego czole / Teraz się stało. Czyliś zobaczyła, Jak mu do twarzy kwietne te słodycze? Patrz, jak jaśnieje to chmurne oblicze! Młodziutki dzień zaiste, moja miła, Gdy z gór go wiodą niewstrzymane Hory, Sypiąc perłowe pod stopy kolory, Nie jest tak miękki, do uśmiechu skory. Patrz! Czy mu oko nie zalśniło łzawie? Gdy się mu przyjrzeć, można zwątpić prawie, Czy to jest on. PROTOE Kto, mówisz? PENTESILEA On, Pelida! Powiedz, czy ten, któremu pod ciosami Przed twierdzą padł największy Priamida, To byłeś ty? Własnymi tyś rękami Przywiązał go do woza i w dół głową Przytroczonego wlókł dokoła Troi? Wzruszonyś? Przemów? Co cię niepokoi?! ACHILLES To ja. PENTESILEA / przyjrzawszy mu się bystro / Powiada, że on. PROTOE On, królowo! W tej bym go zbroi rozpoznać nie miała? PENTESILEA Jak to? PROTOE O, popatrz, to przecież ta zbroja, Którą dlań Tetys, o królowo moja, Od Hefajstosa wyłudziła śmiała. PENTESILEA Jako swojego teraz ja cię wieńczę Tym pocałunkiem, o boski młodzieńcze, Nieokiełzany. A tobie powiadam: Do mnie należysz, młody mój szaleńcze; Gdy cię kto spyta, mów, że *ja* ci władam! ACHILLES Ty, która do mnie w blasku spływasz jasna; Zjawisko dziwne — ktoś ty, niepojęta? Jak nazwę ciebie, gdy dusza ma własna, Czyją jest duszą, sama nie pamięta? PENTESILEA Gdy spyta ciebie własna twoja dusza, Niech te przymioty będą mym imieniem. Ten pierścień złoty weź: niech swoim lśnieniem O prawdzie zjawy myśl w tobie porusza; Gdy go pokażesz, powiodą cię do mnie, Ale imiona i pierścienie miną! Gdybyś to wszystko zagubił niepomnie, Czy by mój obraz na zawsze ci zginął? Czy myśleć możesz go każdą godziną? ACHILLES To jest tak pewne, jak w diamentach ryte. PENTESILEA Słysz: Amazonek ja jestem królową, Z matki Otrere — (a pieśń „wielką” zwie ją), Szczep mój rodziną zwie się Aresową; A mnie nazywa lud Pentesileą. ACHILLES Pentesilea! PENTESILEA Rzekłam. ACHILLES / omdlewając / Skona mój łabędź, twe imię śpiewając! PENTESILEA Daję ci wolność; możesz, kędy chcesz, Wśród wojsk dziewiczych chadzać według woli. Inny mój łańcuch ty nałożyć śpiesz: Lekki, jak kwiaty, łańcuch, co nie boli, Chociaż od spiżu mocniej serce skowa. Lecz nim ten łańcuch cały pieszczotliwie Wykuty będzie w ostatnim ogniwie, By poprzez traf i czas swą moc zachować — Ty do mnie wrócisz, młody przyjacielu. Do mnie, rozumiesz, która zawsze stoję I o potrzeby, i życzenia twoje. Czy chcesz powrócić? ACHILLES Jak konie do celu Wonnego żłobu, co żywi ich siłę. PENTESILEA Wierzę. Dotrzymaj, gdy ci szczęście miłe. Do Temiscyry zaraz powracamy. Aż do odmarszu wszystko jest dla ciebie: Moje namioty z purpury i lamy I niewolnicy we wszelkiej potrzebie Na każdy znak królewskiej twojej woli. Lecz gdy mnie w drodze, pojmujesz, ogarnie Troska niejedna, niech cię nie zaboli, Że masz z jeńcami razem kroczyć karnie. W domu dopiero, Nereidy synu, Oddać się tobie mogę całą duszą… Teraz me serce liczne sprawy głuszą… ACHILLES Niechaj tak będzie. PENTESILEA / do Protoe / A teraz do czynu; Gdzie Arkadyjczyk twój? PROTOE O pani, miła… PENTESILEA Tak bym, Protoe, zobaczyć tu chciała, Jak by go własna twoja dłoń wieńczyła. PROTOE On przyjdzie rychło, w różach i weselu… PENTESILEA / wstaje / Iść muszę. ACHILLES Co? PENTESILEA Wstać pozwól, przyjacielu! ACHILLES Uciekasz? Idziesz? Teraz, w takiej chwili? Zanim twe boskie, wytęsknione słowo Tylu tajemnic rąbka mi uchyli? PENTESILEA O przyjacielu, w domu! ACHILLES Tu, królowo! PENTESILEA W domu, najdroższy, w domu!… Teraz idę! PROTOE / wstrzymuje ją, zaniepokojona / Dokąd zamierza iść moja władczyni? PENTESILEA / zaskoczona / To dziwne! Pytasz, co królowa czyni? Szukać Megarys i Meroe idę, Zlustrować wojsko! Czyż w pustej zabawie Wiecznie gawędzić mam tu, na Kronidę? PROTOE Wojsko rozpierzchło się w walnej obławie I gromi Greków; dobrze sobie radzi, Zostaw je, tobie potrzeba spokoju. Gdy rzekę przejdą, po zwycięskim boju W triumfie wojsko tu się przyprowadzi. PENTESILEA / rozważa / Hm!… Na to pole… Czy na pewno? Ile? PROTOE Na pewno, wierzaj mi! / Po chwili usuwa się znów / PENTESILEA / do Achillesa / Więc jeszcze chwilę… ACHILLES Cóż to ma znaczyć, pani osobliwa, Że na zastępów czele, jak Atene, Jak deszcz, co z chmury niespodzianie spływa, Wpadasz w wir bitwy na trojańską scenę? Co ciebie gna, w pancerny spiż zakutą, Jak rozwścieczoną Furyję w tej wojnie Na Greków plemię z niepojętą butą? A wystarczyłoby w całej ozdobie Raz się jedynie ukazać spokojnie, By wszystkich mężów rzucić do nóg tobie! PENTESILEA Ach, Peleido! Słodka, czuła sztuka Kobieca nie jest przez bogów mi dana! Nie jestem taką, co, rozkołysana poezją snów, kochanka sobie szuka: I kiedy w kwiatach młodość pląsy święci, Wzrokiem spłonionym ku sobie go nęci: I w wonnym gaju, skroś słowiczy ton, Gdy świta zorza, cicho głowę skłoni Na jego piersi, by rzec — że to on! Ja muszę szukać w bitewnej pogoni Chłopca, któremu bije moje łono, I schwytać siłą mych pancernych dłoni Tego, co przyjąć mam na pierś stęsknioną. ACHILLES Skądże to płynie, odkąd — takie prawo — I niekobiece, i nieprzyrodzone, Ludzkości obce tak dziwnie i krwawo? PENTESILEA Z odległych urn prawiecznie uświęcone, Spływa nam ono z boskiej czasu czary, Nam niedostępnej, którą niebo mgławo Na wieki w chmurne schowało opary. Takie wyrocznie od pramatek idą; My przyjmujemy je milcząc, Pelido. ACHILLES Wyraźniej mów! PENTESILEA Więc dobrze! Słuchaj zatem. Gdzie teraz naród Amazonek włada, Tam żyła ongiś, w zgodzie z całym światem, Posłuszna bogom scytyjska gromada. Kaukazu piękna, żyzna ziemia cała Od dawien dawna ich ziemią się zwała. Aż zjawia się Weksorys, król Etiopów, U stóp Kaukazu, kiedy naród drzemie, I w strasznej rzezi, na kształt zżętych snopów, Starców, młodzieńców, mężów, wodzów, chłopców Zwala pokotem na skrwawioną ziemię! Tak najwspanialsze wyginęło plemię. I rozgościli się jak barbarzyńce, Zuchwale hańbiąc ojczyznę i dom, Rabując żyzne pola i gościńce; I by dopełnić miar naszej ohydy, Gwałtem wciągnęli w miłosne bezwstydy Niewiasty nasze w swoich łożnic srom, Wprost z mogił mężów powlekli złoczyńce. ACHILLES Los, o królowo, straszny; lecz jesteście W zamian udzielnym królestwem niewieściem. PENTESILEA Człek zniesie ucisk średniego brzemienia, Lecz zrzuca w buncie wszelakie przemoce I każdy ciężar, co nie do zniesienia… Cicho spędzały tajnie całe noce W świątyni Marsa nieszczęsne kobiety: Łzami modlitwy żłobiły marmury, A w łożach hańby skrywały sztylety, Wyszlifowane w ostrza bransolety, Klamry, pierścienie… Tak matki i córy Króla Etiopów wesela rok cały Z naszą królową Tanais czekały. A gdy odeszły ślubne korowody, Królowa w pierś mu wbiła ostrze noża! Miast nikczemnika Mars odprawił gody — I wszystkie łotrów sztyletami w łożach W tę jedną noc na śmierć załaskotały. ACHILLES Tak bohaterskie rzadko są narody. PENTESILEA Więc oto lud nasz postanowił w radzie: Wolne jak wiatry w otwartej równinie Jest plemię kobiet po tak wielkim czynie I nie podległe już mężczyzn gromadzie. Państwo udzielne niech stworzone będzie, Państwo niewieście, do którego żadne Wszechwładne męskie nie wniknie orędzie, A które sobie samo będzie władne, Sobie poddane i samozaradne, Posłuszne berłu Tanais królowej! Mężczyzna, jeśli granice przekroczy, Zamknie natychmiast na wieki swe oczy; A każdy chłopiec generacji nowej, Skoro narodzi się, dozna zagłady, By do Hadesu odejść w ojców ślady! Świątyni Marsa roją się krużganki. Wielka Tanais wstąpiła na stopnie, Jako strażniczka powziętej ustawy W najuroczystszej tej godzinie sławy, By łuk otrzymać z rąk arcykapłanki, Znak władzy króla. Wtem z wyniosłej blanki Taki się nagle ozwie głos pochopnie: „Szyderstwo mężczyzn ściągnie państwo takie I pierwsze lepsze zniszczą je napady! Jakże my w boju mamy być jednakie, Słabe kobiety, których ramion siły Dwie pełne piersi nazbyt osłabiły! W strzelaniu z łuku nie damy im rady!” Królowa na to w bezruchu zamiera… Lecz gdy strach blady szerzy się falami, Prawą pierś swoją strasznym cięciem zdziera I krzyczy: „Żadnej tchórzostwo nie splami! Zwać wy będziecie się Amazonkami, Co «bezpierśnymi» znaczy!