Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Zygmunt Krasiński, Resurrecturis

Spis treści

      Zygmunt KrasińskiResurrecturis

      1
      Swiat ten cmętarzem z łez, ze krwi i błota!
      Świat ten jak wieczna każdemu Golgota!
      Darmo się duch miota
      Kiedy ból go zrani!
      5
      Na burze żywota
      Niema tu przystani!
      Los z nas szydzi w każdéj chwili!
      Dzielnych strąca do otchłani —
      Giną święci — giną mili —
      10
      Żyją niecierpiani!
      Wszystko się plącze — i nierozgmatwanie!
      Śmierć w pobliżu — a w oddali
      Gdzieś na wieków późnéj fali
      Zmartwychwstanie!

      *

      15
      Więc trzeba skrzepnąć — stwardnieć — być bez serca!
      Pośród morderców, stanąć jak morderca!
      Pośród zbrodniarzy, wystąpić zbrodniarzem?
      Kłamać — nienawidzić —
      Zabijać i szydzić —
      20
      Tak swiat, tém samém co dawa, obdarzem!
      — Oto potęga! — lub stańmy się niczém!
      Jedzmy i pijmy — bądźmy śmiecią złotą —
      Ciała wygodą a myśli nędzotą —
      Tak się do głupich i szczęśliwych wliczem!

      *

      25
      O! nie! O Duchu mój!
      Wstecz się cofnij — stój!
      Nie takąć to bronią
      Na ludzkości czele
      Z złem na ostre gonią
      30
      Zła Okróciciele!
      Jedna tylko w świecie
      Moc ofiary cicha
      Los gniotący zgniecie —
      Oto dziejów lew!
      35
      A podłość czy pycha
      To jednakie śmiecie,
      Które w otchłań spycha
      Lada dziejów wiew!

      *

      40
      O! poznaj sam siebie!
      Nie żądaj być panem
      Jak Pan, który w niebie!
      Nie chciéj jak bydle, gnić nad paszy łanem!
      Z téj strony grobu przed zmartwychwstań wschodem
      45
      Bądź ty w człowieku, męką z niebios rodem,
      Bądź arcydziełem nieugiętém woli!
      Bądź cierpliwością — tą panią niedoli —
      Co gmach swój stwarza z niczego — powoli!
      Bądź tą przegraną — któréj cel daleki,
      50
      A która w końcu wygrywa na wieki!
      Bądź spokojnością — śród burz niepokoju —
      W zamęcie miarą — i strojem w rozstroju —
      Bądź wieczném pięknem — w wiecznym życia boju!
      Dla podłych tylko i Faryzeuszów
      55
      Bądź groźbą — gniewem — lub świętém milczeniem!
      I nie miéj żadnych z obłudą sojuszów!
      Dla wszystkich innych bądź anielskiém tchnieniem!
      Bądź tym pokarmem, który serca żywi —
      Bądź im łzą siostry — kiedy nieszczęśliwi —
      60
      A głosem męzkim — gdy się w męztwie chwieją!
      Tym którzy z domu wygnani — bądź domem!
      Tym co nadzieję stracili — nadzieją!
      A śpiącym trupio — bądź przebudzeń gromem!
      W walce z tém piekłem świata co się złości,
      65
      Zawsze i wszędzie, bądź siłą co skłania —
      Nad śmierć silniejszą siłą ukochania —
      Bądź piekłem miłości!

      *

      W ciągłéj przykładu i słowa postaci
      Rozdawaj siebie samego, twéj braci!
      70
      Mnóż ty się jeden przez czyny żyjące
      A będą z ciebie jednego — tysiące!
      Bądź i w kajdanach niestrudzonym trudem!
      Niech ból cię każden choć boli, nie boli!
      W jednéj twéj piersi — bądź twym całym ludem!
      75
      Bądź niebo z ziemią spajającym cudem!
      Świętością w niewoli!

      *

      Ni spiesz się na śmierć — aż jak ziarno w ziemi
      Myśl twa się w serca wsieje — i rozplemi!
      80
      Póki męczeństwo nie pewnią zwycięztwa —
      — Twém dobrem tylko — a nie człowieczeństwa,
      Unikaj męczeństwa! —
      Marnéj sławy wieńce
      Chwytają szaleńce!
      85
      W niebezpieczeństw wiry
      Skaczą bohatyry!
      Lecz wyższa moc Ducha
      Tych ułud nie słucha!

      *

      Dopiero kiedy jęczący dokoła
      90
      Dzwon zdarzeń wszystkich na ciebie zawoła,
      Byś ty się w odkup ofiarował za nie —
      A usłyszawszy to ziemi wołanie
      Ty padniesz duszą w pokornianéj skrusze
      U rozstajnego obu światów proga
      95
      I w twą rozsłaną tam przed Bogiem duszę
      Spłynie śród ciszy natchnienny głos Boga
      Wstań — i jak szermierz dobiegły do mety,
      Ze stóp twych strząśnij pył tego planety —
      Wstań — i z miłości co gdy kocha, kona,
      100
      Odlatujące wznieś w niebo ramiona!
      Wstań i do katów co spieszą ku tobie
      Sam spiesz się naprzód i witaj tych gości
      Cicho — spokojnie — błogo — w bezżałobie —
      Litośnym wzrokiem twéj nieśmiertelności!
      105
      Wtedy świadectwem skończ w przyszłość obfitém,
      Śmiercią, bądź życia najwyższym wykwitem.
      Co świat przezwał snem i marą
      Uczyń jawem,
      Uczyń wiarą,
      110
      Uczyń prawem,
      Czemciś pewném i ujętém,
      Czemciś świętém,
      Co głęboko w serca
      Jak sztylet się wwierca
      115
      I tkwi w nich bez końca,
      Choć tylko je trąca
      Westchnienia powieniem…
      Aż świat twój morderca
      Sam klęknie i wyzna
      120
      Że Bóg i ojczyzna
      Narodów sumieniem!

      *

      Gdy z krwi płynnéj twego ciała
      Myśl twa, szkarłat będzie miała,
      125
      Myśl twa będzie — światła prądem,
      Skrzącym w górze bożym sądem
      Nad bezbożnych dolną zgrają. —
      Jej nie dotrzymają
      Ni męże ni działa,
      130
      Ni kłamstwa ni złudy,
      Ni Geniusz ni chwała,
      Ni króle ni ludy!
      I o trzeciéj dobie
      Na męki twéj grobie
      135
      Ze zdarzeń powodzi
      Po nad klęsk otchłanie,
      Niezrodzone się narodzi —
      Sprawiedliwość wstanie! —
      x