Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 472 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Sz. An-ski, Dybuk

Sz. An-ski

Dybuk

tłum. Michał Friedman

Spis treści

    AKT I
  1. AKT II
  2. AKT III
  3. AKT IV
  1. Bieda: 1
  2. Bogactwo: 1 2 3
  3. Duch: 1 2 3 4 5
  4. Dusza: 1
  5. Egzorcyzm: 1 2 3
  6. Grzech: 1 2
  7. Miłość: 1 2
  8. Podróż: 1
  9. Przysięga: 1
  10. Sąd: 1 2
  11. Ślub: 1
  12. Śmierć: 1 2 3
  13. Święto: 1
  14. Taniec: 1 2
  15. Zaręczyny: 1 2 3
  16. Zbrodnia: 1

Uwspółcześnienia:

Szmuel -> Szmul, Baal-Szem -> Bal Szem, Baal-Szem-Tow -> Bal Szem Tow, Szołem -> Szolem, Mirełe -> Mirele, Iczełe -> Iczele, Wełwełe -> Welwele, Nysen -> Nisen, Symchat Tora -> Simchat Tora, Bejt-Hamikdasz -> Beit Hamidrasz, nieprzyjacioły Twoje -> nieprzyjaciele Twoi

Poprawa błędu źródła:

zwitki pergaminy z cytatami z Tory -> zwitki pergaminu z cytatami z Tory, wrogi -> w rogi

Interpunkcja:

Dodano przecinek:

A mimo to, dokonał nie mniejszych czynów od rabiego z Talny i rabiego z Różan. Ten zaś, powolutku wyciąga ze stołu szufladę. I nagle, z tej szuflady wyskoczył wąż. Przed pierwszym „ aż” — Wszystkie Imiona Boga i wszystkie zaklęcia od Sześciu Dni Stworzenia, aż do końca świata, aż po kres wszystkich pokoleń. Przed „wznosi” — Na krańcu świata, wznosi się wysoka góra, a na tej górze leży olbrzymi kamień. Dwukrotnie przed „i”— Prosi przeto sędziów, aby sądzili Sendera wedle ustaw Świętej Tory za przelanie krwi syna Nisenowego, i dzieci syna jego, i dzieci ich dzieci aż po kres wszystkich pokoleń. I z upływem czasu, całkiem o nim zapomniałem.

Usunięto przecinek:

sprzed „i w mig” — Prawdziwy, powiadam wam, prawdziwy wąż z Sześciu Dni Stworzenia i w mig owinął się wokół szyi bogacza. Dosyć Leo! Nie babciu! Sprzed „głuptasku” — Nie wstydź się głuptasku, nikomu nie powiemy. Sprzed „córeczko” — Czemu tu siedzisz córeczko?

Dodano kropkę:

Podobno para się kabałą.

Sz. An-skiDybukMiędzy dwoma światamiLegenda dramatyczna w 4 aktachtłum. Michał Friedman

OSOBY:

  1. REB SENDER BRYNICER
  2. LEA — jego córka
  3. FRADE — stara niańka
  4. GITEL, BASIA — koleżanki Lei
  5. MENASZE — narzeczony Lei
  6. NACHMAN — jego ojciec
  7. REB MENDEL — nauczyciel Menaszego
  8. MESZULACH — posłaniec boży
  9. REB AZRIEL Z MIROPOLA — cadyk, czyli świątobliwy
  10. MICHAEL — jego gabe (administrator)
  11. REB SZYMSZON — rabin z Miropola
  12. I SĘDZIA SĄDU RELIGIJNEGO
  13. II SĘDZIA SĄDU RELIGIJNEGO
  14. MEIR — szames (posługacz) bożnicy w Brynicy
  15. CHANAN, HENOCH, ASZER — jeszybotnicy (studenci wyższej szkoły teologicznej w Brynicy)
  16. I BATLAN
  17. II BATLAN
  18. III BATLAN
  19. I CHASYD
  20. II CHASYD
  21. III CHASYD
  22. KOBIETA W LATACH
  23. GOŚĆ WESELNY
  24. GARBUS, KULAWY — żebracy
  25. KULAWA, JEDNORĘKA, ŚLEPA — stare nędzarki
  26. WYSOKA BLADA, KOBIETA Z DZIECKIEM NA RĘKACH — młode nędzarki
  27. Chasydzi, jeszybotnicy, zamożni panowie, kramarze, goście weselni, żebracy, dzieci.

AKT I

I i II akt rozgrywają się w Brynicy, III i IV akt w Miropolu. Między I a II aktem mijają trzy miesiące, między II a III aktem — trzy dni, między III a IV — pół doby. Zanim kurtyna pójdzie w górę, w kompletnych ciemnościach słychać z daleka cichy, mistyczny śpiew.

1
Za jaką sprawą i czemu
Dusza ludzka spada
Z najwyższych wyżyn
W otchłań ciemną
5
Bo już w upadku drga
Wzlot duszy ku wyżynom!
Kurtyna idzie w górę. Drewniana bożnica, bardzo stara. Czarne ściany. Belka główna oparta o dwa drewniane słupy. Ze środka belki, nad bimą[1], zwisa stary, miedziany kandelabr. Stół na pochyłej nieco bimie, przykryty ciemnym obrusem. Na wyższej części frontowej ściany widać malutkie okienka kobiecej części bożnicy. Długa ławka, a przed nią długi stół zarzucony książkami. Stoją na nim dwa gliniane lichtarzyki, w których płoną kawałki woskowych świec. Wydają się być niższe od leżących książek. Z lewej strony stołu małe drzwi prowadzące do wydzielonej izby. Przy końcu ściany szafa pełna świętych ksiąg. Przy ścianie z prawej strony: Arka Przymierza. Z lewej ambona, na której pali się gruba świeca postawiona przez kogoś, kto obchodzi rocznicę śmierci bliskiego. Z obu stron Arki Przymierza dwa okna. Wzdłuż całej ściany stoją ławki, po ich przeciwnej stronie stoi duży, kaflowy piec. Przy nim ławka. Przed ławką długi stół, również zarzucony książkami. Cebrzyk do mycia rąk i ręcznik na kołku. Szerokie drzwi prowadzą na ulicę. Za drzwiami stoi skrzynia, nad nią, we wnęce pali się znicz. Blisko ambony, przy pulpicie siedzi zatopiony w księdze Henoch. Dokoła stołu, przy frontowej ścianie siedzi w niedbałej pozie sześciu młodych jeszybotników.
Czytają po cichu z gemarowym, nieco sennym zaśpiewem. Przy bimie stoi pochylony Meir. Rozkłada woreczki z tałesami[2] i tefilin[3]. Dokoła stołu, przy lewej ścianie siedzą: I, II i III Batlan. Oczy mają szeroko otwarte. Są w transie. Śpiewają. Na ławce przy piecu siedzi Meszułach. U wezgłowia ma worek. Przy szafie z książkami stoi Chanan, trzymając rękę na górnej półce. Jest zatopiony w myślach. W bożnicy panuje mistyczny nastrój. Po kątach snują się cienie. Batlani kończą śpiewać:
Za jaką sprawą i czemu
Dusza ludzka spada
Z najwyższych wyżyn
10
W otchłań ciemną.
Bo już w upadku drga
Wzlot duszy ku wyżynom!
Dłuższa przerwa. Wszyscy trzej siedzą nieporuszeni. Są rozmarzeni.

I BATLAN

jakby opowiadał bajkę
13

U rabiego Dawida z Talny, oby jego zasługi były dla nas tarczą ochronną, stało złote krzesło. I wyryte były na nim takie słowa: „Dawid, król Izraela, żyje i trwa”.

Pauza.

II BATLAN

w tej samej tonacji
14

Rabi Israel z Różan, oby jego pamięć była błogosławiona, prowadził się jak prawdziwy monarcha. Do stołu przygrywała mu zawsze kapela z dwudziestu czterech klezmerów. A kiedy wyjeżdżał, to nie inaczej, jak tylko w zaprzęgu sześciokonnym.

III BATLAN

z zapałem
15

A o rabim Szmulu z Kamińska opowiadają, że chodził w złotych pantofelkach… (pełen zachwytu) W pantofelkach ze złota.

MESZUŁACH

siedzi wyprostowany, podnosi się z ławki, głębokim, spokojnym głosem, jakby z daleka
16

Święty rabi Zusie z Annopola przez całe swoje życie był biedakiem. Zbierał datki, chodził w chłopskiej sukmanie opasanej zwykłym sznurem. A mimo to, dokonał nie mniejszych czynów od rabiego z Talny i rabiego z Różan.

I BATLAN

niezadowolony
17

Proszę mi wybaczyć, ale mówi Pan o rzeczach, o których nie ma Pan pojęcia. Czy mówiąc o wielkości rabiego z Talny lub Różan, mamy na myśli ich bogactwa? Mało to bogaczy jest na świecie? Trzeba się domyśleć, że w złotym krześle, w kapeli klezmerów, i w złotych pantofelkach tkwi jakaś głęboka tajemnica, zawarty jest głęboki sens.

III BATLAN

18

Jasna sprawa! Każdy to rozumie.

II BATLAN

19

Kto miał oczy otwarte, ten widział. Opowiadają, że rabi z Opatowa, kiedy po raz pierwszy spotkał się z rabim z Różan, rzucił się do całowania kół jego powozu. A kiedy go spytano, co to ma znaczyć, krzyknął: „Głupcy! Czy nie widzicie, że to pojazd z niebios!”.

III BATLAN

zachwycony
20

Aj, aj, aj!

I BATLAN

21

Istota rzeczy polega przecież na tym, że złote krzesło wcale nie było krzesłem, kapela nie była kapelą, a konie nie były końmi. Wszystko to było grą wyobraźni. Było odblaskiem. Było niczym ubiór, niczym futerał dla ich wielkości.

MESZUŁACH

22

Prawdziwa wielkość nie potrzebuje pięknego ubioru.

I BATLAN

23

Mylisz się! Prawdziwa wielkość potrzebuje stosownego ubioru.

II BATLAN

wzrusza ramionami
24

Ich wielkość. Ich potęga! Czy można to sobie wyobrazić?

I BATLAN

25

Nie ma się czego dziwić ich potędze. Sąd, Bieda, BogactwoSłyszeliście może historię z kańczugiem[4] rabiego Szmelki z Nikolsburga? Warto posłuchać. Pewnego razu przyszli do niego dwaj ludzie, aby rozsądził ich spór. Jeden był bogaczem, prawdziwym potentatem, blisko skumanym z władzą, drugi był zwykłym biedakiem. I rabi Szmelke, wyobraźcie sobie, wysłuchał obydwu stron i wydał orzeczenie na korzyść biedaka. Obraził się nasz bogacz i powiada: „Nie przyjmuję wyroku”. Na to dictum rabi Szmelke spokojnie rzecze: „Nie! Zrobisz tak, jak ci każę, albowiem polecenie rabina wykonać należy bezwarunkowo”. No i bogacz nie zdzierżył. Rozjuszył się i krzyknął: „Gwiżdżę na ciebie i na cały twój rabinat”. Wtedy rabi Szmelke podniósł się na całą wysokość i ryknął: „W tej chwili masz się podporządkować, w przeciwnym razie sięgnę po kańczug”. Bogacz rozsierdził się do reszty i zaczął przeklinać i złorzeczyć rabiemu. Ten zaś, powolutku wyciąga ze stołu szufladę. I nagle, z tej szuflady wyskoczył wąż. Prawdziwy wąż. Prawdziwy, powiadam wam, prawdziwy wąż z Sześciu Dni Stworzenia i w mig owinął się wokół szyi bogacza. No i zaczęło się. Bogacz jęczy i płacze: „Ratuj rabi!” krzyczy i błaga: „Zrobię wszystko, co każesz, ale zabierz węża”. „Dobrze”, powiada rabi, „Ale zapamiętaj to sobie raz na zawsze i przekaż swoim dzieciom i dzieciom swoich dzieci, że mają słuchać rabina i drżeć przed jego kańczugiem”. Rzekłszy to, zdjął z jego szyi węża.

III BATLAN

26

Cha, cha, cha, ładny mi kańczug!

Pauza.

II BATLAN

do pierwszego
27

Zdaje mi się, że coś tu nie tak. Rzecz może i wydarzyła się, ale nie z prawdziwym wężem.

III BATLAN

28

A to dlaczego?

II BATLAN

29

Nie mogło tak być, aby rabin Szmelke posłużył się prawdziwym wężem. Ten bowiem prawąż jest nikim innym, jeno Szatanem, Sitra Achra[5], odwrotną stroną Anioła. Tfu! Uchowaj nas Panie Boże.

III BATLAN

30

Nie ma co! Rabi Szmelke wiedział chyba, co robi.

I BATLAN

obrażony
31

Nic nie rozumiesz. Ja opowiadam historię, która wydarzyła się na oczach ludzi, w obliczu świadków, a ty mi powiadasz, że taka rzecz nie mogła się wydarzyć. Austriackie gadanie!

II BATLAN

32

Broń Boże! Sądziłem tylko, że nie ma takich zaklęć i takich bogomianów, aby można było nimi wywołać Szatana. spluwa

MESZUŁACH

33

Wywołać Szatana można jedynie za pomocą wielkiego, dwojako wyrażonego Imienia Boskiego, które swoim płomieniem stapia najwyższe szczyty z najgłębszymi otchłaniami.

Chanan podnosi głowę i uważnie przysłuchuje się.

III BATLAN

niespokojnie
34

Nie ma niebezpieczeństwa w używaniu Wielkiego Imienia?

MESZUŁACH

zamyślony
35

Niebezpieczeństwa? Nie… Chyba, że iskra zbyt łakomie pożąda ognia, wtedy może pęknąć naczynie.

I BATLAN

36

W moim miasteczku mieszka pewien Bal Szem. Prawdziwy cudotwórca. Otóż za pomocą jednego bogomianu potrafi wzniecić pożar, by następnym imieniem ugasić go. Widzi rzeczy dziejące się setki mil od niego. Palcami dobywa wino ze ściany. Sam mi kiedyś opowiadał, że zna takie bogomiany, za pomocą których potrafi przywrócić życie zmarłym, stworzyć Golema[6], uczynić siebie niewidzialnym i wywoływać siły nieczyste. Nawet samego Szatana spluwa Z jego własnych ust to słyszałem.

CHANAN

który przez cały czas stał nieruchomo i przysłuchiwał się, podchodzi do stołu, przygląda się Meszułachowi i I Batlanowi. Głosem jakby z daleka
37

Gdzie on?

Meszułach wbija wzrok w Chanana. Nie spuszcza go z oka.

I BATLAN

zdziwiony
38

Kto?

CHANAN

39

Ów Bal Szem.

I BATLAN

40

A gdzieżby miał być? W moim miasteczku, o ile jeszcze żyje.

CHANAN

41

Daleko stąd?

I BATLAN

42

Miasteczko? Daleko, szmat drogi. Na głębokim Polesiu.

CHANAN

43

A na piechotę jak długo?

I BATLAN

44

Na piechotę? Z miesiąc, może nawet więcej. Dlaczego pytasz, chcesz do niego iść? Chanan milczy Miasteczko zwie się Krasne, a owemu Bal Szemowi na imię Elchanan.

CHANAN

zdziwiony, do siebie
45

Elchanan? Elchanan? Bóg Chanana.

I BATLAN

do pozostałych Batlanów
46

Powiadam wam, to ci dopiero cudotwórca. Kiedyś, w biały dzień, usiłował z pomocą Wielkiego Imienia…

II BATLAN

przerywa mu
47

Dość! Nie mów mi o takich rzeczach w nocy. Zwłaszcza w Świętym Przybytku. Można jeszcze, nie daj Bóg, wyrwać się nieopatrznie z jakimś bogomianem lub zaklęciem i nieszczęście gotowe. Już takie rzeczy bywały.

Chanan powoli wychodzi. Wszyscy potem za nim. Pauza.

MESZUŁACH

48

Co to za młodzian?

I BATLAN

49

Ot, młodzian, student jesziwy.

Meir zamyka drzwi bimy i podchodzi do stołu.

II BATLAN

50

Wielce uczony. Geniusz.