…” Na te słowa Na skroń koronę przyjęła królowa. ACHILLES Tej by się wszyscy z podziwem skłonili, Za taką ludy z ubóstwieniem idą! Cała się moja dusza przed nią chyli. PENTESILEA Ogromna cisza nastała, Pelido, I słychać było szmer, jak łuk upada Kapłance — trupio twarz jej była blada… Wielki łuk runął, państwa godło złote, Trzykroć zadźwięczał na stopniach marsowych Głosami dzwonów, by zapaść w martwotę, Jako śmierć niemy, pod stopą królowej… ACHILLES Tak. Ale mniemam, że to oczywiste, Iż nikt królowej w tym nie naśladował? PENTESILEA Nikt, Achillesie? Sądzisz? Ach, zaiste, Nikt tak nie działał żywo jak królowa! ACHILLES / zdumiony / Co? A więc jednak? PENTESILEA Coś rzekł? ACHILLES Nie do wiary! Byłbyż prawdziwy straszny ten mit stary? Otaczające cię śliczne postaci Obrabowane? Za wartość tak niską Każda nieludzko, tak zbrodniczo płaci? PENTESILEA Ty nie wiedziałeś tego? ACHILLES / kładzie głowę na jej piersi / O królowo! Najczulszych, młodych to uczuć siedlisko Tak barbarzyńsko, w szale… PENTESILEA Cofnij słowo! Do tej się lewej uczucia schroniły I tam mieszkają wszystkie, bliżej serca. Żadnego tobie nie zbraknie, mój miły! ACHILLES Zaiste! Twoja opowieść przewierca Na wskroś mą duszę, niby sen zawiły. Lecz dalej! PENTESILEA Co? ACHILLES Jeszcześ mi koniec winna. Nadmiernie dumna ta rzeczpospolita, Bez ręki męskiej, tak od wszystkich inna — Jakże się krzewi? Jak w przyszłość rozkwita? PENTESILEA Ilekroć według rachunku rocznego Królowa państwu chce na miejsce strat Przydać, co śmierć skosiła najlepszego, Zwołuje swych obywatelek kwiat… / Urywa i patrzy nań / Czemu uśmiechasz się? ACHILLES Ja? PENTESILEA Mnie się zdało, Że się uśmiechasz. ACHILLES Do twojej urody! Daruj mi — nagle tak mi się zwidziało, Że mi z księżyca zstąpiłaś na gody… PENTESILEA / po pauzie / Ilekroć według rachunku rocznego Królowa państwu chce na miejsce strat Przydać, co śmierć skosiła najlepszego, Zwołuje swych obywatelek kwiat Do Temiscyry; w świątyni zaklina, By Artemida na ich młode łona Łaskę zesłała, aby zapłodniona Każda przez Marsa była. Tak zaczyna Święto się nasze, święcone w cichości, Święto Kwitnących Dziewic. A my zawsze Czekamy, póki słońce najłaskawsze Śniegów nie schucha, kwiatów nie rozmości. Święta kapłanka Diany do świątyni Natenczas idzie, aby Aresowi W modlitwie zanieść prośbę monarchini. Czasem jej Ares wcale nie odpowie… Lecz gdy wysłuchać jej prośby zamierza, Arcykapłanka od niego się dowie, Jakiego wskazał nam ludów rycerza, Który miast niego, czysty i dorodny, Jako zastępca przyjść do nas jest godny. Skoro już ludu imię i kraj znane, Wszędy się okrzyk radości rozdzwoni. Oblubienice Aresa wybrane Broń otrzymują z matek swoich dłoni, Włócznie i strzały; a ciała oplata, Gorliwych rąk radością wspomagane, Szczelna, weselna ich pancerna szata… W radosny dzień wymarszu załopocą Trąby stłumionym dźwiękiem — i w milczeniu Na konie siada huf dziewiczy nocą — I tajemniczy, niewyraźny w cieniu Jak widmo w księżyc gna zaczarowany, Przez góry, puszcze, doliny, kurhany, W dalekie kraje, w ten obóz wybrany… Dotarłszy doń, czekają na granicy, Wypoczywając jeszcze przez dwa dni, By jak huragan, co płomieniem drży, Wpaść w mężów ciżbę, jako wilcy dzicy, I najdzielniejszych z tych, co pokonani, Zmieść ku ojczyźnie, Aresowi w dani. Tam znajdą radość dla znękanych dusz W licznych obrzędach, których ja jedynie Imiona znam, na przykład: Święto Róż — Do których nikt, bo marną śmiercią zginie, Zbliżyć się nie ma prawa prócz wybranek. Aż wzejdzie ziarno w wiosennym rozkwicie… Wówczas jak królów, w ostatni poranek, W dzień Święta Matek, kiedy zwiądł już wianek, Na pięknych wozach odprawią o świcie… Najradośniejszą nie jest to godziną, Wierz mi — bo liczne łzy gorące płyną. Niejedno serce w ponurej boleści Nie może pojąć, za jaką przyczyną w modlitwie imię Tanais się mieści. O czym ty marzysz? ACHILLES Ja? PENTESILEA Ty. ACHILLES / roztargniony / Ukochana, Chciałbym tak dumać do samego rana. I mnie tak samo odeślesz z powrotem? PENTESILEA Nie wiem, najdroższy!… Nie wiem, nie myśl o tem! ACHILLES Zaiste, dziwne! / Zamyśla się / Jeszcze powiedz jedno. PENTESILEA Mów, przyjacielu, śmiało. Chętnie powiem. ACHILLES Dlaczego, walcząc z Greków całym mrowiem, Mierzyłaś właśnie we mnie? Niech się dowiem: Czy byłem znany ci? PENTESILEA Trafiłeś w sedno. ACHILLES Skąd? PENTESILEA Nie wyśmiejesz mnie? Nie będziesz zły? ACHILLES / z uśmiechem / „Nie wiem, najdroższa” — powiem tak jak ty. PENTESILEA A więc… się dowiesz. — Dwadzieścia już razy I trzy przeżyłam jasne Święto Róż (A zawsze z dala głośny krzyk ekstazy W gaju słyszałam), kiedy Ares, już Przy zgonie matki, na oblubienicę Swoją wyznaczył mnie. Tę tajemnicę Zwierzyła mi Otrere konająca. Księżniczka bowiem z domu królewskiego Nigdy się z własnej swej woli nie wtrąca W kwitnących Dziewic Święto; bóg dlatego, Gdy jej zapragnie, uroczyście zgoła Sam ją kapłanki ustami powoła. Matka leżała, blada, bliska zgonu w moich ramionach, gdy boskie orędzie Marsa dotarło do mnie, do stóp tronu: „Do Troi, córo, zbrojna ruszaj w pędzie, A tam, pojmawszy mnie, do domu zmierzaj!” I nigdy żadni zastępcy, ach, wierzaj, Oblubienicom tak nie byli mili, Jak Grecy, co tam pod Troją walczyli. Na wszystkich rogach, na rynkach od świtu Słyszano pieśni głośnego zachwytu, Sławiące czyny heroicznej wojny: Jabłko Parysa, porwanie i zdradę, Jak wiedzie flotę Atrydów huf zbrojny, Bitwę bryzejską, okrętów pożary I śmierć Patrokla, i jaką paradę W zemsty triumfie ty, heros bez miary, Święciłeś; bitwy narodu sławnego I wszystkie wielkie czyny czasu tego. W łzach rozpłynięta, ledwie nieszczęśliwa Słyszałam rozkaz, co do mnie przybywa W tę matki mojej godzinę konania. „Daj zostać, matko, u twojego boku; Po raz ostatni twego mi widoku Trzeba; niech nikt stąd dziś mnie nie wygania”. Lecz ona, godna, co już dawno chciała Wysłać mnie w pole — bez potomków bowiem Korona łupem cudzym by się stała: „Idź, słodkie dziecko — rzekła — Mars cię wzywa! Na wieniec czeka Peleidy głowa! Staniesz się matką, dumna i szczęśliwa…” PROTOE Więc jego imię rzekła ci Otrere? PENTESILEA Tak, o Protoe, kazało matczyne