Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Heinrich Heine, Dysputa

Heinrich Heine

Dysputa

tłum. Konopnicka Maria

Spis treści

      Heinrich HeineDysputatłum. Konopnicka Maria

      1
      W sławnej auli, w Toledo,
      Uroczyście brzmią fanfary.
      Na duchowny turniej spieszą
      Różnobarwne ludu tłumy.
      5
      Nie jest to potyczka świecka,
      Nie żelazo ma tam błyskać.
      Bronią będzie tylko słowo
      Scholastycznie wyostrzone.
      Nie rycerscy paladyni
      10
      Walczyć będą, w dam obronie,
      Boju tego szermierzami
      Jest mnich szary, oraz rabin.
      Zamiast w hełmach — ten w kapturze,
      Ów w jarmułce szabasowej.
      15
      Jeden szkaplerz ma pancerzem,
      Drugi śmiertelną koszulę.
      Który Bóg prawdziwym Bogiem?
      Czy ten srogi hebrajczyków
      Bóg jedyny, za którego
      20
      Walczy Juda Nawarrejczyk,
      Czy też Bóg troisty w sobie,
      Miłościwy Pan Bóg chrześcian,
      Którego rycerzem Joze,
      Brat gwardyan od Franciszkanów?
      25
      Przez potęgę argumentów,
      Przez logiczne syllogizmy,
      I cytaty autorów,
      Co najwyższą są powagą,
      Każdy z nich chce przeciwnika
      30
      Doprowadzić «ad absurdum»,
      I boskości najprawdziwszej
      Boga swego dowieść światu.
      Uradzono, że ten, który
      W sporze będzie pokonanym,
      35
      Wiarę swego adwersarza
      Przyjąć jest obowiązany.
      Jeśli żyd, to sakramentem
      Chrztu zostanie oczyszczony.
      Jeśli chrześcianin, to się
      40
      Poddać musi obrzezaniu.
      A każdemu z nich przydano
      Jedenastu towarzyszy,
      Którzy w doli i niedoli
      Losy ich podzielać mają.
      45
      Pełna wiary i otuchy
      Jest drużyna gwardyana,
      I święconej wody kubły
      Trzyma do chrztu w pogotowiu.
      I potrząsa kropidłami,
      50
      I kołysze kadzielnice,
      Przeciwnicy zaś tymczasem
      Obrzędowe ostrzą noże.
      Tak gotowe oba wojska
      W szrankach stają w pośród sali,
      55
      A lud pcha się niecierpliwie
      Oczekując walki hasła.
      Pod złocistym baldachimem,
      W otoczeniu dworskiej ciżby,
      Król jegomość i królowa,
      60
      Co wygląda jak podlotek.
      Nosek ma francuskim krojem
      I figlarną, drobną buzię,
      Czarującą rubinami
      Uśmiechniętych ciągle ustek.
      65
      Piękny, ale wątły kwiatek,
      (Niech się Bóg zmiłuje nad nim!)
      Z rozkosznego swego kraju
      Tutaj został przesadzony.
      Tu, na grunt ten zimny, twardy,
      70
      Na hiszpańskiej grunt grandezzy.
      Tam się zwała «Blanche de Bourbon»,
      «Donna Blanca» tu się zowie.
      Król zaś nosi imię Piotra,
      A przydomek ma: Okrutny.
      75
      Lecz dziś jest wesołej myśli,
      Od imienia lepszy swego.
      Więc łaskawie oto gwarzy
      Z dumną szlachtą swego dworu,
      A i żydom też niekiedy
      80
      Grzeczne jakie słówko rzuci.
      Obrzezani ci rycerze
      Są to króla faworyci:
      Rozkazują w jego armii,
      Zarządzają finansami.
      85
      Aż w tem nagle bicie w bębny
      I trąb dźwięki sygnał dają,
      Że języczny bój otwarty,
      Że dysputa się zaczyna.
