Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 477 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Eliza Orzeszkowa, Z myśli wieczornych, Kędy płyną dwa złote ruczaje...
Cicho, cicho na leśnej polanie... → ← Tak szeptał tuman czarny...

Spis treści

      Eliza OrzeszkowaZ myśli wieczornychKędy płyną dwa złote ruczaje…

      1

      Sprzecznościom życia dziwisz się. Śmiechowi, co zadzwonił wśród krzyków tragedji, lichej glinie w pokładach drogocennego marmuru, rdzawej skazie na płatku róży białej — dziwisz się.

      2

      O, drogi! Twory życia to zlepy marmuru i gliny, uploty sznurów pereł i sznurów korali.

      3

      Perłowe gamy śmiechu, — koralowe strugi krwi;

      4

      cień chmury na jutrzni porannej, — złota gwiazda nad wieczorną zorzą;

      5

      śmiech lekki, u którego tonów, na sznurach łez kołyszą się ciężkie westchnienia;

      6

      łzy ciekące po złotogłowiu, — konwalja pachnąca na grobie;

      7

      skaczący i wybielony klown, — w ponurej celi smutku;

      8

      świst dyscypliny pokutnej, przerzynający pieśń Anakreonta;

      9

      pieśń Anakreontowa, brzmiąca w czasie biesiadnych pochodni, gdy w jasności jutrznianej skowronek dzwoni i skowronkowo, pod błękitami, modlitwę poranną śpiewa dzwonnica kościelna…

      10

      Czyś nigdy nie czuł bólu, który z samego siebie się śmieje i śmiechu, który nad sobą samym ogromnem łkaniem płacze?

      11

      Czy nie widziałeś grzechu, męką serdeczną dźwiganego ku ogromom cnoty, i cnoty, którą złość serca w rozdoły grzechu spychała?

      12

      Na zachód idąc, nie umierałżeś nigdy z tęsknoty za wschodem, a gdy ku temu kroki obróciłeś, czyliżeś się wichrem żalu na wschód nie zwracał?

      13

      O, drogi! w tym zlepie, w tym splocie, w tych wiecznych bojach życia, jedno tylko oko Boże rozróżnić zdoła glinę od marmuru, sznur pereł od sznura korali, łzę oka od złotogłowiu szaty, rdzę na płatku róży białej od spalonego w żarach słonecznych jej serca, — i niech ono jedno tylko gromem gniewu druzgoce i spala to, co dla wszechświatłości Jego jest ciemnością.

      14

      A my…

      15

      Lecz zważ jeszcze. W muzyce tej bezdennej, którą rozlega się świat, im narzędzie muzyczne kunsztowniejsze, bogatsze, im pierś jego szersza i struny liczniejsze, im cieńsze, lotniejsze, na myśl muzyczną wrażliwsze palce, które po strunach przebiegają…

      16

      Posłuchaj!

      17

      Czy słyszysz tam w dali, u skraju równiny grającą fletnię pastuszą?

      18

      Jedna, druga, trzecia nuta! jedna, druga, trzecia nuta! wciąż te same… te same…

      19

      Umilkł instrument prostaczy, ubogi.

      20

      A teraz… słyszysz.

      21

      Rozegrała się, rozśpiewała, rozdzwoniła harfa kunsztowna, bogata, pierś zasnutą złotemi struny wystawiająca na błyskawice, gromy, słońca, podmuchy, szelesty, pogody, pieszczoty i miecze, chmury i błękity nieba, ziemi, duszy własnej, — duszy głębokiej, a po brzegi pełnej nieba i ziemi…

      22

      O, drogi! w tej ulewie, w tej burzy, w tym zgiełku, w tych nieskończonych bojach tonów, jedno tylko ucho Boże rozróżnić zdoła potępione od błogosławionych i niech jedno tylko Słowo Boże ku tym grzmi: zgińcie! ku tamtym: śpiewajcie!

      23

      A my…

      24

      Wznieś na dłoni amforę i pójdźmy, kędy śród szarych piołunów płyną dwa złote ruczaje…

      25

      Miodną patoką miłosierdzia i oliwą przebaczenia płyną.

      26

      Zanurz w ruczajach wargę amfory, niechaj z nich pije — i poniesiemy ją między harfy świata, by łkające ich struny słodyczą miodu sycić i zgrzytające namaszczać oliwą pokoju.

      27

      Potem amforę oddamy rękom bratnim, aby ją pochyliły nad strunami — naszych harf.

      x