Do własnej córki zaufanie szczere. ACHILLES Skąd? Czy nie wolno? Wyjaw mi przyczynę! PENTESILEA Tak, nie wypada, aby Marsa córa Wroga wśród bitwy wybierała dzika; Bóg sam jej w walce wskaże przeciwnika. Najwspanialszego gdy napotka która, To ptaka szczęścia pochwyci za pióra. Czy tak, Protoe? PROTOE Tak jest. PENTESILEA Lałam żale Przez cały miesiąc, długi, boleściwy, Nad grobem matki mojej nieszczęśliwej, Po blask korony nie sięgając wcale, Póki mnie wreszcie w głośnych upomnieniach Lud, który pałac mój tłumnie okolił, Do wojny gotów, ze snu nie wyzwolił I nie posadził na tron. Z tego śnienia Wyszłam zbolała do Marsa świątyni; Dano mi dźwięczny Amazonek łuk. Czułam, że matka, wielka monarchini, Nade mną krąży — i przyrzekłam przy niej Spełnić jej wolę i spłacić jej dług. Na jej grobowiec najwonniejsze róże Rzuciwszy jeszcze, ruszam na wyprawę Z armią kobiecą, na Troi przedmurze, Aby tam spełnić w Amazonek chórze Nie tyle Marsa, ile matki sprawę. ACHILLES Żal za umarłą poraził na chwilę Moc twą, co zdobi mężną pierś dziewczyny. PENTESILEA Kochałam ją. ACHILLES I dalej? PENTESILEA W zbrojnej sile Już do Skamandru dotarłam doliny. W miarę jak wasze oglądałam czyny I gwar wojenny grał mi w każdej żyle, Ból ginął — w duszy rozwarł się upojny, Wielki i szumny świat radosnej wojny! I pomyślałam: jeżeliby cała Historia wielkich powtórzyć się miała I bohaterów tłum, ach, cały Eden Z gwiazd do mnie zstąpił — jednak bym nie chciała Lepszego znikąd niżeli ten jeden, Różany w wieńcach, które jemu wiłam, Kochany, dziki, słodki heros siły, Straszny zwycięzca Hektora!… Mój miły! Ty moja wieczna myśl, gdy czujna byłam, Ty moja wieczna bajka, kiedy śniłam! Przede mną leżał cały świat rozpięty Jak siatka wzoru; w każdym oczku jego Jeden z twych czynów wielkich był zaklęty; A każdy czyn ramienia walecznego Wprost w serce me, jak w chustę czystą, białą Barwami ognia życie haftowało. Widziałam, jakeś przed obronną Troją Uchodzącego zwalił Priamidę; Jak zapłoniony zwycięskim bezwstydem Zwróciłeś twarz: on za kwadrygą twoją Po nagiej ziemi włóczył krwawe ciało; Jak Priam błagał ciebie w twym namiocie — Rzewnie płakałam, kiedy mi się zdało, Że w bezlitosnej twej piersi zadrgało Uczucie. ACHILLES Cudna! PENTESILEA Cóż, gdym poprzez krocie Ujrzała nagle ciebie w środku boju… Ciebie samego w Skamandru dolinie, Gdy się zjawiłeś w walecznej drużynie Jak wielka gwiazda w bladych gwiazdek roju! Tak samo pono zbladłyby me lica, Gdyby tak nagle z Olimpu, ogromnie, Na białokonnym wozie, w błyskawicach Sam Mars, bóg wojny, zajechał tu do mnie! Gdy mi uciekłeś, stałam oślepiona Zjawiskiem twoim, jak kiedy od gromu Z hukiem rozedrze się nocna opona! Bramy Elizjum przeraźliwie jasno Przed duchem się otworzą i zatrzasną. Wtedy, Pelido, zgadłam w głębi łona, Skąd to uczucie płynie po kryjomu: Bóg mnie miłości dopędził w gonitwie. Dwie się przede mną odsłoniły drogi: Albo cię zdobyć, albo zginąć w bitwie… I — z losów dwóch zdobyłam bardziej błogi! Na co tak patrzysz? / Słychać szczęk broni w oddali / PROTOE / cicho / Błagam, bogów synu! Natychmiast musisz wyznać miłość swoją. PENTESILEA / powstaje / Idą Argiwi, wstawajcie! Do czynu! ACHILLES / powstrzymuje ją / Spokój! To jeńcy zabrani pod Troją. PENTESILEA Jeńcy? PROTOE / szeptem do Achillesa / Na Styks! To Odys z armią całą! Cofają się, Meroe gna za niemi! ACHILLES / do siebie wściekły / Niech skamienieją! PENTESILEA Mówcie! Co się stało? ACHILLES / z wymuszoną radością / Ty mi urodzisz, piękna, boga ziemi! Wtedy powstanie Prometeusz w raju I człowieczemu plemieniu ogłosi: Tu stał się człowiek mojego rodzaju! Lecz nie za tobą nasz los *mnie* ponosi; Raczej *ty* pójdziesz do mojej krainy, Tam ja cię bowiem po skończonej wojnie Powiodę, strojną w róże i wawrzyny, I na tron ojców posadzę dostojnie. / Szczęk broni coraz bliższy / PENTESILEA Co? Jak? Ni słowa nie rozumiem… NIEWIASTY / w popłochu / Bogi! To straszne! Wielkie nieba! PROTOE O Pelido! Ty chcesz…? PENTESILEA Co to ma znaczyć?! DZIEWCZĘTA Na nas idą! ACHILLES Nic, nic, nie lękaj się, mój skarbie drogi! Widzisz, już czas, byś teraz usłyszała, Jaki los tobie przez bogów zesłany. Co prawda miłość *tobie* mnie wydała I będę wiecznie dźwigał te kajdany; Lecz w *walce* jeńca *jam* wziął w twej osobie! To ty pod nogi padłaś mi, wspaniała, Gdyśmy się zwarli w bitwie — nie ja tobie! PENTESILEA / porywa się / Straszliwy ty! ACHILLES Ja proszę cię, królowo, Opanuj się i słuchaj, jako skała, Gońca, co oto pędzi tu jak strzała, Jakieś mi niosąc nieszczęśliwe słowo. Albowiem on nie powie nic królowej, Twoje są losy zamknięte na wieki; Tyś w mej niewoli — a pies Hadesowy Nie tak ci srogiej udzieli opieki! PENTESILEA Ja?!… w twej niewoli? PROTOE Tak jest. Promień zgasł… PENTESILEA / wznosi ramiona / Moce niebieskie! Ja przyzywam was! SCENA SZESNASTA / Zjawia się Adrastos, za nim orszak Achillesa z jego zbroją. Ci sami. / ACHILLES Co niesiesz mi? ADRASTOS Ach, uchodź, Achillesie! Bo los wojenny kapryśny i chwiejny, Sto Amazonek zwycięskich tu niesie! Prosto tu pędzą jak chmurna zawieja, A głośnym hasłem ich: Pentesilea! ACHILLES / wstaje i zdziera z siebie wieńce / Dawać tu zbroję! Kiełzać konie! Kwadrygą wrzasków im zabronię! PENTESILEA / drżącymi usty / Patrz, jaki straszny… on-że to jest sam? ACHILLES / dziko / Jak są daleko stąd? ADRASTOS Tu, w tej dolinie, Złoty półksiężyc ich widać, o — tam! ACHILLES / zbrojąc się / Zabierzcie ją! JEDEN Z GREKÓW Lecz dokąd? ACHILLES Aż przeminie Bitwa, niech czeka w obozie. Ja sam Zaraz tam będę. GREK / do Pentesilei / Powstań! PROTOE Biada, biada!… PENTESILEA / odchodzi od zmysłów / Już dla mnie gromem straszny Zeus nie włada?! SCENA SIEDEMNASTA / Odyseusz i Diomedes z wojskiem. Ci sami. / DIOMEDES / przeciąga przez scenę / Opuść ten plac, egiński bohaterze! Jedyną drogę, jaka ci zostaje, Odetną wraz niewiasty; radzę szczerze: Chroń się! / Przechodzi / ODYSEUSZ Zabierzcie królowę, Achaje! ACHILLES / do wodza / Aleksys! Udziel jej pomocy, proszę! GREK / do wodza / Nie rusza się. ACHILLES / do wodzów, którzy go obsługują / Daj tarczę! Gdzie są dzidy? — / Do królowej, która stawia opór / Pentesileo! PENTESILEA Synu Nereidy! Nie chcesz ty za mną iść do Temiscyry? Nie chcesz ty za mną iść do mej świątyni, Co jasno świeci przez cyprysów kiry? Jeszcze nie wszystko ty wiesz… ACHILLES / już w pełni uzbrojony, staje przed nią i podaje jej rękę / Monarchini, Do mej ojczyzny! PENTESILEA O! Do Temiscyry! O przyjacielu! Tam będziesz szczęśliwy, Gdzie lśni świątynia przez cyprysów kiry! Choćbyś miał w Grecji nieśmiertelnych niwy, Chcę, luby, z tobą iść do Temiscyry, Gdzie lśni świątynia przez cyprysów kiry! ACHILLES / podnosi ją / Wybacz, najdroższa! Jako Zeus na niebie, Taką świątynię wzniosę ci u siebie. SCENA OSIEMNASTA / Meroe i Asteria z wojskiem Amazonek. Osoby z poprzedniej sceny. / MEROE Ustrzelcie go! ACHILLES / obraca się ku niej / Czyś spadła tutaj z burzą? AMAZONKI / pchając się między Pentesileę i Achillesa / Królowę uwolnijcie! ACHILLES Na mą dłoń! / Chce królowę pociągnąć za sobą / PENTESILEA Nie chcesz ty za mną