      Już się gwardyan franciszkański
      90
      Naprzód rwie z pobożnem męstwem,
      A głos jego naprzemiany
      To grzmi, to szyderczo zgrzyta.
      Przedewszystkiem — w imię Ojca,
      Syna i świętego ducha,
      95
      Egzorcyzmuje rabina,
      Złe nasienie Jakóbowe.
      Gdyż przy takich kontrowesach
      Często dyabeł w żydzie siedzi,
      Ażeby go swą chytrością
      100
      I dowcipem opatrywać.
      Gdy wygnany był już dyabeł
      Mocą świętych egzorcyzmów,
      Puścił się mnich do dogmatów
      I katechizm swój roztoczył.
      105
      Prawił, jako w jednym Bogu
      Trzy znajdują się osoby,
      Które przecież są jednością
      Nierozłączną i prawdziwą.
      Tajemnica, którą łatwo
      110
      Pojmie każdy, kto się wyrwał
      Z nieszczęsnej rozumu matni,
      I z okrutnych więzów jego.
      Prawił, jako Pan najwyższy
      W Betleemie się narodził
      115
      Z Dziewicy, która zarazem
      Matką była i Dziewicą.
      Jak położon był Pan świata
      W nędznym żłobku, i jak przy nim
      Wół i osioł w zadumaniu
      120
      Stały, zbożnych bydląt dwoje.
      Prawił potem, jak Pan świata
      Przed Heroda oprawcami
      Do Egiptu uciekł; zaczem
      Zniósł krzyżowej śmierci mękę,
      125
      Pod Poncyuszem, pod Piłatem,
      Co podpisał wyrok krwawy
      Za Faryzeuszów wolą
      I żydostwa sprośnej tłuszczy.
      Prawił, jak Pan pogrzebany
      130
      Z grobu powstał dnia trzeciego,
      I jak potem własną mocą
      Na niebiosa wstąpił w chwale.
      I jak stamdtąd znów na ziemię
      Zstąpi, gdy się spełnią czasy,
      135
      By w dolinie Jozafata
      Sądzić żywych i umarłych.
      «Drżyjcie żydzi!» tak rzecz kończył
      «Przed tym Bogiem, któregoście
      Biczowali i męczyli
      140
      I straszną mu śmierć zadali!
      «Bogobójcą, pomsty ludem,
      Jesteś ty żydowskie plemię!
      Zawsze ty wydajesz na śmierć
      Zbawcę, co cię chce odkupić!
      145
      Wyście grodem tym, o żydy,
      Gdzie szatany rade siedzą.
      Ciała wasze, to koszary
      Dla dyabelskich legionów.
      «Tak mówi Tomasz z Akwinu,
      150
      Którego zwą Wielkim wołem
      Uczoności, a który jest
      Światłem wszystkich bożych wołów!
      «Żydy! wy jesteście wilki
      I szakale i hyeny,
      155
      Które wietrzą po mogiłach,
      Szukając trupiego żeru!
      „Żydy, Żydy! Wyście wieprze,
      Pawjany i jednorożce,
      (Które zwą nosorożcami,)
      160
      Krokodyle i wampiry!
      «Wyście kruki i puszczyki,
      Nietoperze, sprośne dudki,
      Bazyliszki, sępy krwawe,
      Nocy i szubienic ptaki.
      165
      «Wyście trutnie, wyście krety,
      Wyście żmije i ropuchy,
      Jeże, gady… Chrystus kiedyś
      Zdepcze, zetrze wasze głowy.
      «Lub gdy chcecie, o przeklęci,
      170
      Zbawić wasze nędzne dusze,
      Z synagogi starej złości
      Uciekajcie w miasto święte!
      «Uciekajcie w jasne ludy,
      Gdzie z błogosławionych zdrojów,
      175
      Spłynie na was łaski woda!
      Tam zanurzcie głowy wasze.
