Bolesław Leśmian Dziejba leśna Sen wiejski Śni mi się czasem wieś, którą wbrew losom Wysiłkiem marzeń przymuszam do trwania, Czując, jak przymus co chwila jej wzbrania Zniknąć, gdy właśnie zmyślonym niebiosom, Oczyma ledwo naznaczyłem w próżni Miejsce spotkania snu mego z błękitem. Drzewa mnie nęcą naocznym rozkwitem — Czasem się tylko jakiś liść opóźni Lub gałąź, nie tak zjawiona, przez szpary Snu w mrok wybiegnie ponad snu zamiary… A zresztą — wieczór żmudny, nieustanny, Z pola znużone wracają dziewczęta, Wadząc spódnicą o złote dziewanny, O których sen mój, że śnią się, pamięta. A kroki dziewcząt — uparte, bezgłośne I jednoczesne i dziwnie nieznośne, Jakby szły po to, by mi tylko dowieść, Że idą, dbałe o pył, co się zrywa Spod stóp ku zorzy. I, jak we śnie bywa, Gdy życie wkracza we własną opowieść, Wiem o nich wszystko… A one mą wiedzę Zgadują na wskroś, że nie ta i pusta, I dalej idą, wypełniając miedzę I umiejętnie rozchylając usta Jakby do śpiewu. Choć śpiewu nie słyszę, Wiem, że śpiewają — i wsłuchany w ciszę Ich warg, niemotą drętwych beznadziejną, Te słowa chwytam na pozór kolejno: «Czy kto nas wyśnił? I skąd nasza dola? I czy to prawda, że wracamy z pola? I czy to prawda, że my w sobie — żywe? Śnijmy się nadal — zgodne i cierpliwe!» Choć słów tych nie ma, lecz słyszę je w chwili, Kiedy pomyślę, że tak być powinno. Zorza ku głębiom strumieni się chyli, Ściekając złotem i purpurą płynną, Bieleją brzozy, krwawią się czereśnie — Wszystko to we śnie. Wszystko to we śnie. Gdy chylę w sen głowę, Dziewczęta chylą tak samo swe skronie… Przechodzą teraz przez nagłą dąbrowę, Której nie było, a która, ustronie Wprzód upatrzywszy, w sieć snu siebie chwyta I na spotkanie idącym rozkwita, Szumiąc zieleni zaklętą pierwszyzną, Nieprzewidzianą, a bujną i żyzną, Wśród której życie, przemieszane z zorzą, Przeświecające wraz z niebem przez liście, Purpurowieje mętnie i cieniście. Na widnokręgu obłoki się mnożą. Od dziewcząt cienie padają ukośne I jednoczesne i dziwnie nieznośne, Jak gdyby po to wysnuły się drogą, Aby mi dowieść, że mają od kogo I na co upaść… I błędne motyle Na pokaz, z trudem swój kształt w zorzy trwalą. Teraz chcę zliczyć tłum dziewcząt, co falą Płynie po kwiatach — jest tyle a tyle, To wszystko, — liczby określić nie umiem, Ale ją na wskroś i żywcem rozumiem, Jak gdyby była nie liczbą, lecz spadem Ciał w głąb na oścież rozwartego ducha. Już czerwiec, skrząc się, biegnie moim sadem, A w chacie mojej — noc lipcowa, głucha, A w polu wieczór dogasa sierpniowy. Jakiż to miesiąc zmącił sny mej głowy? Mijają lipce i sierpnie, i wrześnie… Wszystko to we śnie. Wszystko to we śnie! I wszystko przemija, Nie przemijając. I trwa wieś niczyja I wieczór, złotą znakowany smugą. O, jakże znikąd i jakże już długo Idą te z pola znużone dziewczęta! I ja wraz z nimi! Bo i mnie też pęta Żądza przebycia nad strumieni wodą Nagłego lasu, co złudnie się spiętrza, Ale nie mogę wejść cały do wnętrza Mego snu: jestem sam sobie przegrodą. Choć w nim się błąkam, choć dłońmi obiema Dotykam kwiatów, wiem, że mnie tam nie ma. Dziewczęta wzajem poprzez mgieł błękitność Wskazują sobie moją tam niebytność I sad, gdzie mogłem w cieniu grusz i śliwek Czekać na przyjście ich wśród drzew bezładu, I popod płotem tego właśnie sadu Siadają rzędem na wspólny przyśniwek O tym, co serce niewoli do bicia — Czy pozyskanie, czyli strata życia? I o tym jeszcze, co słodsze dla ciała — Sen, który gaśnie, czy jawa, co pała? I o tym jeszcze, skąd przyszła ich dola? I czy to prawda, że wracają z pola? I czy to prawda, że zjawiona w ciszy Pierś ich tym żyje, że swój oddech słyszy? I tak śnią chórem chciwie, pracowicie, Dłonią w swych piersiach przytrzymując życie, A która dośni do końca — ta gaśnie. Gasną kolejno, bez żalu. Już właśnie W ostatniej tli się snu reszta ostatnia, Która się w zorzy jeszcze wyszkarłatnia, A i ta z wolna do śmierci nawyka I w mgle samochcąc bez śladu zanika, W tej mgle, co w dal się rozwiewa bezkreśnie… Wszystko to we śnie. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziejba-lesna-sen-wiejski. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Nowoczesna Polska zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bolesław Leśmian, Dziejba leśna, wyd. J. Mortkowicz, Warszawa 1938 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Dorota Kowalska, Marta Niedziałkowska, Magdalena Topolska.