iść…? / Amazonki napinają łuki / ODYSEUSZ O precz, na koń! Tu opór na nic! / Porywa z sobą Achillesa. Wszyscy Grecy uchodzą. / SCENA DZIEWIĘTNASTA / Arcykapłanka Diany z Kapłankami, Amazonki z poprzedniej sceny. / AMAZONKI Triumf! Grecy tchórzą! PENTESILEA / po chwili / Przeklęty taki triumf, precz! Przeklęty język, co go głosi! Przeklęty wiatr, co go roznosi! Kto los wojenny cofa wstecz? Czy mnie nie zdobył jego miecz? Skoro ród ludzki między sobą walczy, A wrogiem nie jest lew lub gad padalczy: Gdzie jest to prawo, co by siłą Jeńca, co poddał się z ochotą, Z mocy zwycięzcy wyzwoliło? Synu Nereidy! AMAZONKI Wielkie bogi! Co to? MEROE Najdostojniejsza kapłanko Dyjany! Błagam cię, zbliż się… ASTERIA Ona zagniewana, Że wyzwoliłyśmy ją z pęt tyrana! ARCYKAPŁANKA / wychodzi z tłumu niewiast / Zaiste, dzień ten ukoronowany Został, przyznaję, dostojna królowo, Przez twoich przekleństw obelżywe słowo Nie dość, że mało dbając o zwyczaje, W polu ty sobie szukasz przeciwnika; Nie dość, że wróg, miast ulec ci, zadaje Tobie śmiertelny cios; nie dość, że znika Reszta twej dumy, pokora cię plami I wieńczysz swego pogromcę różami: Jeszcze na lud swój srogi ciskasz gniew, Że cię wyzwolił! I krzykiem, i łzami Chcesz, by zwycięzca wrócił na twój zew! To tylko była omyłka — wiem o tem — Więc proszę, wybacz czyn niepowołany. Szkoda mi teraz krwi o to wylanej, A jeńców naszych, za ciebie oddanych, Ja całą duszą pragnę mieć z powrotem. Córko Tanais, do walki niezdolna, W imieniu ludu głoszę: jesteś wolna! Możesz swą stopę skierować, gdzie chcesz, Możesz z rozwianą szatą pędzić za nim I wołać: bierz mnie, bierz! Możesz mu oddać łańcuch rozerwany, Te same przez nas złamane kajdany, Jak prawem wojny bogowie kazali! Lecz my, królowo, oznajmić ci mogę, Kończymy wojnę i ruszamy w drogę! My nie możemy tych Greków, co w dali, O tam, pierzchają, prosić, by zostali, Ni — tak jak ty — z zwycięskim wieńcem w dłoni Ubłagać ich, by padli nam do stóp. / Cisza / PENTESILEA / słania się / Protoe! PROTOE Siostro! PENTESILEA Zostań! Tu mój grób… PROTOE Ty drżysz? Ty wiesz: Protoe cię obroni. PENTESILEA Nic, zaraz przejdzie… skrzepię się na nowo. PROTOE Wielki cię spotkał ból: i ty bądź wielką. PENTESILEA Straceni wszyscy? PROTOE Kto, moja królowo? PENTESILEA Cały dorodny poczet naszych jeńców Przepadł przeze mnie? PROTOE Ze zdobyczą wszelką W innej nam wojnie zwrócisz tych młodzieńców. PENTESILEA / tuli się do niej / Nigdy, już nigdy! PROTOE Królowo! PENTESILEA Daremnie! W wieczystej nocy ukryję się ciemnie! SCENA DWUDZIESTA / Wchodzi Herold. Te same. / MEROE Herold się zbliża do ciebie, o pani! ASTERIA Czego chcesz, powiedz! PENTESILEA / z odcieniem radości / On niesie mi słowo Od Peleidy! Od wieści tej zginę! Każcie mu odejść! PROTOE Jaką masz nowinę? HEROLD Król mnie Achilles przysyła, królowo, Bym ci obwieścił niedwuznaczną mową: Ciebie gna żądza, by jego w niewoli W dalekie strony zabrać twej ojczyzny, On zasię ciebie zaprowadzić woli W rodzinne progi swojej ojcowizny: Więc cię wyzywa na walkę śmiertelną Po raz ostatni, by rozstrzygnął bóg, Kto z was posiada włócznię bardziej celną, A kto ma zlizać prochy z wroga nóg! Czy na tę walkę ochoty ci stanie? PENTESILEA / pobladła / Niech język twój rozwiąże grom, Nim, podły mówco, drugi raz Przemówisz! Równy byłby srom Słuchać, jak spada z hukiem głaz, Grzmocąc w dudniące ściany skał, Jak gdyby wiecznie lecieć miał. / Do Protoe / Wszystko mi powtórz, proszę, słowo w słowo. PROTOE / drżąca / Syn Peleusza gońca tego śle, Aby cię wyzwać do walki na nowo; Stanowczo odmów mu i powiedz: nie! PENTESILEA To być nie może. PROTOE Co, moja królowo? PENTESILEA Syn Peleusa wyzywa mnie w pole? PROTOE Powiem mu zaraz: nie! i odejść może… PENTESILEA Syn Peleusa wyzywa mnie w pole? PROTOE Jak powiedziałam: do walki na noże. PENTESILEA Wiedząc, że sprostać jemu nie wydolę, On mnie, Protoe, on wyzywa w pole? Na tę pierś wierną spłynie jego łaska Wówczas dopiero, gdy miecz ją roztrzaska? Co mu szeptałam, jak muzyka miła, Spływało dźwiękiem weń, co tylko mami? Nie myśli on o chramie z cyprysami? Zimny więc kamień moja dłoń wieńczyła? PROTOE Puść go w niepamięć! Zapomnij! PENTESILEA / w ogniu / A zatem Teraz mam siłę, by zmierzyć się z światem! W proch mi upadnie, nawet choćby cała Armia Gigantów osłaniać go miała! PROTOE Droga królowo… MEROE Porwać się na niego…? PENTESILEA / przerywa jej / Wszystkich wam jeńców zwrócę, do jednego! HEROLD Ty chcesz, królowo…? PENTESILEA Przyjmuję wyzwanie! Wszystkie na sojusz pozywam Furyje, Niech cały Olimp na świadków mi stanie — W obliczu bogów — niechaj mnie zabije! / Grzmot / ARCYKAPŁANKA Niech mi królowa tych słów nie pamięta, Jeślim dotknęła ją… PENTESILEA O, nie mów, święta! Nienadaremno twe słowo mnie łaje. MEROE Arcykapłanko, wpłynąć na nią trzeba! ARCYKAPŁANKA Słyszysz, królowo, kto gniewem znak daje? PENTESILEA Jego przyzywam ze wszystkimi gromy! JEDNA Z KSIĘŻNICZEK Bogi! DRUGA To być nie może! TRZECIA Brak mi słów! PENTESILEA / w gwałtownym podnieceniu / Do mnie, Ananke, pogromczyni psów! KSIĘŻNICZKA Jesteśmy bierne, słabe… DRUGA My bez broni… PENTESILEA Do mnie, Tyroe, z falangami słoni! PROTOE Psy, słonie… Pani! Na jakie uczynki…? PENTESILEA Do mnie, sierpowe kły kwadrygi, Wiodę na krwawe was dożynki! W straszliwe zbierzcie się ordynki, Wszystkie potwory, wszystkie strzygi! Wy, które ludzki siew młócicie, Niszcząc na wieki kłos i ziarno, Jezdny mój huf — na śmierć i życie Stańcie mi ścianą tu mocarną! W strasznej paradzie lęk i krew Niech się tu stawią na mój zew! / Chwyta wielki łuk z rąk Amazonki. Zjawiają się wojownice ze smyczami psów, prowadząc słonie, kwadrygi, niosąc żagwie itp. / PROTOE Siostro mej duszy! Słuchaj mnie!… / Silny grzmot / Nie słucha… ARCYKAPŁANKA Wielcy bogowie obłąkali ducha! PENTESILEA / zwraca się do psów / Do mnie, Leajna! Dać Tygrysa! Do nogi, Melamp z płową grzywą! Tu, Akle! Sfinks, co łapiesz lisa, Szybszy od łani Oksus, żywo! Odyńców strach, Alektor zły, Hyrkaon, co rozdziera lwy! / Klęka wśród oznak pomieszania zmysłów, przy strasznym jazgocie psów / Ciebie przyzywam, o Aresie, Któryś mi dał mój wzniosły dom! O! ześlij swój spiżowy wóz! Niech mury miast obróci w gruz! Niszczyciel — bóg! Na wroga srom, O, ześlij swój spiżowy wóz: Iżbym runęła w szał wichury, Porwała wodze, gnając w świat, I by mój piorun z czarnej chmury Na tego Greka głowę spadł! NAMIESTNICZKA / wstaje / Księżniczki! INNA Naprzód! Brońcie oszalałej! PROTOE O przyjaciółko! Królowo! Daremno…? PENTESILEA / napina łuk / Trzeba spróbować, czy mam celne strzały! / Mierzy w Protoe / PROTOE / pada / Bogi! JEDNA Z KAPŁANEK / staje szybko za królową / Achilles! DRUGA / czyni to samo / Peleida woła! TRZECIA Tu jest za tobą! PENTESILEA / odwraca się / Gdzie? PIERWSZA KAPŁANKA Nie on to był? PENTESILEA Jeszcze tu Furie nie stoją dokoła. Za mną, Ananke! Wszystkie za mną! / Wybiega z wojskiem wśród silnych piorunów / MEROE / podnosząc Protoe / Straszna! ASTERIA Hej, precz stąd! Gońcie ją co sił! ARCYKAPŁANKA trupio blada Co nam, bogowie, ześlecie w noc ciemną?! / Wszystkie