Gustaw Daniłowski Od mroków nocy do białego ranku… Tak! — ja się modlę, chociaż się nie ścielę Twarzą do zimnych marmurów w kościele I krzyżem piersi mej nie znaczę ręką. Lecz ja się żegnam serca mego męką, Modlę się myśli obłąkanych drżeniem, I tym wewnętrznym mej istoty bojem, I całym moim ogromnym zwątpieniem, I całej duszy mojej niepokojem… I tę modlitwę sprawiam bez ustanku, Od mroków nocy — do białego ranku! Tak! ja się modlę — całą mą rozpaczą, Że wyjść nie można z zakreślonych granic I że żałować próżno tych, co płaczą, Bo i ta żałość, i ten płacz ich na nic, Bo i uśmiechy, i łkania ich gardła — To wszystko zejdzie w jedną zgniłą trumnę… I że to wszystko jest takie rozumne! I że w rozumie tym litość umarła!… I tę modlitwę sprawiam bez ustanku, Od mroków nocy — do białego ranku! Tak! ja się modlę, kiedy tarczą złotą Księżyc wypłynie z gwiazd łzawych namiotu, To ja się modlę szaloną tęsknotą. Tą niepojętą, prawie bez przedmiotu; To ja się modlę smutku mego mrokiem, Poczuciem pustki bezmiernej ogromu, To ja się modlę rozżalonym okiem, Że jestem obcy w rodzinnym mym domu!… I tę modlitwę sprawiam bez ustanku Od mroków nocy — do białego ranku! Tak! ja się modlę mych myśli polotem I świadomością, jacyśmy ubodzy, I tym wysiłkiem, z którym, myśląc o tem, Muszę me myśli wstrzymywać na wodzy, Aby nie pękło rozumu ognisko!… I straszną trwogą śmiertelnej agonii, Żem jest przepaści obłędu tak blisko, Gdzie ster rozsądku pryśnie w mojej dłoni! I tę modlitwę sprawiam bez ustanku Od mroków nocy — do białego ranku! Tak! ja się modlę mym spod serca śmiechem Nad nędzą świata i nad nędzą własną, I pałającym modlę się oddechem Starganej piersi, gdzie łkania nie gasną, Gorącą żądzą nieznanej pieszczoty, Harmonią pieśni zaklętej w wyrazy, Całym szaleństwem namiętnej ekstazy, I dysharmonią mej własnej istoty! I tę modlitwę sprawiam bez ustanku Od mroków nocy — do białego ranku! Tak! ja się modlę i modlić mam prawo, Choćbym nie słuchał niekrwawej pamiątki, Kiedy w mym sercu noszę mękę krwawą Bólów, co przeszły, i przyszłych początki, Kiedy się modlę własnej krwi pożarem, I krzykiem skargi, która płynie ze mnie, I myśli moich rozpętanym gwarem, Które mi szepcą, że wszystko — daremnie! I tę modlitwę sprawiam bez ustanku Od mroków nocy — do białego ranku! ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/danilowski-od-mrokow-nocy-do-bialego-ranku/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Młoda Polska. Wybór poezyj, oprac. Tadeusz Boy-Żeleński, wyd. drugie, Wydawnictwo Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich, Wrocław 1947. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów Łukasza Jachowicza. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Tadeusz Boy-Żeleński, Emanuel Modrzejewski, Aneta Rawska, Aleksandra Sekuła, Agnieszka Żak.