III BATLAN

51

Tęga głowa! Pięćset stron Talmudu zna na pamięć.

MESZUŁACH

52

Skąd pochodzi?

MEIR

53

Gdzieś z Litwy. Studiował w naszej jesziwie. Zasłynął jako prymus. Otrzymał nawet dyplom rabina. Nagle zniknął. Przez cały rok niemal nie pokazywał się. Chodziły słuchy, że odbywa pokutną głodówkę. Niedawno wrócił. Zgoła nie ten człowiek. Jakoś ciągle zamyślony. Od soboty do soboty pości. Odbywa kąpiele rytualne w mykwie. Mistyk. Podobno para się kabałą[7].

II BATLAN

54

Nawet w mieście o tym mówią. Już poniektórzy zaczęli prosić go o talizmany. On jednak odmawia.

III BATLAN

55

Kto wie, co to za jeden? A nuż to jeden z tych wielkich sprawiedliwych… Kto tam wie…

56

A podpytywać go — rzecz niebezpieczna.

II BATLAN

ziewa
57

Późno, pora spać. do pierwszego Batlana z uśmiechem Szkoda, że nie ma tu naszego Bal Szema, tego, co wino ze ściany dobywa. Przydałoby się kilka kropelek dla pokrzepienia. Od rana nic w ustach nie miałem.

I BATLAN

58

I ja przez cały dzień niemal pościłem. Nic, prócz jednego gryczanego placka.

MEIR

jakby w sekrecie, zadowolony
59

Poczekaj chwileczkę. Zdaje się, że wnet nadarzy nam się dobry napitek. Sender wyjechał na oględziny narzeczonego dla swojej jedynaczki. Niech tylko odbędą się zaręczyny, a nie poskąpi nam wódki.

II BATLAN

60

U wa! Ja tam nie wierzę, żeby kiedyś doszło do zaręczyn. Już trzy razy wyprawiał się po narzeczonego i wrócił z niczym. To mu narzeczony nie przypadł do gustu, to rodzina nie była zbyt nobliwa, tam znów posag za mały… Nie wolno tak przebierać.

MEIR

61

Sender może sobie na to pozwolić. Bogacz, bez uroku. Jedynaczka udana. Prawdziwa piękność…

III BATLAN

z zachwytem
62

Lubię Sendera. To prawdziwy chasyd, z tych miropolskich. Chasyd z biglem. Z ogniem.

I BATLAN

chłodno
63

Chasyd z niego dobry. Co do tego nie ma dwóch zdań. Ale jedynaczkę mógł wydać w inny sposób.

III BATLAN

64

To znaczy jak?

I BATLAN

65

ZaręczynyOngiś, przed laty, gdy bogacz, i to z lepszej rodziny, miał wydać córkę za mąż, nie oglądał się za bogactwem, ani za rodowodem narzeczonego. Ważny był sam narzeczony. Udawał się do jakiejś jesziwy. Zawoził przełożonemu piękny prezent, a ten wybierał mu z grona uczniów najlepszego z najlepszych. Sender też mógł tak postąpić.

MESZUŁACH

66

I w tutejszej uczelni znalazłby odpowiedniego kandydata.

I BATLAN

zdziwiony
67

Skąd wiecie?

MESZUŁACH

68

Tak mi się wydaje.

III BATLAN

szybko
69

No, no, tylko bez złośliwości o tutejszych ludziach. Małżeństwo zawiera się z tym, kto jest od Boga przeznaczony.

Drzwi otwierają się z hałasem. Wbiega Stara Kobieta, która prowadzi ze sobą dwoje małych dzieci.

KOBIETA W LATACH

podbiega do Arki Przymierza, głośno zawodzi
70

Boże Wszechmogący! Władco Świata! Pomóż mi! jeszcze bliżej podchodzi do Arki Dzieci! Otwórzmy Arkę. Przypadniemy do Świętych Ksiąg i nie odstąpimy od nich, póki nie wypłaczemy pełnego wyzdrowienia dla waszej matki. otwiera Arkę, wsuwa głowę do wnętrza i płaczliwie zawodzi Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba. Spójrz na moje nieszczęście. Spójrz na ból tych dzieciątek i nie zabieraj im matki w kwiecie wieku. Święte zwoje Tory i wy, kochane pramatki, spieszcie do Stwórcy Świata i krzyczcie. Błagajcie, proście, aby to piękne drzewko nie zostało wyrwane z korzeniami, aby młody gołąbeczek nie został wyrzucony z gniazda, aby ta cicha owieczka nie została wyrwana ze stada! histerycznie Poruszę niebo i ziemię! Nie ustąpię ani na krok, póki nie przywrócisz mi tej, która jest ozdobą mojej głowy!

MEIR

podchodzi do niej, delikatnie dotyka i cichym głosem mówi
71

Chano Ester, a może by tak zebrać dziesięciu Żydów i odmówić psalmy?

KOBIETA W LATACH

wyciąga głowę z Arki. Patrzy na Meira. Nie rozumie, co do niej mówi. Nagle powiada
72

Dobrze, zbierzcie dziesięciu Żydów. Niech odmawiają psalmy. Tylko prędzej, szybciej! Każda chwila jest droga. Już dwa dni, jak odjęło jej mowę, jak walczy ze śmiercią.

MEIR

73

Już się robi! Zaraz będzie dziesiątka. prosząco Ale za fatygę trzeba im coś dać… Biedacy…

KOBIETA W LATACH

szuka w kieszeni
74

Macie tu złotówkę, ale uważajcie, żeby wszystko było jak należy.

MEIR

75

Jeden złoty… po trzy grosze na twarz… maluczko…

KOBIETA W LATACH

nie słysząc go
76

Chodźmy dzieci. Mamy jeszcze wstąpić do innych bożnic.

Szybko wychodzą.

MESZUŁACH

do III Batlana
77

Rano była niewiasta i otworzyła Arkę dla córki, która od dwóch dni rodzi i powić nie może. Teraz przyszła kobieta, aby otworzyć Arkę dla córki, która od dwóch dni walczy ze śmiercią.

III BATLAN

78

No i co z tego?

MESZUŁACH

zadumany
79

Kiedy dusza człowieka, który jeszcze nie umarł, ma wstąpić w ciało jeszcze nie narodzone, wywiązuje się walka. Umrze chora — to przyjdzie na świat żywe dziecko. Ozdrowieje — urodzi się martwe…

I BATLAN

zaskoczony
80

Aj, aj, aj! Jakże ślepy jest człowiek. Nie widzi, co się wokół niego dzieje!

MEIR

podchodzi do stołu
81

No i Pan Bóg zesłał nam poczęstunek. Odmówimy Psalmy, wypijemy sobie na zdrowie, a On zlituje się nad chorą i uzdrowi ją.

I BATLAN

do młodzieńców, którzy siedzą zaspani przy stole
82

Chłopcy! Kto chce odmówić Psalmy? Każdy dostanie po gryczanym placku. młodzieńcy podnoszą się ze swoich miejsc Przejdźmy do oddzielnej izby.

Trzej Batlani, Meir i młodzi jeszybotnicy przechodzą do drugiego pokoju. Po chwili dochodzą stamtąd błagalne słowa „I Psalmu”: „Błogosławiony mąż”. Meszułach pozostaje przy mniejszym stole. Siedzi przez cały czas nieporuszony. Nie spuszcza oka z Arki. Dłuższa pauza. Wchodzi Chanan.

CHANAN

bardzo zmęczony. Zamyślony. Porusza się jakby bez celu. Zbliża się do Arki. Spostrzega, że jest otwarta. Staje zdumiony
83

Arka otwarta? Któż ją otworzył? Dla kogo rozwarła się o północy? zagląda do wnętrza Zwoje Tory… Przytulone do siebie, nieruchome, milczące… A w nich ukryte są wszystkie tajemnice i wszystkie znaki. Wszystkie Imiona Boga i wszystkie zaklęcia od Sześciu Dni Stworzenia, aż do końca świata, aż po kres wszystkich pokoleń. I tak trudno jest dojść do jednej choćby tajemnicy, do jednego choćby znaku. Zaiste trudno. liczy księgi Tory Jedna, dwie, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć ksiąg. Liczba słowa Emet, czyli Prawda. A w każdej z nich cztery drzewce rodalne — cztery drzewa żywota. Dziewięć razy cztery to 36. Nie ma godziny, bym nie natknął się na tę liczbę. A co oznacza, tego nie wiem. Czuję tylko, że w niej zawarta jest cała tajemnica, 36 to liczba zawarta w imieniu Lea…. trzy razy 36 to Chanan. Lea oznacza również lo Haszem, nie Bóg… nie przez Boga drży Co za straszna myśl i jak mnie pociąga…

HENOCH

podnosi głowę i spogląda na Chanana
84

Chananie. Ciągle chodzisz zamyślony…

CHANAN

odwraca się od Arki, powoli podchodzi do Henocha zamyślony
85

Tajemnic i znaków bez liku, bez kresu… a prostej drogi nie widać… mała pauza Miasteczko zwie się Krasne… Bal Szem Elchanan.

HENOCH

86

Co ty mówisz?

CHANAN

jakby przebudził się
87

Ja? Nic! Zamyśliłem się.

HENOCH

kiwa głową
88

Zanadto pogrążyłeś w mistyce Kabały. Odkąd powróciłeś, nie wziąłeś księgi do ręki.

CHANAN

nie rozumiejąc
89

Księgi do ręki nie wziąłem? Jakiej Księgi nie wziąłem?

HENOCH

90

Też mi pytanie. Gemary[8], rzecz jasna.

CHANAN

jeszcze się nie ocknął
91

Gemary, powiadasz? Do ręki nie wziąłem? Gemara jest sucha i zimna. Inne pisma Talmudu są również zimne i suche. nagle ożywia się Pod ziemią istnieje taki sam świat, jak na powierzchni.

92

I tam są pola i lasy, morza i pustynie, miasta i wsie. Tam na polach i pustyniach szaleją burze. Po morzach płyną wielkie okręty. W gęstych lasach panuje odwieczny strach. I biją tam pioruny i walą gromy. Jednej tylko rzeczy tam nie ma. Nie ma wysokiego nieba, skąd by się rozjaśniały ogniste błyskawice, skąd by promieniowało słońce świetliste. Taka też jest Gemara. Jest głęboka, wielka i wspaniała. Przykuwa jednak do ziemi. Nie pozwala wznieść się ku wyżynom. w ekstazie A Kabała? Podnosi człowieka do wyższych chramów. Otwiera przed jego oczyma wszystkie niebiosa, wiedzie prosto do raju, do Pardesu, do Nieskończoności. Uchyla rąbek Wielkiej Zasłony. słabnie Brak mi sił. Serce mdleje…

HENOCH

bardzo poważnie
93

Wszystko to prawda. Zapominasz jednak, że płomienne porywy ku wyżynom kryją w sobie największe niebezpieczeństwo. Łatwo można runąć w otchłań. Gemara wznosi duszę ku wyżynom, ale z wolna, niczym wierny strażnik, który oka nie zmruży, czuwa nad człowiekiem. Obejmuje go niby żelaznym pancerzem i nie pozwala zboczyć z prostej drogi. Ani w prawo, ani w lewo. A Kabała? Pamiętasz chyba ów fragment z Gemary intonuje: „Czterech weszło do Pardesu — Ogrodu Pańskiego: Ben Azaj, Ben Zoma, Acher i rabi Akiba. Ben Azaj wejrzał i skonał. Ben Zoma wejrzał i zmysły postradał. Acher wejrzał i podciął w sobie kwiat wiary. Jeden tylko rabi Akiba wszedł i wyszedł bez szwanku.

CHANAN

94

Nie strasz mnie nimi. Nie wiemy, jak i z jakimi zamiarami weszli. A może potknęli się, bo szli jeno obejrzeć, z ciekawości, a nie dla udoskonalenia duszy. Toć wiemy, że po nich poszli inni: święty Ari i święty Bal Szem Tow i nic im się nie stało.

HENOCH

95

Z nimi się mierzysz?

CHANAN

96

Wcale nie. Ja idę własną drogą!

HENOCH

97

A jaka jest ta twoja droga?

CHANAN

98

Ty tego nie zrozumiesz.

HENOCH

99

Zrozumiem. Moja dusza też rwie się ku wyżynom.

CHANAN

100

GrzechPowołaniem cadyków jest oczyszczanie dusz ludzkich. Mają zerwać z nich powłokę grzechu, ten czerep rubaszny, i przywrócić je do świetlanego Praźródła. Zadanie to trudne, gdyż „grzech czyha u bram”[9]. Oczyszczę jedną duszę i natychmiast pojawia się następna, jeszcze bardziej grzechem splamiona. Doprowadzę jedno pokolenie do skruchy, a wnet przychodzi na to miejsce następne, jeszcze bardziej harde i jeszcze bardziej krnąbrne. A pokolenia stają się coraz słabsze i grzech coraz silniejszy. A cadyków, a mężów sprawiedliwych coraz mniej.

HENOCH

101

Cóż zatem wedle ciebie należy czynić?

CHANAN

cicho, ale pewnie
102

Nie należy walczyć z grzechem. Trzeba go przetworzyć, zamienić w dobro. Tak, jak złotnik uszlachetnia w ogniu złoto, tak, jak rolnik odsiewa ziarno od plew, tak należy oczyścić grzech z jego nieczystości, by została tylko świętość.

HENOCH

103

Świętość w grzechu? Jak to możliwe?

CHANAN

104

Wszystko, co Bóg stworzył, ma w sobie iskrę świętości.

HENOCH

105

Nie Bóg stworzył grzech, jeno Szatan!

CHANAN

106

A kto stworzył Szatana? Także Bóg. Szatan — to odwrotna strona Boga, a skoro jest stroną Boga, musi zawierać w sobie świętość.

HENOCH

wstrząśnięty
107

Świętość w Szatanie! Nie! Nie mogę! Nie pojmuję! Daj mi pomyśleć!

chwyta się za głowę i opiera ją o pulpit

CHANAN

podchodzi, nachyla się nad nim, drżącym głosem
108

GrzechJaki grzech jest najcięższy? Jaki grzech najtrudniej pokonać? Żądzę — pożądanie kobiety. Czyż nie tak?

HENOCH

nie podnosząc głowy
109

Tak…

CHANAN

110

A gdy grzech ten przepalić w wielkim ogniu, największa nieczystość zamienia się w największą świętość. Powstaje wtedy Pieśń nad PieśniamiSzir Haszirim.

wyprostowuje się i głosem pełnym ekstazy i zachwytu zaczyna śpiewać
Z drugiego pokoju wychodzi Meir. Słychać ciche pukanie do drzwi. Otwierają się niepewnie. Wchodzi Lea trzymając za rękę Frade. Za nimi Gitel. Zatrzymują się w drzwiach.

MEIR

zdziwiony ich widokiem. Przymilnym głosem
111

Kogo ja widzę? Córka reb Sendera? Lejka?

LEA

zawstydzona
112

Pan pamięta, pan obiecał mi kiedyś pokazać stare, haftowane zasłonki zdobiące Arkę…

Na dźwięk jej słów Chanan przerywa swój śpiew. Szeroko otwartymi oczyma patrzy na Leę. To patrzy na nią, to zamyka oczy w ekstazie.

FRADE

113

Pokaż jej, Meirku, zasłonki. Pokaż jej te najstarsze i najładniejsze. Lea obiecała sama wyhaftować taką zasłonkę na rocznicę śmierci matki. Wyhaftuje ją najlepszym złotem na najlepszym aksamicie. Zgodnie z najstarszym zwyczajem wyhaftuje lwy i orły. A kiedy zawieszą ją nad Arką, czysta dusza jej matki będzie się radowała w raju.

Lea rozgląda się niepewnie dokoła. Spostrzega Chanana. Spuszcza oczy. Jest pełna napięcia.

MEIR

114

Z największą przyjemnością. A jakże? Jakże inaczej? Już się robi! Pokażę najładniejsze i najstarsze.

Podchodzi do skrzyni stojącej przy drzwiach wyjściowych i wyciąga stamtąd zasłonki.

GITEL

chwyta Leę za rękę
115

Lejko, nie boisz się przebywać nocą w bożnicy?