uchodzą. / SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA / Zjawiają się Achilles i Diomedes, później Odyseusz, w końcu Herold. / ACHILLES Bardzo cię proszę, drogi Diomedzie, Nic zgryźliwemu obyczajów sędzi, Jakim jest Odys, nie mów, com ci rzekł! Niesmak uczuwam, gdy kąśliwie zrzędzi I z ust grymasem urąga mej biedzie. DIOMEDES Twój to, Pelido, herold do niej biegł? Prawdaż to? ACHILLES Bracie, ja nie powiem: nie. Lecz ty, rozumiesz, nie mów ani słowa! Nie odpowiadaj! Ta cudna królowa, Wpół Furia, na wpół Gracja — kocha mnie! A ja? Na Styks! Na Hades! Na mą krew! Ja kocham ją — Greczynkom wszystkim wbrew! DIOMEDES Co? ACHILLES Tak. Lecz kaprys dziwny, dla niej święty, Chce, by na moją miłość była głucha, Póki jej mieczem nie będę ugięty. Posłałem więc… DIOMEDES Szalony! ACHILLES On nie słucha! Ach, czego człowiek ten objąć nie umie Okiem błękitnym w namacalnym świecie, Tego myśl jego nigdy nie zrozumie. DIOMEDES Ty chcesz? Nie, mów! Ty chcesz…? ACHILLES / po chwili / Co chcę? Nie wiecie? O jaką straszność posądzasz Pelidę? DIOMEDES Po toś wyzwanie posłał tej kobiecie? ACHILLES Na gromowładcę, wielkiego Kronidę, Nic mi nie zrobi, mówię! A jej ręka Zwróci się raczej do łona własnego I krzyknie: „Nike!”, gdy skrwawi ją męka, Niż przeciw mnie! Ja tylko chcę jednego: Przez miesiąc spełniać wszystkie jej rozkazy… Przez jeden… może dwa, nie więcej! Z tego Morzem przeżarte Istmusowe głazy Nie runą chyba! Potem będę wolny, Tak rzekła sama — potem będę wolny Jak na szerokich rozłogach zwierz polny… Gdy wtedy, Zeusie, pójdzie pod mą władzę, O najszczęśliwszy — na tron ją posadzę! / Nadchodzi Odyseusz / DIOMEDES Chodź no tu do nas, Odysie! ODYSEUSZ Achilu! Na nową walkę wyzwałeś królowę? Po nieudałych awanturach tylu Wojsko zmęczone gnasz na harce nowe? DIOMEDES Nie dla awantur ni walk rusza w pole. On chce się tylko… oddać w jej niewolę! ODYSEUSZ Hę? ACHILLES / krew uderza mu do głowy / Ja ciebie proszę, odejdź mi z tą twarzą! ODYSEUSZ On chce…? DIOMEDES Słyszałeś! On jej hełm rozpłata, A jego ciosy siłę jej porażą; I rozwścieczony, z zawziętością wrażą Strzaska jej tarczę i wojsko pozmiata… A potem, niby pobity, bez słowa U nóżek jej oblicze w pyle schowa! ODYSEUSZ / zwraca się do Achillesa / Czy tamten jest przy zmysłach, mój Pelido? Czy ty słyszałeś? ACHILLES / hamuje się / Skończyć z tą ohydą… Skróć górną wargę, grymas schroń! To mnie zaraża, klnę się Artemidą, I zaraz wściekle świerzbi dłoń! ODYSEUSZ / gwałtownie / Ha, na ognisty Kocyt! Ja chcę wiedzieć, Czy moje uszy słyszą, czy są głuche? On u królowej chce w niewoli siedzieć? DIOMEDES Słyszałeś! ODYSEUSZ Pragnie, takim to jest zuchem, Do Temiscyry iść? DIOMEDES Tak jest. ODYSEUSZ Od wojny Naszej pod twierdzą Dardanów, szalony, Jak od zabawki, skoro z innej strony Ujrzał igraszkę nową, niespokojny, Odwraca się? DIOMEDES Tak jest. ODYSEUSZ / splata ramiona / Wierzyć się nie chce. ACHILLES On o Dardanów twierdzy gada! ODYSEUSZ Jak? ACHILLES Jak? ODYSEUSZ Coś, jak sądzę, mówiłeś. ACHILLES Ja? ODYSEUSZ Tak! DIOMEDES O twierdzy mówił. ACHILLES Mówię to, co zechcę! ODYSEUSZ O twierdzy! Tak! Pytałem jak szaleniec, Czy cały bój Hellenów, u Hadesa! — Nagle nam popadł, jak sen, w zapomnienie? ACHILLES / podchodząc doń, wolno, dumnie / Twierdza Dardanów, synu Laertesa, Gdyby zapadła — słyszysz — i jezioro Na miejscu jej powstało z skał i piachu; Gdyby rybacy na nim nocną porą Wiązali łodzie do kurków na dachu; Gdyby rekiny wśród Priama murów Zapanowały, a miłosne chwile W łożu Heleny miała para szczurów — To wszystko dla mnie znaczyłoby… *tyle*! ODYSEUSZ Poważnie mówi! Na Styks, istne czary! ACHILLES Na Styks, na Hades, Lernajskie moczary, Cały świat ziemski i zaczarowany, Niebo i piekło — dasz czy nie dasz wiary: Ja chcę zobaczyć świątynię Dyjany! ODYSEUSZ / do ucha Diomedesa / Nie pozwól odejść mu stąd, Diomedzie, Proszę cię o to. DIOMEDES Któż by się tu zląkł! Ty z łaski swojej pożycz mi swych rąk. / Wchodzi Herold / ACHILLES Ha! Czy przyjęła wyzwanie? Mów o niej! HEROLD Przyjęła! Tak, Pelido! Już tu jedzie: Ale ze sforą psów, ze stadem słoni I jazdą, z dzikim wojennym zarzewiem! Co to ma znaczyć w pojedynku, nie wiem. ACHILLES / z uśmiechem / Dobrze! Tak zwyczaj każe jej. Do drogi! Ona jest chytra, jak miłe mi bogi! Z psami, powiadasz? HEROLD Tak. ACHILLES Ze stadem słoni? HEROLD Mrowie! Strach patrzeć, aż się w oczach dwoją! Gdyby tak miała runąć w tysiąc koni Na cały obóz Argiwów pod Troją — Nie mogła zebrać okrutniejszej broni. ACHILLES / do siebie / To wszystko z ręki je, z pewnością! — Idę. Obłaskawione, jak ona! / Odchodzi z orszakiem / DIOMEDES Szaleje! / Powstaje / ODYSEUSZ Związać go! Grecy! Trzymajcie Pelidę! DIOMEDES Precz! Zaraz ujrzym tu Pentesileę! / Wszyscy uchodzą. / SCENA DWUDZIESTA DRUGA / Arcykapłanka, śmiertelnie blada, kilka Kapłanek i Amazonek. / ARCYKAPŁANKA Powrozów dajcie! JEDNA Z AMAZONEK O dostojna, miła! ARCYKAPŁANKA W proch ją powalić! Związać ją! PIERWSZA KAPŁANKA Królowę? ARCYKAPŁANKA Tę sukę, mówię! Na gromy Zeusowe! Żadna jej ludzka nie poskromi siła. AMAZONKI O święta matko! Spokój na twą głowę! ARCYKAPŁANKA Cztery dziewice w obłędzie zasiekła, Które posłałam, aby ją powstrzymać… Gdy się zbliżałam, by prośbą się imać, Kamień oburącz pochwyciła wściekła: Już bym nie żyła — lecz w wojownic tłumie Szybko zniknęłam — ona trafiać umie! Gdy wstrzymać chciała ją Meroe czuła, Na klęczkach prosząc, ona w bezrozumie Swą przyjaciółkę dogami poszczuła! PIERWSZA KAPŁANKA Okropny los! DRUGA Straszliwy to szał ostry! ARCYKAPŁANKA Sroży się teraz pośród swoich psów, Z pianą na ustach, nazywa je „siostry”, Te dzikie bestie, woła ostrych kłów — I jak menada tańczy poprzez pola I szczuje psy, co toczą krwawą ślinę, By jej złowiła mordercza swawola „Najcudowniejszą” — jak mówi — „zwierzynę”. AMAZONKI Bogi! Ta kara za jaką jej winę? ARCYKAPŁANKA Córy Aresa! Gotujcie arkany, Dajcie powrozów, zakładajcie sidła! Gwałtem spętamy przeklęte jej skrzydła I będziem leczyć rozum pomieszany. Żwawo pod nogi rzućcie chrustu brzemię, A skoro stopa jej w nim się usidła, Jak psa wściekłego powalcie na ziemię! WOJSKO AMAZONEK / za sceną / Zwycięstwo! Chwała! Hej! Achilles pada! Król uwięziony! Zwyciężczyni Niechaj mu wieniec róż na czoło wkłada! / Pauza / ARCYKAPŁANKA / głosem zduszonym od radości / Czy dobrze słyszę? KAPŁANKI I AMAZONKI Bogi! Monarchini! ARCYKAPŁANKA Czy nie był to zwycięski głos wesela? PIERWSZA KAPŁANKA Dostojna matko, to zachwytu siła, Co się w stu piersi krzyk radosny wciela! ARCYKAPŁANKA Kto mi języka zasięgnie? DRUGA KAPŁANKA Mów, miła, Co stamtąd widzisz? JEDNA Z AMAZONEK / wyszedłszy na wzgórze, z przerażeniem. / Ach, obraz ohydy! Wy, bogi piekieł, przerażenia zwidy, Na świadków wzywam was — mylą mnie oczy! ARCYKAPŁANKA Czy łeb Meduzy z wężowych warkoczy Widzisz?! KAPŁANKI Ha! Przemów! Co?! AMAZONKA Straszna Megera… Leży wśród zgrai rozjuszonych psów — Kobieta z łona ludzkiego zrodzona! — Ciało Achila na strzępy rozdziera! WSZYSTKIE O zgrozo! AMAZONKA Jawo straszliwsza od snów! Tam oto ku nam zagadka się skrada, Z wieścią okropną idzie trupio blada. / Wraca