Tadeusz Boy-Żeleński Piosenki „Zielonego alonika” Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w… Poręcinie
Niekze se spocznie na kwilę dziadzina, Toli wędruje jaze z Poręcina, A razem z dziadkiem beło mnogo luda Uźreć te cuda — Chodziły wieści po najdalsze strony, Że w onem mieńscu straśne farmazony Ozgościły się w djabelskiej kompanii W księżej plebanii. Mówiom, że jakiś, Boże odpuść, malarz, Co na piechotę tam po prośbie zalazł, Teraz se żyje niby brat ze bratem Z Księdzem Prałatem! Cała plebania wysługuje mu sie, Na poświęcanym jada se obrusie, Miódmałmazyję znoszą temu lichu W świentym kielichu. Zakradło się to na probostwo chyłkiem, Na mróz świciło na pół gołym tyłkiem, Teraz se każe najcieńsze atłasy Szyć na portasy. Sypia se co noc w jegomości łóżku, Księżą kucharkę głaska se po brzuszku, Sam mu co rano, Święci wiekuiści, Ksiądz buty czyści! Ale największe to zgorszenie czyni, Że nie przepuścił i pańskiej świątyni I kościół, co się cudami rozsławił, Straśnie splugawił. Kędy janioły wprzód zdobiły ścianę, Teraz kapłony wiszą podskubane, A tam gdzie beły świente męczenniczki, Tłuste jendyczki. W ołtarzu widny Boga Ojca profil: Brodę ma ryżą niby nasz Teofil; Za złego łotra wisi w Męce Boskiej Konrad Rakowski. Potem z Krakowa zjeżdża konwisyja, Napycha brzuchy, aż im się odbija, I prawią Księdzu różne dziwne baśnie, Pokiel nie zaśnie. W bidnego Księdza konwisyja wpiera, Że to najnowszy styl Ojca Drobnera, Co w Rzymie zdobił (taka jucha chytra) Świętego Pitra! Lecz już się skończy ta obraza boża, Bo dziadek pondzie aż do konsystorza, I gwałt podniesie taki, że biskupa Ozboli głowa… Pisane w r. 1908.