LEA

116

Nigdy w nocy nie byłam w bożnicy… chyba, że w święto Simchat Tora[10]. Wtedy jednak palą się wszystkie światła. Wtedy panuje tam radość i wesele, a teraz… jak tu smutno… Jakże smutno…

FRADE

117

Córeczki moje! W bożnicy powinno być smutno. O północy przychodzą tu na modły zmarli, zostawiają po sobie smutek…

GITEL

118

Babciu! Nie mów o zmarłych. Boję się!

FRADE

nie słuchając jej
119

O świcie każdego dnia Wszechmogący płacze nad zburzoną Świątynią Jerozolimską i wtedy jego święte łzy wpadają do bożnic. Dlatego ściany w starych bożnicach są zapłakane. Nie wolno ich bielić wapnem. Kiedy je się bieli, gniewają się i miotają kamienie.

LEA

120

Jakże stara jest ta bożnica. Z zewnątrz tego nie widać.

FRADE

121

Stara. Bardzo stara, córeczko! Powiadają nawet, że odnaleziono ją całkowicie zbudowaną pod ziemią. Ileż tu było zniszczeń. Ileż to razy miasto płonęło, a ona pozostała nietknięta. Pewnego razu ogień ogarnął jej dach. Wtedy nadleciały gołębie. Niezliczone chmary gołębi. Skrzydełkami zaczęły wymachiwać nad ogniem i ugasiły pożar…

LEA

nie słuchając jej. Jakby do siebie
122

Jak tu smutno i jak przyjemnie! Nie chcę stąd wychodzić. Chce mi się przypaść do tych zapłakanych ścian, objąć je i spytać: dlaczegoście takie smutne, takie zamyślone, takie ciche i takie zatroskane? Chciałabym… sama nie wiem czego, ale serce mi pęka z nadmiaru czułości i litości…

MEIR

wnosi na bimę zasłonki. Rozkłada jedną
123

Ta jest chyba najstarsza. Ponad dwieście lat. Zawiesza się ją tylko w święto Pesach.

GITEL

zachwycona
124

BogactwoPopatrz, Leo, co za przepych! Na twardym, brązowym aksamicie wyhaftowane są grubym złotem dwa lwy. Trzymają w łapach Tarczę Dawida. Po bokach dwa drzewa, na nich gołębie! Dziś już nie uświadczysz takiego aksamitu. Nie ma takiego złota.

LEA

125

Jest też w niej smutek serdeczny i tkliwość.

Głaszcze ją i całuje.

GITEL

chwyta Leę za rękę, cicho
126

Popatrz, Lejko. Tam stoi jakiś młodzieniec i nie spuszcza z ciebie oka. Dziwnie jakoś patrzy.

LEA

jeszcze bardziej spuszcza oczy
127

To jeszybotnik, student jesziwy… Chanan… jadał w naszym domu.

GITEL

128

Patrzy na ciebie tak, jakby chciał cię wzrokiem przywołać. Widać, że chce do ciebie podejść, ale nie ma odwagi.

LEA

129

Chciałabym wiedzieć, dlaczego jest taki blady i smutny. Z pewnością był chory…

GITEL

130

Wcale nie jest smutny. Oczy mu się świecą.

LEA

131

Zawsze mu się świecą. Takie ma oczy. A kiedy rozmawia ze mną, dech mu zapiera. I mnie też… Nie wypada, żeby dziewczyna rozmawiała z obcym młodzieńcem…

FRADE

do Meira
132

Pozwoliłbyś nam, Meirku, pocałować te święte czystości. Bo jakże inaczej? Być z wizytą u Boga i nie pocałować jego świętych ksiąg?

MEIR

133

Ależ proszę. Bardzo proszę. Podejdźcie.

Idzie naprzód, Gitel prowadzi Fradę, za nimi Lea. Meir wyjmuje zwój Tory i podaje Fradzie do ucałowania.

LEA

przechodząc koło Chanana, staje na chwilę, cicho
134

Dobry wieczór, Chananie… już pan wrócił?

CHANAN

z zapartym tchem
135

Tak…

FRADE

136

Chodź, Lejko, ucałuj świętości! Lea pochodzi do Arki, Meir podaje jej zwój Tory. Lea przypada doń wargami. Całuje je namiętnie Wystarczy, córeczko. Rzeczy Przenajświętszych nie wolno długo całować. Są przecież wypisane czarnym ogniem na białym ogniu! raptem ogarnięta strachem. Ojej, jak późno! Chodźcie córeczki do domu. Chodźmy prędzej.

Szybko wychodzą. Meir zamyka Arkę i wychodzi za nimi.

CHANAN

przez chwilę stoi z zamkniętymi oczyma. Kontynuuje przerwany śpiew „Pieśni nad Pieśniami”

HENOCH

podnosi głowę i patrzy na Chanana
137

Chananie, co śpiewasz? Chanan milknie, otwiera oczy Twoje pejsy są mokre. Czyżbyś znowu kąpał się w mykwie?

CHANAN

138

Tak.

HENOCH

139

Czy w chwili zanurzenia wymawiasz jeden z bogomianów? Czy wgłębiasz się w sens Kabały według Księgi Razyela?

CHANAN

140

Tak.

HENOCH

141

I nie boisz się?

CHANAN

142

Nie.

HENOCH

143

I pościsz od soboty do soboty? I nie jest ci ciężko?

CHANAN

144

Ciężej mi jeść w sobotę, niż pościć przez cały tydzień. Straciłem ochotę do jedzenia.

Pauza.

HENOCH

łagodnie
145

W imię czego to robisz? Co chcesz przez to osiągnąć?

CHANAN

jakby do siebie
146

Chcę… Pragnę posiąść jasny, klarowny i skrzący się diament… Roztopić go we łzach i wchłonąć w duszę… Chcę dotrzeć do płomieni trzeciej sfery niebiańskiej, osiągnąć trzeci szczebel, któremu na imię Tiferet, Blask… Chcę… raptem zaniepokojony Tak! Muszę jeszcze zdobyć dwie beczki złotych dukatów… dla tego, co tylko dukaty potrafi liczyć…

HENOCH

zdumiony
147

Więc o to chodzi? Uważaj, Chanan! Strzeż się, wszedłeś na śliską drogę. Świętymi mocami tego wszystkiego nie osiągniesz.

CHANAN

patrzy na niego śmiało
148

A jeśli nie świętymi! To co! A jeśli nie świętymi?

HENOCH

przerażony
149

Boję się z tobą rozmawiać. Lękam się nawet stać obok ciebie.

Szybko wychodzi. Chanan stoi nieporuszony, jest pewny siebie. Od ulicy wchodzi Meir, a z osobnej izby I Batlan.

I BATLAN

150

Odmówiłem osiemnaście Psalmów i powiedziałem sobie: dość. A co? Miałem za złotówkę cały psałterz odmówić? I gadaj tu z nimi. Oni jak zaczęli, tak i skończyć nie mogą.

Wbiega zakłopotany Aszer.

ASZER

151

Dopiero co spotkałem krawca Barucha. Przybył z Klimówki, gdzie Sender spotkał się z rodzicami narzeczonego i opowiada, że nie doszli do ładu. Sender domagał się od nich utrzymania młodych przez dziesięć lat, a ci zgadzali się tylko na pięć. No i rozeszli się.

MEIR

152

Już po raz czwarty!

I BATLAN

153

To ci zmartwienie!

MESZUŁACH

do I Batlana z uśmiechem
154

Samiście powiedzieli, że małżeństwo zawiera się z tym, który jest przeznaczony.

CHANAN

wyprostowuje się. Z najwyższym przejęciem
155

Znowu zwyciężyłem! bez sił opada na ławkę. Na twarzy uśmiech szczęścia

MESZUŁACH

wyjmuje ze swego worka latarkę
156

Czas ruszyć w drogę!

MEIR

157

Czego wam tak śpieszno?

MESZUŁACH

158

Przeciem posłaniec. Panowie przekazują sobie za moim pośrednictwem ważne wiadomości i osobliwe sprawy. Muszę więc spieszyć. Czas nie do mnie należy.

MEIR

159

Zaczekalibyście chociaż do świtu.

MESZUŁACH

160

Do świtu daleko, a droga długa. O północy wyruszę.

MEIR

161

Na dworze ciemno, że oko wykol.

MESZUŁACH

162

Z moją latarką nie zabłądzę.

Z osobnego pokoju wychodzą II i III Batlan oraz jeszybotnicy.

II BATLAN

163

Mazl tow![11] Pomyślności! Oby Bóg wrócił chorej zdrowie.

WSZYSCY

164

Oby. Amen.

II BATLAN

165

Oddalę się teraz kupić za złotówkę gorzałki i placków.

MEIR

166

Już naszykowałem. wyjmuje butelkę Wyjdźmy do przedsionka, tam wypijemy Lechaim.

Drzwi otwierają się na oścież. Wchodzi Sender w rozpiętym chałacie. Czapka siedzi wysoko na głowie. Jest wesoły. Za nim trzech do czterech Żydów.

MEIR i BATLANI

167

O! Reb Sender! Witajcie!

SENDER

168

Przejeżdżałem właśnie mimo bożnicy i myślę sobie: „Warto by zobaczyć, co porabiają tam nasi przyjaciele”. zauważa butelkę u Meira Sądziłem, że ślęczą nad księgami, albo rozprawiają o wzniosłych rzeczach. A ci tu szykują się do wypitki. Cha! Cha! Prawdziwi chasydzi miropolscy!

I BATLAN

169

Pozwoli pan, reb Sender, z nami po kropelce.

SENDER

170

Głupcze! Sam postawię sznapsa i to jeszcze jakiego. Możecie mi powinszować. W szczęśliwej godzinie zaręczyłem córkę.

Chanan wstrząśnięty wieścią zrywa się z miejsca.

WSZYSCY

171

Mazeł-tow! Wszystkiego najlepszego!

MEIR

172

A nam dopiero co powiedziano, żeście nie doszli do ładu z ojcem narzeczonego, i że cała sprawa spełzła na niczym.

III BATLAN

173

Bardzo się tym zmartwiliśmy.

SENDER

174

Niechybnie spełzłaby na niczym, ale w ostatniej chwili ojciec narzeczonego przystał na warunki i spisaliśmy akt zaręczynowy.

CHANAN

175

ZaręczynyZaręczyny? Zaręczyny? Jak to? Jak to może być? w wielkiej rozpaczy Więc nie pomogły posty, ni kąpiele oczyszczające, ni bogomiany, ni umartwienia ciała! Wszystko na nic? I co teraz? Jaką drogą teraz pójść? Jakich jeszcze użyć mocy? chwyta się za serce, wyprostowuje się. Twarz promienieje A-a-a… Przede mną otwiera się tajemnica wielkiego dwoiście wyrażonego Imienia Pańskiego. Widzę ją. Ja… ja… ja… zwyciężyłem. pada

MESZUŁACH

otwiera latarkę
176

Świeca wypaliła się. Trzeba zapalić nową.

Długa pauza.

SENDER

177

Meir! Czemu tu tak ciemno? Zapal świecę!

Meir zapala świecę.

MESZUŁACH

podchodzi do Sendera
178

Doszliście do ładu z ojcem narzeczonego?

SENDER

patrzy na niego ze zdumieniem. Jest nieco przestraszony
179

Tak.

MESZUŁACH

180

Bywa, że rodzice młodych zbyt wiele sobie obiecują, a potem nie dotrzymują słowa. Czasami dochodzi nawet do Sądu Tory. Trzeba uważać.

SENDER

przestraszony, do Meira
181

Co to za człowiek? Nie znam go.

MEIR

182

Nietutejszy. Jakiś posłaniec.

SENDER

183

Czego chce ode mnie?

MEIR

184

Nie mam pojęcia.

SENDER

uspokaja się
185

Aszer! Skocz do mnie do domu i powiedz, by przygotowano coś do wypicia, jakieś konfitury i dobrą zakąskę. Ale szybko, na jednej nodze. Aszer wybiega A tymczasem sobie pogwarzymy. Może ktoś zna jakieś nowe powiedzonko naszego rabiego, jakiś cud, jakąś nową przypowieść. Każde jego słówko jest droższe od złota.

I BATLAN

do Meira
186

Schowaj butelkę. Przyda się na jutro.

Meir chowa ją.

MESZUŁACH

187

BogactwoOpowiem wam jedną z jego przypowieści. Pewnego razu przyszedł do naszego rabiego chasyd. Był to człek bogaty, ale okrutnie skąpy. Wziął go rabi za rękę, doprowadził do okna i powiada: „Popatrz”. Bogacz spojrzał przez szybę na ulicę. Pyta go rabi: „Co widzisz?”. Na to on: „Widzę ludzi”. Bierze go rabi znowu za rękę, doprowadza do lustra i powiada: „Spójrz! A co teraz widzisz?”. A ten odpowiada: „Widzę siebie”. Wówczas rabi: „Słuchaj, a zrozumiesz. W oknie jest szkło i w lustrze szkło, z tą różnicą, że nieco posrebrzane. A skoro pojawia się srebro, to przestaje się dostrzegać ludzi, a widzi tylko samego siebie”.

III BATLAN

188

O! O! O! Znakomite!

I BATLAN

189

Święte słowa!

SENDER

do Meszułacha
190

Co? Do mnie pijecie?

MESZUŁACH

191

Broń Boże!

II BATLAN

192

Zdałoby się coś zaśpiewać. do III Batlana Podaj melodię naszego rabiego.

III Batlan zaczyna nucić mistyczną, chasydzką melodię. Wszyscy wtórują.

SENDER

zrywa się ze swego miejsca
193

TaniecA teraz w tan. Teraz w pląs. Jak to? Sender wydaje swoją jedynaczkę, a my nie mielibyśmy zatańczyć? Nie bylibyśmy chyba miropolskimi chasydami! Sender, trzej Batlani i Meir zakładają sobie nawzajem ręce na ramiona tworząc koło, śpiewają monotonną, mistyczną melodię i kręcą się w miejscu. Sender wyrywa się z koła i wesołym głosem A teraz zatańczmy coś wesołego. Wszyscy do mnie!

II BATLAN

194

Chłopcy! Chłopcy! Wszyscy do nas! kilku chłopców podchodzi Henoch! Chanan! Gdzie się podziewacie! W tan! W radosny tan!

SENDER

nieco zmieszany
195

A, a! Chanan! Mój Chananek przecież tu jest. Gdzie się podziewa? Gdzie jest? Dajcie go tu!

MEIR

zauważa Chanana na podłodze
196

A ten ci śpi na podłodze.

SENDER

197

Obudź go! Zbudź go!

MEIR

budzi go, przerażony
198

Nie reaguje!

Wszyscy podchodzą do leżącego, nachylają się, budzą.

I BATLAN

krzyk przerażenia
199

Nie żyje!

II BATLAN

200

Z ręki wypadła mu księga Razyel.

Wszyscy są wstrząśnięci.

MESZUŁACH

201

Padł rażony przez moce nieziemskie.

AKT II

Plac w Brynicy. Po lewej stronie stara drewniana bożnica zbudowana w stylu dawnej architektury. Przed bożnicą, nieco z boku, pagórek ze starym, kamiennym nagrobkiem. Na nim wyryty jest napis: „Tu pochowani są święci i czyści oblubieńcy, którzy ponieśli śmierć męczeńską za wiarę. Rok 5408 — czyli 1648. Oby dusze ich włączone zostały do związku wieczystego życia”. Za bożnicą — uliczka, kilka małych domków, które zlewają się z dekoracją. Po prawej stronie stoi dom Sendera. Jest to spory, drewniany budynek z gankiem. Za domem szeroka brama wiodąca na podwórze. Dalej uliczka, szereg kramów, które również zlewają się z dekoracją. Za kramami, na prawo karczma, duży dworski ogród i pałac dziedzica. Szeroka droga prowadzi w dół, ku rzece. Po drugiej stronie rzeki, na wysokim jej brzegu rozciąga się cmentarz. Na lewo — most, nad rzeką młyn, bliżej łaźnia oraz przytułek dla biedaków. W tle gęsty las.
Otwarta na oścież brama wiodąca na podwórze Sendera. Na podwórku ustawione są stoły aż do placu. Stoły są zastawione. Siedzą przy nich żebracy, kaleki, starcy i dzieci. Wszyscy jedzą łapczywie. Służba wynosi z domu i podaje do stołu półmiski pełne potraw i kosze pełne chleba.
Przed kramami i domkami siedzą kobiety i robią na drutach pończochy, nie spuszczają oka z domu Sendera. Solidni mężowie i młodzieńcy wychodzą z bożnicy, niosąc woreczki, w których są tałesy i tefilin.
Część rozchodzi się do domów i do sklepów, część pozostaje na placu tworząc grupki. Z podwórka Sendera dochodzą dźwięki muzyki tanecznej i gwar. Wieczór. Na środku ulicy, przed bożnicą stoi gość weselny. Jest to Żyd w latach, ubrany w atłasową żupicę[12]. Ręce założył za sznur opasujący biodra. Obok niego II Batlan.