ze wzgórza. / SCENA DWUDZIESTA TRZECIA / Wchodzi Meroe. Te same. / MEROE O wy, Marsowe bez zmazy potomki, Diany kapłanki, dzielne Amazonki: Jam afrykańska jest Gorgona, W kamień obrócę wasze łona. ARCYKAPŁANKA Powiedz, szkaradna! Co się stało? MEROE Wiecie, Że przeciw niemu wyszła, kochająca, Ona, co będzie bez imienia w świecie… I kiedy obłęd młode zmysły zmąca — Palącą żądzę wzięcia go uzbraja W postrach potworny — ona i jej zgraja. W jazgocie psów i dzikim ryku słoni, Dzierżąc ogromny łuk, na przełaj goni! Gdyby nas wojna domowa opadła, Ta postać krwawa, co wielkimi kroki Idzie, pochodnię wznosząc pod obłoki, Nigdy by taka nie była zajadła! Achilles po to stanął do rozprawy — Tak mówią Grecy, by w sposób bezkrwawy Poddać się jej z ochotą… On bowiem też tak — chciały wielkie bogi — Kochał, podbity młodością i cnotą, I chciał iść z nią w świątynne Diany progi… Zbliża się do niej w ufności słodyczy I tłum przyjaciół pozostawia w tyle. Gdy coraz bliżej groźna burza ryczy I psy nań walą spuszczone ze smyczy, A on sam jeden przeciw takiej sile, Prawie bez broni: zdumiał — i na strony Patrzy — i biegnie — stanął osłupiony — Słucha — i biegnie — znów stanął na chwilę… Jak młody jeleń, który w górskiej ciszy Lwa dalekiego poryki posłyszy. Woła: „Odysie!”, głuchym głosem, potem Ogląda się nieśmiało. „Diomedzie!” I do przyjaciół chce uciec z powrotem: I jest odcięty. W ostatecznej biedzie Podnosi ręce i kryje się w sośnie, Co ciemne włosy zwiesiła żałośnie. Królowa nasza zbliża się tymczasem Ze sforą dogów — i jak strzelec czujny, Rozgląda się po wzgórzach i pod lasem — I gdy on sosny rozsuwa gąszcz bujny, By upaść do jej nóg, ona zawoła: „Jelenia rogi zdradziły u czoła!” Z obłędem w oczach grot ostry zakłada, Napina łuk, aż się ucałowały Dwa jego końce… mierzy… świstem strzały Szyję na wylot przeszywa! On pada! Już pośród naszych okrzyki zagrzmiały. Jeszcze nieszczęsny żyw jest pośród ludzi! Dźwigając grot, co w karku tkwi przeklęty — Powstaje rzężąc… i runął podcięty… Znów się podnosi… ucieczką się łudzi… Lecz ona szczuje psy zbawione smyczy: „Bierz go, Sfinks! Dirke! Bierz, Leajna!” — krzyczy. „Tygrys! Hyrkaon, bierz!” — szczuje niesyta I z całą zgrają obala go w tył — Rzuca się nań — i za pióropusz chwyta I, najzjadliwsza z psów — powala w pył! Ten w pierś się wgryza, ów szarpie ramiona, A od upadku drży ziemia skrwawiona! A on, w kałuży krwi pławiąc się już, Zawoła, głaszcząc jej różane lico: „Pentesileo! Cóż, oblubienico, Czy obiecane to jest Święto Róż?” Głos taki byłby targnął dziką lwicą, Która w pustyni od głodu przymiera, Gdy, rycząc groźnie, ofiarę zoczyła… Lecz ona — z ciała pancerze mu zdziera I pierś kochanka rozrywa w kawały! Ona i psy, co razem oszalały, Oksus i Sfinks kły topią w piersi prawej, A ona w lewej; kiedym się zjawiła, Krwi strugi z ust i z rąk jej ociekały. / Milczenie zgrozy / Jeśli me wieści słyszycie straszliwe, Mówcie, znak dajcie, że jesteście żywe! / Cisza / PIERWSZA KAPŁANKA / płacząc oparta na piersi drugiej Kapłanki / Co za kobieta, Hermio! Cnót zarzewie. We wszystkich sztukach ręcznych taka zwinna! Taka urocza i w tańcu, i w śpiewie! Tak mądra, wdzięczna, dostojna, niewinna! ARCYKAPŁANKA Jej rodzicielką nie Otrere była. Straszna Gorgona taki płód powiła. PIERWSZA KAPŁANKA / ciągnie dalej / Zdała się córą jak gdyby słowiczą Jednego z ptaków pod świątynią Diany, Co zapełniają gaj rozkołysany, Na fletniach grają i miłośnie krzyczą W milczeniu nocy; gdy wędrowiec słucha, Z piersi mu dziwny żar tęsknoty bucha! Nie zadeptałaby marnego gada, Co pod jej stopą mizernie się skrada… Strzałę, co ciało odyńca przeszyła, Chciała odwołać, a na widok wzroku Zwierzęcia, które kona u jej boku, W skrusze na klęczkach byłaby się wiła! / Pauza / MEROE A teraz stoi bez słowa, upiorna, Nad jego trupem — wkoło psy zażarte — I patrzy szklano, milcząca, upiorna W nieskończoności niepisaną kartę. Pytamy więc, a włos nam dęba staje: „Co uczyniła?” Nic… „Czy nas poznaje?” Milczy… „Czy odejść chce?” Nic nie odrzekła… Taki mnie złapał strach, żem tu uciekła! SCENA DWUDZIESTA CZWARTA / Pentesilea. Ciało Achillesa, przykryte czerwonym kobiercem. Protoe i inne. / PIERWSZA AMAZONKA Patrzcie, niewiasty! Tam nadchodzi ona, Strojna w pokrzywy, niby z wielkim łupem, I wiankiem suchych ostów uwieńczona Zamiast wawrzynu — i kroczy za trupem W całej ohydzie, wyniosła i sroga, Jakby zwalczyła śmiertelnego wroga! DRUGA KAPŁANKA Na rękach krew! Bogowie zemsty głodni! PROTOE / pada Arcykapłance na szyję / O matko moja! ARCYKAPŁANKA / w przerażeniu / Wzywam wojny boga! Nie jestem winna tej potwornej zbrodni! PIERWSZA AMAZONKA Oczami wodzi za Arcykapłanką! DRUGA Daje znak, patrzcie! ARCYKAPŁANKA Precz z oczu, poczwaro! Precz stąd, powiadam, Hadesu mieszkanko! Weź tę zasłonę! Zakryj się, maszkaro! / Zrywa z siebie zasłonę i ciska ją w twarz królowej / PIERWSZA AMAZONKA O, żywy trup! Te słowa jej nie wzruszą! DRUGA Wciąż znaki daje — i nic nie pamięta… TRZECIA Wciąż znaki daje ku twym nogom, święta… DRUGA Patrz, patrz! ARCYKAPŁANKA Precz, mówię, opętana duszo! Do kruków, cieni! Precz z mego widoku! Na śmierć zapatrzysz mego życia pokój. PIERWSZA AMAZONKA Ha! Zrozumiano ją!… DRUGA Już jest spokojna. PIERWSZA O to chodziło, by Achila ciało U stóp kapłanki Diany spoczywało. TRZECIA Co by to znaczyć miało, o dostojna? ARCYKAPŁANKA Cóż mi do tego? Cóż do tego ciała? Niech niedostępna góra je pogrzebie Z myślą pospołu, co ów czyn wydała! Ty — nie-człowieku, jakże nazwę ciebie? Jam to skłoniła cię do tej ohydy?! Jeśli wymówką łagodną i słodką Pchnęłam do zbrodni ją — jak Zeus w niebie, To Furia chyba będzie jej pieszczotką. PIERWSZA AMAZONKA Wciąż na kapłankę patrzy Artemidy. DRUGA Prosto w jej oczy spogląda, zuchwała… TRZECIA Jak gdyby ją na wylot przejrzeć chciała. ARCYKAPŁANKA Protoe, idź, ja proszę! Weź ją! Idź! Oddal ją, dłużej już patrzeć nie mogę! PROTOE / płacze / Biada mi! ARCYKAPŁANKA Idźże! PROTOE Ja jej nie pomogę… Zbyt straszny czyn spełniła! ARCYKAPŁANKA Rękę chwyć, Ofiaruj jej swą pomoc, śmiało, siostro! PROTOE Nie chcę już nigdy jej widzieć na oczy! DRUGA AMAZONKA Patrzcie, jak teraz bada strzałę ostrą! PIERWSZA Jak ją obraca… TRZECIA O, jak w palcach toczy! PIERWSZA KAPŁANKA To snadź jest strzała, którą go ubiła. PIERWSZA AMAZONKA Tak jest, dostojna! DRUGA O, jak krew z niej ściera, Jak plamę każdą skrzętnie wyczyściła! TRZECIA Co może myśleć przy tym? DRUGA Jak spoziera Z troską na piórka, jak gładzi i suszy… Nie ujdzie nitka jej najbardziej nikła. No, patrzcie tylko! TRZECIA Czyli czynić zwykła Sama to zawsze? PIERWSZA KAPŁANKA Nigdy nie wyruszy, Nim strzał i łuku sama nie opatrzy. DRUGA O, świętość łuku królowa docenia. DRUGA AMAZONKA Lecz teraz kołczan podjęła z ramienia, Z powrotem wstawia ten swój grot najgładszy! TRZECIA Teraz gotowa… DRUGA Oto już się stało… PIERWSZA KAPŁANKA Już wzrok na świat pogląda trochę radszy! KILKA KOBIET Straszny widoku! Jak pustynia marna Szczerego piasku, co trawki nie rodzi! Cudne ogrody, które lawa czarna Ogniem spaliła, by w popiołach brodzić Wśród dawnych kwiatów obumarłej dziczy — Większy wdzięk mają niźli jej oblicze. / Pentesilea wzdryga się nagłym dreszczem i upuszcza łuk / ARCYKAPŁANKA Bogi! Okropność! PROTOE / przestraszona / Ach, nieszczęście nowe? PIERWSZA AMAZONKA Łuk upuściła, znamię Aresowe! DRUGA Patrz, jak się chwieje… CZWARTA Jak dźwięczy i pada… DRUGA I jeszcze drgnął na ziemi… CZWARTA Tak umiera, Jak się Tanais narodził — o, biada! / Pauza / ARCYKAPŁANKA / zwraca się nagle do niej / Przebacz mi, moja ty wielka królowo! Już na cię Diana łaskawie spoziera, Już jej przychylność zyskałaś na nowo. Założycielka państwa niewieściego, Wielka Tanais, przyznaję, dźwigała Łuk ten nie godniej od ciebie, wspaniała. PIERWSZA AMAZONKA Milczy… DRUGA O, łza w jej oku… TRZECIA Oto krwawą Podniosła rękę! Co znaczy ta ręka? DRUGA Na taki widok serce z żalu pęka! PIERWSZA Ociera oko, bo mgłą zaszło łzawo. ARCYKAPŁANKA / pada na pierś Protoe / O Artemido! Co za łza!