Bolesław Leśmian Dziejba leśna Wiersz konny IV Pochylony ku światu — patrzę w cień mój konny, Jak się obco przewija — skośny i postronny — Wybojem dróg. Mój cisawy, któremu i głaz nie zacięży, — Zaświat w słońcu zwęszywszy, — kark zagrzany tęży W uparty łuk! Woniejące od pola, z traw wywiane losy Złączyły nas na wspólny bieg w tamte niebiosy I w tamten las… I kazały jednakim zespolić się ruchem Na sny różne, co — jawy związane łańcuchem — Śnią się raz w raz. Dąb, migając za dębem, wstecz luźnie odlata, — W przerwach między dębami zaskoczona chata Cofa się w jar!… Ruczaj, słońcu na ukos jarząc się samopas, Z oczu nagle nam znika, jak wylękły topaz, Mara wśród mar… Stogi siana z bocianem lub wroną na czubie Olbrzymieją do czasu, aż giną w przegubie Minionych miedz! I dobrze nam i barwno, gdy skrajem źrenicy Pochwycimy mak w życie lub kąkol w pszenicy, By dalej biec! I dobrze nam i skrzyście, gdy wpobok cmentarza Chata szybą od blasku oślepłą przeraża Daleki step — Lub gdy srebrem oparty o wierzchołek drzewa Obłok — snem rozwidniony — na słońcu wygrzewa Kudłaty łeb! Bezmiar nozdrza nam szarpie i wre w naszym pocie, A my piersią zdyszaną na własnej tęsknocie Kładziem się wzdłuż! W jeden tętent dwa nasze stapiając milczenia, Sprzepaszczamy się w zamęt bystrego istnienia Obojgiem dusz! Czy to śmierć się tak dymi w zdybanym bezkresie? Tak, to — ona! To — ona! Bo tak właśnie zwie się. Tchu w piersi brak!… Trzeba przemknąć pomiędzy śmiercią a pokrzywą… Cisak w nicość się gęstwi pogmatwaną grzywą, Jak lotny krzak! Jeszcze chwila — a niebo skończy się! Lecz niech no Próżnie zowąd wybłysłe ku nam się uśmiechną Zza mgieł i wzgórz, A my, łamiąc przeszkody, groźniej i pochmurniej Pośpieszymy w tę otchłań na wieczysty turniej Tamtejszych burz! Jakiś blady mieszkaniec chmur — z niebios wybrzeża Widzi, że wicher w locie o pierś nam uderza Jak stal o stal, — I nie może rozeznać poprzez kurzaw zwoje, Co się stało na ziemi, że tych kształtów dwoje Mknie w jedną dal? I nie może zrozumieć w swoim wniebowzięciu, Czemu z wyżyn drapieżnych spadł na kark zwierzęciu Człowieczy stwór? I dlaczego dwie zmory różnego obłędu Zbiegły się, aby zdwoić czar swego rozpędu Do innych zmór? ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziejba-lesna-iv-wiersz-konny. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bolesław Leśmian, Dziejba leśna, wyd. J. Mortkowicz, Warszawa 1938 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kosińska, Dorota Kowalska, Justyna Lech, Marta Niedziałkowska.