      «Tam Adama zmyjcie z siebie
      Z pierworodną zmazą jego.
      Tam z serc waszych zmyjcie pleśnie
      180
      Zestarzałe od lat tylu!
      «Czy słyszycie Zbawiciela,
      On was nowem mianem woła!
      Idźcie się na łono Chrysta
      Iskać z win waszych robactwa!
      185
      «Bóg nasz Bogiem jest miłości,
      Przypodoban owcy cichej
      Dla zmazania grzechów naszych
      Umarł on na drzewie krzyża.
      «Bóg nasz jest miłości Bogiem,
      190
      Jezus Chrystus jest mu imię,
      Jego słodycz i pokorę
      Naśladują wszyscy wierni!
      «I dlatego my tak cisi,
      Ludzcy i pokoju pełni,
      195
      Żadnych sporów, żadnych kłótni,
      Bo nasz wzór — Baranek cichy.
      «Za to w niebie będziem kiedyś
      Jako aniołowie boży,
      Z białą lilią w ręku chodzić
      200
      Po kwiecistych, rajskich łąkach.
      «Zamiast grubej guni mniszej
      Nosić będziem białe szaty
      I muśliny i jedwabie,
      Złote kolce i pstre wstęgi.
      205
      «Tam nie będzie tonsur. Z głowy
      Złote spłyną nam kędziory,
      A dziewice najpiękniejsze
      Pleść je będą i rozplatać.
      «Wybornego wina czary
      210
      Znacznie większej miary będą
      Niźli nasze tu szklenice,
      A z nich tryśnie napój złoty.
      «I przeciwnie, znacznie mniejsze
      Niźli tu kobiece usta,
      215
      Będą usta pięknych dziewic,
      Które w dziale nam przypadną.
      «Tak w radości i w rozkoszy
      Przejdzie dla nas wieczność cała.
      Na śpiewaniu: Halleluja!
      220
      Na śpiewaniu: Kyrielejson!»
      Skończył gwardyan. I wnet mnichy
      Pewne, że już światło wiary
      Na niewierne serce spływa,
      Raźno chrzestny sprzęt podają.
      225
      Ale wodowstrętne żydy
      Otrząsają się ze zgrzytem,
      A Reb Juda Nawarryjczyk,
      Tak wywodzi swą replikę.
      «Aby pod swój siew uprawić
      230
      Ducha mego twardą rolę,
      Cały wóz gnojowy obelg
      Wyrzuciłeś na to pole.
      Każdy swoją ma metodę,
      Do której jest nawykniony.
      235
      Ja nie gniewam się za twoją,
      Owszem, dank składam z mej strony.
      «Dogmat Trójcy — ten nie może
      Do naszego przystać ducha,
      Gdyż reguły trzech od młodu
      240
      Każdy z nas wykładu słucha.
      «Że w jedynym twoim Bogu
      Trzy znajdują się osoby,
      To rozumiem. Sześć tysięcy
      Było bogów dawnej doby.
      245
      «Ten, którego zwiesz Chrystusem,
      Obcy mojej jest źrenicy.
      Nie mam także przyjemności
      Matki jego znać, dziewicy.
      «Przykro mi, że dwa tysiące
      250
      Temu lat, czy coś bez mała,
      Jakaś się tam nieprzyjemność
      W Jeruzalem jemu stała.
      «Czy to żydzi go zabili —
      Dowieść dziś nie ma sposobu,
      255
      Skoro sam corpus delicti
      Dnia trzeciego zniknął z grobu.
      «A to, czy był spokrewniony
      Z Bogiem naszym, to z waszeci
      Przeproszeniem, wątpię, bowiem
      260
      Bóg nasz nigdy nie miał dzieci.
      «Bóg nasz nigdy nie umierał
      Jagnięciem na śmierć wydanem,
      On ludzkości nie był nigdy
      Filantropem, pelikanem.
