Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Artur Oppman, O Jasiu Dręczycielu, o Józiu Gapicielu, o Cesi Cmokosi i o spalonej Zosi, O Józiu Gapicielu
Okropna przygoda Zosi, co się zapałkami bawiła → ← O panu Kręcickim i o smutnym jego wypadku

Spis treści

      Artur OppmanO Józiu Gapicielu

      1
      Dobre serce, miła buzia,
      Śliczny chłopczyk byłby z Józia,
      Gdyby mówiąc między nami,
      Nie zagapiał się czasami.
      5
      Zamiast patrzeć wprost przed siebie
      Ciągle szuka coś po niebie,
      Wznosi oczy hen do góry.
      Czy on szuka w niebie dziury?
      To też i wygląda ładnie!
      10
      To z pagórka nadół spadnie.
      To odbije się od ściany,
      Wiecznie chodzi podrapany.
      Codzień ma przygodę nową:
      Raz o drzwi się wyciął głową,
      15
      Raz do rowu wpadł po szyję,
      Dziwy, że się nie zabije!
      Patrząc gdzieś tam w górę het,
      Raz z książeczką gapuś szedł.
      Idzie sobie, aż ci tu
      20
      Pędzi Azor, co ma tchu.
      Azor, pies łakomy dość,
      Porwał z kuchni dużą kość,
      I uciekał, wielce rad,
      Że tak suto będzie jadł.
      25
      Mama woła: chłopcze! zbocz!
      Siostra: Józiu! W stronę skocz!
      Wprost na ciebie Azor mknie.
      Prędzej! bo przewróci cię.
      Lecz nie słyszy mały gap!…
      30
      Wtem, jak padnie nagle: klap!
      Obaj leżą! Patrzcie jak!…
      Jęczy Józio, stęka psiak.
      Potłukli się gapie dwaj,
      Oba wrzeszczą: „Aj! aj! aj!”
      35
      Z wielkim wstydem Józio wstał,
      Podrapane ręce miał,
      I kolana starł do krwi.
      Poprawił się… na trzy dni…
      W jeden piękny dzień maju,
      40
      Chciał pójść Józio do gaju,
      Więc z ciekawą książeczką,
      Idzie polem, nad rzeczką.
      Już wypadek z psem owy,
      Dawno wyszedł mu z głowy,
      45
      I z zadartą znów buzią,
      Idzie sobie pan Józio,
      Gdzieś do góry wzniósł oczki
      I ogląda obłoczki.
      Patrzy w błękit wysoki,
      50
      A do brzegu… dwa kroki.
      Dał krok jeden, dał drugi…
      Rymnął w wodę jak długi!
      Pluszczą nogi i dłonie
      Hej! ratunku! ktoś tonie!
      55
      Uciekają na stronę
      Małe rybki strwożone,
      W strachu każda z nich pyta:
      „A skądże ta wizyta?”
      Gdy wypadek spostrzegli,
      60
      Robotnicy nadbiegli,
      I za krótkich chwil parę
      Wyciągnęli niezdarę.
      Oj, ten gapuś nad gapie!
      Z włosów woda mu kapie,
      65
      Kapie z kurtki, jak z rynny.
      Józiu! kiedyż będziesz ty inny?
      Kapelusz z książeczką
      Popłynęły gdzieś rzeczką.
      O! już nikt ich nie schwyta,
      70
      Zatonęły i kwita.
      Co tam działo się w domu,
      Niechcę mówić nikomu.
      Lecz sam Józio niech doda:
      „Niema czasem, jak woda!”
      75
      x