GOŚĆ

ogląda bożnicę
202

Jest coś wzniosłego w waszej bożnicy. Jest okazała i piękna, a światłość boża na niej spoczywa. Chyba bardzo stara?

II BATLAN

203

Tak, bardzo stara. Najstarsi ludzie opowiadają, że nawet ich dziadkowie nie wiedzieli, kiedy ją zbudowano.

GOŚĆ

zauważył nagrobek
204

A to co? podchodzi i czyta „Tu pochowani są święci i czyści oblubieńcy, którzy ponieśli śmierć męczeńską za wiarę. Rok 5408 — czyli 1648”. Młodzi narzeczeni zginęli za wiarę?

II BATLAN

205

ZbrodniaKiedy okrutny Chameluk, oby imię jego zostało wymazane, napadł ze swoimi kozakami na miasto i wyrżnął połowę Żydów, zamordował także młodą parę idącą właśnie do ślubu. Pochowano ją w miejscu, w którym zginęli. Oboje w jednym grobie. Od tego czasu grób ten zwą świętą mogiłką… cicho, jakby w tajemnicy I za każdym razem, gdy rabin udziela ślubu, rozlegają się z mogiły westchnienia…

206

A u nas od dawna przyjął się zwyczaj, że po zaślubinach tańczą wokół tej mogiły, aby uradować pogrzebanych tam oblubieńców.

GOŚĆ

207

Piękny zwyczaj!

Z podwórza Sendera wychodzi Meir.

MEIR

gorączkowo
208

No, i uczta dla biedaków! Od kiedy żyję, jeszcze takiej nie widziałem.

GOŚĆ

209

Nie dziwota, Sender wydaje przecież jedynaczkę.

MEIR

z zapałem
210

Każdy dostaje kawał ryby, potem pieczyste, a na dodatek cymes. A przed samą ucztą poczęstowano wszystkich wódką i piernikiem. To musi kosztować krocie. Wprost trudno sobie to wyobrazić.

II BATLAN

211

Sender wie, co robi. Z jednym proszonym gościem można się nie liczyć. Najwyżej obrazi się. Jeśli jednak zlekceważy się biedaków, może być źle. Nigdy przecież nie można wiedzieć, kto ukrywa się w łachmanach biedaka: może to być zwykły żebrak, a może zupełnie ktoś inny. Na przykład ktoś z trzydziestu sześciu sprawiedliwych.

MEIR

212

A dlaczego nie prorok Eliasz? On przecież zawsze objawia się w postaci żebraka.

GOŚĆ

213

Trzeba być ostrożnym w postępowaniu nie tylko z ubogimi. Dotyczy się to każdego człowieka. Nigdy nie wiadomo kim jest i kim był w poprzednim wcieleniu, i w jakim celu przyszedł na świat.

Z uliczki po lewej stronie wychodzi Meszułach z workiem na plecach. Meir ujrzawszy go, podchodzi do niego.

MEIR

214

Szołem-alejchem! Pokój wam! Znowu do nas przyszliście?

MESZUŁACH

215

Znowu mnie do was posłano.

MEIR

216

Przyszliście w porę. Akurat na wesele bogaczy.

MESZUŁACH

217

O tym weselu głośno w okolicy.

MEIR

218

Może gdzie po drodze spotkaliście rodzinę i pana młodego. Spóźnili się.

MESZUŁACH

219

Narzeczony zjawi się w porę.

Podchodzi do bożnicy. Gość, II Batlan oraz Meir wchodzą na podwórze. Za stołami ukazuje się Lea, ubrana w ślubną suknię. Tańczy po kolei z żebraczkami. Pozostałe żebraczki zbliżają się do niej. Te, które skończyły tańczyć, wychodzą na plac i tworzą koło.

KOBIETA Z DZIECKIEM

zadowolona
220

Tańczyłam z panną młodą.

KULAWA

221

Ja też. Objęłam ją i tańczyłam. Hi! Hi!

GARBATY

222

TaniecCzemuż to panna młoda tańczy tylko z kobietami? Ja bym też chciał ją objąć i pokręcić się. He! He! He!

KILKU ŻEBRAKÓW

223

He! He! He!

Frade, Gitel, Basia wychodzą z izby na ganek.

FRADE

niespokojnie
224

Oj, niedobrze! Leinka wciąż jeszcze tańczy z żebraczkami. Dostanie zawrotu głowy. Córeczki moje, przyprowadźcie ją tutaj.

Siada na stołku. Gitel i Basia podchodzą do Lei.

GITEL

225

Dosyć Leo! Wystarczy. Chodź.

BASIA

226

Główka cię rozboli.

Biorą ją za ręce i chcą odprowadzić.

STARA NĘDZARKA

krąży wokół Lei z błagalnym, płaczliwym wrzaskiem
227

Jeszcześ ze mną nie tańczyła! Czym ja gorsza od innych? Już godzinę czekam, a ona nic. Puśćcie mnie. Po Elce kolej na mnie. Z kulawą Jachną dziesięć razy obróciła, a ze mną ani razu. W niczym nie mam szczęścia.

MEIR

wychodzi z podwórza, staje na stołku. Głośno niczym marszelik-wodzirej, śpiewa

ŻEBRACY

biegną szybko do dworu, popychając się nawzajem i krzyczą
228

Dziesięć groszy! Dziesięć groszy!

Plac pustoszeje. Pozostaje na nim tylko Lea, Gitel, Basia i ociemniała staruszka.

ŚLEPA

chwyta Leę
229

Nie potrzebuję jałmużny. Chcę tylko, żebyś zatańczyła ze mną. Choćby raz. Czterdzieści lat, jak nie tańczyłam. Ojej, jak potrafiłam za młodu tańczyć. To był taniec. Lea obejmuje staruszkę i wykonuje kilka obrotów. Ta nie puszcza jej, prosi Jeszcze! Jeszcze! obracają się znowu, staruszka z zapartym tchem, histerycznie Jeszcze! Jeszcze raz!

Gitel siłą odprowadza starą na podwórze, wraca i razem z Basią wyprowadzają Leę na ganek i ustawiają na krześle. Służba zabiera stoły i zamyka bramę.

FRADE

230

Leinko, jesteś blada jak ściana! Jesteś zmęczona?

LEA

z zamkniętymi oczami, z głową odrzuconą do tyłu, mówi jakby przez sen
231

Otoczyły mnie, objęły, przyciskały się do mnie. Wyciągały do mnie swoje zimne, kościste palce. W głowie mi się kręciło. W sercu miałam słabość. A potem ktoś uniósł mnie w górę i poniósł daleko, daleko…

BASIA

przestraszona
232

Leinko! Zobacz, jak ci pomięły i poplamiły sukienkę, co teraz będzie?

LEA

jak przedtem
233

DuchJeśli pannę młodą zostawia się samą w dzień ślubu, zjawiają się duchy i unoszą ją daleko…

FRADE

przerażona
234

Co ty mówisz, Leo? Złych duchów nie wolno nazywać po imieniu. Siedzą zaczajone we wszystkich kątach, norach i szczelinach. Wszystko widzą, wszystko słyszą i tylko czekają, aż ktoś wymówi ich plugawe imię. Wtedy z miejsca wyskakują i rzucają się na człowieka. Tfu! Tfu! Tfu!

LEA

otwiera oczy
235

To nie są złe duchy.

FRADE

236

Nie wolno im ufać. Jeśli okażesz im zaufanie, rozbisurmanią się i zaczną swawolić.

LEA

stanowczo
237

Babuniu! Nie złe duchy nas otaczają, jeno dusze ludzi, którzy zmarli przedwcześnie. Właśnie przyglądają się i przysłuchują wszystkiemu, co robimy i co mówimy.

FRADE

238

Bóg z tobą, córeczko! Co ty wygadujesz? Dusze? Jakie dusze? Czyste, jasne dusze ulatują do nieba i znajdują odpocznienie w świetlanym raju edeńskim.

LEA

239

Miłość, ŚmierćNie, babuniu! One są z nami. innym głosem Człowiek rodzi się przecież na długie, długie życie. A gdy umiera przed czasem, to gdzie podziewa się jego nie przeżyte do końca życie? Jego radość i jego cierpienie? Jego myśli, których z braku czasu nie zdążył przemyśleć, jego czyny, których nie zdążył spełnić? Gdzie wszystko się podziewa? Gdzie? zamyślona Żył sobie młodzieniec, a duszę miał wzniosłą i umysł głęboki. Miał przed sobą długie życie. I nagle, w jednej chwili urwała się nić jego życia. I przyszli obcy ludzie i pochowali go w obcej ziemi. rozpaczliwie Gdzież więc podziewa się reszta jego życia? Co się stało z jego słowami, które zamilkły, z jego modłami, które zostały przerwane? Babciu, gdy zgaśnie świeca, zapala się ją na nowo i wtedy pali się dalej, aż do końca. Jakże więc może zagasnąć na wieki nie wypalona świeca ludzkiego żywota? Nie może tak być!

FRADE

kiwa głową
240

Nie wolno, córeczko, dopuszczać takich myśli. Bóg wie, co czyni. Tylko my jesteśmy ciemni i nic nie wiemy.

Niepostrzeżenie zjawia się Meszułach i zatrzymuje się w tyle za nimi.

LEA

nie słuchając jej, stanowczo
241

Duch, ŚlubNie babciu! Życie człowieka nie przepada. Jeśli ktoś umiera przed czasem, jego dusza wraca na ziemię, aby przeżyć swoje dni. Aby dokończyć niespełnionego dzieła, aby przeżyć i odczuć nie zaznane radości i cierpienia. pauza Babciu, powiedziałaś, że o północy przychodzą do bożnicy zmarli, aby się modlić. Przychodzą właśnie po to, aby dokończyć modlitw, których nie zdążyli odmówić. pauza Moja matka zmarła w młodym wieku. Nie zdążyła przeżyć tego, co jej było przeznaczone. Dlatego pójdę dziś na cmentarz i poproszę ją, aby wraz z ojcem powiodła mnie pod baldachim ślubny. A ona przyjdzie i zatańczy ze mną… I tak się dzieje ze wszystkimi duszami, które przed czasem zeszły z tego świata. Są wśród nas, ale my ich nie widzimy, my ich nie czujemy. cicho Babciu, jeśli ktoś bardzo, bardzo pragnie, może je zobaczyć. Może usłyszeć ich głos i odgadnąć ich myśli… Ja to wiem. pauza, pokazuje na mogiłę Ta święta mogiła… pamiętam ją od dziecka, znam tę świętą parę, która leży w niej pochowana. Wiele razy widziałam ją we śnie i na jawie. Jest mi bliska, bardzo bliska… zamyślona W blasku młodości i piękności szli oblubieńcy do ślubu. Otwierało się przed nimi długie i wspaniałe życie. I nagle podbiegli okrutni ludzie z toporami i młodzi oblubieńcy zostali zamordowani. Pochowali ich we wspólnej mogile, aby nic i nikt już ich nie rozłączył. I zawsze, gdy tylko odbywa się wesele i ludzie tańczą dokoła ich mogiły, oblubieńcy wychodzą z niej i radują się szczęściem młodych. Podchodzi do mogiły. Frade, Gitel i Basia podążają za nią. Wyciąga ręce, głośno Święci oblubieńcy! Zapraszam was na moje wesele. Przyjdźcie i stańcie obok mnie pod baldachimem.

Rozlega się wesoły marsz klezmerów. Z piersi Lei wydziera się okrzyk strachu. O mało nie pada.

GITEL

podtrzymuje ją
242

Czegoś się przestraszyła? To zapewne pan młody przybył i przy wjeździe do miasta powitano go muzyką.

BASIA

podniecona
243

Pobiegnę cichcem, by go obejrzeć.

GITEL

244

I ja też. Powiem ci potem, jaki jest. Chcesz?

LEA

kiwa głową
245

Nie.

BASIA

246

Wstydzi się! Nie wstydź się głuptasku, nikomu nie powiemy.

Szybko odchodzą. Lea i Frade wracają na ganek.

FRADE

247

Narzeczona zawsze prosi swoje przyjaciółki, aby cichcem obejrzały pana młodego i powiedziały jej, jaki jest, blondyn czy brunecik.

MESZUŁACH

podchodzi bliżej
248

Oblubienico!

LEA

drży i odwraca się
249

Czego pan chce?

Uważnie mu się przygląda.

MESZUŁACH

250

Dusze zmarłych wracają na ziemię, ale nie jako duchy bez ciała. Są takie dusze, które nim osiągną oczyszczenie, muszą przejść przez kilka ciał. Lea coraz uważniej go słucha Grzeszne dusze w swojej wędrówce wstępują często w ciała zwierząt, ptaków, ryb, a nawet roślin. Same nie mogą się oczyścić. Muszą czekać, aż zjawi się mąż sprawiedliwy — prawdziwy cadyk, który je wyzwoli i oczyści. I są również takie dusze, które wstępują w nowo narodzone ciało i same poprzez własne czyny oczyszczają się.

LEA

drżąc
251

Mówcie! Mówcie dalej!

MESZUŁACH

252

I są również błędne dusze, które nie mogąc znaleźć odpoczynku, wstępują w obce, żywe ciało jako DYBUK i w ten sposób osiągają swoje oczyszczenie.

Znika. Lea pozostaje pod silnym wrażeniem. Z domu wychodzi Sender.

SENDER

253

Czemu tu siedzisz córeczko?

FRADE

254

Bawiła ubogich podczas uczty. Tańczyła z nimi i zmęczyła się, a teraz odpoczywa.

SENDER

255

Bawić ubogich to zbożny uczynek. patrzy w niebo Już późno. Rodzice i pan młody już przyjechali. Jesteście gotowe?

FRADE

256

Lea powinna jeszcze pójść na cmentarz.

SENDER

257

Idź córeczko, idź na grób matki. wzdycha Wypłacz się i zaproś matkę na wesele. Powiedz jej, że razem z nią poprowadzimy naszą jedynaczkę do ślubu. Powiedz jej, że wypełniłem wszystko, o co mnie przed śmiercią prosiła. Całe moje życie poświęciłem tobie. Wychowałem cię na uczciwą, porządną Żydówkę. A teraz wydaję cię za uczonego, bogobojnego i dobrze urodzonego młodzieńca. wyciera łzy i opuszcza głowę. Wraca do domu

LEA

258

Babciu, czy mogę oprócz matki zaprosić na wesele również innych?

FRADE

259

Tylko najbliższych krewnych. Zaprosisz dziadka Efraima, ciotkę Mirelę…

LEA

260

Chciałabym zaprosić kogoś spoza rodziny.

FRADE

261

Nie wolno, córeczko. Jeśli zaprosisz obcego, obrażą się pozostali zmarli. Mogliby ci jeszcze wyrządzić krzywdę.

LEA

262

On… nieobcy… w naszym domu był jak własny syn.

FRADE

cicho, przestraszona
263

Córeczko, boję się! Mówią, że zmarł śmiercią gwałtowną! Lea cicho popłakuje No, nie płacz, nie płacz. Zaproś go. Biorę na siebie ten grzech. przypomina sobie Ale nie wiem, gdzie jego grób, a pytać nie wypada…

LEA

264

Wiem, gdzie jest.

