Agnieszka Wolny-Hamkało

 

 

 

salto

 

 

 

 

 

W niedzielę znużona niedzielą, zaprzątnięta myślą, żeby się stąd wyrwać, uchylić cylinder smogu, by widzieć powszechne czyste miętowe niebo wygięte jak pryzma.

Soczyste rabatki, wyczesane słońce.

Pójść za wrzawą wróbli z kluczami do aut w płóciennych kieszeniach, z ogniem, zżyć się z myślą, słyszeć przez poduszkę, co w trawie piszczy i że się żyje — nieustępliwie.

Naprawdę.

Grzać w okamgnieniu, zanim pieśń wyzionie ducha, nim piosence ktoś przetrąci kark.