Julian Kornhauser

 

 

Punkt widzenia

 

 

 

Patrzę

Dziewczyny wracają z fabryki z sercami w kosmetyczkach

 

Dachy przykryte śniegiem

Zapach tytoniu wdziera się do płuc,

Roznosiciel gazet wyciąga rękę z „Echem Krakowa”

 

Na ulicy sami inteligenci

Na ulicy nie ma robotników

Zegary o zmęczonych twarzach

 

Sklepy z porcelaną

W księgarniach nie ustają rozmowy

Autobus skręca w pierwszą przecznicę.

Kiełbaski z rożna

Prószy śnieg

Artyści rozprawiają o odpowiedzialności

Bronią miasta przed śniegiem

Uczniowie wychodzą z warsztatów

Betoniarka z ociężałym brzuchem

Duże jasne

Patrzę

To nie miasto umiera

To moje ręce nie kwitną