FRADE

zdziwiona
265

Skąd wiesz?

LEA

266

Widziałam we śnie jego grób. przymyka oczy, zamyślona I jego też widziałam. Opowiedział mi wszystko o sobie… i błagał, bym go zaprosiła na wesele.

Przybiegają Gitel i Basia.

GITEL i BASIA

razem, podniecone
267

Widziałyśmy go. Widziałyśmy!

LEA

wstrząśnięta
268

Kogo widziałyście?

GITEL

269

Narzeczonego! Brunecik! Czarniutki!

BASIA

270

Wcale nie! Blondynek! Bielusieńki!

GITEL

271

Chodź! Popatrzymy jeszcze na niego! szybko odchodzą

LEA

272

Babciu! Chodźmy na cmentarz!

FRADE

smutno
273

Chodź, córeczko.

Lea wkłada na ramiona czarny szal i wraz z Fradą podąża uliczką na prawo. Przez chwilę scena jest pusta. Słychać muzykę. Z lewej uliczki wychodzą: Nachman, reb Mendel i Menasze — mały, chudy młodzieniaszek, nieco przerażony, o dużych oczach pełnych zdumienia. Za nimi rodzice i powinowaci ubrani świątecznie. Sender wychodzi im naprzeciw.

SENDER

podaje rękę Nachmanowi
274

Szolem alejchem! Witajcie! Niech będzie błogosławiony przybysz. wymieniają pocałunki. Sender wita się z Menaszem, całują się. Wita pozostałych Jaką mieliście drogę?

NACHMAN

275

Ciężką. Zboczyliśmy ze szlaku i przez dłuższy czas błądziliśmy w polu. Potem wpakowaliśmy się w bagno i o mało co nie utonęliśmy. Ledwo udało nam się uratować. Już myślałem, że nieczyste siły maczały w tym palce, ale dzięki Bogu, zdążyliśmy na czas.

SENDER

276

Zapewne jesteście znużeni. Chcecie chyba odpocząć.

NACHMAN

277

Nie ma czasu na odpoczynek. Mamy jeszcze sporo spraw do omówienia, sprawę wzajemnych zobowiązań, posagu, prezentów ślubnych. Opłacenie rabina, kantora, orkiestry…

SENDER

278

Zgoda! Jak najbardziej!

Bierze go pod ramię i zaczynają chodzić tam i z powrotem po placu, rozmawiają cicho.

REB MENDEL

do Menaszego
279

Pamiętaj, że przy stole masz siedzieć cicho, oczy spuścić i nie ruszać się z miejsca. A natychmiast po wieczerzy, gdy tylko badchen zawoła: „A teraz Pan Młody wygłosi kazanie” — masz wstać, wejść na stołek i zacząć przemówienie. Masz mówić głośno i śpiewnie. Im głośniej będziesz mówił, tym lepiej! I nie wstydź się! Słyszysz?

MENASZE

mechanicznie
280

Słyszę. cicho Rabi, boję się…

REB MENDEL

przestraszony
281

Czego więc się boisz?

MENASZE

z wielkim żalem
282

Sam nie wiem… Jak tylko wyjechałem z domu, ogarnął mnie strach. Obce mi są miejscowości, przez które przejeżdżaliśmy. Nigdy nie widziałem tylu obcych ludzi… dreszcze mnie przejmują, gdy patrzą na mnie… boję się ich wzroku. drży Rebe! Przed niczym tak nie drżę, jak przed wzrokiem obcego człowieka.

REB MENDEL

283

Odczynię ci urok.

MENASZE

284

Rebe! Chciałbym zostać sam, zaszyć się w kąt, a tu otaczają mnie ze wszystkich stron obcy ludzie. Muszę z nimi rozmawiać, odpowiadać na ich pytania… czuję się, jakby mnie prowadzili na szafot. z lękiem Rebe! A najbardziej boję się jej… tej dziewicy!

REB MENDEL

285

Weź się w garść! Pokonaj strach, bo gotów jesteś, uchowaj Boże, zapomnieć przemówienia. Chodź, wstąpimy do gospody i tam jeszcze raz powtórzymy.

Idą.

MENASZE

zauważa przed sobą świętą mogiłę, przejmuje go dreszcz, chwyta Reb Mendla za rękę
286

Rebe, co to jest? Grób pośrodku ulicy?

Zatrzymują się. W milczeniu odczytują napis na nagrobku. Po chwili kierują się w stronę uliczki. Sender, Nachman i rodzice pana młodego wchodzą do dworu. Z podwórza wychodzą jeden po drugim, ubodzy z torbami na plecach i kijami w ręku. W ciszy i smutku przechodzą przez plac i znikają w uliczce. Niektórzy zatrzymują się na chwilę.

WYSOKA BLADA KOBIETA

287

No i skończyła się nasza uczta, jakby jej wcale nie było.

KULAWA

288

Mówili, że dadzą po talerzu rosołu i nie dali.

GARBATA

289

Chałki dali tylko kęs…

KULAWY

290

Taki bogacz! A niech go choroba… nie mógł ci to dać każdemu po bułce?

WYSOKA BLADA KOBIETA

291

Mógłby dać po kawałku kury na łeb. Nie ma co! Dla lepszych gości miał i kury, i gęsi, i tuczone indyki.

ŚLEPA

292

Wszystko jedno… po śmierci wszystko dostanie się robakom. Tak! Tak!

Powoli odchodzą. Scena na chwilę pustoszeje. Meszułach przechodzi powolnym krokiem przez scenę. Wchodzi do bożnicy. Robi się ciemnawo. Kupcy zamykają sklepy, odchodzą. W bożnicy i w domu Sendera zapalają się światła. Na ganek wchodzą Sender, Gitel i Basia.

SENDER

niespokojnie
293

Gdzie jest Lea? Gdzie Frade? Dlaczego nie wracają z cmentarza? Oby im się nic złego nie stało.

GITEL, BASIA

294

Wyjdziemy im naprzeciw.

Z uliczki na lewo spiesznie wychodzą Frade i Lea.

FRADE

295

Prędzej, prędzej, dziewczynki! Ojej! Spóźniłyśmy się! Czemuż cię posłuchałam? Boję się, żeby nas jakieś nieszczęście nie spotkało.

SENDER

296

No! Wreszcie są! Czemuście się tak spóźniły?

Z dworu wychodzą kobiety.

KOBIETY

297

Poprowadźcie pannę młodą. Niech zapali świece!

Wprowadzają Leę do domu.

FRADE

cicho do Gitli i Basi
298

Zemdlała. Ledwom ją ocuciła. Jeszcze teraz drży.

BASIA

299

Wszak pości, nie dziw, że osłabła.

GITEL

300

Czy bardzo płakała na grobie matki?

FRADE

macha ręką
301

Lepiej nie pytaj, co się tam działo… Cała jestem w dreszczach!

Koło drzwi ustawiają krzesło. Wyprowadzają i usadzają Leę. Z uliczki po lewej stronie wychodzą: Nachman, Menasze, reb Mendel, rodzice i powinowaci narzeczonego. Menasze trzyma w obu rękach chustę i zbliża się do Lei, aby zakryć jej twarz. Z bożnicy wychodzi Meszułach.

LEA

zrywa chustę z twarzy, zrywa się z krzesła, odpycha Menaszego i krzyczy
302

Nie ty jesteś moim oblubieńcem!

Zamęt, wszyscy otaczają Leę.

SEDNER

303

Córeczko! Córeczko! Leo! Co się z tobą dzieje?

LEA

wyrywa się, podbiega do mogiły, rozpościera ręce
304

Święci oblubieńcy, ochrońcie mnie! Ratujcie mnie!

Pada, podbiegają do niej, podnoszą. Ona rozgląda się niesamowitym wzrokiem i krzyczy nie swoim głosem, lecz męskim.
305

A-a-a! Pochowaliście mnie, a ja wróciłem do mojej przeznaczonej i nigdy jej nie opuszczę!

Nachman podchodzi do Lei. Ona krzyczy mu w twarz.
306

Chameluk!

NACHMAN

drżący
307

Zwariowała.

MESZUŁACH

308

W oblubienicę wstąpił dybuk.

Straszny zamęt.

AKT III

W Miropolu, w domu rabiego Azriela. Duży pokój, z prawej strony drzwi prowadzące do pokoi wewnętrznych. W środku ściany frontowej drzwi od ulicy. Po obu stronach drzwi ustawione są ławy bożniczne. W ścianie — okna. Z lewej strony, wzdłuż całej prawie ściany szeroki stół pokryty białym obrusem. Na stole poukładane w kupki małe kromki chały. U frontu stołu fotel. Za wewnętrznymi drzwiami przy prawej ścianie mała Arka Święta i pulpit. Naprzeciw mały stół, kanapa, kilka krzeseł.
Sobota wieczorem, po modlitwie. W pokoju — chasydzi. Gabe-Michael stoi przy stole i rozkłada kromki chały. Obok Arki siedzi Meszułach. Otacza go grono chasydów. Kilku chasydów siedzi osobno. Zaglądają do ksiąg. I i II Chasyd stoją na środku pokoju przy małym stole. Z pozostałych pokoi dochodzi śpiew: „Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba…”

I CHASYD

309

Przybysz opowiada jakieś przedziwne historie… Aż ciarki przechodzą… strach słuchać.

II CHASYD

310

Czemu?

I CHASYD

311

Kryją się w nich głębokie i niepojęte tajemnice… Coś z mistycznej szkoły Nachmana z Bracławia.

II CHASYD

312

Skoro starsi chasydzi słuchają, to chyba nie ma powodu do obaw.

Podchodzą do grupy wokół Meszułacha.

III CHASYD

313

Opowiedzcie jeszcze coś!

MESZUŁACH

314

Już późno. Mało czasu.

IV CHASYD

315

Opowiedzcie. Rabi i tak prędko nie przyjdzie.

MESZUŁACH

opowiada
316

Na krańcu świata, wznosi się wysoka góra, a na tej górze leży olbrzymi kamień. I z tego kamienia tryska czyste źródło. Na drugim krańcu świata bije serce świata, albowiem każda rzecz na świecie ma swoje serce, zaś cały świat posiada jedno wielkie serce. A serce świata nie spuszcza oka z czystego źródła. Nie może nasycić się jego widokiem. Tęskni i pożąda… wyrywa się w swoim pragnieniu do owego czystego źródła. Nie może jednak uczynić najmniejszego kroku w jego kierunku. Albowiem, gdy tylko ruszy się ze swego miejsca, traci z oczu wierzchołek góry, a razem z nim czyste źródło. A gdyby serce świata przez małą choćby chwilę nie widziało czystego źródła, utraciłoby ono swoją siłę żywotną.

317

A wraz z tym rozpoczęłoby się obumieranie świata. A czyste źródło nie posiada własnego czasu. Żyje czasem podarowanym mu przez serce świata. A serce daje mu tylko jeden dzień. I kiedy dzień dobiega końca, czyste źródło zanosi pieśń ku sercu świata. I serce świata odwzajemnia się czystemu źródłu pieśnią. I śpiew ich płynie po całym świecie. I z pieśni tej promienne snują się nici. I snują się te nici od jednego serca do drugiego i do serc wszystkich rzeczy tego świata. I jest na świecie mąż sprawiedliwy i szlachetny, który chodzi i zbiera z serc te jasne, promienne nici i przędzie z nich czas. I kiedy uprzędzie jeden dzień życia, oddaje go sercu świata, a ono ofiarowuje go czystemu źródłu. I tak żyje ono jeszcze jeden dzień…

III CHASYD

318

Rabi idzie!

Wszyscy milkną, wstają. W drzwiach po prawej stronie ukazuje się rabi Azriel, wiekowy starzec w białej żupicy i sztrajmlu.

RABI AZRIEL

podchodzi powoli, zmęczony i zamyślony, do stołu. Ciężko opada na fotel. Michael staje po jego prawej ręce. Chasydzi zajmują miejsca dokoła stołu, Starsi siadają na ławkach, młodsi stoją za nimi. Michael rozdziela chałę chasydom. Rebe Azriel unosi głowę i cichym, drżącym głosem zaczyna śpiewać
„Oto uczta Dawida, króla Mesjasza”
320
/Da hi seudata de Dawid małka mesziche/
Wszyscy powtarzają, odmawiają błogosławieństwo nad chlebem, zaczynają cicho śpiewać melodię bez słów, smutną i mistyczną. Pauza. Rabi Azriel wzdycha głęboko — opiera głowę na rękach w głębokiej zadumie. Panuje trwożna cisza. Rabi Azriel podnosi głowę i mówi drżącym, cichym głosem.
322

Opowiadają o Świętym Bal Szemie, oby jego zasługi były nam poczytane. (pauza) Pewnego razu zjawili się w Międzybożu Niemiaszki, tacy kuglarze, co to pokazują na ulicy różne sztuczki. Otóż przeciągnęli ponad rzeką linę i jeden z nich chodził po niej. I zleciało się całe miasteczko nad rzekę, aby przyjrzeć się temu dziwowisku. I przyszedł także święty Bal Szem Tow. Wraz z innymi stał i przypatrywał się człowiekowi, który chodził po linie. I zdumieli się niepomiernie jego uczniowie. I zapytali go, co to ma znaczyć, że ich Mistrz poświęca tyle uwagi kuglarskim sztuczkom. I odpowiedział im: „Chciałem zobaczyć, jak człowiek przechodzi nad głęboką przepaścią. Patrzyłem i pomyślałem: Gdyby człowiek tyle pracował nad swoją duszą, ile ów nad ciałem — ponad jakimi to głębokimi przepaściami mogłaby jego dusza bezpiecznie przejść w swojej drodze po cieniutkiej nici życia!”.

Głębokie westchnienie. Cisza. Chasydzi z zachwytem przyglądają się sobie nawzajem.

I CHASYD

323

Wzniosłość nad wzniosłościami!

II CHASYD

324

Cud nad cudem!

III CHASYD

325

Nektar nad nektarami!

RABI AZRIEL

cicho do Michaela, który nachyla się ku niemu
326

Ktoś obcy jest tutaj…

MICHAEL

rozgląda się
327

To jakiś posłaniec. Zdaje się, kabalista[13].

RABI AZRIEL

328

Z jakim posłaniem przybył do nas?

MICHAEL

329

Nie wiem. Czy mam go wyprosić?

RABI AZRIEL

330

Broń Boże. Przeciwnie. Przybyszowi należy się szacunek. Podaj mu krzesło.

Michael nieco zdziwiony. Podaje Meszułachowi krzesło. Nikt tego nie zauważa. Rabi Azriel spojrzeniem daje znać jednemu z chasydów. Ten intonuje mistyczną melodię bez stów. Pauza.

RABI AZRIEL

331

Świat Boży jest wielki i święty. Najświętszym krajem na świecie jest Erec-Israel. Najświętsze miasto w Erec-Israel to Jerozolima. A w Jerozolimie najświętszym miejscem była świątynia Pańska Beit Hamidrasz[14]. A w Beit Hamidraszu najświętszym ze wszystkiego było SanctissimumKodesz Hakodoszim. mała pauza Jest na świecie siedemdziesiąt narodów. Najświętszy z nich to lud Izraela. W Izraelu najświętszy jest ród Lewitów. W rodzie Lewitów najświętsi są kapłani — kohanim. Spośród kapłanów najświętszy jest Arcykapłan — Hakohen-Hagadol. mała pauza Rok ma 354 dni. Z nich uroczyste są dni świąt. Wyżej od wszystkich świąt stoi świętość Soboty. Pośród Sobót najświętszy jest Sądny Dzień — Sobota-Sobót. mała pauza Na świecie jest siedemdziesiąt języków. Najświętszy z nich to język hebrajski. Najświętsza w tym języku jest Tora, a w Torze najświętsze to Dziesięcioro Przykazań. W nich najświętszym jest Szem-Hawaja — Imię-Bytu — Imię Boga, niewymawialne imię Jehowa. mała pauza I raz w roku, o określonej godzinie, spotykały się z sobą owe cztery Najświętsze Świętości. ŚwiętoDziało się to w Jom Kipur w Sądny Dzień, gdy Arcykapłan wchodził do Sanctissimum i wymawiał Imię Boże. A że godzina ta była przenajświętsza i zarazem straszna, kryła w sobie niebezpieczeństwa zarówno dla Arcykapłana, jak i dla Ludu Izraela. Gdyby bowiem w owej chwili, uchowaj Boże, do głowy Arcykapłana, wkradła się grzeszna myśl lub pokusa, świat uległby zagładzie. pauza Każde miejsce, z którego człowiek podnosi swój wzrok ku niebu jest przenajświętsze. Każdy człowiek, którego Pan Bóg stworzył na obraz i podobieństwo, jest Arcykapłanem. Każdy dzień w życiu człowieka jest Sądnym Dniem i każde słowo szczerze i nabożnie przez niego wypowiedziane jest Imieniem Boga — Szem-Hawaja. I dlatego też każdy grzech i każda krzywda, którą człowiek wyrządza przynosi zagładę światu. drżącym głosem Dusza człowieka poprzez wielkie cierpienie i męki, poprzez różne wcielenia i wędrówki wyrywa się, niczym dziecię do piersi matki, do swego źródła, do Tronu Chwały. Zdarza się jednak, że gdy dusza osiągnie już najwyższe szczyty, nagle zmaga ją Szatan i dusza ulega, i spada.

