Nazajutrz rozmowa przy stole
*Człowiek rozsądny,* *uderzając w wieko swej tabakiery*: Szkoda jednak, że teraz już długo nie usłyszymy opery dobrze wykonanej. Płynie to z tej fatalnej przesady.
*Człowiek o twarzy Mulata*: Tak, tak, mówiłem to nieraz. Rola Dony Anny zbyt żywo ją wczoraj przejmowała; była niby opętana. Przez cały antrakt leżała bez przytomności, a w scenie drugiego aktu miała atak nerwowy.
*Jegomość bez znaczenia*: Ach, co pan mówi!
*Człowiek o twarzy Mulata*: Ależ tak! Atak nerwowy — i nie można jej było wynieść z teatru.
*Ja*: Na łaskę Nieba! Sądzę, że te ataki nie są niebezpieczne. Toć usłyszymy znów Signorę?
*Człowiek rozsądny, zażywając tabakę*: Trudno to będzie, gdyż Signora umarła tej nocy, ściśle o godzinie drugiej.