literature
Maria
Pawlikowska-Jasnorzewska
Kamienice
2016
pol
Paweł
Kozioł
Wojciech
Kotwica
Wojciech
Kotwica
book2fb2
2015-11-23
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/pawlikowska-jasnorzewska-kamienice
0
Fundacja Nowoczesna Polska
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Kamienice
Utwór opracowany został w ramach projektu
Wolne Lektury
przez fundację
Nowoczesna Polska.
I
Kominy: wieże krótkie, dymiące, bez wiary — — —
Rynny: przewlekłe blachy, w których czas się pluszcze,
i balkon: smętne gniazdo dla chorych i starych,
wyścielone wilgocią, przystrojone bluszczem.
W podwórku, nędznym cyrku katarynek, śpiewów,
chorych papug, ciągnących szczęśliwe numera,
śpiewak z bożej niełaski schyla się bez gniewu
i grosz odczepny w bruku jak pieczarki zbiera.
Na gankach krzywi Żydzi z worami się wloką,
jęczą: handel! i kaszlą w zzieleniałej sieni.
— Noc latarnię księżyca podnosi wysoko
i świeci w martwe oczy nieboskich kamienic.
II
Wśród tych myśli zwapniałych,
tych sfinksów bez głowy,
wiosna niepostrzeżenie jawi się i znika,
deszczem się tylko znacząc
ciężkim, jowiszowym,
którego złoto chłoną cytryny śmietnika.
III
Jaskółki kreślą w locie
wiolinowe klucze,
nietoperz — klucz basowy.
Brzmi muzyka miasta.
Niebo, róża zachodu, krwawa i pierzasta,
zrzuca płatek w kałużę
i z barwy go płucze.
IV
Raz na najwyższym ganku, w pełnym słońcu, siadła
dziewczyna jak Zuzanna w słonecznej kąpieli.
Blask jej odbiły oczu pokątne zwierciadła —
Promień obleciał mury. Ludzie się zdumieli.
Migotały spojrzenia nieśmiałe, zawiłe,
trzech pięter jak trzech starców, wśród zgorszenia troski,
gdy ona trwała dalej, obrócona tyłem
do słońca, co ją w uścisk pochwyciło boski.