332

DuszaA im wyższy był jej wzlot, tym głębszy jest jej upadek. A kiedy taka dusza upada, ginie cały świat. I robi się ciemno we wszystkich świątyniach i rozlega się płacz we wszystkich dziesięciu sferach niebiańskich. pauza, jakby się ocknął Dzieci! Dzisiaj skrócimy nieco pożegnanie Soboty.

Wszyscy, oprócz Michaela, po cichu wychodzą. Są pod wrażeniem tego, co usłyszeli — mała pauza.

MICHAEL

podchodzi do stołu, niepewnie
333

Rabi!

Azriel patrzy na niego, jest smutny i zmęczony.
334

Przyszedł Sender z Brynicy.

RABI AZRIEL

jakby powtarzał za nim
335

Sender z Brynicy… wiem…

MICHAEL

336

Spotkało go wielkie nieszczęście. W jego córkę wstąpił dybuk, chroń nas Panie Boże.

RABI AZRIEL

337

Wstąpił dybuk… wiem…

MICHAEL

338

Przyprowadził ją do was…

RABI AZRIEL

jakby do siebie
339

Do mnie? Do mnie? Jak mógł przyjść do mnie, skoro mego „Ja” wcale tu nie ma.

MICHAEL

340

Rabi, do was spieszy cały świat.

RABI AZRIEL

341

Cały świat… ślepy świat… ślepe owce za ślepym pasterzem… Gdyby nie byli ślepi, poszliby nie do mnie, lecz do Niego, do Tego, który jeden jest mocen.

MICHAEL

342

Rabi, wy jesteście jego wysłannikiem.

RABI AZRIEL

343

Tak mówią ludzie, a ja nie jestem tego pewny… czterdzieści lat jak piastuję tutaj funkcję rabiego i do dziś nie jestem pewien, czym wysłannik Boga… Są chwile, kiedy czuję, że jestem bliski Wszechmogącemu. Wtedy nie dręczą mnie wątpliwości. Wtedy czuję w sobie siłę, czuję, że mam władzę nad niebiosami. Zdarzają się jednak chwile, kiedy tracę swoją pewność i wtedy jestem mały i słaby, niczym dziecko bezradne. Wtedy mnie samemu potrzebna jest pomoc…

MICHAEL

344

Rabi, przypominam sobie, jak pewnego razu przyszliście do mnie o północy z prośbą, abym z wami odmawiał psalmy. Myśmy wtedy przez całą noc modlili się i płakali.

RABI AZRIEL

345

To było ongiś. Teraz czuję się gorzej drżącym głosem Czego chcą ode mnie? Stary jestem i słaby. Ciało łaknie odpoczynku, dusza pragnie samotności. A do mnie ciągną tłumy ludzi ze swoimi cierpieniami, żalami i skargami. A każda skierowana do mnie kłuje serce niczym cierń. Już nie mam sił… nie mogę!

MICHAEL

przestraszony
346

Rabi! Rabi!

RABI AZRIEL

szlocha
347

Już dłużej nie potrafię! Nie potrafię! (płacze)

MICHAEL

348

Rabi! Nie wolno wam zapomnieć, że za wami stoją całe pokolenia cadyków i świętych błogosławionej pamięci, wasz ojciec, rabi Iczele, wasz dziadek, ten nauczyciel wszystkich nauczycieli, wielki reb Welwele, uczeń samego Bal Szema.

RABI AZRIEL

przychodzi do siebie, podnosi głowę
349

Moi przodkowie… mój świątobliwy ojciec, któremu trzy razy objawił się prorok Eliasz. Mój stryj, reb Meir Ber, który przy modlitwie Słuchaj Izraelu zwykł był wstępować do nieba… Mój dziadek, sławny rabi Welwele, który wskrzeszał zmarłych. odwraca się do Michaela, żywo Wiesz, Michaelu, mój wielki dziadek wypędzał dybuka bez bogomianów i zaklęć. Wystarczył mu okrzyk. Jeden tylko okrzyk. W ciężkich chwilach zwracam się do niego i on mnie podtrzymuje na duchu. I teraz chyba nie opuści mnie… Zawołaj Sendera!

Michael wychodzi i zaraz wraca z Senderem.

SENDER

wyciągnąwszy ręce, z płaczem
350

Rabi! Zlitujcie się nade mną! Pomóżcie! Ratujcie jedyne moje dziecko!

RABI AZRIEL

351

Jak to się stało?

SENDER

352

Akurat w chwili osłonięcia. Gdy tylko…

RABI AZRIEL

przerywa mu
353

Nie o to pytam. Jak to się mogło stać? Robak może zalęgnąć się w owocu tylko wtedy, kiedy ten zaczyna gnić.

SENDER

354

Rabi! Moja jedynaczka to bogobojna Żydówka. Jest skromna i posłuszna.

RABI AZRIEL

355

Niekiedy dzieci spotyka kara za grzechy ojców.

SENDER

356

Gdybym poczuwał się do grzechu, czyniłbym pokutę…

RABI AZRIEL

357

Czy spytano dybuka, kim jest i dlaczego wstąpił w twoją córkę?

SENDER

358

On nie odpowiada. Jeno po głosie rozpoznano w nim młodzieńca z naszej jesziwy, który przed kilku miesiącami zmarł w bożnicy. Parał się Kabałą i został porażony.

RABI AZRIEL

359

Przez jakie moce?

SENDER

360

Powiadają, że przez nieczyste. Na kilka godzin przed śmiercią powiedział swojemu przyjacielowi, że nie należy walczyć z grzechem, i że w Szatanie, zlituj się Boże, tli się iskra świętości. Ponadto chciał za pomocą czarów zdobyć dwie beczki złota.

RABI AZRIEL

361

Znałeś go?

SENDER

362

Tak… jadał przy moim stole.

RABI AZRIEL

wpatruje się badawczo w Sendera
363

A możeś go skrzywdził, obraził? Przypomnij sobie!

SENDER

364

Nie wiem… Nie pamiętam! rozpaczliwie Rabi! Przeciem tylko człowiek.

Pauza.

RABI AZRIEL

365

Wprowadź dziewicę.

Sender wychodzi i natychmiast wraca z Frade i Leą, którą prowadzi za rękę. Lea zaparła się w progu i nie chce wejść.

SENDER

z płaczem
366

Córeczko, zlituj się! Nie zawstydzaj mnie przed rabim, wejdź.

FRADE

367

Wejdź, Leinko. Wejdź, gołąbku mój!

LEA

368

Chcę wejść, ale nie mogę.

RABI AZRIEL

369

Dziewico! Rozkazuję ci wejść. Lea przekracza próg i podchodzi do stołu Siadaj!

LEA

siada posłusznie. Nagle zrywa się z miejsca i krzyczy nie swoim głosem
370

Puśćcie mnie! Nie chcę! chce uciec, Sender i Frade powstrzymują ją

RABI AZRIEL

371

Dybuku, rozkazuję ci, abyś powiedział kim jesteś!

LEA (DYBUK)

372

Rabi z Miropola! Wy wiecie kim jestem, a przed innymi imienia swego nie wyjawię.

RABI AZRIEL

373

Nie o imię pytam. Pytam, kim jesteś.

LEA (DYBUK)

cicho
374

Jestem z tych, którzy szukali nowych dróg.

RABI AZRIEL

375

Nowych dróg szukają ci, którzy zgubili prostą drogę.

LEA (DYBUK)

376

Prosta jest zbyt wąska.

RABI AZRIEL

377

Tak już ktoś przed tobą powiedział i nie powrócił. (pauza) Dlaczego wstąpiłeś w dziewicę?

LEA (DYBUK)

378

Jestem jej przeznaczony.

RABI AZRIEL

379

Wedle naszej świętej Tory nie wolno nieboszczykowi przebywać wśród żyjących.

LEA (DYBUK)

380

Ja nie umarłem.

RABI AZRIEL

381

Tyś zszedł z tego świata i nie wolno ci wrócić, dopóki nie zadmą w róg Mesjasza. Przeto rozkazuję ci opuścić ciało niewiasty, aby nie zwiędła żywa gałąź z wiecznego drzewa Izraela.

LEA (DYBUK)

krzyczy
382

Rabi z Miropola. Znam waszą moc i potęgę. Wiem, że potraficie rozkazywać aniołom i serafinom, ale ze mną się wam nie uda. Ja nie mam dokąd iść! Przede mną wszystkie drogi są zagrodzone i wszystkie ścieżki zamknięte i ze wszystkich stron czyhają na mnie złe duchy, gotowe mnie pochłonąć. drżącym głosem Jest niebo i ziemia, istnieją niezliczone światy i w żadnym z nich nie znalazło się miejsce dla mnie. A teraz, kiedy moja zgorzkniała i zaszczuta dusza znalazła wreszcie swoje odpocznienie, chcecie mnie stąd wypędzić. Litości! Nie gnajcie mnie! Nie zaklinajcie mnie!

RABI AZRIEL

383

Błędna duszo! Dogłębnie ci współczuję i lituję się nad tobą. Uczynię wszystko, aby uwolnić cię z rąk aniołów zagłady, ale z ciała niewiasty musisz wyjść.

LEA (DYBUK)

stanowczo
384

Nie wyjdę!

RABI AZRIEL

385

Michael, wezwij z bożnicy dziesięciu Żydów! Michael wychodzi i szybko wraca. Za nim wchodzi dziesięciu Żydów. Stają z boku Święta gromado, czy zezwalacie, abym w waszym imieniu i z waszego pełnomocnictwa wypędził z ciała córy Izraela ducha, który dobrowolnie nie chce wyjść?

DZIESIĘCIU ŻYDÓW

po chwili narady
386

Zezwalamy. Wyrażamy zgodę na to, byś w naszym imieniu wypędził z ciała córy Izraela ducha, który dobrowolnie nie chce wyjść.

RABI AZRIEL

podnosi się z krzesła
387

Dybuku! Duszo człowieka, który zszedł z tego świata! W imieniu i z pełnomocnictwa tej gromady, ja Azriel, syn Hadasy, nakazuję ci opuścić ciało dziewicy Lei, córki Chany, i nie ukrzywdzić przy tym ani jej, ani żadnego innego żywego stworzenia… Jeśli nie wykonasz mojego rozkazu, z całą mocą mego wyciągniętego ramienia wystąpię przeciwko tobie z zaklęciami i klątwą. Jeśli zaś usłuchasz mego rozkazu, użyję wszystkich moich sił do oczyszczenia ciebie i do odpędzenia wszystkich złych duchów, które cię otaczają.

LEA (DYBUK)

z krzykiem
388

Nie boję się waszych zaklęć i waszych klątw. Nie ufam waszym obietnicom. Nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby mi pomóc. Nie ma też nigdzie takiej świetlanej wyżyny, jak obecne moje miejsce odpocznienia. I nie ma ciemniejszej otchłani od tej, która na mnie czeka. Nie wyjdę!

RABI AZRIEL

389

W imieniu Boga Wszechmogącego zaklinam cię po raz ostatni i rozkazuję ci wyjść! Jeśli tego nie zrobisz, rzucę na ciebie klątwę. Oddam cię w ręce aniołów zagłady.

Przejmująca trwogą pauza.

LEA (DYBUK)

390

W imieniu Boga Wszechmogącego oświadczam, że jestem całkowicie zespolony z przeznaczoną mi niewiastą i nigdy się z nią nie rozłączę.

RABI AZRIEL

391

Michael, przynieś dla wszystkich obecnych tu białe kitle. Weź też siedem szofarów[15] i siedem czarnych świec. Następnie wyjmiesz z Arki siedem zwojów Tory.

Pauza pełna napięcia, podczas której Michael wychodzi i wraca z szofarami, kitlami i świecami, za nim wchodzi Meszułach również z kitlem w ręku.

MESZUŁACH

liczy kitle
392

Jest tu jeden zbędny kitel. Może kogoś brak?

RABI AZRIEL

niespokojnie, jakby sobie coś przypominał
393

Aby rzucić klątwę, należy uzyskać zezwolenie urzędowego rabina miasta… Michael, schowaj tymczasem szofary, świece i kitle… Weź moją laskę i idź do rabina Szymszona. Poproś go w moim imieniu, aby zaraz przyszedł.

Michael zabiera szofary i świece. Wychodzi wraz z Meszułachem, który niesie kitle.

RABI AZRIEL

do dziesięciu Żydów
394

Na razie możecie wyjść. wychodzą, pauza Senderze, gdzie zatrzymali się powinowaci i narzeczony?

SENDER

395

U mnie, w Brynicy.

RABI AZRIEL

396

Wyślij do nich gońca na koniu. Niech czekają na moje rozkazy.

SENDER

397

Natychmiast wyślę.

RABI AZRIEL

398

Tymczasem przejdź z córką do drugiej izby.

LEA

budzi się, drży, swoim głosem
399

Babciu! Boję się… Co z nim chcą zrobić? Co chcą zrobić ze mną?

FRADE

400

Nie bój się, dziecino. Rabi wie, co robi. Nie zrobi ci krzywdy. Rabi nie potrafi czynić zła.

Wraz z Senderem wyprowadza Leę.

RABI AZRIEL

głęboko pogrążony w myślach
401

A jeśli nawet w niebiosach zawyrokowano inaczej, ja ten wyrok złamię.

Wchodzi rabin Szymszon.

RABIN SZYMSZON

402

Dobrego tygodnia życzę wam, rabi!

RABI AZRIEL

wstaje i wychodzi mu naprzeciw
403

Dobrego tygodnia! Dobrego roku, rabinie! Proszę usiąść. rabin Szymszon siada Pozwoliłem sobie pofatygować was, gdyż sprawa jest bardzo poważna. W córę Izraela wstąpił dybuk, chroń nas Panie Boże. Za żadne skarby nie chce wyjść. Nie pozostało więc nic innego, jak sięgnąć po broń ostateczną — po klątwę. Proszę was o pozwolenie, a zasługa za ocalenie życia zostanie wam poczytana w niebiosach.

RABIN SZYMSZON

wzdycha
404

DuchKlątwa, to straszna kara dla żyjącego, tym bardziej dla umarłego. Skoro jednak nie ma innego sposobu, a taki świątobliwy mąż, jak wy, rabi, uważa to za konieczne, wyrażam zgodę. Przedtem jednak muszę wam wyjawić pewną tajemnicę, mającą związek ze sprawą.

RABI AZRIEL

405

Bardzo proszę!

RABIN SZYMSZON

406

Zapewne pamiętacie, że przed dwudziestu laty przyjeżdżał do was z Brynicy pewien młody człowiek, chasyd, kabalista, Nisen, syn Rywki…

RABI AZRIEL

407

Wyruszył, zdaje się, w daleki świat i tam za młodu umarł.

RABIN SZYMSZON

408

W istocie… I właśnie tenże Nisen ukazał mi się trzy razy we śnie. Zażądał, abym wezwał na Sąd Tory Sendera.

RABI AZRIEL

409

Jakie ma zarzuty wobec Sendera?