      265
      «Bóg nasz, to nie Bóg miłości.
      Gruchać — nie jest mu nałogiem.
      On jest Bogiem piorunowym,
      Twardej pomsty on jest Bogiem.
      «Grom jego nieubłaganie
      270
      W pierś grzesznika karą bije,
      A za winy ojców swoich
      Późny wnuk w pokucie żyje.
      Bóg nasz żyw jest! On w niebieskim
      Gmachu swoim wolny gości,
      275
      I przed wieki i na wieki
      W swojej trwa nieskończoności.
      «Bóg nasz — On jest zdrowym Bogiem.
      To nie myt jest, nie marzenie,
      Blade, cienkie, jak opłatek,
      280
      Albo jak Kocytu cienie.
      «Bóg nasz mocny jest. On w ręku
      Dzierży księżyc, gwiazdy, słońce,
      Trony drżą, padają ludy,
      Kiedy ściągnie brwi grożące.
      285
      «Bóg nasz — wielki to jest Bóg!
      Dawid śpiewa, że wielkości
      Jego nikt nie zmierzy. Ziemia
      Jest podnóżkiem jego nóg.
      Bóg nasz kocha się w muzyce,
      290
      Lubi hymny, lutni dźwięki,
      Ale, jak chrząkanie wieprzków,
      Są mu wstrętne dzwonów jęki.
      «Lewiatanem zwie się ryba,
      Co nurtuje mórz głębiną,
      295
      Z nią to igra Pan i Bóg nasz,
      Dnia każdego, przez godzinę.
      Za wyjątkiem dziewiątego
      Dnia, w miesiącu «Ab», dnia, który
      Widział upadek Syonu,
      300
      Bo w tym dniu jest zbyt ponury.
      «Sto mil długi jest Lewiatan,
      W płetwach zaś jest tak potężny,
      Jak król Og; a ogon taki,
      Jak cedr bywa niebosiężny.
      305
      «Lecz mięso ma delikatne,
      Lepsze, niźli żółw z rosołu.
      A w dniu wielkim zmartwychwstania
      Pan do swego wezwie stołu
      Cały lud swój, lud wybrany.
      310
      Przyjdą mędrcy, sprawiedliwi
      I wyborną ową rybą
      Każdy wówczas się pożywi.
      «Część podana będzie z czosnkiem,
      Z sosem białym, część na winie,
      315
      Z przyprawami, z rozynkami,
      Jak się karp podaje ninie.
      A po białym owym sosie
      Rzodkiew w główkach pływa sobie…
      Taka ryba, Frater Joze,
      320
      Smakowałaby i tobie.
      A sos szary też wyborny,
      Ma rozynków sporą dozę…
      Ten niebiańskoby uraczył
      Twój żołądek, Frater Joze!
      325
      «Co Bóg warzy, dobrze warzy.
      A ot rada dla waćpana:
      Namyśl się i daj obrzezać,
      A skosztujesz Lewiatana».
      Tak uczony prawił Rabbi.
      330
      Łechce, kusi, jako może,
      A rozkosznie mrucząc żydzi
      Wyciągają już swe noże.
      Aby jako tryumfatory
      Wrogów swoich oskalpować,
      335
      I te «spolia opima»
      Na zwycięstwa dowód schować.
      Ale mnichy twardo stoją
      Przy swych ojców świętej wierze
      I żadnego obrzezańcem
      340
      Zostać, jakoś chęć nie bierze.
      Więc po żydzie znów wziął słowo
      Frater Joze nawróciciel,
      I znów pełne kubły pomyj
      Lał na głowę mu ten chrzciciel.
      345
      I znów Rabbi replikował
      Z żarliwością wstrzymywaną,
      I choć serce w nim kipiało,
      Przecież nie wybuchnął pianą.
      Powoływał się na «Misznę»,
      350
      Komentarze i traktaty.