… PIERWSZA KAPŁANKA Tak, łza to, Co w duszę ludzką zakrada się żywa, By w wszystkie bić pożarne uczuć dzwony, I krzyczy: gore! Tak iż tłum szalony Ucieka z oczu i w jeziora spływa, I głośno płacze nad duszy zatratą. ARCYKAPŁANKA / z goryczą / Jeżeli Do niej Protoe pójść się nie ośmieli — To musi sama tu zginąć z niesławą. PROTOE / po stoczeniu silnej walki wewnętrznej podchodzi do królowej; łzy tamują jej słowa / Czy zechcesz spocząć, królowo kochana? Czy złożysz głowę na mym wiernym łonie?… Wiele walczyłaś od samego rana, Wiele cierpiałaś, wiele! — wyczerpana Odpocznij teraz, ja ciebie osłonię… / Pentesilea rozgląda się, jakby usiąść chciała / Ty znasz mnie przecie, duszyczko siostrzana? / Pentesilea patrzy na nią, jej twarz rozjaśnia się lekko / Protoe, ta, co kocha cię nad życie… / Pentesilea gładzi delikatnie jej policzek / Przed tobą serce pada na kolana! Jakże mnie wzruszasz! / Całuje rękę królowej / Utrudzonaś bardzo? Ach, jak twój widok zdradza twe rzemiosło. No, tak — zwycięzcy plamą krwi nie gardzą, A z każdym mistrzem ubranie się zrosło. Lecz gdybyś teraz troszeczkę obmyła Ręce i twarz? — Chcesz wody, pani miła? Kropelkę wody? Prawda? / Pentesilea spogląda na ręce i przytakuje / Tak, chce wody. / Daje znak Amazonkom, które idą do krynicy / Dla oczyszczenia z plam — i dla ochłody… Słodko złożona na chłodne kobierce, Po ciężkim znoju ukołyszesz serce. PIERWSZA KAPŁANKA Skoro ją wodą skropimy, uwaga! Wrócą jej zmysły. ARCYKAPŁANKA O tak, mam nadzieję. PROTOE Nadzieję, święta? Że oprzytomnieje? A ja się boję! ARCYKAPŁANKA / jakby rozważając / Czego? Czyż wymaga, By jej Achila ciało… / Pentesilea spojrzała z błyskiem na Arcykapłankę / PROTOE Dość, dość! ARCYKAPŁANKA O nic, królowo moja, nic. Tak pozostanie wszystko, jako było. PROTOE Kłujący wawrzyn ten zdejmiemy z lic. My wszystkie wiemy, że się zwyciężyło! I szyję też uwolnij… Tak — o, tak! Patrz! Jaka rana, niemała — lecz jedna! Ciężką przeprawę miałaś, moja biedna! Lecz za to teraz triumfujesz nam! O Artemido! / Dwie Amazonki przynoszą płaską marmurową misę z wodą / PROTOE Misę złóżcie tam. Czy mam cię teraz wodą zrosić świeżą? Nie zlękniesz się? — Co to królowa czyni? / Pentesilea klęka przed misą i zlewa głowę wodą / Patrzcie! Jak żwawa jest nasza władczyni! Zaraz ci żyły nową krwią uderzą… Prawda? Czy tak? PENTESILEA / ogląda się / Protoe! / Oblewa się wodą na nowo / MEROE / z radością / Przemówiła! ARCYKAPŁANKA Dzięki niebiosom! PROTOE Dobrze! MEROE Wraca siła… PROTOE Nie żałuj wody, najdroższa!… Tak… wody! Jeszcze!… Tak!… Jeszcze… jako łabędź młody! MEROE Ach, jaka miła! PIERWSZA KAPŁANKA Jak główkę nachyla! MEROE Jak z pełnej misy krople wód rozpyla! PROTOE Czy już, królowo moja? PENTESILEA Ach! Rozkosze… PROTOE Więc, by tu siadła, królowę poproszę! Chusty podajcie, kapłanki! Owinę Zmoczone włosy! Pomóżcie mi, proszę! Otulić głowę — tak… i okryć szyję! Tak… usiądziemy! Serce żywiej bije… / Otuliła królowę, podniosła, sadza ją na głazie pod dębem i mocno przyciska do piersi / PENTESILEA Jak mi jest? PROTOE Dobrze — myślę? PENTESILEA / szeptem / Ach, jak błogo! PROTOE Serce siostrzane! Słodkie! Moje życie! PENTESILEA Powiedzcie mi — czym ja szczęśliwą nogą Stanęła już na Elizejskim szczycie? Czy do mnie jako nimfy przychodzicie, Co służą naszej dostojnej królowej, Kiedy owiana w cichy szum dębowy Zstępuje w groty krysztalne odbicie? Czyś ty, by mnie ucieszyć, nimfo mała, Postać mej lubej Protoe przybrała? PROTOE Nie, najcudniejsza królowo, nie, nie! To ja! Protoe twoja, żywa, Która na rękach trzyma cię — prawdziwa!… A co tu widzisz, to jest marny świat, Na który promień oczu bogów padł. PENTESILEA To nic… No dobrze! PROTOE Co królowa czuje? PENTESILEA Radam, jak widzisz. Z utrudzenia konam… PROTOE Wytłumacz, droga, bo nic nie pojmuję… PENTESILEA Że jestem jeszcze, cieszę się!… Znużonam. / Pauza / MEROE Dziwne to! ARCYKAPŁANKA Jakaż osobliwa zmiana. MEROE Niechby z niej która wydobyła tkliwa… PROTOE Jakież cię, pani, nawiedziły dziwa, Żeś już do cieniów krainy zesłana? PENTESILEA / po chwili, w zachwyceniu / Takam szczęśliwa, siostry, tak szczęśliwa! Do śmierci, Diano, czuję się dojrzała. Nie wiem, co stało się, lecz mówię szczerze, Iż umrzeć mogłabym w najświętszej wierze, Żem Peleidę tutaj pokonała. PROTOE / chyłkiem, do Arcykapłanki / Prędko usunąć ciało! PENTESILEA / prostując się żywo / Ty do kogo Mówisz, Protoe? PROTOE / gdy Amazonki ociągają się / Precz stąd! PENTESILEA Zeusie srogi! Więc prawda? PROTOE O co pytasz? Tu, jak mogą Najciaśniej, niech obstąpią mary. / Daje znak Kapłankom, by sobą zasłoniły nosze, które już podniesiono z ziemi / PENTESILEA / z radością zasłania twarz rękami / Bogi! Nie śmiem odwrócić oczu poza siebie. PROTOE Co moja pani zamierza? Co roi? PENTESILEA / obraca się / Udajesz, miła! PROTOE Nie, jak Zeus na niebie Światu panuje! PENTESILEA / z rosnącą niecierpliwością / Ile was tu stoi? Rozstąpcież się! ARCYKAPŁANKA / razem z innymi ciasno otaczając mary / O Zeusie, stój nad nami! PENTESILEA / wstając / O Diano! Czegóż miałabym się bać?… MEROE O, patrzcie, jak w niej groza rośnie! PENTESILEA / do Amazonek niosących ciało / Stać! Co tam niesiecie? Ja chcę wiedzieć! Stój! / Roztrąca niewiasty i przedziera się aż do trupa / PROTOE Królowa moja niech nie poszukuje! PENTESILEA Czy to on, siostry?… On to?… Czy on… mój… JEDNA Z NIOSĄCYCH / gdy nosze opuszczono / Kto? PENTESILEA Niemożliwe to nie jest, pojmuję! Umiem jaskółkę w locie trafić w skrzydło Tak, by je zleczyć, aby była żywa; Zwierza strzałami wpędzić w moje sidło… Ale strzelecka sztuka jest zdradliwa. Gdy strzał mistrzowski w szczęścia serce mierzy, Podstępnie bóstwo w rękę nas uderzy. Mów, czy to on? Trafiony nazbyt blisko? PROTOE Na strasznych potęg Olimpu siedlisko, Nie pytaj! PENTESILEA Precz! Gdyby wyciekło Z tej jego rany całe piekło — Ja chcę go widzieć! / Podnosi całun / Która wśród was to uczyniła?… PROTOE Ty pytasz jeszcze? PENTESILEA O bogini! Już po twym dziecku! / Pada / ARCYKAPŁANKA Kogo wini? PROTOE Najwięksi niebios bogowie!