RABIN SZYMSZON

410

Tego nie powiedział. Napomknął tylko, że na rękach Sendera jest jego krew.

RABI AZRIEL

411

Jeśli ktoś wzywa bliźniego na Sąd Tory, nie wolno mu odmówić. Zwłaszcza, gdy żąda tego nieboszczyk, który może pozwać przed Sąd Boży… Ale czy to ma coś wspólnego z dybukiem?

RABIN SZYMSZON

412

Tak. Słyszałem, że zmarły, który wstąpił jako dybuk w córkę Sendera, był synem owego Nisena. Chodzą również słuchy o jakimś nie dotrzymanym zobowiązaniu Sendera wobec Nisena.

RABI AZRIEL

namyśla się
413

Skoro tak, odkładam wypędzenie dybuka na jutro w południe. Po modlitwie porannej, jak Bóg da, odczynimy złe uroki z waszego snu. Wy zaś wezwiecie nieboszczyka na Sąd Tory, po czym, za waszą zgodą, klątwą zmuszę dybuka do opuszczenia ciała.

RABIN SZYMSZON

414

Ponieważ Sąd Tory między żyjącym i zmarłym to rzecz niezwykła i arcytrudna, proszę was, rabi Azriel, objąć przewodnictwo i pokierować rozprawą.

Wchodzi Sender i Frade, która prowadzi Leę. Ta siada, oczy ma przymknięte.
415

Dybuku, daję ci pół doby do namysłu. Jeśli do tego czasu nie wyjedziesz po dobroci, to za zgodą rabina, zmuszę cię siłą. Rzucę na ciebie klątwę.

Pauza. Sender i Frade chcą wyprowadzić Leę.
416

Senderze, ty zostań! Frade wyprowadza Leę Czy pamiętasz swego dawnego przyjaciela Nisena?

SENDER

przestraszony
417

Nisena, syna Rywki? Przecież nie żyje.

RABI AZRIEL

418

Otóż tej nocy trzy razy ukazał się rabinowi we śnie. Zażądał, abym wezwał cię na Sąd Tory.

SENDER

wstrząśnięty
419

Mnie na Sąd Tory? Straszne! Czego chce ode mnie?

RABI AZRIEL

420

Nie wiem, ale masz stawić się przed Sądem.

SENDER

421

Zrobię, jak każecie.

RABI AZRIEL

innym tonem
422

Wyślij natychmiast do Brynicy najlepsze konie. Niech narzeczony i jego rodzice stawią się tu jutro przed południem, abyśmy od razu po wypędzeniu dybuka mogli odprawić zaślubiny.

SENDER

423

Rabi! Teraz chyba nie zechcą się ze mną spowinowacić i nie przyjadą.

W drzwiach ukazuje się Meszułach.

RABI AZRIEL

stanowczo
424

Niech im zatem goniec powie, że ja rozkazałem im przyjechać. Uważaj tylko, aby narzeczony przybył w porę.

MESZUŁACH

425

Narzeczony zjawi się w porę.

Zegar wybija dwunastą.

AKT IV

Ten sam pokój, co w akcie III. Zamiast długiego stołu po lewej stronie, nieduży stół, bliżej rampy. Przed nim w fotelu i na dwóch krzesłach siedzą rabi Azriel odziany w tałes i tefilin oraz dwaj sędziowie. Przy stole siedzi rabin Szymszon. W dalszym tle Michael. Kończą właśnie zamawianie snu, by odmienił się na dobre.

RABIN SZYMSZON

426

Miałem dobry sen! Śniłem dobry sen! Dobry miałem sen!

RABI AZRIEL oraz SĘDZIOWIE

427

Miałem dobry sen! Śniłem dobry sen! Dobry miałem sen!

RABI AZRIEL

428

Odczyniliśmy uroki snu, teraz proszę zająć miejsce przy stole sędziowskim. rabin Szymszon siada obok rabi Azriela Teraz zawiadomimy nieboszczyka, że ma się stawić przed sądem. Najpierw jednak nakreślę dla niego krąg, z którego nie wolno mu będzie wyjść. Michael, podaj mi laskę.

Michael czyni to, rabi Azriel siada na swoim miejscu.
429

Michael, weź moją laskę i idź na cmentarz. Tam przymknij oczy i z wyciągniętą przed sobą laską chodź od grobu do grobu. Przy pierwszym grobie, na którym laska zatrzyma się, stań i wypowiedz następujące słowa: „Czysty nieboszczyku! Azriel, syn wielkiego cadyka — rabiego Iczele z Miropola, prosi cię o wybaczenie za to, że ośmielił się zakłócić twój spokój. Jednocześnie nakazuje ci, abyś drogą tobie tylko wiadomą, zawiadomił Nisena, syna Rywki, że zespół sędziów sprawiedliwych w Miropolu wzywa go do stawiennictwa przed Sądem Tory. Ma się stawić w szatach pośmiertnych, w których złożono go do grobu Izraela”. Te słowa powtórzysz trzy razy, po czym wrócisz. I nie oglądaj się za sobą i nie zważaj na żadne krzyki i zawołania. I ani na chwilę nie wypuszczaj z ręki laski, albowiem grozi ci wielkie niebezpieczeństwo. No, idź już, i niechaj Bóg ma cię w opiece. Temu, który wykonuje zbożny uczynek, nic złego zresztą się nie stanie. Zanim pójdziesz, sprowadź mi dwóch ludzi. Niech zrobią przegrodę dla nieboszczyka.

Michael wychodzi. Dwóch ludzi przynosi prześcieradło i zawiesza je w lewym kącie izby, po czym wychodzi.
430

Zawołajcie Sendera.

Sender wchodzi.
431

Senderze, wykonałeś moje polecenie? Posłałeś konie po narzeczonego i powinowatych?

SENDER

432

Tak, ale jeszcze nie przyjechali.

RABI AZRIEL

433

Wyślij im na spotkanie konnego gońca. Niech przyspieszy ich powrót.

SENDER

434

Zrobię to.

Pauza.

RABI AZRIEL

435

Senderze, wezwaliśmy nieboszczyka Nisena, syna Rywki, na Sąd Tory. Mamy rozstrzygać spór między wami. Czy zgadzasz się na nasz Sąd?

SENDER

436

Zgadzam się.

RABI AZRIEL

437

Czy wypełnisz postanowienia Sądu?

SENDER

438

Wypełnię.

RABI AZRIEL

439

Cofnij się. Stań po prawej stronie.

SENDER

440

PrzysięgaRabi! Coś sobie przypomniałem. Nisen, syn Rywki, zapewne wzywa mnie na sąd z powodu wzajemnego ślubowania, któreśmy uczynili za młodu… Wszelako ja tu nie ponoszę żadnej winy…

RABI AZRIEL

441

To nam później opowiesz. Przedtem wysłuchamy oskarżenia nieboszczyka. pauza Za chwilę zjawi się tu człowiek ze świata Prawdy. Mamy rozsądzić spór między nim a człowiekiem ze świata Złudy. pauza Sąd Tory jest najlepszym potwierdzeniem faktu, że prawa i przykazania Biblii są obowiązujące dla obu światów. Podlegają im wszystkie stworzenia. Obowiązują tak żywych, jak i umarłych. pauza Sąd Tory jest trudny i straszny zarazem. Ze wszystkich niebios patrzą na niego. I gdyby, uchowaj Boże, sędziowie odstąpili choćby o włos od prawa, podniósłby się w Najwyższym Sądzie szum. Dlatego też należy do takiego sądu przystąpić z lękiem i trwogą… Z lękiem i trwogą…

Rozgląda się niespokojnie dokoła. Jego wzrok zatrzymuje się na przegrodzie z prześcieradła. Milknie. Trwożna cisza.

I SĘDZIA

do drugiego, po cichu, lękliwie
442

Zdaje się, że jest…

II SĘDZIA

tym samym tonem
443

Tak, zdaje się, że tu jest…

RABIN SZYMON

444

Jest.

RABI AZRIEL

445

Nieboszczyku Nisenie, synu Rywki, Sąd sprawiedliwych nakazuje ci nie przestąpić nakreślonego dla ciebie kręgu i przegrody. Opowiedz, o co oskarżasz Sendera, syna Heni?

Złowroga cisza. Wszyscy napięci, jakby skamieniali.

I SĘDZIA

446

Zdaje się, że odpowiada…

II SĘDZIA

447

Zdaje się, że mówi…

I SĘDZIA

448

Słyszę głos, ale nie rozróżniam słów.

II SĘDZIA

449

Słowa rozróżniam, ale głosu nie słyszę

RABIN SZYMSZON

450

Senderze, synu Heni! Nieboszczyk Nisen twierdzi, że za młodu byliście kolegami z ławy szkolnej w jesziwie. Wielka i serdeczna przyjaźń łączyła wasze dusze. Obydwaj w tym samym tygodniu ożeniliście się. Gdyście w Dni Pokuty spotkali się na dworze cadyka, uroczyście złożyliście sobie ślubowanie, że jeśli wasze żony urodzą, jedna chłopca, druga dziewczynkę, połączycie ich węzłem małżeńskim.

SENDER

drżącym głosem
451

Prawda. Tak było.

RABIN SZYMSZON

452

Nieboszczyk Nisen podaje, że wkrótce potem wyruszył w daleki świat. Tam żona urodziła mu syna. W tym samym czasie twoja żona urodziła córkę. Niebawem Nisen zmarł. mała pauza Tam, w Świecie Prawdy, dowiedział się, że jego syn obdarzony wzniosłą duszą pnie się coraz wyżej ku wysokościom. I serce ojcowskie wypełniało się dumą i satysfakcją. PodróżWidział jak syn, osiągnąwszy wiek dojrzały, wyruszył w świat. Widział, jak wędruje z miejsca na miejsce, z kraju do kraju, z miasta do miasta, albowiem dusza chłopca rwała się ku przeznaczonej mu niewieście.

453

I tak zawędrował do miasta twego zamieszkania. Wszedł do twego domu i zasiadł do twego stołu.

454

I dusza jego zespoliła się z duszą jego córki. Tyś jednak był bogaty, a on biedny. Odwróciłeś się więc od niego i zacząłeś szukać dla córki męża z lepszej sfery. mała pauza Nisen widział, jak syn jego wpada w rozpacz. Widział, że znowu wyrusza w świat, aby szukać nowych dróg. I serce ojcowskie wypełniło się smutkiem i lękiem. ŚmierćA siły nieczyste, widząc rozpacz młodzieńca, zarzuciły nań sieć. Zwabiły go, pojmały i zabrały przed czasem z tego świata. I dusza jego długo błąkała się. Błądziła, aż wstąpiła, jako dybuk, w ciało przeznaczonej mu niewiasty. mała pauza Nisen, syn Rywki, powiada, że „ze śmiercią — odcięty został od obu światów. Nie pozostanie po nim pamięć. Został bez dziedzica, bez potomka, który by odmawiał po nim Kadisz[16]. Na wieki zagasła światłość, a korona z głowy stoczyła się w otchłań”. Prosi przeto sędziów, aby sądzili Sendera wedle ustaw Świętej Tory za przelanie krwi syna Nisenowego, i dzieci syna jego, i dzieci ich dzieci aż po kres wszystkich pokoleń.

Przejmująca cisza. Sender płacze.

RABI AZRIEL

455

Senderze, synu Heni! Słyszałeś oskarżenie nieboszczyka Nysena? Co możesz na to powiedzieć?

SENDER

456

Usta odmawiają posłuszeństwa. Nie znajduję słów usprawiedliwienia. Mogę tylko prosić mojego starego przyjaciela, aby odpuścił mi grzech, albowiem popełniłem go nie w złej woli. Toć po naszym ślubowaniu Nisen wyruszył w daleki świat. Nie wiedziałem o tym, czy i jakie dziecię powiła jego żona. Doszła do mnie tylko wieść, że umarł. Żadnych więcej wiadomości o nim nie miałem. I z upływem czasu, całkiem o nim zapomniałem.

RABI AZRIEL

457

A dlaczego nie dowiadywałeś się? Dlaczego nie zbadałeś sprawy do końca?

SENDER

458

Zazwyczaj strona narzeczonego czyni pierwsze starania, dlatego też sądziłem, że gdyby Nisenowi urodził się syn, byłby mnie zawiadomił.

RABIN SZYMSZON

459

Nisen, syn Rywki, chce wiedzieć, dlaczego nie spytałeś jego syna, gdy wszedł do twego domu i zasiadł przy twoim stole, kim jest i skąd pochodzi?

SENDER

460

ZaręczynyNie wiem… nie pamiętam… ale przysięgam, że zawsze myślałem o tym, aby go wziąć za zięcia. Dlatego też przy każdej propozycji małżeńskiej, stawiałem tak ciężkie warunki, że rodzice narzeczonego nie mogli na nie przystać. W ten sposób trzykrotnie nie doszło do zaręczyn. Ale tym razem przystali.

Pauza.

RABIN SZYMSZON

461

Nisen, syn Rywki, twierdzi, że w głębi serca wiedziałeś, że to jego syn. Bałeś się tylko spytać. Chciałeś, aby twoja córka wyszła bogato za mąż i miała słodkie życie i dlatego zepchnąłeś jego syna w otchłań.

Sender cicho płacze zakrywając twarz rękoma. Wchodzi Michael i oddaje Azrielowi jego laskę.

RABI AZRIEL

cicho szepcze z sędziami i rabinem Szymszonem. Wstaje, bierze do ręki laskę
462

Sąd, EgzorcyzmSąd sprawiedliwości wysłuchał obydwóch strony i tako orzeka: Skoro nie wiadomo, czy w chwili wzajemnego ślubowania Nisena, syna Rywki, i Sendera, syna Heni, żony ich były już brzemienne i ponieważ wedle Świętej Tory „układ o coś, co nie zostało jeszcze zrodzone, nie obowiązuje”, nie możemy rozstrzygnąć, czy Sender winien był dotrzymać swego ślubowania. Kiedy jednak w niebiosach zapisano owo ślubowanie, a w sercu syna Nisena zaszczepiono myśl, że córka Sendera jest dla niego przeznaczona, a dalsze postępowanie Sendera ściągnęło na Nisena i jego syna wielkie nieszczęście — Sąd postanawia: Sender ma rozdać połowę swego majątku ubogim. Winien ponadto przez całe życie obchodzić rocznicę śmierci Nisena i jego syna i odmawiać po nich Kadisz. Tak, jak po własnych dzieciach. pauza Sąd sprawiedliwości prosi Nieboszczyka Nisena, syna Rywki, aby udzielił Senderowi całkowitego wybaczenia. Ponadto prosi go, aby z tytułu ojca nakazał swemu synowi opuścić ciało dziewicy Lei, córki Chany, aby nie uschła gałąź rodnego drzewa Ludu Izraela. Za to Wszechmocny okaże łaskę zarówno Nisenowi, jak i jego zabłąkanemu synowi.

WSZYSCY

463

Amen.

RABI AZRIEL

464

Nieboszczyku Nisenie, synu Rywki, słyszałeś jaki jest wyrok sądu? Czy przyjmujesz go? cisza pełna strachu Senderze, synu Heni! Słyszałeś wyrok? Przyjmujesz go?

SENDER

465

Tak, przyjmuję.

RABI AZRIEL

466

Nieboszczyku Nisenie, synu Rywki, Sąd Tory między tobą a Senderem dobiegł końca. Teraz musisz wrócić na miejsce swego odpoczynku. Nie wolno ci po drodze nikogo skrzywdzić. Ani człowieka, ani też żadnego innego żywego stworzenia. (pauza) Michaelu! Każ usunąć przegrodę i podać wody.

Michael zwołuje dwóch ludzi, którzy ściągają prześcieradło-zasłonę. Rabi Azriel zatacza laską znak koła na tym samym, co poprzednio miejscu, tym razem jednak z prawa na lewo. Wnoszą miednicę i dzbanek. Wszyscy myją ręce.
467

Senderze, czy rodzice narzeczonego przyjechali?

SENDER

468

Nie słychać jeszcze było turkotu wozu.