      Przywiódł też «Taumes-Jantofa»
      Wielce poważne cytaty.
      Lecz spotkała go odpowiedź
      Tak bluźniercza, jak i wściekła,
      355
      Gdyż do wszystkich dyabłów mnich go
      Wraz z «Jantofem» słał do piekła.
      «No, więc dosyć już, o Boże!»
      Wrzasnął Rabbi głosem sowy.
      Cierpliwości mu już zbrakło
      360
      I szał buchnął mu do głowy.
      «Taumus-Jontof» nic nie znaczy?
      Cóż więc znaczy? Biada! Biada!
      Ukarz panie, świętokradcę,
      Niech pochłonie go zagłada!
      365
      «Bowiem »Taumus-Jontof,« Panie,
      Toś Ty sam jest, wielki Boże!
      A bluźnierca Taumesowy
      Gromu Twego ujść nie może!
      «Niech przepaści go pochłoną!
      370
      Jak Korego i Datana,
      Co powstali przeciw Ciebie,
      Przeciw Ciebie, swego Pana!
      «Rzuć twój piorun najognistszy,
      Na bluźniercze te warchoły!
      375
      Wszakże miałeś dość w Sodomie
      I w Gomorze siarki, smoły!
      «Uderz Panie, w tego mnicha,
      Tak jak niegdyś w Faraona,
      Kiedy naszych żydków rzesza
      380
      Uciekała objuczona.
      «Sto tysięcy miał za sobą
      Król ten jeźdźców i junaków,
      Zbrojne stalne, jasne miecze,
      Lotne strzały u sajdaków.
      385
      «Tyś wyciągnął rękę, Boże,
      A te hufce niezliczone,
      Z Faraonem, jak kocięta,
      Morze połknęło Czerwone.
      «Uderz, Panie, tego mnicha!
      390
      Niech wie szalbierz ten opasły,
      Że pioruny w twojej dłoni
      Nie zamokły, nie wygasły!
      A ja Ciebie i Twą chwałę
      Będę śpiewał, będę głosił,
      395
      I jak Miriam w bęben bijąc
      W pląsach będę się unosił!»
      Tutaj nagle wpadł mu w mowę
      Mnich, okropnym gniewem wzdęty:
      «Bogdaj ciebie Pan poraził,
      400
      Potępieńcze ty przeklęty!
      «Niczem twoje mi pioruny,
      Niczem twe piekielne działo,
      Bom pożywał dzisiaj Chrysta
      Utajone Krew i Ciało!
      405
      «Chrystus jest potrawą moją
      Przedniejszą od Lewiatana
      Z białym sosem, z czosnkiem, z rzodkwią,
      Gotowanym przez szatana!
      «Ach! Zamiast tu dysputować
      410
      Jakże chciałbym cię na stosie
      Prażyć, razem z twą czeredą,
      W wrzącej smoły czarnym sosie!»
      I tak turniej ten o Boga
      I o wiarę grzmiał na sali.
      415
      Lecz rycerze nadaremnie
      I wrzeszczeli i sapali.
      Już dwanaście godzin przeszło
      Toczy się ten bój bez tamy,
      Już publika się zmęczyła,
      420
      Już się silnie pocą damy.
      Już i dwór się niecierpliwi,
      Siaki taki w kącie ziewa,
      Gdy do pięknej swej królowej
      Król w te słowa się odzywa:
      425
      «Radbym słyszeć twoje zdanie.
      Powiedz zatem, moja miła,
      Czy za żydem, czy za mnichem
      Raczej byś się oświadczyła?»
      Donna Blanka patrzy pilnie,
      430
      Pilnie myśli, pilnie bada,
      Paluszkami czoło ciśnie,
      I tak wreszcie odpowiada:
      «Kto ma racyę, mnich czy rabin,
      Tego królu, nie wiem wcale!
      435
      Lecz po jednym i po drugim
      Wartoby wykadzić salę».
      x