… O miła, Czemuś ty rady mojej nie spełniła? Lepiej by tobie było, nieszczęśliwa, Gdyby zaćmiony twój rozum kaleki Błądził na wieki, na wieki, na wieki, Niż że dnia tego doczekałaś żywa! Królowo, słysz mnie! ARCYKAPŁANKA Zwróć oczy łaskawe! MEROE Serc sto tysięcy twa boleść przeszywa! ARCYKAPŁANKA Dźwignij się, powstań! PENTESILEA / uniosła się na wpół / Ach, te róże krwawe! Ach, wianek ran dokoła jego głowy! Ach, jak te pąki, zapach śląc grobowy, Na żer robactwu rozkwitają kraśnie! PROTOE / tkliwie / A jednak miłość wieńczyła go właśnie! MEROE Lecz nazbyt mocno! PROTOE I cierniami róży! Myśląc: na wieczność! ARCYKAPŁANKA Ach, nie zniosę dłużej! PENTESILEA Jednak chcę wiedzieć, niech mnie bogi strzegą: Która bezecnie okradła mnie z niego? Nie pytam… która mi zabiła Żywego; oddam jej łaski zapłatą: Niechby jak ptak swobodna żyła. Która *martwego* uśmierciła, Pytam, Protoe, odpowiedz mi na to! PROTOE Co, moja pani, co? PENTESILEA Zrozum to jasno. Kto prometejską skrę z piersi człowieka Tego mi wykradł, nie chcą wiedzieć. Nie chcę, Bo nie chcę… Taki mój kaprys, gdy zechcę: Temu przebaczam, niech wolny ucieka… Lecz kto, Protoe, niecnie ręką własną Ominął otwór bramy w tej grabieży I poprzez śnieżne z alabastru ściany Wdarł się w świątynię — kto mi młodociany Ten obraz bogów tak zniekształcił świeży, Że już nie walczą oń, komu należy, Życie i gnicie — kto gorzej od psów Tak go skaleczył, że Litość odbieży, Że wieczna Miłość, niby ladacznica W śmierci niewierna, odwraca swe lica: Tego chcę oddać mojej zemście. Mów! PROTOE / do Arcykapłanki / Cóż odpowiedzieć opętanej? PENTESILEA No?! Czy się dowiem?… MEROE Szukasz rąk… Jeśli to zmniejszy cierń twych mąk, Oddaj swej zemście, kogo chcesz. Oto stoimy wszystkie — bierz! PENTESILEA Powiedzą jeszcze, że to ja! ARCYKAPŁANKA / nieśmiało / O nieszczęśliwa, któż by inny… PENTESILEA Ha! Ty księżno piekieł w światła szacie! Ty mi się ważysz…?! ARCYKAPŁANKA Świadkiem Artemida! Wy, Amazonki wszystkie, świadczyć macie! Twoja to strzała — niech prawda się wyda! Trafiła jego; gdybyż tylko strzała! Nieba łaskawe! Gdy runął, ty w pędzie, W szalonych zmysłów zdziczałym obłędzie, Ze zgrają psów rzuciłaś się nań cała I… — moje usta nie chcą wypowiedzieć, Co uczyniłaś. Chodźmy! Nie chciej wiedzieć! PENTESILEA Niech wpierw Protoe potwierdzi to słowo. PROTOE O, ty nie pytaj mnie, moja królowo. PENTESILEA Co! Ja? Ja miałam go…? Z psów całą zgrają… Tymi małymi rękami ja doń…? Ustami, co miłością nabrzmiewają…? One ukuły taką zgodną broń, Ta dłoń, te usta, usta i znów dłoń…?! PROTOE Królowo moja! ARCYKAPŁANKA Wołam: tobie biada! PENTESILEA Nie, posłuchajcie, nie uwierzę wam! Niech w noc to wpisze błyskawica blada, Niech mi to piorun gromem gada — Ja im obojgu jednak zadam kłam! MEROE Niechaj ta wiara stoi jako skały: Nie my będziemy podważać ją śmiały. PENTESILEA Że się nie bronił, jakże to się stało? ARCYKAPŁANKA Nieszczęsna, kochał cię! Jemu się chciało W niewolę pójść, więc zbliżał się w spokoju! Dlatego tylko wzywał cię do boju! I niepewnością tęsknota go parła, Czy iść królowa do świątyni raczy. Lecz ty… PENTESILEA Tak, tak. ARCYKAPŁANKA Trafiłaś… PENTESILEA Jam rozdarła. PROTOE O pani tmoja! PENTESILEA / z koszmarnym uśmiechem / Albo… czy inaczej? Zacałowałam go na śmierć? MEROE Rozpaczy! PENTESILEA Nie? Całowałam? Rozdarłam? Mów! Nie? ARCYKAPŁANKA O, biada! biada! wołam. Uchodź! PIERWSZA KAPŁANKA Zbawcie Ją bogi! ARCYKAPŁANKA Nocy, skryj ją w wiecznym śnie! PENTESILEA A więc to błąd był. Pieści i boleści Splata się w rym; gdy miłość jest na dnie, Łacno tu można dwie pomylić treści. PROTOE / chwyta ją / Precz, uciekajmy co prędzej! PENTESILEA Zostawcie! / Uwalnia się z chust i klęka przed trupem / Ty najbiedniejszy ze wszystkich tysięcy! To była tylko zmyłka ust dziewczęcych, Wargi za prędkie, nie mówią wymownie; Teraz, co chciałam, mówię ci dosłownie: To było *to*, kochanku — nic więcej. / Całuje go / ARCYKAPŁANKA Zabrać ją stąd! MEROE Tu przecież nie zostanie. PENTESILEA Niejedna, kiedy do chłopca przywarła, Powie: tak wielkie jest moje kochanie, Żebym cię, luby, z miłości pożarła! A po namyśle — głupia! — zdanie zmienia: Jest nasycona nim do obrzydzenia. Z nami, kochanku, inaczej się stało. Spójrz: kiedym *ja* na szyi twej zawisła, Ja to *zrobiłam*, dosłowna i ścisła; Nie tak obłędna byłam, jak się zdało. MEROE O najstraszliwsza! O, na bogi żywe! ARCYKAPŁANKA Bierzcie ją siłą! PROTOE Chodź z Amazonkami! PENTESILEA / pozwala się podnieść / Dobrze, tu jestem już… ARCYKAPŁANKA Więc idziesz z nami? PENTESILEA Nie z wami. Do Temiscyry idźcie; gdy możecie, Bądźcie szczęśliwe… Ty nade wszystko, Protoe… Wy wszystkie! I — w zaufaniu jeszcze się dowiecie: Prochy Tanais rozsypcie po świecie. PROTOE A ty, siostrzyczko ukochana? PENTESILEA Niech cię to, luba, lękiem nie napawa: Ja się wyrzekam Amazonek prawa, Za tym młodzieńcem oto idę w drogę. PROTOE Jakże? ARCYKAPŁANKA Ty biedna! PROTOE Zrozumieć nie mogę! ARCYKAPŁANKA Ty pragniesz… PENTESILEA Co? Zaiste! MEROE Diana! PROTOE Więc pozwól jeszcze słówko mi tymczasem… / Usiłuje odebrać jej sztylet / PENTESILEA Cóż to, na co? — Cóż szukasz mi za pasem? Tak! Zaraz! Nie wiedziałam, czego chcesz… Tu sztylet masz. / Wyjmuje sztylet zza pasa i oddaje go Protoe / A może strzały też? / Zdejmuje z ramion kołczan / Tu cały kołczan przed tobą otworzę! / Wysypuje strzały przed siebie / Co prawda, miło byłoby właściwie… / Kilka strzał podnosi z powrotem / Ta bowiem oto… Nie? A tamta może? Tak, ta. Prawdziwie! — No nic! Weź, niebożę! Wszystkie pociski zabierz sobie! / Zbiera całą wiązkę i daje w ręce Protoe / PROTOE Daj! PENTESILEA Albowiem teraz zstępuję w me łono Jakby do szybu — i, jak zimny spiż, Zagłady myśl dobywam sobie wzwyż… Tę rudę, w ogniu Żalu oczyszczoną, Kuję na stal… trucizną poję zdradną, Na wskroś gryzącym jadem Skruchy mej… Kładę na wieczne Nadziei kowadło I kuję, ostrzę sobie sztylet z niej… I sztyletowi teraz pierś podaję: Tak! Tak! Tak! Tak! I jeszcze! — Dobrze… tak. / Pada i umiera / PROTOE / chwytając królowę / Kona! MEROE Naprawdę, idzie z nim! PROTOE Bądź zdrowa! Tu ona dłużej pozostać nie miała! / Układa ją na ziemi / ARCYKAPŁANKA O, jak ułomne ludzkie siły, słowa! Jak ta podcięta — dumna i wspaniała Na szczytach życia niedawno szumiała! PROTOE Zbyt silnie, dumnie kwitnąc, padła w kwiecie! Dąb martwy stoi w burzy niewzruszony, Lecz zdrowe drzewo burza z trzaskiem zmiecie, Albowiem może imać się korony. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kleist-pentesilea. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Henryk Kleist, Dramaty i nowele, tłum. W. Hulewicz, J. Sztaudynger, E. Sicińska, wstęp i komentarz M. Urbanowicz, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1969. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów Pauliny Ołtusek. Wydano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Eine Publikation im Rahmen des Projektes Wolne Lektury. Die digitale Reproduktion wurde von der Stiftung Fundacja Nowoczesna Polska anhand eines Exemplars aus der Sammlung von Paulina Ołtusek ausgeführt. Herausgegeben mit finanzieller Unterstützung der Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Wojciech Kotwica, Paweł Kozioł. ISBN-978-83-288-2355-6