RABI AZRIEL

469

Wyślij im na spotkanie jeszcze jednego gońca. Niech popędzą konie. Każ przygotować baldachim ślubny. Sprowadź klezmerów. Niech panna młoda włoży szatę ślubną, abyśmy mogli zaraz po opuszczeniu ciała przez dybuka poprowadzić ją do ślubu. Co się stanie, to się nie odstanie.

Sender wychodzi, rabi Azriel zdejmuje z siebie tałes i tefilin.

RABIN SZYMSZON

po cichu do sędziów
470

Czyście zrozumieli, że nieboszczyk nie wybaczył Senderowi?

I i II SĘDZIOWIE

cicho i z lękiem
471

Zrozumieliśmy.

RABIN SZYMSZON

472

Czy wiecie, że nieboszczyk nie przyjął wyroku?

I i II SĘDZIOWIE

473

Wiemy.

RABIN SZYMSZON

474

Czyście zauważyli, że po słowach rabiego Azriela nie powiedział „Amen”?

I i II SĘDZIOWIE

475

Zauważyliśmy.

RABIN SZYMSZON

476

To bardzo zły omen.

I i II SĘDZIOWIE

477

To bardzo zły znak.

RABIN SZYMSZON

478

Zobaczcie, jak rabi Azriel jest wzburzony, jak ręce mu drżą. (pauza) Myśmy swoje zrobili, możemy już iść.

Sędziowie po cichu wychodzą. Reb Szymszon również szykuje się do wyjścia.

RABI AZRIEL

479

Rabinie! Proszę zostać aż do wypędzenia dybuka. Udzielicie wtedy ślubu.

Rabin Szymszon wzdycha i ze spuszczoną głową siada z boku. Przytłaczające milczenie.
480

Panie świata, niezbadane są twoje drogi, ale droga, którą ja kroczę, opromieniona jest blaskiem płomienia twojej świętej woli. I nie zboczę z niej ni w prawo, ni w lewo. podnosi głowę Michaelu, czyś wszystko przygotował?

MICHAEL

481

Tak, Rabi.

RABI AZRIEL

482

Każ wprowadzić niewiastę.

Wchodzi Lea w białej sukni z zarzuconym na nią czarnym płaszczem, prowadzona przez Fradę i Sendera. Siadają na kanapie. Rabi Szymszon siada obok Azriela.

RABI AZRIEL

483

Dybuku! W imieniu obecnego tu rabina naszego miasta, w imieniu świętego zgromadzenia, w imieniu Wielkiego Sanhedrynu w Jerozolimie, ja Azriel, syn Hadasy, rozkazuję ci po raz ostatni, abyś opuścił ciało dziewicy Lei, córki Chany.

LEA (DYBUK)

stanowczo
484

Nie wyjdę.

RABI AZRIEL

485

Michaelu, zwołaj ludzi i przynieś białe kitle, szofary i czarne świece.

Michael wychodzi i wraca z 15 ludźmi, wśród nich Meszułach. Niosą kitle, rogi i świece.
486

Wyjmijcie zwoje Tory!

Michael wyjmuje 7 rodałów Tory, rozdziela je między ludzi. Rozdaje 7 rogów.
487

Krnąbrny duchu! Skoro nie poddajesz się naszemu rozkazowi, oddaję cię w ręce wyższych duchów, aby cię przemocą wygnały. Dmijcie w róg! Tekia!

Dmą w rogi.

LEA (DYBUK)

zrywa się z miejsca, krzyczy
488

Puśćcie mnie! Nie szarpcie mnie! Nie chcę. Nie mogę wyjść.

RABI AZRIEL

489

Skoro wyższe duchy nie są w stanie przełamać twojego oporu, oddaję cię w ręce duchów średnich. Szeworim!

Przerywane dźwięki rogu.

LEA (DYBUK)

opadając z sił
490

Duch, EgzorcyzmBiada mi! Wszystkie moce świata sprzysięgły się przeciw mnie. Najstraszliwsze, nie znające litości duchy szarpią mnie. Przeciwko mnie występują wielcy i prawi mężowie, a wśród nich również dusza mego ojca. Wszyscy rozkazują mi wyjść. Dopóki jednak tlić się będzie we mnie najmniejsza choćby iskra siły, będę walczyć i nie ustąpię.

RABI AZRIEL

do siebie
491

Widać, że wspiera go jakaś potężna siła. pauza Michaelu! Każ wstawić rodały do Świętej Arki. wstawiają Zawieś nad nią czarną zasłonę. Michael zawiesza Zapal czarne świece. zapalają Niech wszyscy włożą białe kitle.

Wszyscy, w tym i rabi Azriel oraz Szymszon, ubierają kitle, rabi Azriel wstaje, podnosi rękę i przerażającym głosem woła:
492

EgzorcyzmOdezwij się Boże! I niechaj jako dym rozpierzchną się przed Tobą nieprzyjaciele Twoi. Grzeszny i uparty duchu! Mocą Wszechpotężnego Boga i prawem Świętej Tory, ja Azriel, syn Hadasy, zrywam wszystkie więzy, które cię łączą ze światem żywych oraz ciałem i duszą dziewicy Lei, córki Chany.

LEA (DYBUK)

493

Biada mi!

RABI AZRIEL

494

I wyklinam cię z łona Izraela… Niech się ozwie róg! Terua!

MESZUŁACH

495

Ostatnia iskra zlała się z płomieniem.

LEA (DYBUK)

bez sił
496

Dłużej już walczyć nie potrafię.

Odzywa się róg.

RABI AZRIEL

daje znak, by przestano dąć. Do Lei
497

Poddajesz się?

LEA (DYBUK)

zamierającym głosem
498

Poddaję się…

RABI AZRIEL

499

Czy przyrzekasz, że dobrowolnie opuścisz ciało dziewicy Lei i więcej do niej nie powrócisz?

LEA (DYBUK)

jak poprzednio
500

Przyrzekam…

RABI AZRIEL

501

W imieniu tej samej mocy i tego samego prawa, na podstawie którego wykląłem cię, zdejmuję z ciebie klątwę. do Michaela Zgaś świece i zdejmij czarną zasłonę. Michael to robi Schowajcie szofary. Michael zbiera je I niechaj ludzie zdejmą kitle i wyjdą.

Ludzie zdejmują kitle i wychodzą razem z Michaelem i Meszułachem. Azriel podnosi ręce do góry.
502

DuchPanie świata! Boże Łaski i Miłosierdzia. Spójrz na mękę tej błędnej i utrapionej duszy, która upadła za cudze grzechy i cudze błędy. Odwróć swoje oblicze od jej grzechów i jako dym kadzideł niechaj popłyną ku Tobie jej wcześniejsze dobre uczynki, jej ból i zasługi jej cnotliwych przodków. Panie świata, usuń z jej drogi wszelkie duchy niszczycielskie i wieczne racz jej dać odpoczywanie w Twoich komnatach. Amen!

WSZYSCY

503

Amen!

LEA (DYBUK)

ogarnięta drżeniem
504

Zmówcie po mnie Kadisz. Wybiła godzina.

RABI AZRIEL

505

Senderze! Zmów pierwszy Kadisz.

SENDER

506

Niechaj wywyższone będzie i uświęcone imię Pańskie na świecie stworzonym wedle Jego woli.

507

I niechaj wywyższone będzie królestwo Jego przez wszystkie dni naszego żywota i całego Izraela.

508

I niechaj się to ziści za naszych dni. Amen!

Zegar wybija dwunastą.

LEA (DYBUK)

zrywa się z miejsca
509

Ojej! pada zemdlona na kanapę

RABI AZRIEL

510

Prowadźcie pannę młodą do ślubu!

Wbiega Michael.

MICHAEL

zmieszany
511

Dopiero co wrócił ostatni goniec. Powiada, że wóz wiozący rodzinę narzeczonego zgubił koło. Idą więc na piechotę. Są już blisko, tam, na wzgórzu. Już ich stąd widać.

RABI AZRIEL

bardzo zdziwiony
512

Niech się stanie to, co miało się stać! do Sendera Niechaj stara zostanie tu przy Lei, a my wszyscy pójdziemy przywitać pana młodego.

Zatacza dokoła Lei koło od lewej do prawej. Zdejmuje kitel, zawiesza go przy drzwiach i wychodzi trzymając w ręku laskę. Za nim podąża Sender i Michael. Dłuższa pauza.

LEA

budzi się, bardzo słabym głosem
513

Kto tu jest przy mnie? To wy, babuniu? Tak mi ciężko. Pomóżcie mi… Utulcie mnie…

FRADE

głaszcze ją
514

Nie smuć się, dzieweczko. Tobie nie do smutku. Niechaj smutek dręczy czarnego kota, a ciebie niech święte aniołki obejmują swoimi skrzydełkami.

Rozlegają się dźwięki muzyki weselnej.

LEA

cała drżąca chwyta Fradę za rękę
515

Słyszycie? Tańczą dokoła świętej mogiłki, chcą uradować pochowaną tam męczeńską parę.

FRADE

516

Nie drżyj, dzieweczko, nie bój się! Nad tobą czuwa straż. Potężna straż. 60 mężnych wojów z obnażonymi mieczami strzeże cię od złego. Święci praojcowie i światłe pramatki mają cię w opiece. powoli przechodzi w skandowany śpiew

Wnet powiodą cię do ślubu,
Szczęsną bądź, godzino!
Z raju śpieszy twoja matka,
520
Kobieta wszelkich cnót
W złoto i srebro strojona
Dwa aniołki ją witają,
Biorą ją pod ramię,
Czemuś w jaśni? — ją pytają,
525
Skąd w twych oczach blask?
Powiedz, Chano najmilejsza.
Chana na to rzecze tak:
Jakże nie być strojną dziś?
Toć to święto, ślub mej córki.
530
Więc czemu na twym licu cień?
Czemuś taka blada?
Chana na to rzecze tak:
Ach, to święto serce ściska!
Smutek weń się wtula.
535
Obca wiedzie ją drużyna,
A gdzie ja — matula?
Oto idzie pod baldachim
Młódź i starcy pozdrawiają.
Prorok Eliasz z winem w pucharze
540
Kraj błogosławi, jak zwyczaj każe.
Amen! Amen! Amen!
Zasypia, dłuższa pauza.

LEA

z zamkniętymi oczyma, ciężko wzdycha. Otwiera oczy
542

Kto tu tak ciężko wzdycha?

GŁOS CHANANA

543

Ja.

LEA

544

Słyszę twój głos, ale cię nie widzę.

GŁOS CHANANA

545

Dzieli nas zaklęty krąg.

LEA

546

Głos twój brzmi słodko jak łkanie skrzypiec wśród ciszy nocnej. Powiedz, ktoś ty?

GŁOS CHANANA

547

Zapomniałem. Tylko przez twoją pamięć mogę odzyskać własną.

LEA

548

Przypominam sobie… Serce moje wyrywało się ku świetlanej Gwieździe… W ciche noce płakałam ze szczęścia. We śnie widziałam zawsze jedną postać… czyś ty nią był?

GŁOS CHANANA

549

Ja.

LEA

550

Miłość, ŚmierćPrzypominam sobie. Miałeś miękkie, jakby łzami zroszone włosy i smutne łagodne oczy… Miałeś długie i cienkie palce… Dzień i noc myślałam tylko o tobie. pauza, smutno Tyś jednak odszedł i światło moje zgasło i dusza moja zwiędła. I byłam jako wdowa opuszczona. A wtedy obcy mężczyzna zbliżył się do mnie… Potem ty wróciłeś i w sercu moim zakwitło życie śmierci i radość smutku. Dlaczegoś mnie znowu opuścił?

GŁOS CHANANA

551

Zniszczyłem wszystkie przegrody i zapory. Wzniosłem się ponad śmierć. Zburzyłem porządek i wszystkie od wieków panujące prawa. Zmagałem się z potężnymi i bezlitosnymi mocami.

552

A kiedy zgasła we mnie ostatnia iskra siły, opuściłem ciało, aby powrócić do twojej duszy.

LEA

czule
553

Wróć do mnie, mój oblubieńcze, mój mężu… Umarłego będę cię nosiła w mym sercu i w nocnych snach razem będziemy kołysali nasze nienarodzone dzieci… Będziemy im szyli koszuleczki, będziemy im nucili pioseneczki.

śpiewa płaczliwie
Baju, baju me dziateczki,
555
Bez kołyski, bez pieluszek,
Martwe, wcale nie zrodzone
Poza czasem utracone.
Za sceną rozlega się marsz weselny, coraz bliższy. Lea drży.
Chcą mnie powieść do ślubu z obcym…
Chodź do mnie mój oblubieńcze!

GŁOS CHANANA

560

Opuściłem twoje ciało i wracam do twojej duszy.

Ukazuje się na ścianie w bieli.

LEA

radośnie
561

Krąg przełamany! Widzę cię, mój luby. Chodź do mnie!

CHANAN

jak echo
562

Chodź do mnie!

LEA

z okrzykiem radości
563

Idę do ciebie.

CHANAN

jak echo
564

Idę do ciebie.

GŁOSY

za sceną
565

Prowadźcie pannę młodą do ślubu!

Marsz weselny. Lea zostawia na kanapie czarny płaszcz i cała w bieli w takt marsza zbliża się do Chanana. Przystaje i jakby zlewa się z jego postacią. Wchodzi rabi Azriel z laską w ręku, za nim Meszułach. Zatrzymują się przy drzwiach. W drzwiach stają Sender i Frade oraz pozostali.

LEA

głosem jakby z daleka
566

Ogromna światłość rozlewa się dokoła. Na wieki złączona jestem z tobą, mój ty przeznaczony… razem wznosimy się coraz wyżej, wyżej i wyżej…

Ściemnia się coraz bardziej.

RABI AZRIEL

opuszczając głowę
567

Za późno…

MESZUŁACH

568

Niech będzie pochwalony Sędzia Prawdy.

Robi się coraz ciemniej, z daleka słychać cichy śpiew.
Za jaką sprawą i czemu
570
Dusza duszka spada
Z najwyższych wyżyn
W otchłań ciemną
Bo już w upadku drga
Wzlot duszy ku wyżynom.

Przypisy

[1]

bima (hebr.) — podest z pulpitem usytuowany w centralnej części synagogi. [przypis edytorski]

[2]

tałes — duży, prostokątny materiał nakładany do modlitwy na głowę lub ramiona, w którego rogach znajdują się frędzle (cicis). [przypis edytorski]

[3]

tefilin — dwa skórzane pudełka, w których znajdują się zwitki pergaminu z cytatami z Tory. Nakładają je do modlitwy jedynie mężczyźni w zwykły dzień tygodnia. [przypis edytorski]

[4]

kańczug — krótki bicz spleciony z rzemienia. [przypis edytorski]

[5]

Sitra Achra (hebr.) — dosł. druga strona, a oznacza siły zła. [przypis edytorski]

[6]

Golem — postać ulepiona z gliny, w którą zostało tchnięte życie. [przypis edytorski]

[7]

kabała — mistyka, ezoteryka. [przypis edytorski]

[8]

Gemara — zbiór rabinicznych objaśnień kodeksu prawa obyczajowego. [przypis edytorski]

[9]

„grzech czyha u bram” — cytat z Bereszit (Księga Rodzaju) 4, 7. [przypis edytorski]

[10]

Simchat Tora — Radość Tory, święto obchodzone zaraz po święcie Sukkot. [przypis edytorski]

[11]

Mazl tow! — szczęścia, gratulacje. [przypis edytorski]

[12]

żupica — krótki płaszcz do jazdy konnej. [przypis edytorski]

[13]

kabalista — znawca kabały. [przypis edytorski]

[14]

Beit Hamidrasz (hebr. beit hamidrasz, także: bet ha-midrasz, bet midrasz, besmedresz) — dosł. dom nauki; pomieszczenie przeznaczone do studiów talmudycznych dla chłopców i dorosłych mężczyzn, zaopatrzone w bibliotekę; także miejsce modlitw (była w nim arka na Torę) oraz noclegownia. [przypis edytorski]

[15]

szofar — instrument muzyczny zrobiony z baraniego rogu. [przypis edytorski]

[16]

kadisz — składnik wszystkich ważnych modlitw w judaizmie; również modlitwa. [przypis edytorski]

x