Justyna Bargielska

 

 

Dwa fiaty

 

 

Pogłaśniam, żeby Pan Bóg zabrał mnie do siebie.

Mężczyzna, właściwie chłopiec z białą wanienką pod pachą

i światła małego samolotu daleko na pasie lotniska

zwiastują tak samo. Czarny tiulowy kwiatek na gorsie ajentki,

liść, który odwrócił się do mnie srebrnym spodem

zwiastują śmierć zwiastowanego bez względu na to,

czy je owinę bawełną, czy folią.

Mieliśmy dzieci, ale to nie były dzieci, to były buty na dzień.

Nie zostawiam was, buty, tylko idę przodem.